SE [Tom 4] – Rozdział 18.7


 

<1010>

 

    Dzień spektaklu w końcu nadszedł. Tydzień przed egzaminem, przed frontem budynku, w którym występ miał się odbyć, pojawił się tłum studentów. Sangwoo przybył na miejsce dwie godziny przed przedstawieniem. Zostawił numer telefonu u jednego ze studentów klubu teatralnego w nadziei, że powiadomią go, gdyby ktoś zwrócił bilet. Kręcił się jednak w pobliżu, bo nie do końca im ufał.

    Do rozpoczęcia spektaklu pozostało 13 minut. Również inni zainteresowani pytali, czy nie zostały jakieś bilety, ale usłyszeli to samo co Sangwoo. Przedstawienie było wyprzedane i nikt nie zrezygnował w ostatniej chwili.

    Sangwoo trzymał się bezpodstawnej nadziei. Patrzył na kolejkę oczekujących na wejście i próbował oszacować, czy ktoś mógłby zmienić zdanie. Wysyłał nawet telepatyczne wiadomości, by nakłonić ich, żeby dokonali zwrotu biletu, ale niestety jego działania okazały się bezskuteczne.

    Osiem minut przed rozpoczęciem przedstawienia Sangwoo czuł już tylko nieprzyjemne bicie serca. Dbający o organizację studenci sprawdzali bilety stojących w kolejce osób i wpuszczali je do środka.

    Informatyk odniósł wrażenie, że jedna ze studentek chciała dokonać zwrotu biletu, ale jego nadzieje okazały się płonne. Trzy minuty przed rozpoczęciem występu Sangwoo ciągle jeszcze się nie poddawał. Nie było rzeczy, której nie mógłby osiągnąć, jeśli bardzo się starał i okazywał wystarczającą dozę determinacji. Tym razem, jako że zbyt późno dowiedział się o występie Jaeyounga, nie było mu dane kupić biletu z wyprzedzeniem. Jedyne, na co mógł teraz liczyć, to że w ostatniej chwili wydarzy się cud.

    Tęsknię za tobą. Na pewno się zobaczymy.

    Wzrok Sangwoo wylądował na pierwszym zdjęciu mężczyzny z obsady. Patrzył na niego tak często, że mógłby narysować go nawet z zamkniętymi oczami. Informatyk przesunął wzrok po peruce, zawadiacko przekrzywionym pirackim kapeluszu, aroganckim spojrzeniu, stanowczym zarysie brody i lekko widocznym języku na ostrzu lśniącego noża.

    Tymczasem minęły trzy minuty. Wszyscy z kolejki weszli już do środka, a obsługa zajęła się porządkami, zdejmując plakaty ze ścian. Siląc się na pogodny nastrój, Sangwoo podszedł do jednego z nich. Na jego widok chłopak posłał mu wymuszony uśmiech.

    – Hahaha! Jeszcze nie odszedłeś. Przykro mi, ale nie mam żadnego zwróconego biletu.

    – Naprawdę nie masz?

    – Naprawdę.

    – Naprawdę?

    – Tak.

    – Nic się nie da zrobić?

    – Nic.

    Odpowiedź pozostałaby taka sama, nawet jeśli zapytałby jeszcze kilka razy. Sangwoo stał tam, mrugając. Nie dowiedział się wcześniej o występie, więc stracił szansę na obejrzenie występu Jang Jaeyounga. Przegapił rozpoczęcie sprzedaży biletów. Umysł ogarniał zaistniałą sytuacje, ale uczucia nie współpracowały.

    Dlaczego nie jest mi dane cię zobaczyć?

    Budynek centrum kultury, o którego istnieniu Sangwoo wcześniej nawet nie wiedział, wydawał się duży i wysoki. Informatyk nie miał możliwości dostać się do środka. Pozostał na miejscu, dopóki pracownicy teatru nie odeszli. Nie było już żadnej nadziei. Pozostawała tylko ciemna noc.

    Zawiedziony chłopak skierował się do budynku, w którym mieściła się biblioteka, by odebrać zostawiony tam rower. Słońce zdążyło się już schować za horyzontem i nagle, zupełnie nieoczekiwanie Sangwoo poczuł, że boi się ciemności. Pędził, przedzierając się przez wzniecający niepokój mrok, a na ramionach czuł gęsią skórkę.

    Powinienem był z wyprzedzeniem postarać się o bilet.

    Powinienem był kupić go już wcześniej.

    Mogłem poprosić kogoś z wchodzących widzów, żeby sprzedał mi bilet za pięciokrotnie, a nawet dziesięciokrotnie wyższą cenę.

    Informatyk czuł przygniatający go ciężar. Był rozżalony i winił samego siebie, bo wypuścił z ręki taką okazję. Stracił to, czego tak bardzo pragnął. Wjechawszy w znajomą uliczkę, przyhamował, aż w końcu się zatrzymał. Był spocony na całym ciele, a czarna koszulka przylgnęła mu do pleców. Przypiął rower do stojaka i wlokąc za sobą nogi, wszedł do budynku. W ciągu kilku dni wystające ze skrzynki reklamy wyglądały na pomięte i wystrzępione, bo doręczyciel wpychał kolejną korespondencję.

    – Kurwa, nie wrzucać reklamy! Jest napisane jak byk!

    Sangwoo chwycił ulotki, usiłując wyszarpnąć je ze skrzynki. Dopiero kiedy mu się to udało, otworzył ją i wyjął z niej również kilka kopert. Gdy tylko wszedł do mieszkania, wrzucił reklamy do kosza na śmieci, a następnie sprawdził listy. Rachunki. Opłaty za gaz, prąd, telefon… Ostatnia koperta była bez adresu, a na dole po prawej stronie bardzo nieczytelnym odręcznym pismem nabazgrane było „Choo Sangwoo”. Koperty i rachunki wypadły mu z rąk i wylądowały na podłodze.

    Sangwoo poczuł, jak z klatki piersiowej wypada również jego serce. Na chwilę zamarł i zacisnął powieki. Gdy otworzył oczy, zajrzał do środka, bardzo ostrożnie dotykając koperty.

    – Ach…

    Wewnątrz znajdowała się prostokątna kartka papieru z czarnym tłem i zdjęciem z polaroidu. Drżącą ręką informatyk obracał sztywny bilet. Był to bilet na dzisiejszy występ. Miejsce w pierwszym rzędzie. Chłopak poczuł, jak wykrzywia mu się twarz. Już od kilku dni nie widział mężczyzny, który patrzył na niego ze zdjęcia. Ubrany w piracki kostium Jaeyoung spoglądał na Sangwoo ze swoim charakterystycznym, pewnym siebie wyrazem twarzy. Na odwrocie znajdował się krótki liścik.

    Wiem, że jesteś zajęty egzaminami, ale wpadnij. To tylko kilka minut, więc możesz na mnie popatrzeć, a potem od razu wyjść.

    W przeciwieństwie do niepoprawnie pisanych SMS-ów, Sangwoo patrzył na idealnie napisane zdania. Oczy wypełniły mu się łzami, które spłynęły po policzkach. Pospiesznie otarł je rękawem, nie chcąc, by rozmazał się atrament.

    Już za późno, hyung.

    Łzy nadal płynęły. Powinien był wcześniej sprawdzić skrzynkę pocztową. Choć wiedział, że użalanie się jest bezużyteczne, jego umysł przepełniony był pretensjami. Chciał zobaczyć na scenie Jaeyounga w roli pirata, ale mu się nie udało. Czuł się zraniony i miał pretensje do siebie, bo – jak się okazało – to jego nieostrożność była przyczyną porażki. Łzy spływały mu z oczu i kapały na podłogę z brody i nosa. Nieważne, jak bardzo się starał, nie potrafił przestać płakać. Sangwoo nie posiadał przeciwciał do walki ze swoją chorobą.

    – Jestem idiotą, który nic nie wie.

    Rozsądek wrócił dopiero dużo później. Sangwoo wydmuchał nos po umyciu twarzy i wypił na raz pół litra zimnej wody. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała wraz z ciężkim oddechem, a w jego oczach pojawiła się niespotykana zaciekłość.

    – Ale wiem, jak uczyć się na porażkach.

    Suma trzech kątów nie zmieni się, nawet jeśli zwiększy się rozmiar trójkąta. Ale mały problem w niewielkim wydarzeniu z pewnością urośnie do dużego problemu. Sangwoo wyciągnął wnioski z tego, co mu się dziś przytrafiło. Skoro płakał już tak rozdzierająco z powodu przegapienia występu Jaeyounga, to zapewne codziennie będzie zalewał się łzami, kiedy facet, w którym tak nierozsądnie się zakochał, opuści kraj. Nie mógł na to pozwolić.

    Chcąc wykluczyć emocje, zastąpił zmienne literami alfabetu i na zimno spojrzał na sytuację z perspektywy osoby trzeciej.

   

     Warunek: X preferuje stan bez odległości między nim a Y.

    Problem: Między X a Y pojawi się wkrótce olbrzymia odległość.


    Rozwiązanie:

    I) pozycja Y się nie zmienia

    II) pozycja X zmienia się o taką samą wartość jak Y

    III) X prowadzi własne życie z dala od Y

 

    Istniały jedynie trzy wyjścia. Sangwoo był trochę zdziwiony, że na powrót zastąpił litery alfabetu ich imionami. O dwóch z trzech rozwiązań wspomniała Jihye.

    Pierwsze rozwiązanie zostało odrzucone już na wstępie. Ta możliwość odpadła w chwili, gdy nazwisko Jaeyounga zostało umieszczone na liście przyszłych studentów uniwersytetu w USA. Jego studia nie były zmienną, lecz stałą. Sangwoo nie posiadał władzy, by zmienić tę decyzję i – prawdę mówiąc – wcale nie chciał na nią wpływać.

    Informatyk zaczął rozważać drugie rozwiązanie. Przypomniał sobie to, co powiedział do Jihye:

    „Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Gdzie miałby studiować? Gdzie zamieszkać? Co z wizą? Co z kosztami utrzymania? Co z językiem? Poza tym X również ma plan na życie. Nie można tak po prostu o tym zdecydować ot tak sobie.

    Włączywszy lampkę na biurku, sztywno wyprostowany jak żołnierz młody człowiek usiadł na krześle przed komputerem. Jego dłonie spoczęły na klawiaturze, gdy tylko wyświetlił się pulpit. W wyszukiwarce internetowej pojawiały się i znikały różne hasła. Typ wizy amerykańskiej, wymogi niezbędne do jej zdobycia, studia za granicą, strona Koreańskiego Uniwersytetu Hanguk, warunki wymiany studenckiej, koszty utrzymania w USA, bilety lotnicze…

    Sangwoo siedział bez ruchu przez ponad godzinę, a gdy skończył, wziął do ręki trzy strony informacji na kartkach w formacie A4.

    Informatyk błądził między opcjami, które były mniej krytyczne. Nie miał teraz czasu na rozważanie własnego planu na życie. Planował przecież ożenić się w wieku 30 lat, uprzednio zdobywszy w wybranej przez siebie firmie pracę, o którą chciał postarać się w przyszłym roku, zaraz po ukończeniu studiów. Nie planował zamieszkania za granicą w następnym semestrze. Odrzucając na bok wcześniejsze postanowienia, szukał informacji jak spragniony człowiek. To nie było coś, co robił ambitny student chcący odnieść sukces społeczny. To było działanie zakochanego głupca, który robił to, by móc przetrwać.

    – Jedynym sposobem jest wymiana studencka.

    Sangwoo spojrzał w dół i jeszcze raz przeczytał dokument podsumowujący wyniki wyszukiwania. Wyglądało na to, że nie będzie mógł skorzystać z wymiany studenckiej. Wśród programów oferowanych przez jego uniwersytet tylko dwa dotyczyły uczelni inżynierskich w stanie, w którym Jaeyoung rozpoczynał studia podyplomowe. Okres składania wniosków na pozostałe już się skończył. Sangwoo miał szansę spełnić wymogi kwalifikacyjne, ale wynik międzynarodowego testu ze znajomosci języka angielskiego musiał być złożony w ciągu trzech dni.

    Jestem skazany na zagładę.

    Stres zadomowił się w jego wnętrzu. Nie było sposobu na wyjazd do USA przed upływem pół roku, biorąc pod uwagę wszystkie problemy, łącznie z tym dotyczącym wydania wizy. Sangwoo poczuł się zdesperowany i spróbował rozważyć sytuację, modyfikując nieco drugie rozwiązanie:

     II) pozycja X zmienia się o taką samą wartość jak Y – po sześciu miesiącach

    Ale czy to rzeczywiście było dobre rozwiązanie? Pomijając wszystko inne, zastanowił się, co Jaeyoung pomyślałby o tym, gdyby pół roku później Sangwoo podążył za nim przez ocean?

    Nie słyszałem jego opinii.

    Kiedy podczas ich rozmowy pojawiała się wzmianka o zagranicznych studiach, Jaeyoung zawsze zmieniał temat. Nigdy nic mu nie mówił. Sangwoo uznał swoje przypuszczenia za zbyt mgliste i niepewne. Do tej pory nigdy się tym nie przejmował. Jeśli czegoś chciał, to po prostu o to prosił, a jeśli nie, to podlegało to negocjacjom lub perswazji. Informatyk zawsze był stałą, a nie zmienną. Trudne do pokonania przeszkody, utalentowany projektant, działania skutecznie wyzwalające popęd seksualny oraz…

    Sangwoo zmarszczył brwi.

    „Dlaczego myślisz tylko o sobie?”

    „To nie jest rywalizacja. Nie zapominaj o współpracy.”

    Czy Sangwoo kiedykolwiek zapytał go o jego życiowe plany? O to, co Jaeyoung myślał, gdy się spotykali? Jak się czuł, gdy byli razem? Dlaczego zgodził się być jego partnerem seksualnym? Dlaczego uśmiechał się, gdy go widział? Dlaczego przychodził do jego domu?

    Wtedy nie był zainteresowany. Nie chciał wiedzieć, co sunbae myśli, co chce robić podczas zagranicznych studiów, jak będzie żył po ich ukończeniu i kiedy się ożeni. Teraz był tego bardzo ciekawy.

    Zmienna „umysł Jang Jaeyounga” wszystko skomplikowała. Sangwoo był gotów obmyślić i wprowadzić w życie optymalne rozwiązanie, ale teraz się zawahał. Znał tylko siebie i własne uczucia, ale nie miał pojęcia, co o nim myśli czy co do niego czuje sunbae.

    Jang Jaeyoung bywał czasem trudny do przewidzenia. Był kimś, kto posiadał pokłady cierpliwości i równocześnie w mgnieniu oka potrafił stać się gwałtowny. Był kapryśny, niekonsekwentny i wszystko obracał w żart. Obecnie okazywał swoje zainteresowanie Sangwoo, zachowując się tak, jakby łączyła ich relacja miłosna. Ale co będzie za pół roku?

    Czy powinienem poczekać do tego czasu?

    Jang Jaeyoung szybko się nudził i przede wszystkim dlatego nie traktował randek poważnie. Zgodnie ze słowami Yoony jego przeciętny okres randkowania wynosił mniej niż trzy miesiące. Nawet gdyby Sangwoo udało się go przekonać, by zaczął się z nim umawiać, odniósłby porażkę. Jeśli po ułożeniu nowego planu hoobae pojechałby za nim do Stanów sześć miesięcy później, to w tym czasie zainteresowanie Jaeyounga mogłoby się już rozwiać. Kto wie, czy w tym czasie sunbae nie znajdzie sobie nowej kochanki? Co, jeśli powie, że nie jest już zainteresowany Sangwoo? Co on wtedy zrobi?

    To bardzo trudne, hyung.

    Sangwoo przez długi czas siedział przy biurku, podpierając głowę rękami. Nieważne, jak intensywnie się nad tym zastanawiał, nie mógł tak łatwo przyjąć drugiego rozwiązania. Rozsądnym wyjściem było więc odrzucenie pomysłu o zmianie życiowego planu. Pozostawało tylko trzecie rozwiązanie:

    III) X prowadzi własne życie z dala od Y

    Cztery miesiące, które hoobae spędził z Jang Jaeyoungiem, były tylko kroplą w morzu życia. Czerwoną kropką na uboczu, która nie może pojawić się na spójnym wykresie. Ten okres zostanie zapamiętany jako najbardziej ekscytujący i najszczęśliwszy ciąg momentów jego życia, ale ono nie skończy się tylko dlatego, że Jaeyounga w nim już nie będzie.

    Sangwoo musiał się zastanowić, jak przyjdzie mu żyć po odejściu sunbae.

    Nie było innego wyjścia, jak tylko obniżyć popyt – na wypadek, kiedy podaż zostanie całkowicie odcięta. Zredukować do zera, aż w końcu nadejdzie dzień, kiedy nie będzie już potrzebny. Nie jest to przecież niemożliwe, bo ludzie nie należą do podstawowych potrzeb jak powietrze, woda czy jedzenie.

    Po wyłączeniu komputera Sangwoo wziął polaroidowe zdjęcie Jaeyounga i położył się na łóżku. Smutek w jego sercu był ciężki i gęsty, ale chłopak nie miał energii, żeby płakać. Popatrzył na zdjęcie.

    Żył, całkiem na serio myśląc, że jest czarną mambą w dżungli. Nie było się czego bać. Mógł sam robić wszystko dobrze i zdobywać to, czego zapragnął, jeśli tylko wystarczajaco się postarał. Takie życie mogło być trudne dla większości, ale nie przedstawiało sobą żadnych problemów w przypadku Sangwoo.

    – Mówił, że jestem jak pozbawiona emocji maszyna…

    Czyż nie był wyśmiewany i nazywany robotem-odkurzaczem? Ale fakt, że nie kierował się emocjami, był źródłem jego największej siły. Dzięki temu informatyk – w przeciwieństwie do innych – mógł skupić się na produktywnej pracy, zamiast robić coś bezużytecznego.

    Nigdy więcej.

    Być może wcześniej Choo Sangwoo żył jak Superman, nie znając strachu, ale po spotkaniu z kryptonitem o imieniu Jang Jaeyoung chłopak stracił swoje supermoce i stał się zwykłym człowiekiem.

    Informatyk przez chwilę patrzył w oczy mężczyzny z polaroidu, a następnie pocałował jego zdjęcie.


     Return 0;



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


Poprzedni  👈              👉 Następny 

Komentarze

  1. 💛❤️💙💜💚 niech ktoś w końcu kopnie w zadek bo za dużo myśli 😩

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty