SE [Tom 3] – Rozdział 16.3
Rozdział 16.3
<1001>
W poprzednim
rozdziale:
– Czy on ma… dziewczynę?
Szef mruknął:
– Aaaach! Więc dlatego postanowiłaś być tak gościnną.
Kobieta szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w Sangwoo. Co dziwne,
zupełnie bez ostrzeżenia pojawiło się w nim niepokojące uczucie, zastępując
uprzednią przyjemność. Sangwoo nie chciał odpowiadać, ale ona najwyraźniej
czekała.
– Nie ma.
– Naprawdę? O rany! Dlaczego jestem dziś tak niechlujnie
ubrana? Co ja mam teraz zrobić?
– Jak to co? Zaproś go na wspólny posiłek.
– Jest taki młody! Ile masz lat, jeśli jesteś w tym samym
wieku co on? Dwadzieścia… sześć? A może siedem? Ma zbyt delikatne rysy… Czy nie
będę u jego boku wyglądać jeszcze starzej?
– Dlaczego nagle stałaś się jakaś dziwna? Wstydź się. – Szef
uśmiechnął się, jakby doskonale się bawił, podczas gdy wyrażająca wątpliwości
kompozytorka uniosła dłonie do zarumienionych policzków. Bez wysiłku potrafili
sprawić, że Sangwoo poczuł się bardzo niekomfortowo, nawet jeśli w gruncie
rzeczy nie zrobili nic złego. Informatyk zapragnął, żeby wreszcie zamilkli.
– Zostań tu, a po spotkaniu nawiąż z nim kontakt wzrokowy
i porozmawiaj. To miłość od pierwszego wejrzenia. Kto mógłby to znienawidzić?
– To może być za dużo. Jak mam się zachować?
– Nie wiedziałem, że ona ma taką stronę. Zazwyczaj jest
bardzo pewna siebie. – Rozbawiony szef studia zwrócił się z uśmiechem do Sangwoo.
Więc? Czego oni ode mnie oczekują?
W chwili, gdy otworzył usta, zamierzając ostro zareagować,
ktoś nacisnął dzwonek przy bramie studia. Kobieta wstała i szybko zwróciła się
do szefa:
– Nie mogę tu zostać, jestem zbyt zdenerwowana. Na razie
sobie pójdę. – Z tymi słowami pospiesznie opuściła pomieszczenie.
Wkrótce potem do środka wszedł Jaeyoung i zajął miejsce
obok Sangwoo.
– O czym rozmawialiście?
– Och! Pytałem o grę, bo byłem czegoś ciekaw.
– Czy Sangwoo dobrze to panu wytłumaczył?
– Tak, oczywiście. Dzięki niemu problem został
rozwiązany.
Kłamca!
Gdy Sangwoo – mrużąc oczy – wpatrywał się w brodacza,
spotkanie bez jego bezpośredniego zaangażowania toczyło się dalej. Rozmowy o
muzyce trwały kolejne 15 minut, podczas których omówiono termin, koszty pracy i
licencje, aczkolwiek informatyk całkowicie stracił już zainteresowanie. Niespodziewanie
niebo Sangwoo pokryła gęsta, czarna chmura, z której lunął deszcz. Informatyk
nie był w stanie się skoncentrować. Próbował przypomnieć sobie twarz
kompozytorki, co wcale nie było takie łatwe. Była ładna? Jak zareagowałby Jaeyoung,
gdyby zaprosiła go na wspólny posiłek? Czy ta kobieta byłaby w stanie zająć
wolne miejsce przeznaczone dla ukochanej Jaeyounga?
Sangwoo był zdenerwowany. Serce mu waliło, a uczucie
dyskomfortu narastało z każdą sekundą. Jaeyoung szturchnął go łokciem, pytając o
zdanie, ale Sangwoo nie miał nic do powiedzenia. Nie słuchał przecież.
– To dziwne. Dlaczego jesteś dziś taki cichy?
– Sangwoo, czy zawsze był pan taki spokojny?
– Nie mówmy o tym. Zazwyczaj jestem bardzo wybredny i
trudno mnie zadowolić, ale chyba podobają mi się wszystkie pana propozycje,
szefie.
Jaeyoung objął go ramieniem i postukał palcami w czubek
głowy. Czując się dziwnie zirytowanym, Sangwoo odsunął jego rękę. Po zatwierdzeniu
kosztorysu obaj mężczyźni wymienili się umowami, chwilowo pozostawiając Sangwoo
samemu sobie. Jaeyoung podpisał się swoim „robaczym pismem”, po czym podał
informatykowi papiery i długopis. Nie czytając ani słowa, chłopak złożył podpis
pod imieniem i nazwiskiem Jaeyounga, który – spojrzawszy na niego – zastrzegł:
– Nie możesz się później z tego wycofać, skoro pozostawiłeś
mi podjęcie decyzji, nie włączając się do negocjacji.
O dziwo, Sangwoo nie interesował się w tej chwili
kontraktem. Był raczej skupiony tylko na tym, by spotkanie jak najszybciej się
skończyło. Szef włożył jeden z egzemplarzy kontraktu do papierowej koperty, po
czym wręczył ją Jaeyoungowi.
– Praca nad muzyką do Veggie Venturer zapowiada się bardzo
ciekawie.
– Będę w pełni usatysfakcjonowany, jeśli końcowy efekt będzie
tej samej jakości co próbka, ale już widzę, że będzie pracował pan jeszcze
ciężej.
– Może pan być tego pewny. Czy nadal rozwijacie grę?
– Ogólny szkielet jest już gotowy, ale pozostało jeszcze kilka
kwestii rozwojowych. Liczę na pańską życzliwą współpracę, szefie.
– Tak. Proszę
dzwonić, jeśli pojawią się jakieś zmiany.
Jaeyoung podniósł się z miejsca. Sangwoo z niepokojem
spojrzał na okno w drzwiach, ale nie mógł dostrzec, co dzieje się na zewnątrz.
– Co robisz? Obudź się.
Sangwoo wstał i sztywno skierował się w stronę drzwi,
które sunbae zdążył już otworzyć. W pomieszczeniu z sofą i biurkiem na
szczęście nie było kompozytorki. Musieli szybko się stamtąd wydostać, zanim ona
się zjawi. Sangwoo przyspieszył kroku.
Nie ma jej.
Jaeyoung pociągnął go za ramię, widząc, że hoobae próbuje
otworzyć kolejne drzwi, ciągnąc w przeciwnym kierunku. Szef zatrzymał ich w
chwili, gdy mieli już wyjść na zewnątrz.
– Chwileczkę, panie Jaeyoung.
– Tak?
– To trochę osobiste… – Mężczyzna uśmiechnął się
niezręcznie i podrapał po głowie. Następnie, wskazując palcem za siebie,
kontynuował: – Spodobał się pan naszej pracownicy. Jeśli nie ma pan dziewczyny…
to może moglibyście zjeść razem posiłek? To moja dobra przyjaciółka.
Daj mu spokój, to nie twoja sprawa.
Sangwoo zacisnął pięści i spojrzał na brodacza. Ten facet
nie powiedział nic złego, ale informatyk poczuł nagle falę irytacji. Przecież Jaeyoung
wyraźnie powiedział, że zje dziś posiłek z nim. Chociaż… to była tylko słowna
obietnica, więc hoobae zastanawiał się właśnie, jak wiążąca okaże się dla kogoś
tak samolubnego jak sunbae.
– Proszę jej przekazać, że mi przykro. Spotykam się z
kimś.
Odpowiedź Jaeyounga była czymś, czego Sangwoo w
najmniejszej mierze się nie spodziewał. Tym bardziej, że projektant
wypowiedział swoje słowa spokojnym głosem, patrząc wprost na Sangwoo.
– O czym rozmawialiście, kiedy mnie nie było?
– …
Jaeyoung pchnął drzwi wyjściowe, przesuwając blokującego
je hoobae. Nawet gdy schodzili po żelaznych schodach, nieprzyjemne walenie
serca Sangwoo nie wykazywało oznak uspokojenia.
– Co to za mina, Sangwoo? Nie podoba ci się to studio?
– Nie, to nie to.
– Więc o co chodzi? Pod koniec spotkania byłeś bardzo
rozkojarzony.
– Nie wiem – odparł szczerze Sangwoo. Czego tak bardzo
nienawidził? Czego się tak bał? Poczuł się jeszcze gorzej. Na dodatek odnosił
jedynie mgliste wrażenie, że być może domyśla się, co było tego powodem. Jego
usta wykrzywiły się w irytacji.
– Czy ten ktoś, z kim się spotykasz, to ja?
– Nie jesteś przypadkiem głupi?
– Czy to ja?
– Zabawny z ciebie facet. Nie poświęcasz czasu na
poznawanie innych. Najpierw coś zjedzmy. Jestem głodny.
– Ja już jadłem.
– Zjedz więc jeszcze raz. – Jaeyoung odwrócił się i szybko
skierował się w stronę przejścia dla pieszych. Sangwoo, pomimo swojego
wzburzenia, poszedł za nim. Na głównej drodze, w zapadających ciemnościach było
mnóstwo ludzi. Głośna muzyka płynęła ze sklepów odzieżowych, barów i
restauracji znajdujących się wzdłuż ulicy, a na fasadach centrów handlowych migały
kolorowe szyldy, co dodatkowo rozpraszało jego uwagę.
– Lubisz meksykańskie jedzenie?
– Mówiłem ci, że już jadłem.
Jaeyoung wydawał się przyjąć jego odpowiedź jako
potwierdzenie. Zanim się zorientował, Sangwoo siedział już w małym lokalu z
taco, znajdującym się na pierwszym pietrze. Popularna restauracja prowadzona
była przez dwóch obcokrajowców o dużych oczach i ciemnej karnacji. Musieli
czekać ponad 10 minut, by móc zamówić dwie pozycje z menu naszpikowanego dziwnymi
nazwami.
Hoobae milczał, próbując się uspokoić, co w gorączkowej
atmosferze panującej w lokalu wcale nie było łatwym zadaniem. Było tak głośno,
że trzeba było krzyczeć, by się porozumieć, a dwie przechodzące obok kelnerki obijały
się o krzesła. Woda była letnia, a stół lepki. Sangwoo zachowywał się jak ktoś
przewrażliwiony, kto czuł potrzebę, by sobie ponarzekać. Nie podobała mu się
nieparzysta liczba pałeczek w pudełku, fakt, że serwetki były nieodpowiednio ułożone,
a obraz na ścianie krzywo wisiał. Ale tym, co nie podobało mu się najbardziej, były
ludzkie spojrzenia.
Odległość między stolikami była tak mała, że z łatwością
mógł zobaczyć, co robią inni klienci. A oni… Wszyscy zdawali się wpatrywać w Jaeyounga.
Kobieta przy sąsiednim stoliku, kelnerka przyjmująca zamówienia, osoba, która wstała,
by zapłacić. Absolutnie wszyscy gapili się na sunbae, jakby był tu zupełnie nie
na miejscu. Natomiast Jaeyoung, oparłszy podbródek na dłoni, nie odrywał wzroku
od twarzy Sangwoo, nie widząc lub udając, że nie dostrzega wbitych w siebie
spojrzeń. Kiedy oczy sunbae spotkały się z jego oczyma, projektant zapytał:
– Co z tobą? Z czego jesteś tak bardzo niezadowolony?
– Nic mi nie jest. – Sangwoo szybko spuścił wzrok,
ponieważ zdał sobie sprawę, że coś jest zdecydowanie nie tak. Miał ogromną
ochotę przewrócić stół, wspiąć się na kolana Jaeyounga i dziko go całować!
Gdyby tylko był tu jakiś parawan… Chciał ustawić go wokół nich, żeby nikt nie
mógł patrzeć na sunbae. Irracjonalne, nieznane mu emocje, których nie potrafił wyjaśnić,
kotłowały mu się w żołądku. Czując nagłą duszność i pragnienie, Sangwoo napił
się wody.
– Proszę, carne asada taco i enchiladas.
Kelnerka postawiła przed nimi dwa talerze. Mimo że Sangwoo
miał już dość samego zapachu jedzenia, machinalnie podniósł sztućce i zaczął
się opychać. Przeżuwał, nie mając nawet pojęcia, co je. Wbił widelec w coś
zrobionego z białej mąki i owiniętego w kolorowe składniki. Po odgryzieniu kęsa
pomyślał, że pikantny smak, który zaatakował jego podniebienie, jest taki sam
jak Jang Jaeyoung.
– Byłeś jednak głodny?
Jaeyoung spojrzał na Sangwoo. Informatykowi nie spodobało
się to spojrzenie, więc pokroił na duże kawałki to mączne, zwinięte jak gimbap danie
i nabiwszy je na widelec, wsunął sobie do ust.
– …
– Hmm?
Jaeyoung powoli otworzył usta, po czym je zamknął i
spojrzał podejrzliwie na hoobae. Sangwoo czekał niecierpliwie, aż jego
towarzysz skończy posiłek, ale on po prostu jadł i jadł. Upłynęło 13 minut.
– Chodźmy stąd szybko. – Sangwoo dyszał lekko po tym, jak
w pośpiechu opróżnił talerz, po czym serwetką otarł z ust czerwony sos.
– Och… W porządku.
Jaeyoung wstał, by zapłacić za posiłek, a hoobae
skierował się do wyjścia. Gdy projektant dołączył do niego w ciemnym, wąskim
korytarzu, Sangwoo szarpnął go za koszulę i bezceremonialnie pocałował w
usta.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Korekta: Baka / paszyma
Długo wytrzymał :) dziękuję za tłumaczenie.
OdpowiedzUsuń☺️
Usuń💚❤️💛💜💙 wszystkie emocje jak już się przebudzają są bardzo dzikie i gwałtowne u naszego zwykle niewzruszonego sangwoo
OdpowiedzUsuń💜❤️🩵🤍
UsuńDziękuję za tłumaczenie
OdpowiedzUsuń🥰
UsuńDziękuję ♥️ za tłumaczenie ♥️
OdpowiedzUsuń