SE [Tom 3] – Rozdział 15.17

 




Yellow


    A więc tak bardzo cię lubię, co?

    To był moment, w którym Jaeyoung zrozumiał jego zmartwienie. Pożądanie, zamiast słabnąć, stawało się coraz silniejsze. Skoro poszli na całość, powinno ostygnąć, ale dlaczego z każdym dniem nabierało intensywności? Projektant spojrzał na należące do brata buty, myśląc, że nie ma pojęcia, dlaczego tak się dzieje, po czym zrobił dwa kroki w stronę właściciela mieszkania. Zarumieniony Sangwoo z szeroko otwartymi oczami patrzył wprost w oczy sunbae.

    – Nie wiedziałem, że przyjdziesz.

    – Więc nie cieszysz się?

    – Nie, to nie tak…

    Jaeyoung objął go ramionami i przyciągnął do siebie. Kiedy położył podbródek na jego ramieniu, wszystkie negatywne emocje ciążące wcześniej w jego sercu powoli się ulotniły. Mężczyzna zamknął oczy, a spomiędzy jego warg wydostał się długi, ciężki oddech. Dlaczego miał marnować swój czas na zamartwianie się, skoro można było dobrze się bawić? Ale im lepiej poznawał Sangwoo, który stawał się coraz bardziej namiętny i spontaniczny, tym bardziej narastał w nim niepokój. To nie było dobre uczucie.

    – Czuję się teraz o wiele lepiej.

    Nie, właściwie Jaeyoung zawsze czuł się dobrze, przebywając z Sangwoo. Wcześniej nigdy tak nie było, zanim nie wymknęło się to spod kontroli. Mężczyzna potarł twarz o jego szyję i owinął ramiona wokół szczupłych pleców chłopaka. Sangwoo, który zawsze traktował go jak dziecko, był ciepły i szczery.

    – Hyung, jesteś dzisiaj bardzo dziwny.

    – Dlaczego?

    – Pierwszy raz widzę cię w tych ciuchach i twój zapach też się różni.

    – Ale to nie tak, że ci się nie podoba?

    – Nie…

    – W takim razie w porządku.

    – Więc… Co się stało na pogrzebie?

    – …

    Czując jego ciepło i niezręczne poklepywanie w ramię, Jaeyoung pomyślał, że chłopak staje się coraz lepszy…

    – Kim była osoba, która się nad tobą znęcała?

    – Ciotki, wujkowie, kuzyni. Nie pożałowali sobie.

    – Głupek – westchnął Sangwoo. – Wpadłeś w depresję, bo nękali cię twoi krewni?

    – Musisz mnie pocieszyć. Myślisz, że przyjechałem tu po to, żebyś i ty mnie beształ?

    – Mam cię pocieszyć swoim ciałem, prawda? – zapytał młodszy z nich.

    – Co za zgniły sposób myślenia. To nie tak. Po prostu okaż mi ciepło i ze mną porozmawiaj.

    Serdeczne pocieszenie… Zdaje się, że Choo Sangwoo takowych zdolności raczej nie posiadał. Aczkolwiek właściwie nie miało to znaczenia. W tej chwili Jaeyoung, oparty o Sangwoo i wdychający jego zapach, nie potrzebował niczego więcej. Hoobae przez jakiś czas milczał. Dla Jaeyounga była to bardzo cenna cisza. Czuł się tak zmęczony i równocześnie odprężony, że mógłby zasnąć na stojąco.

    – W naturze silne jednostki działają w pojedynkę. Na przykład czarna mamba wydziela śmiertelną truciznę od dnia wyklucia się z jaja, więc nie ma potrzeby jej chronić.

    – ...

    – Istnieją dwa główne powody, dla których inne zwierzęta żyją w stadach. Te roślinożerne są słabe, gromadzą się więc dla obrony przed drapieżnikami, a mięsożerne tworzą grupy, by wspólnie polować.

    Jaeyoung cierpliwie wysłuchał wykładu z zoologii, który pojawił się nie wiadomo skąd. Sangwoo opowiedział obszernie o kilku innych przykładach, takich jak antylopa, małpa i hiena.

    – Do której grupy należysz, hyung? – zapytał nagle.

    – Cóż…

    Nawet jeśli próbował odpowiedzieć poważnie, nie mogło mu się to udać. Absurdem było stawianie świata zwierząt i ludzi na jednym poziomie. Co więcej, dla kogoś z zewnątrz niemożliwe było zrozumienie jego rodzinnej sytuacji. Zresztą nie było w tym nic dziwnego, ponieważ domyślał się, że Sangwoo dorastał w zwykłej rodzinie. Jak miałby ogarnąć tak szalony dramat?

    – Skoro jesteś dorosły, będziesz musiał pójść własną ścieżką. Jeśli jesteś słaby, jednym ze sposobów na przetrwanie jest oparcie się na stadzie. Jeśli jednak wpływa ono negatywnie na jednostkę… – Sangwoo przerwał na chwilę swój suchy wykład. – Możesz je opuścić, ale czy jesteś pewien, że możesz przetrwać bez swojej rodziny?

    Jeśli zaistniał jakiś problem, to trzeba logicznie wykryć i wyeliminować jego przyczynę. Cóż, Sangwoo nie znał przecież sytuacji Jaeyounga, ale w gruncie rzeczy nie mylił się tak do końca. Jednak inni mogliby postrzegać to jako zbyt chłodną analizę.

    – Czy twoi rodzice wiedzą, że ty też się tak czujesz?

    – Jasne. Minęło już pięć lat, odkąd opuściłem dom.

    – Nie jesteś rozczarowany?

    – Podtrzymuję więź z rodziną, dzwoniąc do niej co miesiąc i co pół roku składając wizyty w rodzinnym domu. W ciągu dziewięciu lat planuję spłacić pieniądze, które rodzice wydali na moje utrzymanie.

    – Co za dobry z ciebie syn.

    Było jasne, że Sangwoo dorastał w harmonijnej rodzinie, bez względu na to, co mówił. Miał ojca, który domagał się dodania serduszka do swojej nazwy kontaktu w telefonie, matkę, która nauczyła go etykiety, osobiście zaznajamiając ze sposobem picia alkoholu, i siostrę, z którą miewał sprzeczki, jak to między rodzeństwem bywa. Może dlatego przeżywał mniej emocjonalnych wzlotów i upadków ani nie przejmował się tym, jak postrzegają go inni. Miał wysoką samoocenę. Jaeyoung czuł jednocześnie zazdrość i miłość do mężczyzny, z którym się spotykał.

    – Hyung, jesteś pełen sprzeczności. Bez mrugnięcia okiem potrafiłeś opuszczać ważne zajęcia. Dlaczego nie możesz pominąć stresującego pogrzebu?

    – Jeśli nie pójdę, będzie afera.

    – Twoi krewni są dla ciebie jak obcy. Nikt nie może zmusić cię do czegokolwiek.

    Jaeyoung uśmiechnął się, zanim się zorientował. Dziwnie było być pocieszanym przez Sangwoo i słuchać propozycji tak ekstremalnych rozwiązań. Stanowcza konkluzja chłopaka rozwiała jednak jego stres.

    – To trochę przesada. – Jaeyoung mocno przytulił Sangwoo. – Czy wyglądam głupio?

    – Trochę. Ale każdy ma jakieś słabości, więc rozumiem. Nawet Superman ma kryptonit.

     – Wiem. Nawet tak idealny człowiek jak ja może mieć jakąś słabość.

    Jaeyoung uważał, że to dobra metafora. Jego jedyną słabością było to, że nie mógł robić, co mu się podoba, żyjąc swobodnie. Kodeks rodzinny, który wpoił mu dziadek ze strony matki, sprawił, że Jaeyoung był słaby. Czym różnił się od Supermana, który padał na kolana przed kryptonitem? Było jednak coś, co go ciekawiło.

    – A co jest twoim kryptonitem?

    – Nie ma czegoś takiego – odparł bez wahania Sangwoo.

    – Dobrze dla ciebie, ty mój Supermanie bez cienia słabości.

    Brak umiejętności społecznych, brak rozsądku, brak empatii. Ale u twardej czarnej mamby nie były to wady. Nawet jeśli Sangwoo nie mógł dogadać się z innymi, potrafił doskonale działać na własną rękę.

    – Tak właśnie wyglądało twoje życie.

    Sangwoo poklepał Jaeyounga po plecach i powiedział:

    – Dobra, koniec.

    To było całe pocieszenie, jakie hoobae mógł mu ofiarować.

    – Mogę cię teraz pocałować? – zapytał.

    – Tak.

    Dłonie chłopaka przylgnęły do policzków Jaeyounga. Mężczyzna uniósł podbródek i zamknął oczy, ale Sangwoo, który uniósł jego twarz na wysokość swoich oczu, przez dłuższą chwilę pozostał nieruchomy. Następnie jego palce musnęły czoło sunbae, zsunęły się na brwi, przesunęły po grzbiecie nosa, by poprzez policzki dotrzeć do ust.

    – To jacyś dziwni ludzie. Dlaczego nękają tak przystojnego krewnego?

    W chwili, gdy Jaeyoung się roześmiał, dotknęło go coś jeszcze. Jego dolna warga została wciągnięta do ust Sangwoo, którego miękki język zaczął ją delikatnie pieścić. Sangwoo na przemian trzymał wargi Jaeyounga w swoich ustach i ssał je. Następnie otworzył usta, by pogłębić pocałunek.

    Teraz już cholernie dobrze sobie radzi.

    Jaeyoung kazał mu dużo ćwiczyć, ale zanim się zorientował, chłopak stał się niezłym graczem. Projektant zapomniał o swoim zmęczeniu, kiedy został porwany przez namiętność Sangwoo. Czując pragnienie w jego ustach, pozwolił mu słodko drażnić swój język. Wszędzie, gdzie stykały się ich usta i języki, sunbae czuł promieniujące pożądanie, pobudzające jego zmysły. To był zniewalający pocałunek, który zatrzymał wszelkie jego myśli. Gdy usta Sangwoo naturalnie się cofnęły, Jaeyoung ponownie się do niego przytulił i szepnął mu do ucha:

    – Mogę tu spać?

    – Tak.

    Szybko się zgodził…

    – Więc daj mi jakąś piżamę. Skoczę pod prysznic i za chwilę wrócę.

    – Nie. Nie możesz się przebrać.

    Sangwoo chwycił Jaeyounga za ramię i szybko zaciągnął go do łóżka. Jego twarz była zarumieniona, a oczy płonęły niecierpliwością. Jaeyoung upadł na posłanie, ale nie był chętny do posunięcia się dalej, więc obróciwszy się na bok, objął hoobae i wyszeptał:

    – Sangwoo.

    – Tak.

    – Poprzytulajmy się tylko. Śpijmy po prostu jak mama i tata. – Mężczyzna natychmiast skorygował słowa, które wypłynęły z jego ust: – Obaj jesteśmy mężczyznami, więc oczywiście nie możemy się pobrać, ale miałem na myśli… w przenośni. Jeśli ci to przeszkadza, to ja mogę być matką, a ty ojcem.

    Sangwoo bez słowa spojrzał mu w oczy, a Jaeyoung ciaśniej się do niego przytulił i wsunął nogę między jego uda. Czuł cudownie przyjemne ciepło w miejscu, w którym dotykały się ich serca, podczas gdy jego własne było tak przepełnione emocjami, jakby za chwilę miało eksplodować. Te intensywne doznania i niesprecyzowane ciepło objęły całe jego ciało, a w kącikach ust mężczyzny pojawił się czuły uśmiech. Spokojne fale odpędziły nienawiść i niepokój oraz uspokoiły jego umysł.

    Jaeyoung pomyślał, że to był bardzo dobry pomysł, żeby odwiedzić Choo Sangwoo.


 

Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


Poprzedni  👈              👉 Następny 

Komentarze

  1. 💛❤️💜💙💚 ach ach mój niewinny sangwoo, taki mądry, taka sprytna mamba z niego... Ale jeszcze nie zorientował się że posiada słabość... Jego szaleńczo zakochany prywatny kryptonit ma na imię jaeyoung 😍

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty