SE [Tom 4] – Rozdział 17.3

 


Black

 

    Gdy Jaeyoung odruchowo otworzył usta, równocześnie zastanawiając się, co powiedzieć, Sangwoo mocno ścisnął jego ramię i go odepchnął. Po zrobieniu kilku kroków w tył sunbae spojrzał na Sangwoo, który – trzymając się na dystans – patrzył na niego i zaciskał pięści.

    – Próbowałem, ale się nie udało!

    – Co?

    – Ty kundlu!

    – …

    – Masz zaburzenia kontroli gniewu! Ludzki ogier! – wykrzyczał Sangwoo. To był pierwszy raz, kiedy aż tak się zdenerwował.

    Jaeyoung był oszołomiony. Informatyk sprawiał wrażenie szaleńca, kiedy bez opanowania wyrzucał z siebie wszystkie przekleństwa, jakie znał (aczkolwiek w przypływie wisielczego humoru Jaeyoung musiał przyznać, że repertuar hoobae był cokolwiek… ubogi). Tymczasem autostradą przejechało kilka samochodów. Jaeyoung wyciągnął rękę w obawie, że Sangwoo mógłby uciec w stronę drogi, ale pijany chłopak natychmiast się cofnął.

    – Jesteś dziadowskim playboyem!

    – Co?

    – Wyjedziesz na studia za granicę i będziesz przeżywał swoje love story, a co mi się tu dostało? Cholerny wykład z powodu jednego pocałunku!

    – Czy ty na serio myślisz, że to, co mówisz, ma jakiś sens?

    – Dlaczego miałoby nie mieć?! Wiem, że w ten właśnie sposób zamierzasz żyć!

    Sangwoo był wyraźnie wściekły, a oczy przepełnione miał kłującą urazą. Targany był emocjami, które zazwyczaj nie wydostawały się na zewnątrz.

    – Co ja zrobię, kiedy mój hyung odejdzie, co?

    – …

    – Przez ciebie mam przechlapane! Jak zamierzasz mi to wynagrodzić, ty draniu?

    – Lepiej zamilcz, nie jestem w nastroju do słuchania – rzucił szorstko projektant, nieświadomie rozluźniając pięści.

    – Jestem zirytowany… Mam tego dość! – warknął hoobae, bez powodzenia usiłując kontrolować swoje wzburzone emocje. Pociągnął się za włosy. W jego zmrużonych w wyniku upojenia alkoholowego oczach odbijało się zmęczenie. – To wszystko jest popieprzone, dupku.

    Po tym, jak Sangwoo wyrzucił z siebie obelgi, słychać już było jedynie jego urywany oddech. Chwilę później osunął się na ziemię i oparłszy się plecami o barierkę, z odchyloną głową patrzył w czarne niebo. Następnie już znacznie ciszej wymamrotał:

    – Ktoś taki jak ty… Gdzie ja kogoś takiego znajdę? Istnieje w ogóle ktoś taki jak ty?

    – …

    – Tylko ty możesz mnie uwieść. Jestem pewien, że i tak będziesz miał dziewczynę. Tam. Dokąd pojedziesz.

    Z ust Jaeyounga wyrwało się westchnienie. Agresja i złość, które szalały w jego wnętrzu, zdążyły już ustąpić. Aczkolwiek nie do końca zniknęły, a raczej zmieniły się w urazę płynącą z jego zrozpaczonego serca. Gorące emocje targające nim wcześniej omal nie pozbawiły go przytomności. Mimo że nie wypił ani kropli alkoholu, zataczając się, podszedł do Sangwoo i wyciągnął rękę.

    – Nie.

    Próba przytulenia skończyła się tym, że hoobae chciał mu z całej siły przyłożyć kopa w brzuch. Jaeyoung złapał jego kostkę, równocześnie próbując go uspokoić, ale Sangwoo wyrwał mu się z objęć i przepełnionym emocjami głosem wykrzyczał:

    – Nie! Nienawidzę cię!!!

    Sunbae westchnął i odsunąwszy się na znaczną odległość, również usiadł na ziemi, czując okropny ból głowy.

    Co za cholernie trudny związek.

    Projektant kilkakrotnie potarł twarz dłońmi, po czym wstał i zostawiwszy Sangwoo przy barierce, usiadł w samochodzie na miejscu kierowcy. Nie spuszczając oczu z hoobae, wypalił kilka papierosów. Do tej pory Choo Sangwoo zawsze wykazywał oznaki poddawania się. Był raczej bierny. To Jaeyoung nieustannie przejmował inicjatywę. Był tym, który popychał czy raczej ciągnął go naprzód. Aczkolwiek z czasem nauczył się, że w przypadku Sangwoo – postępując krok w tył – osiągał lepsze rezultaty.

    Teraz pomyślał jednak, że nie było sposobu, by zadowolić kogoś, kto potrafił sprawić, że tracił rozum. Jaeyoung był typem, który przewodził w związkach. Nie był przyzwyczajony do ulegania takim wpływom. W obecnej relacji wszystko jednak zostało wywrócone do góry nogami przez palącą zazdrość i niedające się stłumić wzburzenie. Czuł się niepewnie.

    Uruchomiwszy silnik, powoli ruszył, aż z ciemności w świetle reflektorów wyłoniła się przykucnięta postać Sangwoo. Jaeyoung zatrzymał samochód i przez chwilę mu się przyglądał, po czym uchylił szybę po stronie pasażera.

    – Hej.

    Sangwoo pozostał w tej samej pozycji, z czołem opartym na kolanach.

    – Zabiorę cię do domu. Wsiadaj.

    – …

    – Masz zamiar tu zostać? Jutro masz wykłady.

    Musiał być bardzo zły, skoro nie reagował nawet na coś tak ważnego jak jego zajęcia.

    – Choo Sangwoo. – Głos Jaeyounga stał się proszący i miękki. – Sangwoo.

    Projektant nie wiedział, w jaki sposób do niego trafić. Na początku wydawało się, że hoobae nie lubił, gdy zwracał się do niego w poufały sposób, ale ostatnio nie wydawał się mieć nic przeciwko temu. Jako że Sangwoo nadal się nie poruszył, Jaeyoung zmuszony był wysiąść z pojazdu.

    – Śpisz?

    Istotnie. Siedzący na ziemi, oparty o barierkę plecami hoobae po prostu zasnął. Jaeyoung kilka razy delikatnie nim potrząsnął, ale ten nawet się nie poruszył. Był całkiem pijany, kiedy go znalazł, a teraz była już 4:30, więc sunbae domyślił się, że w końcu zabrakło mu energii.

    – Zafundowałeś mi ciężką batalię, a teraz tak to wygląda… – mruknął Jaeyoung, siadając obok. Czuł się bezradny, bo było jasne, że znów będzie musiał czekać. Nie wiedział nawet, jak długo potrwa rozwiązanie ich problemów.

    Uśpiona twarz ciągle jeszcze wyglądała na surową i niezadowoloną, ale jednocześnie była tak urocza, że Jaeyoung nie mógł tego znieść. Był świadomy, że już od jakiegoś czasu był przywiązany do Sangwoo. Niezależnie od tego, jak bardzo był zły, nie potrafiłby go opuścić.

    Ręka mężczyzny sięgnęła do twarzy uśpionego chłopaka. Po chwili grzbietem dłoni pogłaskał jego miękki policzek, myśląc, że ta sytuacja jest rezultatem odwlekania konfrontacji w przeszłości.

    Znalazłszy się w domu hoobae po raz pierwszy, Jaeyoung również się wściekł, nie potrafiąc poradzić sobie z jego zachowaniem. Wtedy też pijany Sangwoo zasnął bez wyjaśnienia swoich słów.

    Dziś serce Jaeyounga było tak niecierpliwe i niespokojne, że dał się zaślepić zazdrości i wybuchł, zamiast racjonalnie porozmawiać. Ale dla niego było to coś zupełnie nowego. W żadnym poprzednim związku nie przypadła mu w udziale rola zakochanego, zazdrosnego faceta. A Sangwoo nawet nie uważał ich relacji za prawdziwy związek. To chyba naturalne, że niedoświadczony w tej materii projektant był tak nieporadny…

    Jaeyoung spojrzał na Sangwoo i lekko pogłaskał jego ramię. Przytuliwszy się do hoobae, poczuł, jak w jego wnętrzu rozlewa się ciepło, odpędzając resztki negatywnych emocji. Siedział tam przez dłuższą chwilę, delikatnie przyciskając do siebie Sangwoo. Poczuł się znacznie lepiej, kiedy wtulił nos w jego zgrabną szyję i głaskał ciepłe plecy.

    – A co jeśli to coś więcej niż romans? Pomyślałeś kiedyś o tym? – wyszeptał mu cicho do ucha. – Nie możesz być beze mnie, głuptasie.

    Nie było żadnej odpowiedzi, ale Jaeyoung i tak poczuł zadowolenie. Niedawny niepokój i gniew były teraz poza zasięgiem, a zagracony umysł zdążył się w międzyczasie oczyścić. Oczywiście był świadomy, że istniało między nimi kilka nierozwiązanych spraw. Ich sytuacja była naprawdę skomplikowana i można było oczekiwać, że szczególnie jeden trudny do rozwiązania problem może doprowadzić do poważnych kłopotów i zaciążyć na ich przyszłości.

    Jednak w tym momencie Jaeyoung zdał sobie sprawę, że jeśli priorytetowe zagadnienia były wystarczająco ważne, to przeszkody nie stanowiły zagrożenia. Jego otucha wynikała z prostego powodu. Przecież nie musiał schodzić z dotychczasowej ścieżki. Coś w zachowaniu Sangwoo napełniło go nadzieją na przyszłość. Mimo to w tym związku istniała tylko jedna poważna przeszkoda. I Jaeyoung ciągle przed nią stawał. Nieważne, ile razy ten temat roztrząsał, podważał samego siebie, wahał się… Jedno wiedział już teraz z całą pewnością: tym razem uda mu się ją pokonać. Nie pozostało mu więc nic innego, jak tylko chwilowo się uspokoić i w żadnym wypadku niczego nie wymuszać. Żadnego pośpiechu. To właśnie było jedynym możliwym rozwiązaniem.

    Chciałbyś się ze mną umawiać czy wolałbyś umrzeć?

    Nagle przyszła mu do głowy słynna sentencja z pewnej dramy. Nadal pragnął obudzić Sangwoo i bez złości go o to zapytać, ale postanowił być bardziej cierpliwy. Zmuszanie tego uparciucha do czegokolwiek jeszcze nigdy nie zakończyło się sukcesem.

    Nie można zmusić konia, żeby napił się wody, nawet jeśli doprowadzi się go do strumienia. To przysłowie było jakby wręcz stworzone dla Choo Sangwoo. Dzięki temu, że spotkał na swojej drodze tego niezwykłego człowieka, Jaeyoung nauczył się, że jeśli chodzi o hoobae, należało przezwyciężyć impulsy i niecierpliwość i… czekać, aż przeciwnik będzie gotowy. I nie poddawać się, nawet jeśli istniało coś, co mu się nie podobało.

    Chodźmy do domu, Sangwoo.Jaeyoung wstał, trzymając go w ramionach.

 


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny 

Komentarze

  1. 💛❤️💚💜💙 no to sangwoo po pijacku, niezbyt jasno i składnie, ale pomógł jaeyoung określić swoje priorytety ... Teraz tylko żeby na trzeźwo tego nie popsuć 🤣

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto by pomyślał, że alkohol rozwiązuje wszystkie problemy 😌

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty