HR – Rozdział 4 [soft 18+]



Konsekwencje picia herbaty



    Czując pełen pożądania dotyk na udach, oddychał coraz szybciej, słysząc, jak idealnie zgrywa się z oddechem partnera. Jego ciało drżało z podniecenia. Odchylił się do tyłu, napierając biodrami na atakującą go, spoconą postać.

    – Szybciej…

    Jęk, potwierdzający nakręcającą się spiralę przyjemności, wraz z intensywnością ruchów stawał się coraz głośniejszy. Nie wszystko jednak działo się tak dynamicznie, jak tego pragnął.

    Chciał więcej…

    Odwrócił się i popchnął drugiego mężczyznę, by położyć go na łóżku. Usiadł na nim gwałtownie, czując gorące wypełnienie głęboko w swoim wnętrzu. Oblizał wargi…

    Dwa ciała miażdżące się nawzajem, dotykające bez ograniczeń. Jego dłonie mocno naciskały na ramiona, których napięte mięśnie eksponowały zalany potem tatuaż i…

    Zaraz, zaraz, tatuaż?

    – Aaaaaach… Czekaj!

    Ruchy bioder były coraz szybsze, tak szybkie, że wzrok stracił ostrość, a przyjemność przesłoniła wszystko. Zacisnął szczękę i jęknął głośno.

    – Hia, szlag! Och, nie… Aaaaaach!

    Widok przed nim rozmył się całkowicie, a szczytowanie zakończyło się po chwili uczuciem spokoju i błogości.

    

    – Jasna cholera!!!

    Team otworzył oczy i krzyknął. Nogi wciąż mu drżały. Zerknął na zegarek, była dopiero piąta.

    – Ja pierdolę. – Przeczesał dłonią włosy, jakby głaszcząc się i pocieszając, że to był tylko sen. Kiedy jednak dotknął mokrej plamy na spodniach, poczuł się przygnębiony.

    Nie mogę marzyć o Hia w ten sposób. To nie jest dla mnie dobre!

    Ten poranek nie zaczął się najlepiej, ponieważ wstawanie tak wcześnie rano, żeby wyprać spodnie, nie było niczym miłym. Niebo było zachmurzone, gdy Team, ziewając, poszedł do sklepu spożywczego przy swoim akademiku. Do koszyka włożył chleb, mleko i chipsy.

    – Zamierzasz jeść to śmieciowe jedzenie zaraz po przebudzeniu?

    Zaskoczony student cicho zaklął pod nosem. Dlaczego musiał spotkać się z osobą ze snu tak wcześnie rano?

    – Spoko. Będzie w porządku, bo zjem to w południe – odpowiedział bez ogródek.

    – Za dużo sodu – skomentował oskarżycielsko Win, biorąc dwie kulki ryżowe, gotowaną pierś z kurczaka oraz średnią butelkę mleka i pokazując tym samym, jak zdrowe jedzenie zamierzał kupić. – Idziesz dzisiaj na trening?

    – Aaach! Uhmmm… – odpowiedział junior donośnym głosem.

    Początkowo zamierzał być tego dnia na każdym treningu. Ale po takim śnie? Jak miał ćwiczyć, spotykając się tam z tym sennym duchem?

    Obaj stanęli przy kasie. O tej porze w sklepie nie było innych klientów. Czekając, aż przyjazny personel ich obsłuży, już nie rozmawiali. Każdy z nich wpatrywał się we własne dłonie, jakby czegoś w nich szukał. Dziwne uczucie i dylemat w sercu sprawiały, że Team unikał kontaktu wzrokowego z Winem. Senior zaś stanął obok i bawił się telefonem. Zmarszczył brwi, gdy spojrzał uważniej na twarz juniora.

    – Nie wyspałeś się? – zapytał, wyciągając dłoń, by dotknąć cieni pod oczami chłopaka. Były tego dnia mocno widoczne. – Jeśli się nie wyśpisz, a potem pójdziesz pływać, to jak poprawisz swój czas? Niebawem przeprowadzimy eliminacje, by wyłonić reprezentantów do zawodów międzyuczelnianych.

    Team zmarszczył brwi i odsunął ciekawską rękę. Nie chciał być teraz dotykany, na pewno nie po dzisiejszym poranku.

    – Przecież wiem. Hia, jesteś moim ojcem?

    Win zmrużył oczy. Poklepał juniora po głowie i potrząsnął nim, uśmiechając się.

    – Zrzędzę, bo się martwię.

    – Tak, tato! – odpowiedział rozdrażniony głos.

    Senior pokręcił głową.

    Ten smarkacz jest taki uparty.

    – Ech, tato czy mężu, po prostu mów do mnie, jak chcesz – skomentował po cichu.

    – Hia!!! – Słowo „mąż” zabrzęczało mu w uszach, jego całe ciało zadrżało, a jedynym, o czym pomyślał, było to, żeby wreszcie znaleźć się w swoim pokoju.

    Och, Hia, użyłeś tego słowa, bo chyba chcesz dostać w kość...

    – Stój! Zabierz swoje jedzenie – zawołał Win, wskazując na sprzedawcę z reklamówką w wyciągniętej w stronę juniora dłoni.

    Team westchnął z frustracją. Odwrócił się, by uregulować rachunek, ale odkrył, że złośliwy wiceprezes klubu pływackiego już zapłacił za jego jedzenie. Kiedy otworzył torbę, znalazł w niej swoje zakupy, a także jogurt i inne zdrowe produkty.

    – Jedz to, co zdrowe. I szybko rośnij, dzieciaku.

    Mężczyzna zakończył rozmowę, machnął ręką i wrócił do akademika, zostawiając zdezorientowanego juniora. Team zacisnął zęby, a jego oczy zabłysły. Przeklął w duchu, a dłonie bezwiednie szarpały torbę z zakupami.

    Niech to szlag. Muszę zachowywać się tak, jakby nic się nie stało, i zacząć od nowa.


***


    Pomarańczowa piłka do koszykówki trafiła w środek obręczy i pięknie się obróciła. Oklaski rozeszły się echem po całej sali gimnastycznej. Trampki skrzypiały rytmicznie, odbijając się od podłogi.

    Team, student pierwszego roku na Wydziale Ekonomii, wydawał się mieć niespożytą energię. O ósmej rano wziął ze sobą buty do biegania i dołączył do kolegów z klubu koszykówki. Zagrał już w dwóch meczach,´ß90 by spalić nadmiar energii.

    – Jestem cholernie zmęczony. – Położył się na ławce i rozłożył spocone ręce i nogi, próbując odzyskać oddech.

– Dlaczego nie jesteś w naszej drużynie? Masz możliwości – stwierdził jeden z seniorów, który zaciągnął go do klubu koszykarskiego. Z tego, co wiedział, Team miał stypendium pływackie i nigdy nie próbował dostać się do innego klubu. Zauważył jednak, że jego umiejętności w koszykówce można było śmiało porównywać ze zdolnościami stałych członków zespołu.

    – Gram tylko dla kondycji, aby wzmocnić mięśnie – odpowiedział chłopak, unosząc koszulkę, by wytrzeć twarz. Przez chwilę widać było jego odsłonięty brzuch, co wywołało krzyki dziewczyn, które przychodziły każdego ranka, by obserwować grę koszykarzy.

    – Tak? Więc dlaczego nie poszedłeś na trening pływacki? Za chwilę Ai Win zaatakuje mój klub i oskarży o ponowne porwanie jego Nonga.

    Team nagle się zatrzymał. W głowie pojawiło mu się niedawne wspomnienie. W zeszłym miesiącu przez wiele dni był zafascynowany grą w drużynie koszykówki. Dopóki Hia nie przyszedł i nie udzielił mu reprymendy. Był to więc faktycznie dość gorący temat…

    – Spokojnie, codziennie po południu chodzę na treningi. – Prawie nie skłamał i roześmiał się sucho. Nie odważył się powiedzieć, że bardzo różnie z tym bywa.

    Nagle na jego twarzy wylądował zimny ręcznik.

    – Cholera!

    – Idź wziąć prysznic. Pospiesz się. – Znajomy głos sprawił, że się uśmiechnął.

    Kiedy zsunął z siebie ręcznik, zobaczył, że jego najlepszy przyjaciel bacznie mu się przygląda.

    – Jestem głodny.

    – Właśnie przyjechałem i to jest pierwsza rzecz, którą słyszę… Wstawaj, twoje śniadanie jest tam. – Pharm wskazał na trybuny. Jego plecak leżał na ławce, a tuż obok znajdowało się kilka pudełek z jedzeniem.

    Team podniósł się i szybko poszedł skorzystać z prysznica. Wkrótce wyszedł odpowiednio przebrany i znalazł Pharma czekającego na niego cierpliwie.

    Śniadanie tego dnia pysznie się zapowiadało. Wyglądało idealnie. Grillowany łosoś, ryż malinowy, blanszowane warzywa i dwa lub trzy inne dania. Wygłodniały po ćwiczeniach chłopak jadł prawie ze łzami w oczach. Cieszył się, że przyjaciel zgodził się robić mu śniadanie każdego ranka. Pharm lubił gotować, a Team jeść. Co tydzień przekazywał koledze pieniądze, pozwalając mu decydować o menu na podstawie budżetu. Poranki były jego ulubioną porą, ponieważ zaraz po przebudzeniu szedł do sklepu, by kupić coś prostego do zjedzenia, a pyszne potrawy Pharma były jego drugim śniadaniem.

    – Myślałem, że zamierzałeś iść dziś rano na trening do swojego klubu. – Przyjaciel zaskoczył go tym pytaniem. Na szczęście sprytny pływak szybko znalazł wymówkę.

    – Ostatniej nocy się nie wyspałem, więc lepiej było nie pływać.

    – Nie wyspałeś się? – zaniepokojony Pharm spojrzał na niego i stwierdził, że cienie pod jego oczami są wyraźnie widoczne. – Grałeś do późna w gry? To dlatego?

    – Hej, oskarżasz mnie bezpodstawnie! – przekonywał chłopak z ustami pełnymi łososia. – Miałem tylko kilka rzeczy do przemyślenia.

    – Co się dzieje? Powiedz mi. – Pharm uśmiechnął się kącikiem ust. – Ty i Manow zawsze słuchacie o wszystkich moich problemach. Teraz moja kolej na bycie słuchaczem.

    Widząc jego anielski uśmiech, Team poczuł się wzruszony. Odwrócił się, by pogłaskać swojego najlepszego przyjaciela po głowie, a potem bez słowa usiadł, żeby skończyć posiłek. Pharm udał, że czuje się urażony brakiem odpowiedzi, ale kiedy podniósł twarz, obaj się roześmiali.

    Team położył się wygodnie, by jeszcze chwilę odpocząć, a potem bezceremonialnie zapytał:

    – Pharm, co myślisz o Hia Winie jako o osobie?

    – P'Win? Nie miałem zbyt wielu okazji, żeby z nim porozmawiać. – Pharm wyglądał na zdezorientowanego. Rozmawiał z tym seniorem tylko kilka razy i były to bardzo krótkie rozmowy. – Ale dużo o nim słyszałem. Ludzie postrzegają go jako kogoś miłego, kto dba o innych, a wiele dziewczyn jest z nim blisko.

    Pharm słyszał o tym od Manow. Jeśli chodzi o chłopców, to właśnie ona najczęściej aktualizowała wszystkie informacje.

    Team jęknął cicho. Nagle przypomniał sobie o jogurcie, który zamierzał zjeść przed obiadem.

    Miła osoba, tak… To prawda, był bardzo miły i hojny, kiedyś ze sobą spaliśmy…


***


    Ostatni wykład tego dnia zakończył się dość szybko. Jednak studenci nadal nie mogli wrócić do domów, ponieważ wkrótce miało się odbyć spotkanie w sprawie dni otwartych na uniwersytecie. Dziedziniec przed budynkiem Wydziału Ekonomii wypełniony był studentami pierwszego roku, którzy pracowali z seniorami.

    – Oglądanie tablicy osiągnięć przez cały czas zdecydowanie nie jest interesujące. – Student trzeciego roku z frustracją patrzył na trzymane w rękach dokumenty, ponieważ naprawdę nie mogli wymyślić żadnych aktywności na dni otwarte.

    – Słyszałem, że Wydział Sztuki urządza teleturniej.

    – Tak, mówili, że namówią swoją gwiazdę, żeby uwiodła odwiedzających. Użyją Alexa, który zagrał w wielu spektaklach.

    – Och, to co my zrobimy?

    Seniorzy byli coraz bardziej zdenerwowani.

    – Ktoś ma jakieś pomysły?

    Team spojrzał na kartkę w swojej dłoni. Przed chwilą je rozdano, by każdy wpisał coś z menu do zamówienia. Wyglądało na to, że ich spotkanie potrwa naprawdę długo, więc musieli kupić jedzenie, żeby to wytrzymać.

    – Zamów dla mnie, co chcesz. – Team oddał papier przyjacielowi, a potem podniósł rękę, by wyrazić swoją opinię. – Myślę, że powinniśmy poprosić o pomoc tajski klub kulinarny, Phi.

    – A co niby mamy z nimi zrobić? – Senior podrapał się po głowie ze zdziwieniem.

    Team wskazał na Pharma, który siedział obok niego. Szybko opowiedział o talencie przyjaciela do robienia pysznych potraw.

    – Ai Pharm z tego klubu potrafi zrobić pyszne przekąski, Phi. Jeśli poprosimy ich o zrobienie tajskich deserów, możemy ustalić zasady, które pozwolą odwiedzającym jeść przekąski, zbierając znaczki. Powiemy im na przykład, żeby poszli i sprawdzili coś na tej tablicy, żeby otrzymać znaczek. 

    Właściwie wcale nie zależało mu na odwiedzających. Chciał tylko zjeść darmowe przekąski.

    – Hmmm, to ciekawe. W takim razie Pharm, możesz porozmawiać z prezesem swojego klubu?

    Zanim udali się do prezesa, przedyskutowali możliwości, czas i budżet. Potem rozpoczęli dyskusję nad znalezieniem ciekawego menu, które można było zaproponować do wykonania.

    – Team, jesteś przystojny, dlaczego nie pomożesz grupie i nie zareklamujesz klubu?  – Pharm miał nadzieję ukarać przyjaciela za to, że wpadł na pomysł, który dołoży mu pracy, ale mu się nie udało.

    – Przepraszam. Klub pływacki również będzie się promował. Muszę im pomóc w dniu otwartym.

    Student wzruszył ramionami. Rozmawiali o tym już w zeszłym tygodniu. Planowali zabawę z kabiną Dunk Tank*. Mieli tylko ustalić, kto będzie ofiarą tego wydarzenia.

    (* Trafienie piłką do celu powoduje wpadnięcie do wody osoby siedzącej na zapadce)

    Po przydzieleniu grupom zadań każda z nich znalazła sobie miejsce, by usiąść i omówić otrzymaną pracę. Team zgłosił się na ochotnika do pomocy w organizacji tablicy, ponieważ w dniu otwartym nie będzie mógł im pomóc. Chciał więc zrobić to wcześniej.

    – Jedzenie dotarło – krzyknął kolega z klasy, trzymając w jednej ręce torbę z napojami, a w drugiej z przekąskami.

    – Kto co zamówił?

    – Rogaliki. Kto zamówił rogaliki? Są takie pyszne.

    Głodni studenci rzucili się na jedzenie jak szaleni. Team sięgnął po pachnącego rogalika z Nutellą i najsmaczniej wyglądającą herbatę z mlekiem.

    – Hej, smakuje wyśmienicie! Nigdy wcześniej tak dobrej nie piłem.

    Młody pływak zajrzał do szklanki. Płyn wyglądał jak zwykła herbata, którą pił wcześniej, więc dlaczego miał wrażenie, że smakowała inaczej?

    – Pharm, co mi zamówiłeś? – Odwrócił się z tym pytaniem do przyjaciela i zobaczył, że ten z zadowoleniem pije dokładnie to samo co on.

    – Nie wiem, nie umiałem rozczytać tego w menu. Ale jest dobre, więc o co chodzi?

    Team zmarszczył brwi, przytaknął i zdecydował, że stanowczo za dużo myśli.


***


    Była już 21:00, a wokół uniwersytetu panowała ciemność. Ponieważ zbliżały się dni otwarte, wiele grup wciąż pracowało, zostając do późna, by zrealizować swoje zadania. Nie mówiąc oczywiście o Wydziale Architektury, który przez cały rok prawie codziennie nosił materace do spania na uniwersytet.

    Win, wysoki mężczyzna w T-shircie i prostych spodniach, wiceprezes klubu pływackiego, zamknął drzwi szatni. Wyszedł ostatni. Powoli przeszedł przez boisko i pomachał do kolegów, którzy wciąż grali w piłkę. Podszedł do motocykla, trzymając w ręku telefon. Nacisnął aplikację czatu, by sprawdzić wiadomości, ale nie było żadnej od osoby, od której najbardziej jej oczekiwał.

    Pokręcił głową. Cholerny gnojek znowu powiedział, że przyjdzie na trening, ale zniknął gdzieś z samego rana i wciąż go nie było. Win poprzysiągł sobie, że kiedy go dopadnie, da mu spokój dopiero po przepłynięciu dwóch tysięcy metrów.

    Na parkingu przy budynku świeciło się tylko słabe światło. Mężczyzna zmarszczył lekko brwi. Zastanawiał się, czy nie wspomnieć o tym koledze, który był w samorządzie uczniowskim.

    Powinni dołożyć tu trochę więcej świateł.

    – Idź prosto.

    Ręka trzymająca klucz zamarła. Odwrócił się, by spojrzeć na właściciela zaniepokojonego głosu.

    – Ugh… Przesiesz idem – wymamrotał ktoś niezbyt wyraźnie.

    Kto odważył się upić na terenie uniwersytetu? Jeśli go złapią, będzie naprawdę źle.

    – Ai Team, stój prosto. Nie dam rady cię nieść. Nie mogę otworzyć twojego samochodu.

    – Co się stało? – Pytanie mężczyzny wyłaniającego się z półmroku zaskoczyło znanych mu juniorów.

    – P'Win! – Pharm krzyknął, otworzył szeroko oczy i prawie upadł, przygnieciony ciężarem Teama, który oparł się o niego z impetem. – Team!

    Silne ręce Wina chwyciły pływaka tuż przed tym, zanim obaj juniorzy upadli. Mocniej objął ciało juniora i zerknął na drugiego studenta.

    – A z tobą, Nong Pharm? Wszystko w porządku? Dlaczego on jest w takim stanie?

    – Ze mną ok. To Team upił się herbatą…

    – Co takiego?

    Pharm uśmiechnął się niezręcznie.

    – Całą grupą zamawialiśmy herbatę z dodatkami. Team po prostu losowo trafił na szklankę z herbatą z likierem.

    – Z likierem? – Win spojrzał na coraz bardziej bezwładnego mężczyznę w swoich ramionach i przewrócił oczami. – Naprawdę aż tak dużo wypił?

    – Nie, wcale nie. Niektórzy koledzy też pili to samo, ale nie upił się nikt prócz niego – odpowiedział, wskazując na przyjaciela. Twarz Teama była czerwona i chłopak nie mógł ustać prosto.

    – Team ma prawdopodobnie zerową tolerancję na alkohol.

    – Heeej, nie jesem pjany, tyko trochę pokręciło sie mi w głowie… – Team nagle próbował przytrzymać seniora za ramię i stanąć o własnych siłach. – Kurde. Nigdy więcej nie wypiję herbaty… Jessss śle – wymamrotał i ugięły się pod nim kolana.

    – No nieźle. Gdzie masz kluczyki do samochodu? – Wielka dłoń obmacywała kieszenie studenta.

    – Ja je mam – odpowiedział pospiesznie Pharm, podając klucze seniorowi. – P'Win, odwieziesz Teama?

    – Jasne, mieszkamy w tym samym akademiku.

    Win bardzo dobrze znał samochód juniora. Wraz z Pharmem pomogli mu usiąść na siedzeniu pasażera, a wtedy przyjaciel Teama odszedł do swojego auta.

    Wiceprezes klubu prowadził, obserwując siedzącą obok niego osobę.

    – Nie zasypiaj. Przez ciebie zostawiłem motocykl na uniwersytecie.

    – Ej, Hia, nie tak głośno. Dlaczego w tej herbacie z mlekiem był alkohol? – Junior nie powiedział nic więcej, tylko odwrócił twarz.

    – Inni też pili, ale nikt się nie upił. A ty przez cały dzień nie pojawiłeś się na treningu i nagle jesteś pijany. Zamierzasz się ze mną kłócić?

    Usta Teama wykrzywiły się. Chłopak wydawał się być już bardziej przytomny.

    – Cóż, Hia… Powiedziałeś mi, żebym się wysypiał, prawda? Odpoczywałem.

    – Tak, miałeś dużo odpoczywać, ale jak to się ma do tego, że przez cały ranek grałeś w koszykówkę?

    Całe ciało Teama zatrzęsło się i spociło. Kto na niego naskarżył?

    – Nie zapominaj, że kapitan klubu koszykarskiego jest moim przyjacielem. Powiedziałeś, że przyjdziesz dziś na trening, ale nie przyszedłeś. Gdybyś wysłał mi wiadomość, nie czepiałbym się.

    – Nie widziałem potrzeby, żeby ci o tym mówić.

    Win znów westchnął. Niektórzy członkowie klubu obijali się, ale nie wymuszał na nich niczego, tak jak robił to z Teamem. Zwolnił i zatrzymał się na czerwonym świetle. Siedzący obok junior odwrócił głowę w stronę okna, unikając kontaktu wzrokowego. W aucie panowała cisza przerywana tylko cichym dźwiękiem silnika.

    – Ale chodziło o ciebie… – Wielka dłoń sięgnęła, by dotknąć głowy juniora, i pogłaskała ją delikatnie, jak zawsze. – Martwiłem się.

    Team zamknął oczy i nie odpowiedział.

    Hia znowu był bardzo miły, tak jak wcześniej.



Tłumaczenie: Baka

Korekta: Juli.Ann & paszyma



 Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze

  1. Ciągle trzymają poziom takich emocji, że serce człowieka to staje w ogniu to drży naprzemian! Dziekuje Dziewczyny 💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜

    OdpowiedzUsuń
  2. 💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty