HR – Rozdział 7
Wciąż senny właściciel pokoju 1019 podniósł się z ciepłego łóżka. Jedną rękę wyciągnął, by wyłączyć wentylator, a drugą podrapał się po brzuchu.
Win
nie zakładał piżamy, ponieważ zazwyczaj było mu ciepło, a poza tym lubił dotyk
pościeli na swojej skórze. Gdyby zapytano go, co jest najdroższym przedmiotem w
jego pokoju, śmiało powiedziałby, że pościel jest w czołówce.
–
Mam coś do jedzenia? – Mamrocząc pod nosem, otworzył lodówkę, która okazała się
prawie pusta. Na szczęście zostało w niej kilka jajek i trochę szynki, więc
postanowił zrobić jajka sadzone.
–
Obudź się! – Młody mężczyzna użył stopę, by tak delikatnie, jak to tylko
możliwe, szturchnąć osobę wciąż śpiącą na łóżku.
Ponieważ
znowu pozwolił „bezpańskiemu kotu” wtargnąć do swojego pokoju, stał się osobą, która
ma pewne obowiązki.
Od
kiedy w klubie odbywały się treningi, podczas których Team mógł zbierać punkty,
wieczorami Win nie zamykał swojego pokoju. Siedział i czekał, aż chłopak zapuka
do jego drzwi, prosząc o nocleg. Co najdziwniejsze, młody pływak nie był
taktowny czy zestresowany i natychmiast zajmował większość łóżka. Zwijał się w
kłębek, szybko zasypiając i zostawiając właścicielowi pokoju tylko odrobinę
miejsca…
Wredny, mały…
Wiceprezes
klubu pływackiego mruczał do siebie. Zwykle próbował przesuwać rozkładającego
się za mocno śpiocha, żeby zrobić sobie więcej miejsca, ale kiedy widział, że
twarz juniora się marszczy i nie czuje się on zbyt komfortowo, natychmiast się zatrzymywał
i pozwalał mu spać wygodnie.
Niedawno
chciał dać Teamowi zapasowy klucz, by mógł on przychodzić w każdej chwili, ale chłopak
go nie przyjął, argumentując, że nie chce tu być, gdy właściciela pokoju nie będzie.
Dlatego Win nie zasypiał, a ostatniej nocy musiał czekać, aż zegar wybił drugą.
–
Przyszedłeś tak cholernie późno!
–
Miałem korepetycje z Ai Pharmem – odparł Team, ziewając.
A
teraz wciąż spał i przewracał się na łóżku. Win znowu uniósł stopę, zdecydowany,
by wreszcie go obudzić.
***
Po
południu w klubie pływackim miały się odbyć wewnętrzne eliminacje, dzięki
którym wybrane zostaną osoby reprezentujące ich uniwersytet na zawodach. To
oczywiście sprawiało, że atmosfera była bardzo ożywiona, a presja wzrosła. Dlatego
Team był poprzedniego dnia bardzo niespokojny. Nie mógł się skupić i musiał potem
poprosić Pharma, by ten pomógł mu w nauce angielskiego. Korepetycje chociaż na
chwilę pozwoliły zapomnieć mu o konkurencji. Zasiedział się w mieszkaniu przyjaciela
prawie do północy. Kiedy wrócił, padł na łóżko i próbował zasnąć, a gdy mu się to
nie udało, wziął poduszkę i zapukał do drzwi pokoju Hia.
Ku
jego zdziwieniu senior jeszcze nie spał. W pokoju wciąż paliły się światła i
słychać było cichy dźwięk telewizora. Może właśnie skądś wrócił? Team nie
chciał zbyt wiele sobie wyobrażać i myśleć, że może to na niego czekał Hia.
Ale
tak, przyznał się sam przed sobą, że dobrze by było, gdyby mężczyzna choć
trochę o nim myślał.
Po
dobrze przespanej nocy jego niepokój, koszmary i stres zniknęły. Chłopak zjadł
proste śniadanie składające się z jajka sadzonego, szynki, chleba i świeżego
mleka.
–
O której zaczynają się twoje zajęcia? – zapytał Win, ubrany w T-shirt i dżinsy.
Nie szedł tego dnia na wykłady, ale musiał pójść na spotkanie z trenerem i
pomóc w przygotowaniu wszystkiego na popołudnie.
–
O trzynastej – odpowiedział Team, zapinając studencką koszulę. Od jakiegoś
czasu miał nawet własne ubrania w szafie w tym pokoju.
–
To jedźmy razem na uniwersytet.
Win
wziął klucz, portfel, wepchnął je do kieszeni spodni i wpatrywał się w juniora,
starając się skłonić go do pośpiechu.
–
Nie ma mowy! Hia! Jeździsz za szybko! – Zrażony ostatnią przejażdżką student energicznie
potrząsał głową.
–
Hej, dziś wieczorem będziesz przecież w klubie, prawda? Tak czy inaczej będziemy
wracać razem.
–
Nie pojadę na twoim motocyklu, Hia! Nie podoba mi się ten niebezpieczny kawałek
metalu – powtórzył chłopak.
Win
westchnął i się poddał. Po raz pierwszy w życiu porzucał swój ukochany pojazd.
Wyjął z kieszeni spodni kluczyk i odłożył go na stół. Potem wstał i wyciągnął
rękę w stronę juniora, który wyglądał na zdezorientowanego.
–
Dawaj kluczyki do samochodu. – Przyzywająco zamachał palcami na
znak, by mu je dać.
Właściciel
pojazdu zmarszczył brwi.
–
No już! – Win nie ustępował.
–
To mój samochód. Sam poprowadzę.
–
Jeśli będę pasażerem, dostanę choroby lokomocyjnej i zwymiotuję.
Team
przewrócił oczami i zaklął, po czym zgodził się oddać kluczyki. Był
sfrustrowany, ponieważ musiał być pasażerem w aucie będącym jego własnością.
Ale kiedy usiadł wygodnie i zrozumiał, że nie musi zmagać się z lawirowaniem w korku,
za to może wyciągnąć telefon i grać w gry, odzyskał humor i zrelaksował się, nucąc
radośnie. A potem bez komentarza pozwolił kierowcy wysadzić się przed budynkiem
Wydziału Ekonomicznego.
–
Widzę, że nie przyjechałeś sam – powiedziała uśmiechnięta Manow, bawiąc się
włosami. Jej oczy błyszczały, a ona przed chwilą prawie krzyknęła, widząc, jak
jej najlepszy przyjaciel wysiada z samochodu od strony pasażera. Nie zauważyła,
kim był kierowca, ale założyła, że był nim mężczyzna.
–
To przecież moje auto – odpowiedział Team i usiadł obok przyjaciół. Mieli zaraz
zacząć zajęcia w dużej sali z wysokim sufitem i długimi stołami, więc grupki
studentów siedziały dość daleko od siebie. Wykładowca jeszcze się nie pojawił,
więc chłopak uniósł telefon, żeby trochę poszperać w mediach społecznościowych.
Dodał kilka hashtagów na Twitterze.
Manow
uniosła brwi.
–
Więc kto prowadził?
–
Hia Win.
Manow
zastanowiła się przez chwilę, a potem skinęła głową. O mój Boże, to był senior z
jego klubu!
–
A czemu przyjechaliście razem? – zapytał zaciekawiony Pharm, który
przysłuchiwał się ich rozmowie.
–
Bo mieszkamy w tym samym akademiku. Hia na dziesiątym piętrze, a ja na
dziewiątym. Chciał mnie tu przywieźć na swoim piekielnym motocyklu. Oczywiście
odmówiłem. Kłóciliśmy się, dopóki się nie poddał. Zamiast tego prowadził mój
samochód.
Manow
nawiązała kontakt wzrokowy z Pharmem. Ich spojrzenia zdawały się pytać, czy
jeśli jedna osoba chce jechać motocyklem, a druga samochodem, to nie powinny po
prostu tego zrobić? Dlaczego musieli jechać razem?
–
Ja też mam pytanie, Ai Pharm. Jak układa się wasz związek?
Team
pokazał swojemu przyjacielowi ekran telefonu. Widniejące tam zdjęcie
przedstawiało Pharma stojącego obok samochodu i rozmawiającego z P'Deanem.
Kiedy chłopak zobaczył, że twarz Pharma robi się czerwona, a jego usta lekko drżą,
pragnienie podroczenia się z nim wzrosło.
– Jak wam idzie? Jeszcze niedawno nie
byłeś na tyle odważny, by choćby się z nim przywitać.
–
Hej, przestań! – Pharm klepnął przyjaciela w ramię i próbował odepchnąć, gdy
Team pochylił się, by położyć głowę na jego kolanach.
–
Nadal jestem śpiący.
Student
przewrócił oczami, poddał się i nie ruszył z miejsca. Nucił kołysankę, podczas
gdy dziewczyny wokół nich chichotały.
Manow
też się uśmiechała. Doszła do wniosku, że musi częściej bywać w klubie, by sprawdzić
tego „Hia” Teama. Tak podpowiadał jej instynkt. A on rzadko się mylił.
***
W
klubie panował rozgardiasz. Pływacy, którzy nie mieli treningu, musieli pomóc w
przygotowaniu basenu i ustawieniu torów na zawody, a niektórzy przygotowali
tablicę. Każdy z nich chciałby być reprezentantem na zawodach międzyuniwersyteckich,
ponieważ były to zawody zatwierdzone przez Związek Pływacki.
Przy
wejściu do głównej sali klubowej umieszczono tabliczkę „Nie wchodzić”. Prezes
klubu, wiceprezes, trener i wspomagający ich Pruk podsumowywali przygotowania.
–
Pod koniec miesiąca odbywają się dni otwarte, prawda?
Trener
przeglądał dokumenty z uczelni, starając się niczego nie przegapić.
–
Po dniach otwartych są też egzaminy.
Win
zaznaczył datę, która ich interesowała.
–
Mamy jeszcze około trzech miesięcy na treningi przed zawodami.
Trener
zamknął notes i uśmiechnął się.
–
Chłopcy już przygotowali basen?
– Chwila, pójdę sprawdzić – zaproponował Dean,
ale trener odmówił.
–
Zostań. Wszyscy macie coś do zrobienia. Pójdę pierwszy – powiedział, wskazując
na dokumenty. Kiedy zobaczył, że cała trójka wzdycha z ulgą, pokiwał głową i
wyszedł.
Prezes
klubu Dean zmarszczył brwi, od niechcenia odgarniając włosy do tyłu. Drugą ręką
podał budżet klubu wiceprezesowi, swojemu bliskiemu przyjacielowi, prosząc o
pomoc w księgowości. Jeśli chodzi o szczegóły zawodów, dał papiery P'Prukowi,
żeby pomógł w zarządzaniu.
– Jak dobrze pójdzie, to budżet klubu
znacznie wzrośnie. – Win przejrzał dokumenty i sprawdził liczby. Jego ręka
bardzo szybko obsługiwała kalkulator. Pozostali dwaj mężczyźni spojrzeli na
niego ze zdumieniem. Jeśli chodzi o liczby, zawsze zostawiali je ekspertowi. – Hmmm…
Co wy na to? Jeśli wygramy zawody, to w nagrodę zabierzemy klubowiczów na
wycieczkę. Pytałem rodzinę. Dostępny będzie ośrodek w Kanchanaburi. Zabierzmy ich
tam, żeby mogli odpocząć. Cena będzie niezła.
Dean
pochylił się, jakby zastanawiając przez chwilę, a potem kopnął przyjaciela w
nogę i zapytał:
–
Jeśli mamy jechać do Kanchanaburi, to czy mogę zabrać ze sobą kogoś z zewnątrz?
Mimo
że nie znali jeszcze wyników, już zdecydowali się nagrodzić startujących.
–
Kim jest ten outsider, panie prezesie? – Po zadaniu pytania Win podniósł
długopis i podstawił go przyjacielowi jako mikrofon, ale ten szybko się
odsunął.
–
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
–
Nong Pharm, prawda? – P'Pruk, bardzo miły i cichy student czwartego
roku, z uśmiechem przyłączył się do przekomarzanki. Trzymał sztamę z blond
wiceprezesem, który dał mu kciuk w górę. – Liczba osób jest teraz
nieparzysta, więc po prostu zabierz go ze sobą, żeby wszystko było do pary.
–
Spadaj! I oczywiście to ja opłacę jego pobyt. – Dean nie zamierzał
wykorzystywać swojego stanowiska w niewłaściwy sposób.
Pruk
tylko skinął głową, porządkując dokumenty.
–
Czy on przynajmniej jest już twoim kochankiem, szefie?
–
P’Pruk, ty to walisz prosto z mostu! – Win roześmiał się głośno, obserwując,
jak Dean poderwał się z krzesła i spojrzał z potępieniem na kolegę. Ale mimo
wszystko odpowiedział:
–
Jeszcze nie…
–
Och, naprawdę? To dlaczego tak często widuję was razem na Twitterze? –
dopytywał Win, wręczając swojemu przełożonemu telefon z włączoną aplikacją, by ten
mógł na niego spojrzeć.
–
Widzisz? Wieczorem poszedłeś na randkę, a rano przywiozłeś Nonga na jego
wydział. Ktoś was zauważył.
Pruk
uśmiechnął się lekko, tym razem uważnie przyglądając się wiceprezesowi.
–
A co z tobą? Dziś rano widziałem, że wiozłeś w samochodzie dzieciaka z naszego
klubu.
–
…
–
…
–
Myślisz o nim poważnie czy nie? – Dean przerwał pracę i odwrócił się, by całkiem
serio dopytać o to przyjaciela. – Właściwie to wolałbym, żebyś nie zaczynał
niczego z kimkolwiek z klubu, a już zwłaszcza z Ai Teamem.
Team,
student pierwszego roku, był uważany za faworyta w nadchodzących zawodach. Dean
nie chciał, żeby nic nieznacząca przygoda seksualna zrujnowała mu przyszłość.
Win
popatrzył przyjacielowi w oczy, a potem odwrócił się, by spojrzeć na P'Pruka.
Obaj wyczekująco wpatrywali się w niego, oczekując deklaracji, co spowodowało,
że mężczyzna ciężko westchnął.
–
Bardzo dobrze mnie znasz, Dean, prawda? Gdy się z kimś spotykam, to jest to monogamia
i podchodzę do tego uczciwie.
–
Tak, ale ty zawsze zachowujesz się miło w stosunku do wszystkich, a to często
daje im fałszywą nadzieję. Czy teraz troszczysz się o Teama bardziej niż o innych?
Jeśli nie masz pewności, czego chcesz, nie pozwól, by źle cię zrozumiał.
Win
oblizał wyschnięte wargi. Spojrzał na leżący przed nim dokument, a potem bardzo
powoli powiedział:
–
Team i ja… już to zrobiliśmy…
–
Hmmm…
–
Nie! – Tym razem oczy P'Pruka rozszerzyły się ze zdziwienia. Myślał, że Win i
Team wciąż tylko wstępnie flirtują. Nie podejrzewał, że posunęli się aż tak
daleko.
–
Ale spokojnie! To było za obustronną zgodą. Nie zmuszałem go. – Mężczyzna podniósł
rękę, by nie dopuścić do oskarżeń ze strony przyjaciół. – Nie
wiem jeszcze dokładnie, co czuję, ale jednej rzeczy jestem pewien: zdecydowanie
lubię Teama i to nie tylko dlatego, że uprawialiśmy seks. – Dwie wielkie dłonie
potarły rozczochrane włosy, a potem kark. – W tej chwili mogę powiedzieć, że to
dobre uczucie. Chcę dowiedzieć się o nim więcej. Chcę wspierać to, co on kocha
i…
Win
nie był osobą, która chętnie rozmawiałaby z innymi o swoim życiu miłosnym, więc
ta rozmowa trochę go zdenerwowała. Udawał, że kaszle, jakby drapało go gardle.
To było prawie nie do zniesienia.
– Zawsze się martwię… Martwię się o to, czy się
wysypia, czy je to, co trzeba, czy nadal je te swoje głupie chipsy. Martwię się
i martwię, niedługo oszaleję! Ooooj, chyba tyle mogę powiedzieć. Dlaczego tak
na mnie patrzysz, P'Pruk? – Spojrzał z pytaniem w oczach na kolegę, który znowu
się z niego śmiał.
Pruk zebrał wypełnione papiery i odłożył
teczkę na półkę, a Dean spuścił głowę i podpisał kolejny dokument. Nie zamierzał
skupiać się na przyjacielu, który bredził, usiłując jak najmniej powiedzieć, by
samemu przed sobą do niczego się nie przyznać.
–
A właściwie to skąd tyle wiesz o mnie i Ai Deanie? – Oczywiście ktoś taki jak
Win nie pozwoliłby, by ktokolwiek drażnił się z nim bez konsekwencji.
–
Mam oczy i widzę. – Pruk zsunął okulary na czubek nosa.
Wiceprezes
klubu zmrużył oczy, lekko się uśmiechnął i zapytał:
–
Ai Dean, przyjaciółka Nong Pharma jest taka urocza, prawda? Jak jej na imię?
–
Nong Manow.
BAM!
Teczka
z dokumentami wyślizgnęła się z rąk Pruka, który natychmiast ukucnął i mocno
pochylony zbierał wszystko przez dłuższą chwilę.
–
Hmmmm.
Zarówno
Dean, jak i Win poczuli się usatysfakcjonowani. Im uważniej przyglądali się
poprawiającemu okulary koledze, tym gorzej szło mu odkładanie teczek na
właściwe miejsce.
O
mój Boże.
Ostatecznie
wszyscy trzej wzięli na celownik członków tego samego gangu.
***
Wynik
selekcji do zawodów był zgodny z oczekiwaniami. Dzięki temu, że wysypiał się w
nocy, Team miał najlepszy czas i był liderem ich drużyny. Jego ospałość zniknęła,
pozostawiając spokój ducha i dobry nastrój.
–
Zmienny jesteś jak pogoda! Wczoraj jęczałeś przygnębiony i zestresowany, a dziś
uśmiechasz się bez przerwy. – Win zaparkował samochód na poboczu, gdy już skończył
drażnić się z jego właścicielem. Otworzył okno, żeby w drive-thru zamówić ryż z
kurczakiem.
–
To nie wystarczy, Hia. Zamów też zupę żeberkową.
–
Za dużo byś chciał! – skomentował senior, ale i tak zamówił to, o co go
poproszono.
–
No weź! Miałem dziś naprawdę dobry wynik. Chcę zjeść to, co najbardziej lubię.
Team
zerknął na mężczyznę, który plotkował ze sprzedawcą. Zauważył, że Win ma w
uszach aż trzy kolczyki. Chciał przyjrzeć się uważniej, więc przysunął się,
wyciągając dłoń, by ich dotknąć, ale w tej samej chwili Win
skończył rozmowę i odwrócił się w jego stronę. Ich twarze były blisko, bardzo
blisko siebie.
–
Chciałem się przyjrzeć kolczykom, bo… – powiedział oszołomiony Team.
Win
pokręcił głową, uśmiechnął się i znienacka uderzył czołem w czoło swojego
rozmówcy, chcąc rozładować napiętą atmosferę.
–
To bolało!
– Powinno! Przyglądać to się możesz, jak wrócimy
do pokoju.
Team
nie odpowiedział. Kiedy dotarli do akademika, wybiegł z windy na dziesiątym
piętrze i niecierpliwie przestępował z nogi na nogę, czekając na właściciela
pokoju. Po otwarciu drzwi wpadł do środka, coraz głośniej wołając:
–
Jeść, jeść, jeść, jeść!
– Hej, usiądź i grzecznie poczekaj!
Jeśli chodzi o jedzenie, ten cholerny smarkacz bywa
strasznie niecierpliwy.
Trudno
było przelać zupę do miski, wciąż potykając się o chcącego pomóc Nonga, więc Win
przegonił go, każąc natychmiast usiąść.
Och, zrobiło się zbyt cicho.
Kiedy
mężczyzna odwrócił się, stawiając naczynia na stole, zobaczył, że Team robi coś
w kącie pokoju.
–
Niszczysz coś?
Czy jego szaleństwu nie będzie końca?
–
Tutaj… – Team wskazał na gitarę. – Tutaj jest tak dużo kurzu, że na pewno nie
da się na niej grać. – Chłopak sięgnął po instrument i zaczął go stroić. Jego
swobodny gest zaskoczył Wina.
–
Umiesz grać?
Team
skinął głową. Po kilku minutach, zadowolony, zaczął poruszać palcami po
strunach.
–
To twoja gitara, Hia?
–
Nie, należała do mojego starszego brata.
Kiedy
P’Wan zaczynał studia, uważał, że gra na gitarze to najlepszy sposób na
flirtowanie z dziewczynami. Ale skoro w ciągu czterech lat instrument nie pomógł
mu znaleźć kochanki, to przekazał gitarę Winowi, mimo że ten zupełnie nie
potrafił na niej grać. Szczerze mówiąc, zwykle nawet zapominał, że ma ją w
pokoju.
–
Więc nie umiesz grać?
–
Nie, nie umiem.
–
Och, szkoda. Wiesz, podoba mi się melodia tej piosenki.
Team
potrząsnął głową, a potem zaczął trącać struny palcami. Gdy pojawiła się
melodia, dołączył do niej, cicho śpiewając.
Tego
wieczora chłopak nie był tak zestresowany jak poprzedniego, więc Win nie zatrzymywał
go w swoim pokoju. Ale junior, zanim wyszedł, wspomniał o piosence, którą
nucił.
–
Wykonawcą jest Sin. Możesz sobie jej poszukać, Hia.
Tuż
przed snem Win próbował znaleźć wspomnianą piosenkę na YouTube, ciągle słysząc melodię,
która mocno utkwiła mu w głowie. I wtedy ją znalazł.
Tembr
głosu i słowa nie pozwalały na obojętność. Team mógł wybrać tę piosenkę,
niczego nie sugerując. Ale utkwiła na tyle głęboko w sercu Wina, by nie dać mu
zasnąć przez całą noc.
Od
autora:
A oto i piosenka: Możecie posłuchać jej 👉🏻 TUTAJ 👈🏻
„Chan pen khai sahrab tur” – Sin
„Kim dla ciebie jestem?” – wykonawca:
Sin
Nagle
w mojej głowie pojawił się bałagan
Może
to z powodu dnia, w którym wszystko się zmieniło
A
może ktoś płata mi figle i rzucił zaklęcie?
Czemu
moje ciało drży?
Pytam
cię i proszę
Nie
pozwól mi odpłynąć, gdyż myśląc za dużo, złamię sobie serce
Powtórz
to, powiedz mi jeszcze raz, jeśli to nie jest zbyt duży kłopot
Kim
dla ciebie jestem?
Jak
często patrzysz na mnie tak jak kiedyś?
Chcę,
żebyś powiedział mi to wprost, dobrze?
Kiedy
zaglądasz do wnętrza swojego serca
Czy
ja wciąż w nim jestem?
Nie
jestem pewien, czy wszystko w porządku
Czy
to ty jesteś okrutny?
A może to ja nawaliłem?
Jakie
masz objawy?
Powiedz
mi…
Tłumaczenie: Baka
Korekta: Juli.Ann & paszyma
Komentarze
Prześlij komentarz