TT 7 YoL – Rozdział 14
Niezłe przedstawienie
Faires
miał kilku przyjaciół, którzy nie odważyliby się na noc z nieznajomym, ale akurat
on nie miałby sobie tego za złe ani nie powiesiłby się na drzewie z takiego powodu.
Nie przegapił więc szansy na owocne spotkanie z przystojniakiem o interesującej
twarzy jeżdżącym mercedesem. Teraz dziewiętnastolatek bez wahania podążał za
bogatym mężczyzną do hotelu. Po kilku godzinach rozmowy można było powiedzieć,
że Faires się w nim zakochał. W jego miłych słowach, eleganckich manierach,
chęci zapłacenia rachunku itp., co świadczyło o tym, że był dobry w polowaniu
na potencjalnych partnerów czy partnerki. Chłopak cieszył się na wspaniały
wieczór, który powinien pozwolić mu zapomnieć o kłopotach ostatnich dni.
Gdy
wchodzili do pokoju, usłyszał, jak Keng szepcze mu do ucha:
–
Faires, chcesz zagrać w coś fajnego?
Odwrócił
więc głowę, by na niego spojrzeć, a kąciki jego ust wygięły się w uśmiechu, gdy
odpowiadał:
–
To zależy od tego, jak w to zagrasz, Phi.
A
potem pochylił się, chcąc pocałować rozmówcę w usta, ale ten zręcznie się uchylił,
wciąż uwodzicielsko szepcząc:
–
Nie bądź taki niecierpliwy...
Głęboki,
zmysłowy głos Kenga sprawiał, że nastolatek poczuł, jak ogień rozpala mu się w
żyłach.
–
Więc... W co chcesz ze mną zagrać?
–
Och! –
Mężczyzna zaśmiał się miękko, a brak odpowiedzi jeszcze bardziej zaciekawił nastolatka.
– Zamknij oczy.
Faires
był podekscytowany, a jego pragnienia zostały tak rozbudzone, że zamknął oczy,
pozwalając, by przewiązano mu je jakąś tkaniną. Chłopak zaśmiał się zaczepnie.
–
Nie mówiłeś, że jesteś potężny? Potrzebujesz
do tego rekwizytów?
–
Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków, nic się
jeszcze nie zaczęło.
Powiew
tajemnicy wzbudził ciekawość nastolatka. Szczelnie zasłonięto mu oczy, poprowadzono
przez pokój, a gdy poczuł, że jego nogi dotykają krawędzi łóżka, i miał zapytać
„co dalej?”, został na nie mocno popchnięty.
–
Och! P’Keng, pchasz za mocno – wyszeptał.
– Tak? A myślałem, że to ci się spodoba.
Nie jest zwykłym facetem. Pewnie nie lubi normalnego seksu. A może jest fanem „50 twarzy Greya”? Spał ze sporą liczbą osób, tylko nie bardzo mu to wychodzi? Pierwszy raz spotykam się z tak niekonwencjonalnym podejściem. Jestem trochę przerażony, ale w głębi duszy... W głębi duszy czuję, że... to ekscytujące.
–
Jeśli to tak fajne, jak mówisz, to chciałbym spróbować.
– Chłopak wybuchnął
śmiechem. Może był to efekt działania alkoholu pobudzającego każdy jego nerw, ale
zupełnie się nie bał, gdy czuł, jak jego ręce są przywiązywane do wezgłowia
łóżka, dość sztywno.
–
Nie ruszaj się, bo będzie niewesoło. – Głos
Kenga brzmiał wrednie. Trochę przerażająco.
Kiedy
chłopak poczuł, że jego nogi również są przywiązywane, zapytał głośno:
–
Phi, czemu to robisz?
Gdy nie
uzyskał odpowiedzi, a jedna jego noga została już ciasno przywiązana, Faires
pospiesznie wyszarpnął drugą. Niestety, niewiele to dało, bo z trzema przywiązanymi
kończynami i tak nie mógł się ruszyć.
Zadrżał
więc i poprosił:
–
Phi, to nie jest śmieszne! Zdejmij już tę
szmatę z moich oczu!
Plask!
–
Nong, ja jeszcze nawet nie zacząłem!
Duża
dłoń mocno klepnęła chłopaka w policzek, a zniecierpliwienie w głosie mężczyzny
stało się niepokojące. Faires zaczął mieć przeczucie, że tej nocy wydarzy się
coś, czego nie chciał.
–
Puść mnie, wypuść mnie! Puść mnie, słyszysz!!!
–
Nie! Sam chciałeś, żeby było fajnie. Pokażę ci
moją wersję przyjemności. Chłopaki, zapraszam. Wejdźcie i zabawcie się.
–
Co masz na myśli? Kto tam jest? Z kim
rozmawiasz?!!!
Chłopak
nic nie widział, jego oczy były wciąż zasłonięte. Próbował kopać nieprzywiązaną
nogą, szarpał rękami, ale linka zawiązana była tak ciasno, że nie mógł się
uwolnić. Wciąż kręcił głową, chcąc chociaż trochę zsunąć opaskę, pocierając nią
o brzeg łóżka, ale również bez oczekiwanego rezultatu.
Gdy
usłyszał otwierające się drzwi, poczuł prawdziwy strach.
I...
Po
odgłosie kroków poznał, że do pomieszczenia weszła więcej niż jedna osoba.
–
To ten nong, o którym mówiłeś?
–
Tak, to on.
–
Tak, tak, tak, wreszcie!
–
Och, ja też myślę, że TAK! Zróbmy sobie dobrze.
Im
więcej chłopak słyszał, tym bardziej się bał, bo liczba głosów była
przytłaczająca! Jeden z nich należał do Kenga, a pozostałe (chyba trzy) były
nieznajome. Chłopak wciąż się szamotał, lecz zamarł, gdy nagle ktoś wymienił
imię, które znał.
– Hahaha! Type, z tobą naprawdę lepiej nie
zadzierać! Ktoś ledwo cię prowokuje, a ty robisz z tego taką aferę. Jesteś cholernie
przerażający.
–
Nie chcesz skorzystać? Tam jest kolejka chętnych,
którzy z przyjemnością cię zastąpią.
–
P’Type... P’Type... Przepraszam! Czy to ty? P’Type!
P’Type!!!
Chłopak
– wciąż zbyt przerażony, by rozpoznać głos Type’a – słysząc jego imię,
rozpłakał się piskliwie i zapomniał o walce. Był zszokowany i nic nie rozumiał.
Nie był nawet pewien, czy człowiek nazywany przez mężczyzn Typem to ten sam,
którego tak usilnie próbował zdobyć. Wywołany przez nastolatka hałas położył
kres rozmowie, a po chwili usłyszał kroki zbliżające się do łóżka.
Bum!!!
BUM!!!
–
Auaaa!!!
Ktoś
nadepnął mu na goleń tak mocno, że chłopak krzyknął z bólu, a jego oczy wypełniły
się łzami.
–
Słyszałem, że wkurzyłeś moich ludzi?
–
Co... Co? Nie, nie, nie... Aaaaa!
Czując
twardą podeszwę buta miażdżącą mu podudzie, Faires wydał z siebie gardłowy wrzask.
Próbował go zdusić, nie miał odwagi nawet krzyczeć, a jego szamotanie powodowało
coraz mocniejsze zaciskanie się więzów. W końcu pozostawało mu tylko błaganie o
litość.
–
Co ty...? Co ty mi robisz, P’Type? Nie możesz
mi tego zrobić! Puść mnie!
–
Na pewno chcesz, żebym cię puścił? Nie chciałeś
się ze mną przespać? To pozwól mi cię teraz zaspokoić!
Nie słysząc
w głosie seniora obrzydzenia czy irytacji, lecz gniew splątany z wściekłością, nastolatek
poczuł prawdziwy strach. Całe jego ciało drżało, zimny pot ściekał po plecach,
a w miejscu, gdzie został nadepnięty, pulsował ostry ból.
–
Nic nie zrobiłem. Nic nie zrobiłem, P’Type! Proszę,
puść mnie, proszę...
–
Nie myśl, że błaganie sprawi, że zmięknę. Ich
też to nie ruszy!
–
Ach!!! –
Pociągnięty za włosy i zmuszony do podniesienia głowy Faires jęknął,
po czym przy jego uchu rozległo się niskie warknięcie:
–
To, co zrobiłeś mojemu mężowi i mi, nazywasz
niczym? Ty draniu! Bękarcie!!!
–
!!!
Na te
słowa ukryte pod opaską oczy Fairesa rozszerzyły się, a twarz widziana na
parkingu nagle wtargnęła do jego umysłu. Próbował coś powiedzieć, kłócić się,
ale ból spowodowany przez wciąż trzymającą go pięść zmusił go do krzyku:
–
Auć! To boli!
–
Wiem o wszystkim, co zrobiłeś. Skończyłem z
tobą, a ty wciąż próbujesz mi bruździć!
Type’a
zupełnie nie ruszały krzyki bólu Fairesa. Wręcz przeciwnie, był wściekły, a
gnojek, którego karał, poczuł to, gdy jego głowa została wbita w poduszkę z
taką siłą, że gdyby uderzyła w wezgłowie, wykrwawiłby się na śmierć!
–
Ja nic nie zrobiłem. Ja nic nie zrobiłem... Naprawdę
nic nie zrobiłem!
Nastolatek
zawsze był arogancki i pewny siebie, ale teraz to wszystko zniknęło. Pozostał
jedynie strach przed zagładą. Faires wyczuł, że Type nie żartuje, jest naprawdę
rozjuszony i chce wyrównać rachunki. Wiedział więc, że liczy się teraz każde
słowo, które wypowie.
Umrze
tu straszną śmiercią. Nie miał pojęcia, co siedzi w głowie Type’a, więc nagle
przyszło mu do głowy najgorsze z możliwych rozwiązań. Mimo że naprawdę chciał seksu
na jedną noc, był tylko niespełna dwudziestolatkiem i myśl o tym, że zostanie
zgwałcony przez nieznajomego, nieznajomych... sprawiała, że drżał ze strachu.
A Type
nie przestawał pytać:
–
Wciąż nie pamiętasz?
–
Naprawdę nie wi... Auaaaa!!!
Zanim
zdążył dokończyć, krzyknął z bólu. Jego wrzask wstrząsnął całym pomieszczeniem,
ponieważ podeszwa buta, która dopiero co znajdowała się na łydce, przeniosła
się na jego niedawno operowane kolano. Ból był bardziej intensywny niż wtedy,
gdy miał kontuzję, bardziej intensywny niż ten pooperacyjny, bardziej
intensywny niż jakikolwiek inny ból. Był tak wielki, że próba walki o ochronę
kolana doprowadziła go do płaczu, ale jego oprawca nie przestawał.
Nacisk
stawał się coraz mocniejszy, a gdy Type pochylił się do przodu, Faires mógł
nawet poczuć jego oddech.
–
To wspomoże twoją pamięć. No dalej, powiedz,
co powiedziałeś mojemu mężowi?
–
Ja... Eee... Ja... Powiedziałem, że jesteś... w...
moim domu... Ugh! Puść! – Chłopak
szlochał z bólu, a jedyną myślą, która tłukła mu się w głowie, była ta, że już
nigdy nie będzie sportowcem. Więc to, czemu jeszcze przed chwilą chciał
zaprzeczyć, teraz stało się wyznaniem.
–
Słyszałem też, że nazwałeś Tharna wielką,
głupią krową. To prawda?
–
Ja... Och! Przepraszam. Przepraszam.
Przepraszam! Proszę, puść mnie... Auaaa!
Type był zły, miał złamane serce i chciał usłyszeć odpowiedzi, a nie błagania o litość.
Tak!!! Żadna duma nie pokona instynktu przetrwania.
Plask!
Plask!
Czyjaś
dłoń uderzyła go dwa razy w policzek, a głęboki głos rozbrzmiał w jego uszach.
–
Faires, Faires, tak mało o mnie wiesz… Mogłem
być dla ciebie miły raz na jakiś czas, ale jest jedna rzecz, której nigdy ci
nie wybaczę, nawet jeśli padniesz na kolana i będziesz błagał o litość...
–
P’Type, błagam cię, proszę, puść mnie! Ja... nie
odważę się, nie będę ci już przeszkadzał...
–
Kiedy pozwoliłem ci się odzywać?!!!
Zanim
dokończył swoją prośbę, jego szczęka została mocno ściśnięta, a nastolatek
zacisnął zęby, by nie krzyknąć i słuchać słów Type’a.
–
Mówię ci...
Faires
poczuł ciepło oddechu uderzające w policzek, tylko że nie było to ciepło
grzmotów i błyskawic, letniej burzy, lecz wulkanicznej furii, morderczej furii,
która sprawiła, że przeszedł go dreszcz.
Jego
plecy zlane były zimnym potem, a ręce związane i drżące, jakby nie były jego
własnymi. Tylko on mógł usłyszeć głęboki szept, który brzmiał, jakby pochodził wprost
z ust szatana.
–
Tylko ja mogę skrzywdzić Tharna, nikt inny nie
może go tknąć. Pamiętaj o tym, ty sukinsynu! Zapamiętaj to sobie!!!
Faires
miał wrażenie, że mężczyzna odszedł od łóżka, ale cisza, która nagle zapanowała
w pomieszczeniu, wywołała w nim strach, który oplótł go niewidzialnym uściskiem.
Plask!!!
Pac!!! Bum!!!
–
Aaaaa!
Nagły,
ostry ból w boku sprawił, że chłopak zawył. Jego usta były szeroko otwarte, a
ciało skręcało się nieświadomie.
Plask!!!
Bam!!! Pac!!!
Okazało
się, że nie było to tylko jedno uderzenie. Po nim nastąpiło drugie, trzecie i
kolejne, a z góry dał się słyszeć wściekły głos:
–
Pamiętaj, jeśli będzie następny raz, to nie
skończy się zwykłym laniem. Będę cię wtedy bił, aż zostaniesz kaleką! Jeśli mi
nie wierzysz, to spróbuj! Możesz spróbować!
–
Aaaaach!!!
Raz
po raz kopnięcia lądowały na jego kontuzjowanym kolanie, a uderzenia znaczyły
tułów. Faires krzyczał jak zranione zwierzę. Z szeroko otwartych ust wylewała
się ślina, nie miał siły jej przełykać, jego oczy zalewały się łzami, ten
ból... To wszystko wokół...
W tej
chwili miał w głowie tylko jedną myśl:
Type nie żartował.
–
Hej, chłopie, nie za długo ci schodzi? Skończyłeś?
Nie możemy się doczekać.
Faires
myślał, że gdy bicie się skończy, skończą się też tortury, ale był chyba zbyt naiwny.
Przerażenie sprawiło, że zaniemówił i nie miał siły się ruszyć. Słowa
nieznajomego pokazały mu, że noc jeszcze się nie skończyła.
–
Przecież przedstawienie dopiero się zaczęło.
–
Och, czujcie się swobodnie. Róbcie, co chcecie,
ja już z nim skończyłem. –
Obojętny ton głosu Type’a świadczył o tym, że nie obchodziło go, co się dalej
stanie. – Tak
długo, jak nikt nie zginie, wszystko będzie ok.
Słowa,
które dotarły do leżącego chłopaka, sprawiły, że pomyślał o najgorszym możliwym
scenariuszu. Był wyczerpany daremną walką, a jedyne, co mógł zrobić, to
krzyczeć.
–
Wypuść mnie!
–
Tiaaa!
To
było ostatnie słowo, jakie Faires usłyszał od Type’a. Potem był już tylko odgłos
otwieranych i zamykanych drzwi. I nagle chłopak zrozumiał... On go tu zostawił!
–
Puśćcie mnie, proszę! Błagam was! Dam wam
wszystkie pieniądze, tylko mnie puśćcie!
Jego
błagania o litość zostały skwitowane śmiechem. Śmiechem, który dobiegł z
zupełnie niespodziewanej strony i poruszył każdy nerw Fairesa. Strach ogarnął
jego zmysły.
–
No weź! Nie jesteśmy biedni i nie potrzebujemy
twoich pieniędzy, ale jeśli chcesz, żebyśmy cię puścili, to spoko, możemy to
obiecać... Tylko pozwól nam się najpierw zabawić!
Faires
zrozumiał, że głosy otaczają go już i z lewej, i z prawej strony łóżka.
–
Obwiniaj swojego pecha za to, że chciałeś się
przespać z takim facetem jak Type. Nie będzie ci to dane przez kolejne sto lat!
–
Puść mnie, puść mnie! Puść mnie, puść mnie!!!
–
Ten gnojek wciąż ma sporo energii!
Nastolatek
był tak przestraszony, że próbował walczyć. Machał swoją nieprzywiązaną nogą, czym
rozwścieczył mężczyzn, którzy – przeklinając bezustannie – unieruchomili jego
ciało i wepchnęli mu coś w usta.
–
Dawaj, mały. Chodź i zabaw się z nami. Stary,
idź włączyć kamerę!
–
N-n-nnn-e!!!
W
następnej chwili spodnie Fairesa zsunięto do kostek, a on sam, po poprzedniej rundzie
tortur, nie miał już siły walczyć.
Puk,
puk, puk!
W tym
momencie rozległo się pukanie do drzwi i przez sekundę w sercu chłopaka
pojawiła się nadzieja, że zostanie uratowany, ale…
–
Spóźniłeś się, ale wejdź, wejdź! Zabawa
dopiero się zaczęła.
Potem
usłyszał jeszcze odgłos kroków i trzask drzwi oraz słowa ostrzeżenia:
–
Nie waż się nigdy więcej zaczepiać człowieka o
imieniu Type, bo popamiętasz!
Bum!
***
–
Chłopie, tym razem naprawdę przeszedłeś samego
siebie.
–
Mówisz tak, jakbyś nie brał w tym udziału!
Stojący
z rękami w kieszeniach Type odwrócił się, żeby zobaczyć zgromadzonych wokół swoich
„drama queen” przyjaciół, którzy właśnie opuścili wynajęte na ten dzień studio.
Spojrzał na nich wszystkich –
Champa, Techno i Kengkla –
z prawdziwą wdzięcznością. Tak, bezpośrednio uczestniczyło w tym tylko kilku z
nich, ale na tego bachora skład był więcej niż wystarczający. Type chciał, żeby
gnojek wiedział, że trafił na niewłaściwego człowieka!
–
Co zamierzasz zrobić z tamtym?
Och,
zapomniał, że oprócz nich jest jeszcze ktoś…
–
Dałem mu tylko radę! Jeśli chce Fairesa, musi
go trzymać pod kontrolą! A jak chce to zrobić, to nie moja sprawa.
–
Taaak, to nie twój interes, ale skoro to ty związałeś
mu ręce i nogi, to popełniłeś przestępstwo.
Słuchając
słów Kla, Type uśmiechnął się obojętnie.
–
Nie zapominaj, mądralo, że jesteś zamieszany w
tę zbrodnię! Jeśli dobrze pamiętam, to właśnie ty dowiedziałeś się, że facet,
który tam teraz z Fairesem został, jest w nim zadurzony. I to ty powiedziałeś
mi, że mogę go użyć, by zrobić z tym smarkaczem porządek.
Kengkla
zaniemówił. Tak, był odpowiedzialny za śledztwo w sprawie Fairesa, ale przecież
Type zagroził mu, że jeśli nie pomoże, to on nigdy się nie wyprowadzi!
Type
nie wiedział, jak młodociany mąż ‘No to zrobił. Faktem jednak było, że z
łatwością dowiedział się wszystkiego o licealiście. Znalazł nawet adresy osób,
z którymi Faires sypiał, ale jego głównym celem stał się dobry przyjaciel nastolatka,
który kochał go tak bardzo, że robił wszystko, o co smarkacz poprosił. Chodził
za niego na zajęcia, krył go podczas apelu... Ale Faires za nic nie chciał się
z nim przespać.
Według
źródeł Kla chłopak powiedział, że tak bardzo go pragnie, że zrobi wszystko, by
go zdobyć. I wtedy w głowie Type’a pojawił się pomysł. W zasadzie na początku
chciał się po prostu na wszelki wypadek dowiedzieć więcej o sytuacji rodzinnej
Fairesa i nie chciał robić wielkiej afery. Miał zamiar porządnie pobić
dzieciaka i ostrzec go, żeby zostawił ich w spokoju. Jednak na myśl o tym, że przez
niego on i Tharn aż tak bardzo się pokłócili, a nawet rozdzielili, poczuł się naprawdę
źle, więc...
Pomyślał,
że może utrudnienie sobie życia nie jest takim złym pomysłem i poszedł spotkać
się z zakochanym przyjacielem nastolatka. Opowiedział mu, co chce zrobić, a ten
natychmiast stwierdził, że chce się przyłączyć! Type był nieco oszołomiony, bo
gdyby ktoś poprosił go o uczestnictwo w inscenizacji gwałtu zbiorowego, wyrzuciłby
ręce w górę i odszedł, a ten facet po prostu powiedział, że chce zrobić to sam…
Type
nie mógł powstrzymać konkluzji: Faires to zły człowiek, ale jego przyjaciele
nie są wcale dużo lepsi. Swój swojego zawsze pozna…
Bicie
załatwił sam Type, śmiechy i groźby odstawił Champ, a chociaż twarz ‘No wyglądała
jak po zjedzeniu karalucha, to był tam z nimi, robiąc szum „tłumu”. Oczywiście
jedyną osobą, która miała dotknąć Fairesa, nie bijąc go, był jego przyjaciel. Ten
sam przyjaciel, który wszedł jako spóźnialski i został z chłopakiem sam.
–
Champ, dzięki.
–
Hahaha! To nic takiego! Myślę, że to nie jest
marnowanie czasu, jeśli ktoś tak potężny jak Szef Type kłania się i prosi mnie
o pomoc. W takiej sytuacji na pewno to zrobię! No chyba, że prosiłby o to
Techno, to już inna historia.
Champ
nie zapomniał się podroczyć, jak to fajnie było zostać wciągniętym w coś takiego
przez Tiwata. Pewnie nawet nie myślał o tym zbyt wiele…
–
A ten Faires? Co, jak się dowie, że nie został
zgwałcony przez gang, tylko przeleciał go jego przyjaciel?
–
Już mówiłem! Chciałem go tylko ostrzec, żeby trzymał
się z daleka od mojego życia, a to, co zechcą zrobić w tym pokoju, w
najmniejszym stopniu nie jest moją sprawą.
Type zainscenizował
tę scenę, by pokazać Fairesowi, że mówi poważnie. Żeby móc w razie czego
zagrozić mu, że ma nagranie z jego gwałtu zbiorowego, i go przestraszyć,
chociaż tak naprawdę w pokoju nie było żadnej kamery.
Type
nie miał sentymentu do GV (Google Video), nie interesowało go to, ale to, czego
zechce przyjaciel Fairesa... To nie ma nic wspólnego z nim.
Kiedyś
przecież Tar też został zgwałcony i nagrany na wideo, więc Type nigdy nie
zrobiłby tak nieludzkiej rzeczy. Zbyt dobrze rozumiał uraz psychiczny po czymś
takim, by mścić się w tak nikczemny sposób, nawet jeśli nienawidził nastolatka
tak bardzo, że chciał go zabić.
Więc
po prostu odegrał swoją rolę, a przyjaciel Fairesa będzie musiał ponieść własne
konsekwencje. Zresztą po rozmowie z nim Tiwat uważał, że właśnie teraz za
ścianą ten bachor dowiaduje się, jak pięknie przeżywa się seks z kimś, kto cię
kocha, nawet jeśli początek romantycznej nocy był nieco nerwowy.
A co
do kopnięcia w kolano... Fakt, był tak zły, że kopnął nieco mocniej. Chciał
trafić w coś innego, ale skoro tak wyszło, to niech tak będzie. Jednak był
lekarzem, prawie cały czas kontrolował, co robi…
Od
początku wiedział, że ten dzieciak był samolubny i zdesperowany, by dostać to,
czego chce. Z jego dobrym wyglądem nikt go nie odrzucał, ale gdy poznało się go
lepiej, okazywało się, że to po prostu przemądrzała gęba... Takiemu gnojkowi
trzeba sprawić ból, by zrozumiał, że powinien się bać.
–
To niby tylko ostrzeżenie? Myślę, że to
zostanie z nim na długo. – Kengkla mamrotał, jakby chciał, żeby Type go
usłyszał.
Mężczyzna
zaśmiał się, zerkając na młodego męża swojego przyjaciela, który wciąż patrzył na
niego jak na wroga.
–
Zrobiłem to, co powiedziałeś. Możesz się już
wyprowadzić?
–
Tak, naprawdę zadałeś sobie wiele trudu, żeby spokojnie
sypiać z ‘No. – Type znów
szeroko się do niego uśmiechnął.
–
Champ, zostaję u ciebie na noc, bo ten radosny
chłopak mnie wyrzucił – powiedział
Type i wskazał przyjaciołom na Kla, który szczerzył się od ucha do ucha. Student
cieszył się, że w końcu usunął Type’a z miłosnego gniazdka jego i Techno, więc z
tym samym uśmiechem spojrzał na partnera, który nie odezwał się jeszcze ani
słowem od momentu wyjścia ze studia. ‘No nie bardzo aprobował to, co robił
Type, ale go nie powstrzymał, bo wiedział, że nic to nie da, a przyjaciel nie
posunie się za daleko.
–
P’No, chodźmy do domu – poprosił go Kengkla.
–
Champ, ja też będę dziś spał u ciebie. Dawno
cię nie widziałem.
–
Co?! –
zapytał zaskoczony Kla. Chciał podbiec i przytulić swojego chłopaka, ale Techno
spojrzał na niego chłodno i powiedział:
–
Kla, przepraszam, ale wciąż pamiętam, jak uwodziłeś
tego dzieciaka, i nie chcę dziś iść z tobą do domu.
–
To nieprawda! Nie uwodziłem! To P’Type mnie
wykorzystał...
–
Zawsze używasz Type’a jako wymówki, ale to, co
widziałem na własne oczy... Zachowywałeś się tak naturalnie, jakbyś był w swoim
żywiole!
Techno
potrząsnął powoli głową, jego twarz była bez wyrazu, ale był naprawdę wkurzony.
Był zły, odkąd Kla przytulił się do tego dzieciaka w barze. Kłamał tak
naturalnie, że nawet Type był pod wrażeniem jego aktorstwa.
–
P’No, to była tylko gra. Nie jestem
zainteresowany nikim poza tobą!
–
Nieważne, jak przekonująco będziesz udawał grzecznego
szczeniaczka. Nie wracam dziś z tobą, więc jedź już do domu!
I choć
Kengkla udawał, że jest smutny i płacze, Techno nic sobie z tego nie robił i go
spławiał. Kla spojrzał na Type’a ze złością.
–
Hej, dlaczego nie wyszło tak, jak się
umawialiśmy? Co powiedziałeś mojej żonie?
–
Nie obwiniaj mnie. Umowa była taka: ty mi
pomagasz, ja się wyprowadzam. Słowa dotrzymałem. Nie pamiętam innych warunków,
a jeśli ‘No nie chce iść do domu z mężem... To ty będziesz musiał to
przemyśleć, chłopcze.
Type
się roześmiał… Kla tego nie znosił, ale nie mógł się kłócić. Za to pozostający
wciąż trochę poza tematem Champ skomentował:
–
Jesteście przezabawni! Najpierw Tharn i Type
wprawili mnie w osłupienie, a teraz ‘No ma męża! Chętnie wziąłbym głośnik i
ogłosił to naszej drużynie piłkarskiej. Taki heteroseksualny człowiek ze stali
jak Techno został czyjąś żoną!
Type
szedł tuż za Champem, a ‘No podążał tuż za nim, szepcząc:
–
Dobrze, że to robię, prawda?
–
Tak...
To wszystko, co Type miał mu do powiedzenia, pamiętając frustrację przyjaciela w barze, gdy ten zobaczył, jak Kla uwodzi kogoś innego. Zapytał go wtedy, czy chce dać swojemu zabawowemu mężowi lekcję w stylu: Nauczysz się zachowywać albo będziesz spał sam! Jak powiedział, umowa z Kla nie miała warunku o zakazie podżegania Techno do wychowywania małżonka.
Potraktuj to jako zemstę za twoje nieustanne nakazy eksmisji wobec mnie dzień w dzień. Type to spryciarz, więc nie rób sobie z niego wroga! Inaczej będziesz miał kłopoty!
Tłumaczenie: Baka
Korekta: Juli.Ann & paszyma
Ha ha uwielbiam jak Type uciera nosa Kengla
OdpowiedzUsuńO tak! Młody się powinien wiele nauczyć :)
UsuńWcina mu się do chałupy, przeszkadza w wiadomych rzeczach i tylko dlatego, że Kengla się go nie słucha, Type miesza mu w związku. Type powinien się cieszyć, że Kengkla mu pomógł (bez względu na kierujące nim motywy) i nie wtrącać się w cudze sprawy. Te „dobre rady przyjaciół”…
UsuńAle w tym przypadku to nie dobro Techno nim kieruje…
Przezabawne zakończenie rozdziału.
OdpowiedzUsuń