SE [Tom 4] – Rozdział 18.4

 


Rozdział 18.4

<1010>

 

    – Hej, zatrzymaj się!

    Sangwoo uciekał najszybciej, jak tylko potrafił, zupełnie jakby Jaeyoung był uzbrojonym w nóż mordercą. Na złamanie karku zbiegł po schodach, mając nadzieję, że uda mu się zniknąć z pola widzenia, ale sunbae się nie poddawał. Deptał mu po piętach…

    Nie mogę dać się złapać.

     W stanie, w jakim informatyk obecnie się znajdował, nie potrafił tak na szybko przeanalizować, co było nie tak i w jaki sposób to rozwiązać. Jedno było pewne: jeśli na chwilę zwolni, to sunbae niewątpliwie go dopadnie. A kto wie, czy wtedy nie będzie mu dokuczał. Sangwoo po prostu bał się jego reakcji.

    Dotarłszy przed front budynku Wydziałów Inżynierskich, hoobae – nie zmniejszając tempa – pokonał wyboistą, kamienną ścieżkę, przebiegł obok kwitnących krzaków, po czym minął kolejno Wydział Humanistyczny i Wydział Nauk Przyrodniczych. Zza pleców dobiegł go krzyk faceta, którego bezowocnie usiłował zgubić.

    – Cholera, czy ty nie potrafisz zachować umiaru?

    Spanikowany Sangwoo biegł co sił w nogach i po jakimś czasie głos goniącego go mężczyzny stawał się coraz słabiej słyszalny. Hoobae dosłyszał jednak coś, co brzmiało: „Nie rób mi na złość”.

    Nie odwracając się za siebie, młodzieniec schował się za automatem z napojami przy boisku do futsalu, obok którego akurat przebiegał.

    – Dokąd lecisz? Wracaj! Powinniśmy porozmawiać!

    – …

    – Hej, Sangwoo, zawsze mi uciekasz. Ganiam cię po całym świecie, wiesz?

    – Odejdź! Nie mam nic do powiedzenia. – Niepotrzebnie mu się to wyrwało, bo być może dlatego sunbae go namierzył. Gdy Jaeyoung znajdował się już blisko, informatyk pobiegł w inną stronę i teraz odgrodzeni byli zieloną siatką. Projektant stał naprzeciw, zaciskając dłonie w pięści.

    – No chodź tu, nie mogę biegać za tobą przez sto dni.

    Seniorowi nie było dane go złapać, ponieważ chcąc to osiągnąć, musiałby zniszczyć nawierzchnię boiska. Nie poddał się jednak i w ten sposób obaj – marnując czas i energię – zrobili trzy okrążenia.

    Jaeyoung całkowicie opadł z sił i oparł się o metalową siatkę. Sangwoo również zabrakło tchu. Wybrał jednak chwytanie zbawiennego tlenu w pozycji stojącej, na wypadek gdyby znów musiał podjąć ucieczkę. Przez jakiś czas z ust obu mężczyzn wydobywały się świszczące oddechy. Po chwili starszy z nich przemówił:

    – Nigdy nie spotkałem nikogo tak dziwnego jak ty.

    Sangwoo – nie odwracając wzroku od wysokiej postaci – cały czas przygotowywał się do ucieczki, ale rozmówca nie ruszył się z miejsca. Rozmawiali, mając między sobą boisko do futsalu.

    – Podejdź tutaj. Mam ci coś do powiedzenia, ale nie chcę robić tego w ten sposób. Właściwie to nie tak chciałem ci to wyznać, ale nic na to nie poradzę.

    – Nie wiem, o czym mówisz.

    Sangwoo przestał dyszeć i wziął głęboki oddech. Następnie dobitnie oświadczył:

    – To, co powiedziałem w studiu, to nic innego jak przejęzyczenie.

    – Nie sądzę. – Jaeyoung odpowiedział tonem, jakby wypowiedź hoobae była czymś nieistotnym, czym nie zamierzał zaprzątać sobie uwagi.

     To było rażące lekceważenie, które natychmiast zirytowało młodszego z nich.

    – Mówię „nie”!

    – Och! Dzisiaj znowu „nie”?

    – Nie chodzi mi o datę. To było przejęzyczenie.

    – Jeśli potrzebujesz więcej czasu, to powiedz mi dokładnie – ile. Czekam już dosyć długo, więc mogę wykazać się cierpliwością, aż będziesz gotowy.

    Sangwoo zmarszczył brwi. Po chwili położył dłonie na piersi i wziął głęboki oddech. Jego serce wciąż biło jak szalone i to wcale nie z powodu fizycznego wyczerpania. Hoobae stał w miejscu, dopóki nie poczuł, że znów może się poruszać.

    – Odchodzę. Nie idź za mną. Jeśli to zrobisz, to już się z tobą nie zobaczę.

    – …

    Po tych słowach informatyk pobiegł do biblioteki, bez towarzyszących mu odgłosów pościgu ze strony sunbae.

    Chłopak, któremu mimowolnie wyrwało się to, co nie powinno, nie pamiętał, co działo się później. Zatopiony w myślach i targany emocjami, zapewne z przyzwyczajenia dojechał rowerem do domu. Zanim się zorientował, zdążył już wejść po schodach i najwyraźniej otworzyć drzwi, bo stał teraz w kuchni i wlewał do gardła zimną wodę.

    Zdjąwszy przepocone ubrania, wrzucił je do pralki, po czym wziął szybki, zimny prysznic. Nawet po tych zabiegach i założeniu świeżych ciuchów jego serce nadal mocno tłukło mu się o żebra. Była 19:12. Nie zjadł kolacji, ale nie czuł się głodny. Nie miał pojęcia, co robić. Rozejrzawszy się nerwowo po mieszkaniu, powoli usiadł na krześle. Zamknął oczy, kładąc na czole drżącą rękę.

    Lubię cię, hyung.

    Nie potrafił uwierzyć, że wygłosił coś takiego! Nie był to przecież żaden wymóg do otrzymania pozytywnej oceny. Raczej absolutnie zbędne słowa.

    Czuł się bardzo dziwnie. Był oszołomiony, zły i smutny.

    Miłość…

    Zjawisko, kiedy konkretny człowiek stawał się tak wyjątkowy, że nie można go było zastąpić nikim innym. Niebezpieczne uczucie, prowadzące przywódców narodu do destrukcji i potrafiące z mędrców zrobić najprawdziwszych głupców. Sangwoo wiedział, że lubienie kogoś to jedna wielka iluzja.

    I co teraz?

    Istnieli lekarze potrafiący wyleczyć uzależnienie od seksu, ale choroba miłosna nie była odnotowana w encyklopediach medycznych.

    Czy to naprawdę było przejęzyczenie? Sangwoo nigdy nie czuł potrzeby, by kłamać. Ostatnio znajdował się w stanie, w którym zdarzało mu się robić naprawdę dziwne rzeczy i bez zastanowienia mówić byle co. Czochrając włosy na głowie, informatyk rozpoczął analizę:

    29 maja – dom Jang Jaeyounga

    28 maja – bar w Yeonseok-dong

    25 maja – rzeka Han, samochód Jang Jaeyounga

    24 maja – dom

    22 maja – dom

    19 maja – centrum handlowe

 

    Informatyk spróbował spojrzeć na sytuację z punktu widzenia niezaangażowanej osoby trzeciej. Zachowanie Choo Sangwoo w dużej mierze sterowane było przez niespodziewanie silne pożądanie. Przynajmniej na początku tak można było to wyjaśnić. Aczkolwiek w tej teorii już od jakiegoś czasu zaczynały pojawiać się dziury. Świadczył o tym również środowy poranek 29 maja. Hoobae obudził się wtedy w łóżku Jaeyounga, a później powiedział „nie”, kiedy nadarzyła się okazja do uprawiania seksu. Ten dzień pozostał mu w pamięci jako ciepłe, pozytywne wspomnienie, mimo że nie zaspokoił swojej ochoty na seks.

    Pamiętnego dnia nie udało mu się zrobić nic produktywnego. Po zjedzeniu posiłku rozmawiali o bezużytecznych rzeczach podczas oglądania zdjęć, a później – leżąc obok siebie – obejrzeli film i zasnęli przytuleni do siebie. Sangwoo poczuł się zdesperowany, gdy przypomniał sobie, jak bardzo chciał ukraść zdjęcie sunbae i jak głośno biło mu serce, kiedy patrzył w jego uśpioną twarz.

    Jest źle. Bardzo źle.

    Jakby na podkreślenie tej myśli informatyk walnął pięścią w biurko. Im więcej szczegółów przywoływał w pamięci, tym bardziej niepewny się stawał. Powoli krystalizował się jeden niepodważalny fakt. Nie myślał o Jaeyoungu wyłącznie w kategorii kogoś służącego mu do zaspokojenia fizycznej żądzy. Sangwoo zaczął wyliczać w myślach wszystkie drobiazgi dotyczące sunbae, na które zwracał uwagę podczas ich spotkań.  

    Na przykład urocze pionowe zmarszczki na jego nosie, kiedy kichał, zgrabny kształt dłoni trzymającej myszkę, pociągający widok napinających się mięśni pleców, gdy mężczyzna się przeciągał, promienność jego błyszczących, roześmianych oczu, piękne zęby, lśniące w słońcu włosy, oszałamiająca twarz.

    Myślał o tym, jak przyjemnie było słyszeć swoje własne imię wypowiadane miękko przez jego cudowne usta. Jak często Sangwoo śmiał się z jego głupich żartów? Jak wzruszające były słowa, które Jaeyoung wypowiadał poważnym tonem. Hoobae pamiętał doskonale ręce sunbae owinięte ciasno wokół jego ramion i usta delikatnie dotykające jego czoła.

    Dlaczego nie potrafił przewidzieć porażki?

    Nagle informatyk przypomniał sobie, jak zabawnie było, kiedy odkrył, że jego siostrze spodobał się pewien chłopak w liceum. Nieustannie o nim mówiła i całymi dniami składała 500 ohydnych papierowych żurawi. Drażnił się z nią wtedy, mówiąc jej, że jest głupia, i nazywał ją potworem, za co w ramach rewanżu kilkakrotnie walnęła go pięścią w plecy. W tamtym czasie Sangwoo uważał jej zachowanie za absolutnie irracjonalne. Co niby miał o niej myśleć, skoro ciągle kupowała nowe ciuchy, późno wracała do domu, a w weekendy przesiadywała u swojego crusha?

    A teraz on sam poszedł nawet o krok dalej.

    Założywszy ubrania, które kupił mu Jaeyoung, pojechał do dzielnicy rozrywkowej i w jednym z tamtejszych barów wychylał drinki po 10 000 wonów za sztukę! Ale już wcześniej się nie popisał, kiedy bez pozwolenia pocałował w usta uśpionego sunbae. Cały dzień był zagubiony w myślach, ignorując ustalony harmonogram.

    Myśli Sangwoo znów popłynęły do pamiętnego dnia w barze. Wysoki, przystojny mężczyzna o brązowych oczach nie odpowiadał jego seksualnemu gustowi. Co prawda wcale nie był taki zły, ale nie był też tak przystojny jak Jaeyoung. Nie dorównywał mu w niczym. Jak miał równać się z sunbae, skoro nim nie był…

 

    Zrozpaczony Sangwoo powoli pochylił się nad biurkiem. Jang Jaeyoung, nieprzewidywalny i nowoczesny mężczyzna, od samego początku zburzył spokój jego codziennego życia. Prowokował go seksualnie i bez większego trudu zmienił go w napalonego faceta. No i oczywiście… zabrał mu serce. Oto znalazł się głupek, który zabujał się w kimś, z kim nie będzie mógł prowadzić zdrowego życia małżeńskiego.

    – Mam przechlapane!

    Sangwoo nie miał wymyślnych potrzeb i dotąd zawsze mógł zdobyć lub kupić to, co mu się podobało. Ale teraz po raz pierwszy zaistniało coś, a raczej ktoś, kogo nie mógł posiadać. Jak zawsze poruszał się powoli. Ale tym razem okazało się to głupotą, bo podmiot jego uczuć już wkrótce zniknie.

    I dokładnie wtedy Sangwoo zdefiniował tożsamość błędu semantycznego, który zawładnął jego światem.

    Return 0;

 

[UWAGA: Teraz nastąpi szereg SMS-ów, które Sangwoo pisze do Jang Jaeyounga, po czym wymazuje treść i pisze je od nowa]

 

Jaeyoung hyung. Nie mogę tego zrobić. W przeciwieństwie do początkowego porozumienia, wszystko się zmieniło, a mój hyung stał się emocjonalnie lepszy. Nigdy wcześniej tak nie było, więc nie mogę przewidzieć, co stanie się, gdy odejdziesz. Hyung, przestańmy się więc spotykać…

 

Jaeyoung hyung. Nie mogę tego zrobić. W przeciwieństwie do początkowej umowy, jestem emocjonalnie zaangażowany…


Jaeyoung hyung… Sunbae…

 

[Aż w końcu udało mu się sklecić wiadomość nadającą do wysłania…]

 

Sunbae, przede mną sesja egzaminacyjna, więc przez kolejne dwa tygodnie nie będę się z tobą widywać. Po tym czasie możemy się spotkać, jeśli będzie to absolutnie konieczne.

14:31

 

 

    Jang Jaeyoung SB ♨️: Kupuję okulary, muszę jedne wybrać.

    14:33

 

     Jang Jaeyoung SB ♨️: (zdjęcie)

    14:33

 

    Jang Jaeyoung SB ♨️: (zdjęcie)

    14:33

 

    Jang Jaeyoung SB ♨️: Przeczytałeś moją wiadomość?

    14:34

 

    Jang Jaeyoung SB ♨️: Przeczytaj.

    14:34

 

    Jang Jaeyoung SB ♨️: Zdjęcie 1 czy 2?

    14:35

 

Zdjęcie 1. Powiedz mi, ile kosztowały. To ja stłukłem poprzednie, więc je zrekompensuję.

14:36

 

Podaj mi cenę.

14:38

 

    Nie dbając o stan, w jakim znajdował się informatyk, Ziemia obracała się z niezmienną prędkością i w tym samym kierunku co zawsze, więc naturalną koleją rzeczy o tej samej porze nastał nowy, jasny dzień.  

    Pogrążony w chaosie świat Choo Sangwoo stał w niejakiej sprzeczności do słonecznego poranka. Był czarny jak noc. Młody człowiek miał wrażenie, że emocje zniszczyły wszystko na swojej drodze, pozostawiając po sobie opustoszałe ruiny i zgliszcza. Pozostało jedynie barbarzyństwo, bez najmniejszego oświecenia ze strony rozumu. Istota Sangwoo wydawała się zniknąć po tym, gdy została zmieciona przez niedający się powstrzymać tajfun uczuć.

    W poniedziałki, wtorki i środy Sangwoo przypominał bezdusznego robota. Jak to miał w zwyczaju, o określonej godzinie wychodził na uczelnię, siedział na tym samym miejscu podczas wykładów, na których zresztą obecny był jedynie ciałem, ponieważ jego umysł zdążył się już pożegnać. Sangwoo nie nauczył się zupełnie nic.  

    Cierpiał na chorobę, której nie było w książkach medycznych. Chorobę, która miała głęboki, negatywny wpływ na życie człowieka. Na jego życie! A to dlatego, że nie miała nic wspólnego z chłodnym, analitycznym rozumowaniem. Całkowicie ominęła bowiem jego umysł. Ta straszna choroba zakorzeniła się głęboko w jego sercu w okresie inkubacji i natychmiast stała się przyczyną bólu, kiedy Sangwoo rozpoznał swoje uczucia.

    Był pożerany od środka i nie potrafił z tym bólem walczyć.

    Podpierający rękami brodę informatyk oprzytomniał dopiero wtedy, gdy ktoś uderzył w jego biurko. Był tak rozproszony, że nawet nie wiedział, że w międzyczasie wykład zdążył się już skończyć.

    Z grobową miną schował do piórnika mechaniczny ołówek i chwycił podręcznik. Mimo że był to dziecinnie łatwy przedmiot, nie wyniósł nic z przeprowadzonego przez profesora wykładu. Poprzednim razem był nieobecny. Tym razem, mimo cielesnej obecności, również wcale go tu nie było.

    Jedyne, co wydawało się w obecnej sytuacji całkowicie oczywiste, to fakt, że Choo Sangwoo bezapelacyjnie zawali egzaminy.

 


 Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny

Komentarze

  1. Biedactwo Sangwoo....nie wie jak sobie poradzić z uczuciami :( żal mi Go

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo mądry chłopak, który na swój sposób stawia czoło problemom. Pierwsza miłość, więc trochę to nim wstrząsnęło.

      Usuń
  2. ❤️💜💙💛💚 ale się sangwoo przeraził że się zakochał 🤣no ale pewne rzeczy powolutku ale zrozumiał ... Teraz jeszcze kwestie tego zdrowego życia małżeńskiego przemyśleć i będzie git 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Jang wytrzymuje te 2 tygodnie rozstania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😅 Będzie się pocieszał jego wyznaniem… Sangwoo wyrwało się to, o czym jeszcze do niedawna Jaeyoung mógł sobie tylko pomarzyć.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty