TT 7 YoL – Rozdział 20
Ważna część
–
Witaj, wujku. Słyszałam od mojego brata Tharna,
że śledzisz moją karierę. Dziękuję.
–
Ty... T... T... Type!
–
Co się stało, tato?
–
To... To jest... Czy to naprawdę ta sama
Thanya? Czy to ona???
–
Oczywiście! A co? Myślałeś, że siostra Tharna
przyszła do naszego domu z twojej wyobraźni?
Type
nigdy jeszcze nie widział swojego ojca tak onieśmielonego i tak szczęśliwego.
W ostatni
dzień święta tajskiego Nowego Roku większość turystów wróciła już do miasta,
ale dom Type’a powitał właśnie nową falę gości, która przybyła, by dołączyć do ceremonii
jego błogosławieństwa. Wśród nich byli też goście naprawdę specjalni. Rodzina
chłopaka Type’a – Kirigunowie.
Dlatego
też senior, który kiedyś potrafił gołymi rękami zabić niedźwiedzia brunatnego, tkwił
w miejscu drętwy jak deska i wyglądał, jakby miał zemdleć. Tuż przed nim stała
młoda dziewczyna o długich, prostych, czarnych włosach, uroczej twarzy i
słodkim uśmiechu. A w mężczyźnie aż się kotłowało.
Ojciec
Type’a przepadł. Złapał syna za szyję i zaczął mu coś szeptać, zupełnie jak
młody chłopak podekscytowany pierwszym spotkaniem z dziewczyną, którą kocha.
–
Wujku, wszystko w porządku?
–
Nie, nie, nie, nic mi nie jest, jestem zdrowy
i silny! Pokażę ci mięśnie!
Mężczyzna
miał silny południowy akcent, który – połączony z szybkością wypowiedzi – spowodował,
że dziewczyna nic nie zrozumiała, ale nadal uśmiechała się uroczo, co było dla
niego jak porażenie prądem.
–
Jejku, czym ty się tak ekscytujesz, wariacie?
Zejdź mi z drogi. Witaj, Thanya. Bardzo dziękuję, że przyjechałaś. – Matka Type’a
pchnęła swojego męża w ramię, po czym podeszła do Thanyi, uśmiechając się
życzliwie do jej rodziców, których już powitała.
Dziewczyna,
która wciąż starała się zauroczyć mężczyznę, by pomóc bratu, grzecznie
odpowiedziała:
–
To przecież żaden problem!
–
Kiedy tylko dowiedzieliśmy się, że Type
zostanie mnichem, wszyscy chcieliśmy tu być. Zamierzaliśmy odwiedzić państwa
już dawno. To my powinniśmy przeprosić, że tak długo to trwało – dodała matka Tharna, uśmiechając
się u równie słodko jak jej córka.
–
Jejku, chciałabym ci bardzo podziękować! Nasz
Type pewnie sprawia kłopoty twojej rodzinie.
–
Żadnych kłopotów, żadnych, naprawdę! To my
męczymy Type’a, żeby dla nas gotował, jak tylko ma czas. Ojciec Tharna bardzo
lubi mocno przyprawione tajskie jedzenie.
–
Lubi tajskie jedzenie? Myślałam, że...
–
Tak, wiem. – Kobieta się uśmiechnęła. – Oni
wszyscy mają zachodnie twarze, ale są entuzjastami tajskiego jedzenia. Tharn
jest jedynym, który woli zachodnią kuchnię.
Obie
matki gawędziły dalej, a gdy rozmowa miała się zwrócić ku ich synom, Type podszedł
do ojca Tharna rozglądającego się wokół z zaciekawieniem.
–
Tato, przepraszam… Właściwie to chciałem
przyjechać i zaprosić was do siebie, ale po prostu nie miałem czasu.
–
Nie szkodzi. Wiem, że byłeś zajęty. Jestem po
prostu ciekaw, dlaczego tak nagle postanowiłeś zostać mnichem. – Mężczyzna serdecznie się
roześmiał, po czym przyciągnął chłopaka do siebie i czule go przytulił.
–
Lepiej, żebym został mnichem wcześniej niż
później, bo twój syn umrze z miłości –
powiedział Type i uniósł brwi, a ojciec Tharna zaśmiał się jeszcze głośniej.
Tharn
natomiast westchnął.
–
Ej, nie bądź żałosny! Chyba nie myślisz, że
możesz mi tak uciec?
–
Nie jestem żałosny. Tato, gdzie jest brat
Tharna?
–
No, nie myśl, chłopcze, że nie widzę, jak
zmieniasz temat.
–
Ekhem! On... jest zajęty pracą – wyjąkał Tharn.
–
Synu, po prostu powiedz swojemu chłopakowi, że
jesteś szczęśliwy, bo tu dotarłeś, a udało ci się to, bo całą pracę zostawiłeś
Thornowi. Ale nie martw się, Type, on przyleci tu jutro po południu, na czas
twojej inicjacji.
Matka
Type’a odwróciła się i spojrzała na obecnych. Mówią, że im jesteś starszy, tym
bardziej zachowujesz się jak dziecko, i właśnie widziała tego dowody.
Spojrzała
w lewo. Jej mąż był odurzony urokiem młodej dziewczyny jak szalona fanka, a po
prawej... Obcy ojciec był podekscytowany mającą się odbyć uroczystością
„przysposobionego” syna jak smarkacz, który pierwszy raz widzi fajerwerki.
–
Ach, więc mama i tata mogą zostać tutaj? Albo
załatwię wam nocleg w B&B po drugiej stronie – zaproponował Type.
–
Hej! Bachorze! Próbujesz właśnie powiedzieć,
że nasz ośrodek nie jest wystarczająco dobry dla twoich gości?!
Do
tej pory wypowiedzi seniora były bardzo neutralne, ale tym razem jego głos
zagłuszył wszystkich i Type musiał potrząsnąć głową.
–
Tato, nic takiego nie powiedziałem! Po prostu
nie sądziłem, że spodobają im się nasze małe pokoje. A poza tym chcesz mieć
taką gwiazdę jak Thanya w B&B jak nasz? Wiesz, że tutaj budynki stoją zaraz
obok siebie. Co będzie, jeśli ktoś zechce podglądać, gdy Thanya będzie pod
prysznicem?
Type użył Thanyi jako tarczy, a jego ojciec natychmiast zamilkł.
W końcu znalazłem jego słabość... Przysięgam, wcale się nie uśmiecham!
Zawsze,
gdy ktoś patrzył z góry na ich ośrodek, jego ojciec krzyczał na niego po tajsku
i w dialekcie coś w stylu „Mój dom jest święty!”, ale tym razem nie
protestował.
–
Nie, nie, Type! Nie ma potrzeby nic nam
rezerwować gdzieś indziej. Tu jest pięknie! Widoki są wspaniałe, pensjonat jest
uroczy i jestem pewna, że nikt nie dopuści do czegoś takiego jak podglądanie,
prawda? – Thanya
uśmiechnęła się słodko do stojących naokoło i szpiegujących ją zgromadzonych,
ale Type wciąż się martwił.
Tharn
był w porządku, mógł robić, co chce, ale jego rodzice i siostra, podróżując,
nigdy nie zatrzymywali się w miejscu tak spartańskim jak to. Ich rodzina
bardziej pasowałaby do pięciogwiazdkowego hotelu po drugiej stronie plaży. Ale
ojciec Tharna potrząsnął głową.
–
Type, nie przejmuj się! Podoba mi się tutaj,
mamie też i nie jesteśmy tu bez powodu, jesteśmy tu dla ciebie, synu. – Mężczyzna
kilka razy pogładził Type’a po ramieniu.
Tiwat
był oszołomiony. Patrzył na rodzinę swojego chłopaka, która przyjechała z tak
daleka tylko dla niego, i myślał, jakie ma szczęście, że są mili i gotowi
zaakceptować ich miłość, nawet jeśli była to miłość między mężczyznami. Tharn
nagle pogłaskał Type’a po głowie.
–
Słyszałeś wyraźnie? Więc nie wyobrażaj sobie dziwnych
rzeczy.
Type
nienawidził, gdy dotykano jego głowy, z wyjątkiem sytuacji, gdy był w łóżku z
Tharnem, ale tym razem jakoś mu to nie przeszkadzało. A wyglądało na to, że atmosfera,
jaką stworzyła rodzina Tharna, zadziałała na kogoś jeszcze.
– Pokoje pokażę wam później. Właściwie to chciałbym, żebyście najpierw odpoczęli, ale jest tyle do zrobienia, bo decyzja Type’a o zostaniu mnichem była tak nagła, więc będę wdzięczny za pomoc, w końcu... obaj są naszymi synami.
Och, czy ja mam coś nie tak z uszami? Co mój tata właśnie powiedział?
Type wytrzeszczył
oczy na swojego upartego „staruszka”, który w końcu przyznał się do tego, czemu
od zawsze zaprzeczał! A ten podrapał się po głowie, spojrzał na Tharna i
powiedział:
–
To wcale nie tak, że cię akceptuję. Zrobiłem
to tylko dla twoich rodziców i... Thanyi.
–
Mężu, dlaczego po prostu tego nie zaaprobujesz?
Jaki jest sens bycia tak upartym? Nie widzisz, że rodzina Tharna zaakceptowała
twojego syna? Poza tym Tharn to takie dobre dziecko. Ile razy jadł twoją okropną,
super ultra przyprawioną kuchnię bez narzekania? Poza tym twój syn jest gotów
zostać mnichem, żebyś poczuł się lepiej. –
Matka Type’a wtrąciła dobre słowo, a karcony mężczyzna postanowił uciec:
–
Chodź, Thanya, pokażę ci pokój. A jeśli ktoś
będzie próbował cię podglądać, to tylko powiedz, odstrzelę mu głowę.
Thanya
mrugnęła do wszystkich. Celem adorowanej księżniczki była pomoc bratu, więc
poszła za ojcem Type’a i słodko z nim gawędziła. Wyglądało więc na to, że
będzie on przez dłuższą chwilę zajęty.
Type
spojrzał z powrotem na ludzi, którzy mu pomagali, i rozumiejąc, że wszyscy byli
tam dla niego, uśmiechnął się i powiedział:
–
Dziękuję!
Potem
skierował wzrok na najważniejszą osobę w jego życiu. Tharn.
Mężczyzna,
który usłyszawszy, że jego chłopak ma zostać mnichem, wyglądał, jakby połknął
gorzką pigułkę, teraz z całego serca akceptował jego decyzję. Wiedział bowiem,
jaką ma ona dla niego wartość.
–
Type, zrobilibyśmy dla ciebie wszystko.
Tiwat
nie mógł wymyślić nic innego, więc powiedział:
–
Tak, wiem.
To
była jedyna odpowiedź, jakiej mógł udzielić w tej chwili. W przeciwnym razie
człowiek taki jak on, który prawie nigdy nie uronił łzy, wybuchnąłby płaczem, a
nie chciał robić z siebie głupka publicznie.
***
Piasek,
piasek, piasek…
–
A więc tu jesteś.
–
Tharn...
Po
kolacji, gdy Tharn zobaczył, że Type poszedł w stronę plaży, wyszedł za nim, zostawiając
za sobą krewnych, którzy przygotowywali się do porannego przekazywania
jałmużny.
Szedł
za Typem cicho, w milczeniu, patrząc na jego szerokie plecy, aż do miejsca,
gdzie ten zatrzymał się i usiadł na piasku, wystawiając twarz na lekką morską
bryzę. Type nie zdawał sobie sprawy, jak dobrze wyglądał z włosami, które były
już długie i powiewały, zasłaniając i odsłaniając mu horyzont. Tharn zawsze
uważał twarz spokojnego Type’a za najbardziej atrakcyjną, ale wiedział, że mężczyzna
nie jest wcale tak beztroski, jak się wydaje. Podszedł do niego, kładąc mu rękę
na ramieniu, a ten spojrzał na niego przez chwilę. Jego oczy nie wyglądały na pogodne,
były zmartwione.
–
Zdenerwowany?
–
Czy ja wyglądam na kogoś, kto się denerwuje? – Type wzruszył
nonszalancko ramionami. Tharn po prostu usiadł obok, przechylając głowę, by
patrzeć na niego spokojnie, i obserwował, jak wymuszony uśmiech Tiwata zanika.
–
Oczywiście, że jestem zdenerwowany. Nie mogę
się uspokoić. – Type zmierzwił
włosy i westchnął głęboko. – Za
to ty wyglądasz cholernie spokojnie – mruknął.
–
Myślisz, że naprawdę taki jestem? – zripostował
Tharn, a Type spojrzał na niego, po czym uśmiechnął się.
Ten
uśmiech był inny, zupełnie nie przypominał jego zwykłego uśmiechu.
–
Wybacz, podjąłem tę decyzję, nie mówiąc ci nic
wcześniej.
–
Chcę wiedzieć... – To pytanie Tharn chciał zadać
już od dawna. – Gdybyśmy
nadal trwali w tej zimnej wojnie, czy… czy powiedziałbyś mi, że zamierzasz
zostać mnichem?
Właściwie
to pytanie chodziło mu po głowie od dłuższego czasu. Czy gdyby tego dnia nie przyleciał
do Type’a, to czy on by go powiadomił?
Słysząc
to pytanie, Tiwat nie odpowiedział od razu, tylko spojrzał przed siebie, na
morze.
Piasek...
Piasek... Piasek... Horyzont.
Po
chwili odezwał się ponownie.
–
Nie... Nie wiem.
–
...
Tharn
milczał, a mężczyzna kontynuował:
–
Nie naciskaj mnie tą potępiającą ciszą! Szukam
lepszej odpowiedzi! – skwitował,
jednocześnie kręcąc głową i energicznie rozgarniając włosy. – Prawda jest taka, że nie
wiedziałem… To przez moich rodziców zdecydowałem się zostać mnichem i – mówiąc
wprost – zostanie mnichem było tylko wymówką, by wyplątać się z naszej kłótni. Zupełnie
nie wiedziałem, czy powinienem do ciebie zadzwonić, czy nie. – Type wyglądał na bardzo poruszonego,
gdy odwrócił się, by spojrzeć na Tharna. –
Ale teraz, gdy jesteś tutaj ze mną, nadal nie znasz moich
odpowiedzi?
Tharn
oniemiał. Potem opuścił głowę. Zrobiło mu się głupio.
Tak,
właśnie teraz Type patrzył na niego z miłością. Są razem. Jaki był sens tych
wszystkich bzdur? Jaki był sens zadawania tych pytań? Wiedział, że Type denerwował
się całą tą sytuacją nie mniej niż on.
–
Tak, nie potrzebuję już odpowiedzi.
–
Ja to już wiem... – Type przerwał i Tharn spojrzał
na niego, a ten uśmiechnął się lekko, uśmiechem, który znów przykuł uwagę jego
chłopaka. – Cieszę
się, że jesteś tu teraz, że jesteśmy razem.
Tym
razem Tharn był naprawdę oszołomiony, gdy patrzył na twarz naprzeciw siebie, a
potem...
–
Och...
– Hej, czemu tak wzdychasz? Pierwszy raz mówię coś tak tandetnego – skwitował Type, a Tharn tylko pochylił głowę, czując, że z nim przegrywa.
Nie mogę się z tobą równać! Zawsze dokładnie wiesz, gdzie znaleźć moje słabości i jak sprawić, żebym kochał cię jeszcze bardziej, aż nie będę mógł już bez ciebie żyć!
–
Kocham cię!
Type
zwykł mawiać, że nie potrzebuje ciągłych deklaracji, bo nie jest dziewczyną i
nie potrzebuje słów, by czuć się bezpiecznie. Jednak w tej chwili Tharn chciał to
powiedzieć. Chciał, by jego partner miał pewność, że on go kocha, nawet jeśli
już o tym wiedział, ale po prostu chciał… Z każdym dniem kochał go coraz
bardziej i nie było ważne, ile lat minęło. Jego miłość nie malała.
Widać
było, że Type jest zaskoczony wyznaniem, bo choć nie dał mu konkretnej
odpowiedzi na pytanie, dostał informację, że Tharn go kocha. Odwdzięczył się
więc, po raz kolejny, zaskakując kochanka czułym uśmiechem.
Ostatni
miesiąc, który spędzili osobno, uświadomił Tharnowi, że siedem wspólnych lat dało
im nie tylko miłość, ale i trwałe przywiązanie. Miłość i relację, której nie da
się zerwać. Przecież gdy Type zadzwonił, jego własne emocje pokazały mu, że nie
mógł już być sam. Nie mógł żyć bez Type’a.
Nagle
jedno z jego ramion stało się cięższe.
–
Hej? –
zapytał zdziwiony.
–
Pożycz mi ramię na chwilę.
Gdy się
odwrócił, zobaczył opierającą się o niego głowę, a stłumione westchnienie,
które usłyszał, sprawiło, że uśmiechnął się, podniósł rękę i owinął ją wokół
ukochanego.
–
Dobrze.
Nawet
jeśli morska bryza była lepka od spiekoty, a Type był człowiekiem, który
nienawidził upałów i nie lubił być spocony, po prostu siedział cicho, ciasno
przytulony do Tharna i tak samo jak on słuchał dźwięków fal, morskiej bryzy i bicia
ich serc. Dźwięku ich mocno, w tym samym tempie bijących serc.
Po
dłuższej chwili cicho wymamrotał:
–
Miesiąc.
–
Co?
Type
nie poruszył się, a jego głos zabrzmiał wyraźniej:
– Pójdę do monastyru na miesiąc. Poczekasz na mnie?
Oczywiście, że poczekam!
Tharn
tylko bez słowa się uśmiechnął. Czuł, jak ciężkie kajdany przestają ściskać
jego serce. Zrozumiał, że nie tylko on się martwił. Type też to robił.
Wspomnienia
z ostatnich siedmiu lat wróciły. Tak znajome, tak wyraźne. Prawda była taka, że
Tiwat też dużo myślał o ich związku. Bał się, był bardzo uważny wobec partnera,
który zapatrzony w swoje obawy, zaślepiony jego odwieczną bezczelnością i
chropowatością, nie umiał tego dostrzec.
–
Jak sobie życzysz. Czy przez miesiąc, czy
przez całe letnie czuwanie... Jestem gotów zaczekać.
–
Masz pojęcie, jak długie jest letnie czuwanie?
–
Trwa trzy miesiące.
Chociaż
Tharn był chrześcijaninem, w szkole średniej uczył się o buddyzmie, ale jego
odpowiedź rozśmieszyła Type’a.
–
To zależy. Niektórzy liczą letnie pory roku i Święto
Przesilenia, wtedy wychodzą trzy miesiące. Ale inni uważają, że letnie czuwanie
to cały rok.
–
...
Tharn
był oszołomiony. Naprawdę nie wiedział, że istnieje taka opcja. Type, czując
jego odrętwienie, podniósł wzrok, a gdy zobaczył zdezorientowany wyraz twarzy
partnera, nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
–
Tharn, Tharn, wygląda na to, że jednak nie możesz
tyle czekać...
–
Chwileczkę! – Tharn przerwał, a Type uniósł
brew. – Będę
na ciebie czekał! Nieważne, jak długo to potrwa. Będę czekał! Bo to przecież
ty…
Słysząc
to, Tiwat przestał się śmiać, a jego chłopak kontynuował:
–
Będę cię odwiedzał co tydzień.
–
A to dlaczego, panie Tharn?
–
Pokażę panu moje zaangażowanie, panie Type.
Pod
koniec jego wypowiedzi usta Type’a wykrzywiły się, a jego ręka popchnęła głowę
drugiego mężczyzny.
–
Nie! Wszyscy wtedy powiedzą, że jesteś pod
moim pantoflem. – Tiwat
nie mógł się nie uśmiechnąć, a jego dłoń wciąż tkwiła na głowie Tharna,
przeczesując mu włosy, których od zawsze uwielbiał dotykać.
W tym
samym czasie pochylił się i szepnął:
–
Poczekaj na mnie.
–
Dobrze. –
Tharn odpowiedział prosto i stanowczo, słuchając drżącego głosu
mężczyzny, który zawsze był silny, i patrząc na łzy, które wypełniały wpatrzone
w niego, kochające oczy. – Będę
się ciebie trzymał jak pijawka.
Dziwne.
To klejenie się do siebie nawzajem powinno być dla nich obu denerwujące, a Tharn
śmiał się radośnie, przyciągając Type’a tak, by ich głowy były tuż obok.
–
Będę na ciebie czekał.
–
Nie zdradzaj mnie albo będziesz chodzącą bryłą
martwego mięsa.
–
Nigdy bym tego nie zrobił! Ale ty też mnie w
tym monastyrze nie zdradzaj.
–
Będę tam jako mnich! To nie są wakacje. Jak mógłbym
cię zdradzić?!
–
Jesteś taki przystojny, szaleje za tobą wiele
osób.
–
Chcesz mnie wkurzyć, prawda?
–
Jestem pod twoim urokiem. Zawsze wyglądasz
przystojnie.
–
Dupek! –
Czuły początkowo dialog przybrał dziwny obrót i Type wybuchnął
nagle śmiechem. Jego wzburzone spojrzenie uspokoiło się, a Tharn uśmiechnął się
do niego.
Tiwat
potrząsnął głową. Jego uwodzicielska twarz przesunęła się w stronę Tharna, a oczy
utkwiły w punkcie docelowym, którym były już rozchylone i chętne usta. Usta,
których nie dotykał od dawna, od samego rana. A jednak...
–
Chyba lepiej nie.
Tharn
uniósł brew z niedowierzaniem, gdy ten, który miał zamiar poprosić o pocałunek,
podniósł rękę, blokując własne usta. Type wstał, otrzepał piasek ze spodni,
odwrócił się w stronę domu i powiedział:
–
Najpierw poczekaj. Jestem godzien, byś na mnie
czekał. A obawiam się, że teraz nie mógłbym się opanować – powiedział z lekkim uśmiechem Type,
odchodząc i zostawiając Tharna wciąż siedzącego na piasku.
Mężczyzna
został tam jeszcze przez dłuższą chwilę, patrząc na ciemne morze, po czym
uśmiechając się do plaży i księżyca, wyszeptał:
–
No cóż, będę na ciebie czekał.
Tym
razem to słowo miało w sobie posmak nadziei, bo wiedział, że czas oczekiwania
jest ograniczony. Miesiąc... Tylko miesiąc.
***
–
Phi Tharn, ta ceremonia jest naprawdę długa.
–
Tak. Jesteś zmęczona?
–
Nie. Ja przecież tylko pomagam w kuchni.
Następnego
ranka Type był bardzo zajęty. Tharn starał się pomagać, jak mógł, ale ponieważ
nigdy wcześniej nie uczestniczył w takim wydarzeniu, wydawał się być mocno
zdezorientowany. Jednak to nie Type, który miał zostać wyświęcony na mnicha, był
najbardziej przez wszystkich oblegany. Najwięcej osób kręciło się wokół siostry
Tharna, która cały czas musiała radzić sobie z przyjaciółmi i rodziną Type’a tłoczącą
się wokół niej jak pszczoły wokół kwiatu, proszącą o autografy i robiącą sobie
z nią zdjęcia.
Tharn stał z boku wpatrzony w mężczyznę, który trzymał w dłoni świecę i klęczał przed rodzicami i przyjaciółmi podającymi sobie obcinane włosy. Przez całą ceremonię Type nie podniósł wzroku na Tharna, a Tharn nie powiedział do niego ani słowa. Po prostu gdy przyszła jego kolej, obciął kosmyk włosów Type’a i położył je na liściu lotosu, a potem odsunął się, by pozwolić przyjaciołom i krewnym zrobić to samo. Nikt z nich nie wiedział, kim on jest. Prawdopodobnie myśleli, że to jakiś bliski przyjaciel, który przyjechał wesprzeć Tiwata. I mimo że Tharn zawsze chciał upublicznić ich związek, to tym razem postanowił milczeć. Wystarczyło mu, że on sam doskonale wie, co ich łączy. Tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy zaczęli się umawiać.
Dopóki się kochamy, dopóki jesteśmy dla siebie, dopóki dzielimy dobre i złe chwile, jestem zadowolony.
Na tę
myśl Tharn uśmiechnął się i obserwował trwający rytuał.
–
Fałszywy jankesie, chodź tu i pomóż.
–
Dobrze.
Tharn
obejrzał się i zobaczył ojca Type’a wpatrującego się w niego z ponurym wyrazem
twarzy, który wyraźnie wskazywał, że mężczyzna najchętniej by go zamordował. Senior
trzymał tacę z leżącą na niej poduszką. Jego brwi zmarszczyły się, tworząc
jednolitą, chmurną bruzdę.
–
W czym mam pomóc?
Ojciec
Type’a podał mu to, co miał w dłoniach, i powiedział surowo:
–
Ustawiamy procesję, będziesz z tym szedł obok
nas. Twój mnich poprosił o to.
Tharn
spojrzał na trzymany przedmiot i w tej samej chwili usłyszał podekscytowany
głos swojej młodszej siostry:
–
O rany, naprawdę?! Wujek pozwolił ci to nieść?!
Tharn,
chrześcijanin, zmarszczył brwi.
–
A co to znaczy?
–
Ach, Tharn, nie wiesz, co to znaczy być tym,
który niesie poduszkę? – Matka
Type’a uśmiechnęła się i podeszła, by kontynuować wyjaśnienia: – Właściwie często prosi się o
to krewnych lub rodzeństwo, ale większość ludzi zdaje sobie sprawę, że osoba niosąca
poduszkę jest partnerem wyświęcanego mnicha. Wczoraj Type powiedział swojemu
ojcu, że tego chce, ale ten na początku się nie zgodził. Jednak skoro sam ci ją
dał, to będziesz ją niósł, a jeśli ktoś zapyta, czemu – możesz powiedzieć
prawdę.
Tharn stał oszołomiony, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Coś w nim dryfowało, a potem rozlało się po całym ciele. To właśnie nazywa się szczęście. Tiwat zawsze odmawiał robienia czegokolwiek, co mogło oficjalnie świadczyć o ich związku, a tym razem poprosił ojca, by pozwolił Tharnowi odegrać tak ważną rolę w jego ceremonii. Choć nie ogłaszał wszystkim głośno, że są parą, to jego czyny mówiły same za siebie.
Dlaczego ja jestem takim kretynem?!
Tharn
przypomniał sobie ich częste kłótnie. Dlaczego był taki głupi? Zwykle czuł, że
Type zachowywał się jak władca i wykorzystywał go, kiedy tylko mógł, a ich
związek ukrywał, jakby uważał, że kiedyś się rozejdą. A teraz zrozumiał, że to
wyłącznie jego obawy tak kreowały rzeczywistość.
Dzisiejsze
realia pokazywały, jak bardzo się mylił. Nawet jeśli ludzie, którzy
uczestniczyli w ceremonii, myśleli, że jest tylko przyjacielem, to Type robił,
co mógł, żeby przekazać jemu i im, jak bardzo ceni ich związek. Wprawdzie rzadko
mówił głośno o tym, jak bardzo zależało mu na tym, co razem tworzą, ale
zależało mu tak, jak zależało Tharnowi.
–
P’Tharn, jesteś szczęśliwy?
Nie odpowiedział
na pytanie siostry. Wiedział tylko, że nie potrafił kontrolować swojego uśmiechu,
a jego ręce wciąż drżały. Podczas ceremonii robił to, co powinien, jednocześnie
będąc zagubionym w myślach i nie mając odwagi spojrzeć na Type’a, ale uczucia,
które od niego otrzymał, wypełniały całą jego klatkę piersiową.
Nie
wiedział, co w tej chwili działo się w umyśle Tiwata, ale był pewien, że w tym
wielkim dniu nie tylko on czuł się nad wyraz szczęśliwy.
–
Thanya –
zawołał łagodnie do swojej siostry.
–
Co się stało?
–
Type to jedyna osoba, którą kiedykolwiek
naprawdę poznałem, i jedyna osoba, którą prawdziwie kocham.
W tej
chwili nie mógł powiedzieć tego człowiekowi, który właśnie przygotowywał się do
wstąpienia do buddyjskiego klasztoru, ale desperacko pragnął powiedzieć komuś o
uczuciach, które wypełniały całe jego serce.
Dziewczyna
uśmiechnęła się radośnie.
–
W takim razie nie zapomnij powiedzieć tego P’Type’owi.
–
No cóż, na pewno mu powiem.
Jeszcze
nie teraz, ale powie.
W tym
momencie ktoś podszedł, by zapytać, jaki jest jego związek z Tiwatem, a Tharn
tylko się uśmiechnął...
Uśmiechał
się szeroko, emanując szczęściem, którego nie był w stanie ukryć, jakby
skumulowane zasługi mężczyzny zamierzającego właśnie zostać mnichem były
przekazywane człowiekowi, który postanowił zostać z nim do końca życia.
Tłumaczenie: Baka
Korekta: Juli.Ann & paszyma
Komentarze
Prześlij komentarz