SE [Tom 4] – Rozdział 18.9



<1010>

 

    – Wiem, co masz na myśli, ale poczekaj do jutra. Wszystko ci wtedy powiem.

    – Wiesz, o co mi chodzi… Co ty tam wiesz? Nie masz pojęcia, jak czułem się w ciągu ostatnich dni. Włazisz tak po prostu i wstrząsasz ludzkimi sercami! Zrujnujesz mi życie! Nie, poprawka, ono już jest zrujnowane!

    To było dziwne. Podczas gdy Sangwoo z tłukącym się w piersi sercem gotował się z wściekłości, na ustach Jaeyounga rozkwitł… uśmiech. Zupełnie jakby ta scena była zabawna. Sangwoo był wściekły!

    – Hej, Jang Jaeyoung.

    – Nie sądzę, żebym był sadystą. Jeśli już, to masochistą.

    – W takim razie ty zostań tutaj, a ja odejdę. – Wysiadłszy z samochodu, jakby na podkreślenie swojego nastroju, informatyk trzasnął drzwiami. Ze schyloną głową skierował się do budynku i wszedł po schodach. Otwierając zamek w drzwiach mieszkania, kątem oka zarejestrował obecność sunbae. Nie zwracając na niego uwagi, Sangwoo wszedł do środka i zdjął buty. Następnie chwycił stojącą w kącie walizkę i położył ją na podłodze z zamiarem spakowania.

    – Sangwoo.

    – Mówiłem ci, żebyś nie zwracał się do mnie w ten sposób!

    – Nie złość się bez uprzedniego wysłuchania tego, co chcę ci powiedzieć. Nie komplikujmy sytuacji.

    Sangwoo zignorował jego słowa i zaczął wpychać do walizki przyniesione ubrania. Wyjął z szuflady bieliznę, a z łazienki wziął szczoteczkę i pastę do zębów i rzucił je na ciuchy. Miał jeszcze sporo do spakowania, ale chcąc jak najszybciej opuścić mieszkanie, zamknął walizkę. Chciał zabrać ze sobą swój komputer, ale postanowił go zostawić.

    Odwróciwszy się, spostrzegł, że Jaeyoung zamknął drzwi. Sangwoo chwycił mocno za klamkę, jednak zamek nie ustąpił. Sunbae nie wyglądał ani na złego, ani na szczęśliwego. Po prostu stał tam z twarzą, z której nie dało się nic wyczytać, podczas gdy klatka piersiowa hoobae gwałtownie podnosiła się i opadała.

    – Zejdź mi z drogi – wycedził przez zęby.

    – Nie.

    – Powiedziałem, rusz się.

    – Czas minął. Nie mogę dłużej czekać.

    – Co to ma znaczyć?

    – Czekałem tylko do twojego ostatniego egzaminu, w obawie, żebyś nie zepsuł sobie ocen. Nie zamierzam czekać przez kolejny dzień.

    – Jestem gotowy do użycia przemocy. Zejdź mi z drogi, jeśli nie chcesz siniaków na swojej ślicznej twarzy.

    – Och, naprawdę?

    Sangwoo pociągnął walizkę do przodu, ale Jaeyoung tylko na niego patrzył, nie przyjąwszy nawet pozycji obronnej. Nie podjął żadnego wysiłku! Po prostu stał tam z rękami w kieszeniach. To nie była postawa faceta, który miał zamiar walczyć. Chwilę później projektant zdjął okulary i położył je na szafce z butami.

    – Już dobrze. Uderz mnie. A potem porozmawiajmy.

    Co za idiota! Zdawał się na serio myśleć, że Sangwoo nie mógłby mu przyłożyć. Jego pewna siebie postawa stanowiła idealną pożywkę dla gniewu Sangwoo. Zacisnąwszy dłonie, junior bezradnie stał w miejscu. Gotowa do zranienia przeciwnika pięść była ciężka i trudna do podniesienia.

    Nie ma mowy, żebym to zrobił.

    Informatyk poczuł się sfrustrowany i bezradny, gdy zrezygnował z opcji użycia przemocy. Nie było sposobu, by powstrzymać Jaeyounga, nawet jeśli działał po swojemu i zagrażał ostatniej resztce jego opanowania.

    – Zamknij oczy! – Sangwoo zmienił taktykę.

    – Dlaczego?

    – Po prostu to zrób.

    Jaeyoung wyglądał – co prawda – dość niepewnie, ale zrobił, co mu kazano. Sangwoo pomyślał, że to był ostatni raz, więc przez chwilę przyjrzał się twarzy swojego hyunga. Po chwili omiótł go wzrokiem od stóp do głów, by wyryć w pamięci jego obraz. Pragnął go bardziej niż kogokolwiek czy czegokolwiek na świecie. Ale nie mógł go posiadać, wiedział o tym.

    Będę za tobą tak bardzo tęsknił… – jęknął w duchu, po czym zwinnie minąwszy sunbae, szybko zwolnił zamek i wybiegł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Szaleńczo zbiegał po schodach, mając nadzieję, że projektant nie zdoła go dogonić.

    Hoobae był już na pierwszym piętrze, kiedy usłyszał dźwięk zatrzaskujących się drzwi i krzyk Jaeyounga nakazującego mu się zatrzymać. Sangwoo wybiegł z budynku, słysząc za sobą stukot zbliżających się kroków. Nie tracąc ani chwili, rzucił się pędem w kierunku głównej ulicy.

    – Hej, Choo Sangwoo, oszalałeś?!

    Nie oglądając się za siebie, informatyk zamaszyście otworzył drzwi zaparkowanej na poboczu taksówki i wskoczył na miejsce pasażera. Jaeyoung wybiegł właśnie z alejki i szybko się zbliżał.

    – Proszę zablokować drzwi! – rzucił Sangwoo do kierowcy.

    Na polecenie klienta wszystkie drzwi zamknęły się z głośnym kliknięciem. Jaeyoung nieco za późno pociągnął za klamkę, po czym uderzył dłonią w okno, ale nic na tym nie zyskał. Sangwoo odwrócił głowę, nie chcąc na niego patrzeć.

    – Natychmiast wysiądź!

    Okrzyki zza okna wydawały się być odległe.

    – Dokąd mam jechać?

    Ignorowanie przez Sangwoo obecności sunbae zwiększyło jedynie natężenie jego wrzasków. Jaeyoung walił w okno taksówki i krzyczał ile sił w płucach.

    – Dokąd się wybierasz, Sangwoo?

    Taksówkarz wyglądał trochę nieswojo. Z ciężkim westchnieniem Sangwoo powiedział:

    – Właściwie to nie wiem, dokąd mam jechać.

    – Co?

    – Chodzi mi o to, że cel podróży jest bez znaczenia. Proszę po prostu jechać przed siebie.

    – Dobrze.

    Gdy samochód powoli ruszył, Sangwoo wyjrzał przez okno, by ostatni raz objąć wzrokiem Jang Jaeyounga, ale nigdzie nie dostrzegł faceta, który wydzierał się wcześniej za oknami taksówki. Informatyk zastanawiał się, gdzie sunbae mógł się podziać, ale jego myśli rozproszył głos taksówkarza.

    – Więc? Pojeździmy przez pół godziny i wrócimy tą samą drogą, dobrze?

    – Nie, muszę znaleźć się gdzieś indziej. Proszę jechać, a w tym czasie ja się zastanowię – powiedział pasażer, krzyżując ręce.

    Dokąd powinien pójść? I co z bagażem, który zostawił w domu? Co zrobić z danymi, których nie miał jak zarchiwizować, skoro znajdowały się na jego komputerze? Jak ma pójść na zajęcia? Wciąż rozważając walące się na niego problemy, rzucił okiem w lusterko wsteczne i spostrzegł znajomy samochód. Był to biały pojazd z czerwonym dachem. Nie wierząc własnym oczom, Sangwoo odwrócił się, by dokładniej się przyjrzeć. Przez chwilę łudził się nawet, że się myli, ale numer rejestracyjny bez żadnych wątpliwości należał do auta Jang Jaeyounga.

    – Szalony drań!

    Informatyk pragnął jeszcze trochę pozostać u jego boku, ale wolał odejść teraz niż to zepsuć. Po prostu nie mógł tego dłużej znosić. Teraźniejszość była ważna. Jego pragnienie znajdowało się na pierwszym miejscu. Musiał robić to, na co miał ochotę. Sangwoo zacisnął zęby.

    – Ten samochód o numerze 7285… Proszę postarać się zniknąć mu z pola widzenia.

    Taksówkarz zaśmiał się, wskazując kciukiem na pasażera.

    – Naoglądałeś się zbyt wiele filmów, prawda, studencie?

    – Nie.

    Sangwoo oczekiwał, że przyspieszy, ale taksówka zatrzymała się przed przejściem dla pieszych. Pojazd o numerze rejestracyjnym 7285 znalazł się po lewej stronie, na wysokości taksówki. Zatrzymawszy się na światłach, Jaeyoung opuścił szybę i wykrzyczał coś, czego nie dało się zrozumieć. Sangwoo i taksówkarz przymknęli oczy.

    – Proszę wjechać na autostradę, żeby ten samochód za nami nie pojechał.

    – Planowałem wozić cię przez pół godziny.

    – Zapłacę podwójnie.

    – Dobrze, jedźmy.

    Oczy taksówkarza zaiskrzyły się entuzjazmem. Sangwoo oparł się plecami o siedzenie. Wtedy nie wiedział jeszcze, że ten pościg będzie trwał dwie godziny.

 

    Return 0;  

 

    Taksówkarz zatrzymywał się na światłach i trzymał ograniczeń prędkości. Zasługiwał być może na pochwałę za przestrzeganie prawa, ale kompletnie nie reagował na prośby klienta. Sangwoo dwukrotnie błagał go o zwiększenie tempa, ale jadąca z dozwoloną prędkością taksówka wciąż miała po lewej stronie lub na ogonie biały samochód Jaeyounga. Trudno o większą ostentację…

    Nie wiedzieli, kto wygra w tym pościgu, który zawiódł ich z Seulu do Donghae. Auto z czerwonym dachem przez bite dwie godziny ścigało taksówkę, a jego uparty kierowca od czasu do czasu otwierał okno i beztrosko wymachiwał rękami, wykrzykując jakieś niezrozumiałe słowa i wywracając do góry nogami żołądek Sangwoo.

    – Studencie, nie kłóć się ze swoim przyjacielem. Wysiądź i już się z nim pogódź. Podrzucę cię na plażę, więc możesz tam naprawić wasz problem.

    – On nie jest moim przyjacielem.

 

    Po dwóch godzinach taksówkarzowi udało się skłonić Sangwoo do opuszczenia jego pojazdu.

    – Wystarczy. Myślę, że będzie jechał za mną do końca świata.

    Temu komentarzowi trudno było zaprzeczyć. Nawet Sangwoo był zdania, że to mało prawdopodobne, by Jaeyoung tak po prostu odpuścił i zrezygnował z pościgu tylko dlatego, że oddalili się od Seulu. Wiedział o tym, ale się zaparł. Po prostu nie chciał porozmawiać z nim twarzą w twarz. Jednak musiał przyznać się do porażki, kiedy kierowca taksówki spojrzał na niego wyczekująco.

    – Więc zatrzymamy się tutaj?

    – W porządku.

    Sangwoo doszedł do wniosku, że nie ma sensu jechać dalej. Opłata za taksówkę wystrzeliła w górę, gdy taksówkarz nacisnął przycisk „podwójny”. Chłopak udał, że nie widzi horrendalnej kwoty i zapłacił kartą kredytową. Ledwo wysiadł, a taksówka natychmiast odjechała. Informatyk stanął na najwyższym stopniu schodów wiodących w kierunku morza i zwróciwszy twarz w stronę wiatru, patrzył na dziwny krajobraz. Za szarym falochronem widać było białą, piaszczystą plażę, nad którą zapadła noc. Czarne fale delikatnie ją obmywały, a ciemne niebo było pełne gwiazd, których nie można było ujrzeć w Seulu. Wokół nie było żadnych sklepów, a jedynie kilka zamkniętych stacji benzynowych i parę staro wyglądających zajazdów.

    Zza pleców dobiegł go dźwięk otwieranych i zatrzaskujących się drzwi samochodu i zbliżających się kroków. Teraz hoobae nie miał już dokąd uciekać, stał więc zrozpaczony, gdy Jaeyoung minął go, schodząc po kamiennych schodach. Sunbae z rękami w kieszeniach wyglądał tak swobodnie, jakby przyszedł się zabawić.

    Jaeyoung niespiesznie szedł po piasku, na którym porozrzucane były wodorosty i muszle. Podszedł do morza tak daleko, jak sięgały fale, po czym się wycofał. Podniósłszy z ziemi kamienie, rzucał je daleko w morze, a następnie z twarzą zwróconą ku niebu zatrzymał się w miejscu.

    Chłopak stał nieruchomo i go obserwował. W ciemności, bez latarni światło księżyca i gwiazd oświetlało najbardziej ulubioną na świecie osobę Sangwoo.

    W pewnym momencie Jaeyoung usiadł na piasku, a wkrótce potem rozbłysnął czerwony płomień, który przeniósł się na czubek papierosa. Wiał silny wiatr, trzepocząc czerwoną bluzą sunbae i przenikając przez czarną koszulkę, którą miał na sobie hoobae. Czując przejmujące zimno, Sangwoo dwa razy kichnął.

    Stał tam i w ciemnościach obejmował wzrokiem sylwetkę Jaeyounga. Pragnienie ujrzenia twarzy ukochanego mężczyzny wprawiło w ruch nogi informatyka. Gdy pokonał kamienne schody, jego buty zapadły się w suchym piasku. Krok po kroku zbliżał się do czerwonych pleców, które tak bardzo chciał przytulić. Wpatrywał się w jasny księżyc widoczny na horyzoncie, kiedy coś uderzyło go w kolano. To była czerwona bluza projektanta.

    – Załóż ją.

    Jaeyoung, ubrany teraz jedynie w białą koszulkę, wypuszczał w niebo dym papierosowy. Sangwoo rzucił w niego bluzą, ale jej właściciel odrzucił mu ją z powrotem. Po trzech podejściach Jaeyoung poważnym głosem obwieścił:

    – Chcesz, żebym ci ją założył?

    – Nie.

    Sangwoo delikatnie wsunął ramię w rękaw, nie zamierzając wdawać się w dalsze przepychanki. Spojrzawszy na hoobae, projektant zauważył:

    – W czerwonym też dobrze wyglądasz.

    Hoobae bez słowa usiadł na piasku.

    Wkrótce do odgłosu fal dołączył dźwięk alarmu znajdującego się w oddali statku, rozdzierając nocną ciszę.

    Sangwoo czuł się samotny.

    Jang Jaeyoung siedział tuż obok, ale było zupełnie tak, jakby odszedł już daleko. Bliskość sunbae, morze, ciemności i nieznane miejsce były nieco przerażające.

    – Dobrze się złożyło… Chciałem przyjechać z tobą nad morze, a teraz nadarzyła się doskonała okazja.

    Nawet w tej samej sytuacji myśleli inaczej. Wszystkie czynniki, które wzbudzały niepokój Sangwoo, Jaeyoungowi wydawały się piękne i romantyczne. Patrząc na sunbae, informatyk zaśmiał się lekko. Pomyślał, że ten optymistyczny sposób myślenia doskonale do niego pasuje. Kiedy hoobae znów spojrzał przed siebie, sceneria nieco się zmieniła. Figlarne fale zbliżały się, potem znów ustępowały, a przesycona aurą tajemniczości ciemność rozmywała kontury. Sangwoo był otoczony przez Jang Jaeyounga. Serce mocno mu zabiło, przypominając o tym prostym fakcie. Podniecenie i niepokój, szczęście i rozpacz, radość i smutek. Przeciwstawne emocje mieszały się w jego sercu. Sangwoo nie wiedział wcześniej, jak złożone potrafią być ludzkie uczucia.

    – Daj mi papierosa.

    Sangwoo uważał, że uzależnienie ludzi od papierosów i alkoholu było oznaką słabości. Teraz mógł się przekonać, dlaczego było to konieczne.

    – Palenie nie jest dla ciebie dobre.

    Sangwoo spontanicznie się roześmiał. Projektant sam palił codziennie, a jemu prawił tu morały.

    – Daj mi.

    Jaeyoung wyjął papierosa i włożywszy go do ust, przypalił, po czym podał Sangwoo. Hoobae przyjął papierosa i przez chwilę na niego patrzył, czując się jakoś niezręcznie. Ostrożnie pociągnął, ale nie było żadnego efektu. Dym wydobywał się z jego ust, ale trudno było zrozumieć, dlaczego ludzie są od tego uzależnieni. Jaeyoung spojrzał na Sangwoo i poradził:

    – Musisz się zaciągnąć.

    Sangwoo wziął głęboki wdech, tak jak mu kazano, i zmarszczył się, kiedy poczuł coś ostrego w gardle. Kaszlał przez jakiś czas, usiłując dojść do siebie. Jego uszu dobiegł delikatny śmiech Jaeyounga. Po kaszlu zakończonym łzami Sangwoo z wyrzutem wpatrywał się w papierosa.

    – Jestem w rozsypce. Nic już nie potrafię zrobić dobrze.

    – Zabawnie to słyszeć…

    Sangwoo nie odpowiedział, zamiast tego rozejrzał się w poszukiwaniu kosza na śmieci. Kiedy próbował się podnieść, Jaeyoung wyciągnął rękę.

    – Daj mi go. Ja go wyrzucę – powiedział i patrząc na dłoń hoobae, dodał: – Mam hobby polegające na zbieraniu niedopałków.

    – Kłamiesz za każdym razem, kiedy otwierasz usta.

    Dłoń projektanta wyjęła papierosa spomiędzy jego palców i włożyła go między jego wargi. Po wydmuchnięciu dymu informatyk z uśmiechem zauważył:

    – Pośredni pocałunek…

    Sangwoo zapomniał o swoim melancholijnym nastroju i zaśmiał się z tych nieprzyzwoitych słów. Nastąpiła cisza, podczas której informatyk układał w głowie słowa, by niemal natychmiast je wymazywać. Miał sunbae tak wiele do powiedzenia, ale nie chciał tego wszystkiego bezsensownie roztrząsać. W jego duszy walczyły ze sobą sprzeczne emocje. Gdy tak siedział, sygnał statku zabrzmiał trzy razy pod rząd, a fale dwadzieścia pięć razy obmyły plażę. Kiedy szara chmura zakryła księżyc, jeszcze bardziej zaciemniając krajobraz, hoobae odezwał się miękkim głosem:

    – Mój hyung jest dziwny, kapryśny, nieświadomy upływu czasu, irracjonalny i czasami przerażająco wręcz zły.

    – …

    – Wiem o tym wszystkim, ale i tak go lubię.

    Po wypowiedzeniu tych słów i głębokim wydechu jego umysł niespodziewanie się rozluźnił. Jaeyoung nic nie powiedział. Obaj patrzyli na morze i nie wyglądało na to, że projektant ma zamiar coś powiedzieć.

    Sangwoo zamierzał wyrzucić z siebie wszystko, co chciał mu powiedzieć, i w ten sposób oczyścić swój umysł. Jeśli ze szczegółami mu wszystko opowie, to Jaeyoung niewątpliwie go zrozumie. Poczuł przypływ odwagi.

    – Ty i ja jesteśmy bardzo różni. To, co ty lubisz, we mnie w najmniejszym stopniu nie budzi zachwytu, ale już tego nie nienawidzę tak jak kiedyś. Nigdy wcześniej taki nie byłem.

    Kiedy myślał o przyszłości, czuł się beznadziejnie. Ale teraz Sangwoo nie był w złym nastroju, ponieważ Jaeyoung siedział obok niego. Walące mu w piersi serce, gorąca skóra i spocone dłonie były objawami oszałamiającej bliskości sunbae.

    – Na początku myślałem, że to jakaś pomyłka…

    – Co?

    – Tak bardzo tego nienawidziłem… Ale nie teraz… Teraz już nie. I nie nienawidzę już tej części mnie. Tej, która tak bardzo cię lubi.

    Co dziwne, Sangwoo pomyślał, że to bez znaczenia, że marnował swój czas, ponieważ podobał mu się… mężczyzna. Mężczyzna, który miał wkrótce odejść. To, że czarne owce nie powinny istnieć, nie znaczyło, że ich nie było… Serce Sangwoo nabrzmiało od intensywnych emocji.

    Przez długi czas nie rozumiał, co się z nim dzieje, nie wiedział, co czuje. Później próbował temu zaprzeczać, ale teraz znał już prawdziwe znaczenie. W krótkim czasie Sangwoo niesamowicie się rozwinął, a co ważniejsze – nie odwrócił się ani nie znienawidził uroczego potwora, który go kontrolował.

    – To takie trudne. Ale to nie twoja wina. To nie jest niczyja wina. Lubię cię. Nie ma w tym nic złego – dokończył drżącym głosem.

    Poznawszy Jang Jaeyounga, Choo Sangwoo poznał sto różnych emocji, które wcześniej nie miały do niego dostępu. Emocjonalnie nie był zbyt stabilny, bo gdzieś w głębi zawsze krył się cień smutku i bólu. Jednak tej nocy na plaży Sangwoo nie czuł żalu. Jego radość była tak wielka, że zaślepiała jego osąd. Serce przepełniała jedynie ekstaza, którą wcześniej uznałby za bezwartościową.

    – Czy miłość zawsze jest taka?

    Siedzący w bezruchu Jaeyoung zakrył usta dłonią, a w kącikach jego oczu pojawiły się drobne zmarszczki wskazujące na to, że próbuje ukryć uśmiech.

    Westchnąwszy ciężko, Sangwoo zapytał:

    – To cię bawi?

    – Nie. Jestem po prostu podekscytowany! Przypomniałem sobie twój wiersz. Ten akrostych, który ułożyłeś.

    – Nie pamiętam czegoś takiego.


  „Na zawsze*… chciałbym, żeby zniknął”

  (*영원히 – Young won hi – na zawsze. Pierwsza sylaba oznacza Young)

    – Nie mogę uwierzyć, że zapomniałeś tego arcydzieła.

    Jaeyoung uroczyście i pięknie wyrecytował cały wierszyk, jakby był jakimś wybitnym dziełem. Sangwoo nie miał innego wyjścia, jak tylko się roześmiać. Czuł się, jakby jego poważne wyznanie zostało zmyte przez fale, ale czuł się z tym dobrze.

    – Dałeś mi wtedy niską ocenę, a jak będzie tym razem?

    – Mhm, pamiętam, dałem ci 24 na 50 punktów.

    Jaeyoung położył palec pod brodą Sangwoo i zatopił spojrzenie w jego oczach.

    – 10 na 10 w kategorii emocjonalnej autentyczności.

    Patrząc na jego rozbawioną twarz, Sangwoo poczuł się tak, jakby cofnął się w czasie i znajdował się w drodze do biblioteki. Zalała go mieszanka nostalgii, smutku i rozbawienia. Hoobae w milczeniu czekał na kolejne punkty.

    – 10 na 10 w kategorii atrakcyjności.

    – Dlaczego jesteś tak hojny?

    Uroczy, przystojny, czarujący i seksowny.        

    – 10 na 10 w każdej kategorii.

    – Co chcesz powiedzieć?

    – Ogólny wynik 50 punktów na 50 możliwych.

    – Dlaczego?

    – Cóż… Pomińmy to. Jednak jak na syna poety to trochę…

    – Jesteś diabłem.

    Jaeyoung zaśmiał się, po czym powiedział:

    – Żartowałem.

    Mógł mieć mu za złe, że wygłosił swoje szczere wyznanie, ale dziwnie było czuć się tak uroczo. Czując silną tęsknotę, Sangwoo nagle wyciągnął rękę.

    – Chodź tutaj.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny

Komentarze

  1. Ja też nie pamiętam tego wierszyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział 3.4:


      – Nadeszła pora deszczowa.*

      (*장마 – Jangma oznacza porę deszczową, użył 장 – „Jang”).

      Informatyk powiedział dokładnie to, co jako pierwsze przyszło mu do głowy, natomiast Jang Jaeyoung zrobił arogancką minę i skrzyżował ramiona na piersi. Kiedy patrzył mu w twarz, z jego ust popłynął kolejny wers.

      – Jest do bani.*

      (*재수가 없다 – Jae suga eop da – oznacza pecha lub nieszczęście, ale ten zwrot stosuje się również, chcąc wyrazić, że coś jest do bani. Sangwoo użył „Jae” – te dwa pierwsze znaki 재).

      Czerwony materiał kurtki jak pochodnia zaświecił w słonecznym świetle.

      – Na zawsze*... chciałbym, żeby zniknął.

      (*영원히 – Young won hi – na zawsze. Pierwsza sylaba 영 oznacza Young).

      Usuń
  2. Wielkie słowa podziwu dla tłumacza i korektora. Tak szybie tłumaczenie i to zdaje się niezbyt łatwego tekstu to prawdziwy ewenement, a wydaje mi się, że są też tłumaczenia na VIKI, a więc ogrom pracy.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 🌷💜
      Dziekujemy. Tajemnica tkwi zapewne w tym, że lubimy to robić.
      Wspaniałych chwil z lekturą. 😘
      Na Viki nie zawsze udaje mi się otrzymać szansę tłumaczenia BLek na język polski.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty