WW – Rozdział 1 [18+]








Good Day #01



    – Co dostanie ten uparty dzieciak?

    – Kopniaka! Ode mnie.

    – Och, Ye, czy ty kiedykolwiek ładnie ze mną rozmawiałeś?

    – Yak, jak długo będziesz nas śledzić?

    – Nie używaj słowa „nas”. Ja tylko za tobą podążam, Ye. I będę robił to nadal, dopóki nie przestanę oddychać.

    – A co do ciebie, Yoyak (Olbrzym), zwiększ nieco dystans. Nie bądź szkodnikiem.

    – Dobra.

    – Yak, nie bądź mu tak posłuszny. Chodź tutaj. Idź u mojego boku.

    Yoyak uniósł brew. Nie oddalił się ani nie zbliżył tak, jak mu kazano. Jednak po dotarciu do środka alei nagle się zatrzymał. Obie kłócące się przed nim osoby również się zatrzymały i odwróciły, by z ciekawością na niego spojrzeć.

    Drobny facet o imieniu Cherry zwrócił się z pytaniem:

    – O co chodzi, przystojny Yoyaku?

    – Chcę się napić coli. Wygląda na to, że w domu nam się skończyła. Ye i Cherry, wy idźcie przodem. Skoczę do sklepu przy wejściu do alejki.

    – W takim razie daj swoją torbę, zaniosę ją do domu.

    Yoyak nie odmówił. Skinąwszy głową, zdjął pasek ze swojego szerokiego ramienia. Jego atletyczne mięśnie prezentowały się po prostu znakomicie. Aczkolwiek tatuaż na ramieniu oraz ślady skaleczeń i siniaków na przystojnej twarzy sprawiały, że w słabym świetle latarni młody człowiek wyglądał niezwykle onieśmielająco.

    – Co za wielkie mięśnie, dzieciaku. To wynik podnoszenia butelek z mlekiem. – Cherry puścił ramię Oye, by szturchnąć palcem twardy mięsień Yoyaka. Chwilę później rozległo się głośne plaśnięcie, kiedy dłoń Oye wylądowała na ręce Cherry’ego, aby „odeprzeć go z całą mocą swojej miłości”.

    – Przestań obrażać mojego młodszego brata, nazywając go dzieciakiem.

    – Nie obrażam go. To ja – Cherry przejąłem rolę jego matki. Jak miałbym go obrażać? Nawiasem mówiąc, moja pozycja jako twojej żony nadal jest aktualna. – Mężczyzna podsunął usta do pocałunku.

    Yoyak pokręcił głową na widok sprzeczających się ze sobą facetów. Po tym, jak jego brat Oye odebrał od niego torbę, ta dwójka przestała w końcu zwracać na niego uwagę. Po prostu poszli przed siebie, kontynuując słowne przepychanki.

    Młodszy z braci zgodnie z zamiarem odwrócił się i pomaszerował w stronę wejścia do alejki. Włożył rękę do kieszeni szortów i wyłowił z niej telefon. Rząd pięknych, równych, białych zębów przygryzł dolną wargę. Bystre oczy chłopaka spojrzały w nocne niebo, kiedy o 1:30 próbował wymyślić, jak sformułować wiadomość, którą zamierzał wysłać do osoby, w której się podkochiwał.

    Po wystukaniu treści, że za tym kimś tęskni, przez chwilę się zawahał, po czym ją usunął. Nie był wystarczająco odważny, by wyznać swoje uczucia.

    Światła stojących wzdłuż drogi latarni oświetlały przystojną, patrzącą w niebo twarz. Na obliczu Yoyaka znajdowały się wyraźnie widoczne rany. Jedną, wraz ze szwami, można było dostrzec tuż nad prawą brwią, a na lewym policzku dominował fioletowy siniak. W kąciku ust widać było nieco zakrzepłej krwi, nawet nos nie został oszczędzony. Jego atletyczne ciało pokryte było mnóstwem siniaków. Wcale nie dlatego, że ten młody człowiek był regularnie wdającym się w bójki chuliganem. Był bokserem. Akurat dziś miał za sobą znaczący mecz bokserski, nie mógł więc uniknąć siniaków i ran. Aczkolwiek tym razem warto było je odnieść, ponieważ młodzieniec wygrał przez nokaut w zaledwie drugiej rundzie.

    [Zdobyłem medal.]

    W końcu wiadomość do osoby, którą lubił, zakończyła się jednym prostym, zwyczajnym zdaniem. Idący powoli Yoyak w napięciu czekał na odpowiedź. Jednak po tym, jak odbiorca wiadomości ją przeczytał, odesłał mu jedynie jakąś głupią naklejkę. Młody człowiek przez dłuższą chwilę czekał, czy otrzyma coś jeszcze, ale nic takiego się nie pojawiło. Zupełnie nic.

    Dłoń o długich, smukłych palcach wsunęła telefon z powrotem do kieszeni, a jego właściciel z westchnieniem przyspieszył kroku. Włożywszy obie ręce do kieszeni, wszedł do całodobowego sklepu, nie będąc świadomym, że ktoś z ogromnym zainteresowaniem mu się przygląda.



***



    Koniec z mrzonkami o mężu lekarzu.

    Chcę mieć za męża bandytę!

    Oczy odurzonego alkoholem Wandeego śledziły wysoką sylwetkę Yoyaka. Obserwował jego ruchy, podziwiając piękne dłonie, którymi młody mężczyzna zgarniał z półki napoje bezalkoholowe. Spoglądał, jak muskularny mężczyzna, który wyglądał na młodszego od niego, sięga po kilka przekąsek i dokłada je do koszyka. Gdy skończył wybierać produkty, bez ociągania podszedł do kasy.

    Wandee pożałował, że jest pijany. Jego wzrok był zbyt rozmyty, by móc wyraźnie dostrzec twarz tego faceta, ale wydawało mu się, że wyglądał on nieco groźnie i zaciekle.

    To jest to!

    Wygląda idealnie, jak najprawdziwszy bandzior.

    Nietrzeźwy mężczyzna wybrał właśnie jego. To by było na tyle, jeśli chodzi o osiem lat nudnego, pozbawionego smaku życia. Dzisiejszej nocy Wandee będzie gorącą dziwką, która chce się jedynie uwolnić. Wybrał swój cel. Mężczyzna chwycił dłońmi krawędź stołu w strefie żywnościowej. Podniósłszy ciążącą mu głowę, postanowił dotrzeć – nieco chwiejnie – do młodego człowieka o… zabójczym ciele.

    Cholerne zawroty głowy!

    Doktor Wandee po raz pierwszy napił się alkoholu i słono za to zapłacił. Skończył z głową zwieszoną nad toaletą i zwymiotował wszystko, co miał w żołądku. Około godziny 23 Pakao zaniósł go z powrotem do jego mieszkania i pozwolił mu odespać rausz. Wandee nie miał pojęcia, dlaczego nagle zachciało mu się opuścić dom, by powłóczyć się po okolicy. Ale całkiem możliwe, że to z powodu doskwierającego mu głodu.



    – Nie mam ze sobą torby na zakupy – powiedział głębokim głosem wysoki, muskularny mężczyzna do kasjera.

    Wandee zauważył, że chłopak ma na sobie obszerną czarną koszulę i szorty, a jego twarz pokryta jest ranami.

    Jakiś gangster czy co? Siniaki i rany ma rozsiane dosłownie po całej twarzy.

    – Możesz wziąć moją z materiału. Oddasz mi ją przy okazji.

    – W porządku.

    – Zwycięstwo przez nokaut, co? Oglądałem to dziś w telewizji. Masz całkiem potężny cios!

    Hę? Kto ma potężny cios?

    To prawdziwy bandyta, co? Znokautował kogoś jednym ciosem! Ale to dobrze. Chcę poczuć gorący i pikantny smak złego faceta. Wszyscy kochają złych ludzi. Nawet ten cholerny Ter woli tych złych.

    Kurwa!

    – Hej, może trochę porozmawiamy?

    – …

    – Zapłać za moje prezerwatywy, dobrze? Poczekam na zewnątrz.

    Wandee wziął z półki dwa opakowania prezerwatyw i wrzucił je do koszyka mężczyzny. Następnie poklepał wyższego od siebie młodzieńca po umięśnionym ramieniu, po czym – zataczając się – opuścił sklep.

    Zarówno sprzedawca, jak i Yoyak spojrzeli na siebie z ogromnym zdziwieniem. Chłopak pozostał nieruchomy, a jego bystre oczy podążyły za pijanym facetem, który naprawdę czekał na zewnątrz.

    – Po prostu je odłóż. Musi być strasznie pijany…

    – Możesz skasować je razem z moimi zakupami. Cóż, jest tak wiele chorób przenoszonych drogą płciową. Musi rzeczywiście ich potrzebować.

    – Och! Obaj bracia z waszej rodziny są tacy dobroduszni.



***



    Nie wiem, jak mogłem krzyczeć i płakać przed tym chłopakiem. Zupełnie jakby pękła we mnie tama, a łzy popłynęły wartkim strumieniem. W środku nocy siedziałem na ulicy, trzymając się jego nóg. Nieustannie błagałem o miłość tego przeklętego Tera, choć w głębi serca wiedziałem, że chłopak, którego nogi obejmowałem, wcale nim nie jest. O wiele wyższy od Tera męski egzemplarz spoglądał na mnie z intensywną wściekłością malującą się na jego brutalnie wyglądającej twarzy. Odurzony alkoholem, obwiniałem równocześnie samego siebie, będąc zdania, że jestem zbyt bezwartościowy, żeby ktokolwiek mógł mnie pokochać. Niektóre szczegóły najwyraźniej mi umknęły. Nie miałem pojęcia, jak to się stało, ale chłopak, którego w myślach mało pochlebnie nazywałem szumowiną lub bandytą, wciągnął mnie na plecy i teraz spokojnie szedł w kierunku mojego domu.

    Jego barki były na tyle szerokie, że mogłem bez problemu ukryć w nich twarz. Był tak duży i silny, że bez zmęczenia doniósł mnie do mieszkania. Niewyraźnym głosem poinformowałem znajomego strażnika, że młody mężczyzna jest moim przyjacielem, więc obaj bez trudności znaleźliśmy się w budynku.

    – Zaprowadź mnie do windy – zarządziłem, odmawiając zejścia z jego pleców.

    Wysoki facet westchnął z wyraźnym znużeniem, ale bez protestu zrobił, co mu kazałem.

    – Które piętro?

    – Osiemnaste.

    – Możesz iść sam? Zaczynam odczuwać twój ciężar.

    – Nie mogę.

    Usłyszałem, jak znowu wzdycha. Byłem szalenie ciekawy, jak tak właściwie wygląda jego twarz, więc zwróciłem głowę w jej kierunku. Z zaskoczenia aż się wzdrygnąłem, kiedy ujrzałem spoglądające na mnie bystre oczy. Miał bardzo gęste brwi, podobnie jak rzęsy, które były dodatkowo długie i podwinięte. Jego wbite we mnie oczy przywodziły na myśl spojrzenie złoczyńcy w nocnym serialu, ale w sumie musiałem przyznać, że jest cholernie przystojny. Naprawdę zabójczo przystojny. Siniaki i rany na twarzy ani trochę nie umniejszały jego oszałamiającego wyglądu, aczkolwiek miał ich stanowczo zbyt dużo. Rany widoczne były na końcach brwi, policzku, grzbiecie nosa, a nawet w kąciku ust.

    – Jesteś cały poraniony, bandyto.

    – Nie, nie jestem bandytą.

    – W takim razie jesteś gangsterem. Jak w filmach.

    – Nim też nie jestem. Jesteśmy na osiemnastym piętrze. Który apartament?

    – Jeden-osiem-siedem. Idź prosto przed siebie – powiedziałem.

    Chociaż potajemnie martwiłem się tym nagłym wewnętrznym głosem, oczyma wyobraźni dostrzegłem gorącą, parną scenę, jak w filmie gangsterskim z Hongkongu. Aczkolwiek wcale nie byłem pewien, czy posiadam qipao*.

    (* Najpopularniejszy tradycyjny chiński ubiór kobiecy. Najczęściej jest szyty z jedwabiu, dość ciasno opinający ciało. Pod szyją jest charakterystyczna stójka. Suknia qipao sięga do kostek, aczkolwiek współcześnie popularna jest również wersja mini. Qipao – po mandaryńsku. Po kantońsku cheongsam)

    Przez krótką chwilę zapragnąłem założyć czerwoną, obcisłą sukienkę. Chciałem ją nieco podciągnąć i odsłoniwszy pośladki, pozwolić mu wepchnąć między nie wiadomą część jego ciała. Objąłbym go z uczuciem gładkiego aksamitu.

    Zrób mi dobrze, grzeczny chłopcze.

    Wsadź we mnie swojego kutasa.

    Cholera! Jak… mogłem myśleć o czymś tak nieprzyzwoitym?

    I jakim cudem miałbym mieć w mieszkaniu qipao?

    Z pewnością muszę być… niesamowicie odurzony.



***



    – Hej, dotarliśmy do twojego apartamentu. Khun*?

    (* Grzecznościowo do kogoś starszego od rozmówcy. Odpowiednik polskiego pan/pani)

    Obróciwszy głowę, Yoyak spojrzał na osobnika, którego dźwigał na swoich plecach, po czym po raz kolejny westchnął ze zmęczenia. Zamiast wrócić do domu po zrobieniu zakupów i spać sobie teraz wygodnie we własnym łóżku, musiał spotkać faceta, który był zbyt pijany, by poprawnie się wysławiać, i który poprosił go o zapłacenie za prezerwatywy. I jakby tego nie było dosyć, przywarł do niego, błagając, by zabrał go do domu.
    
    Chłopak w końcu się poddał, ponieważ uczepiony jego nóg mężczyzna wciąż szlochał. To niewdzięczne zadanie okazało się nie być w najmniejszym stopniu łatwe. Bez względu na to, ile razy Yak próbował go podciągnąć, ten gościu wciąż tam siedział. W końcu bez pytania udało mu się go podnieść i wziąć na barana. Niemal przez dwa kilometry kontynuował marsz, by dotrzeć do jego mieszkania, podczas gdy pijany mężczyzna wskazywał mu drogę.

    – Khun? – Yoyak zawołał ponownie, aczkolwiek po braku odpowiedzi domyślił się, że jego „pakunek” stracił przytomność. Chłopak musiał przyznać, że nie ma pojęcia, jak poradzić sobie w takiej sytuacji.

    – Jeśli wiesz, że nie potrafisz pić i alkohol do tego stopnia ścina cię z nóg, to po prostu w ogóle nie pij – narzekał Yoyak, mimo że takie zachowanie było do niego zupełnie niepodobne.

    Po chwili nieco się pochylił, by postawić na podłodze mężczyznę leżącego na jego plecach. Oparł go plecami o ścianę i przyjrzał mu się uważniej w poszukiwaniu karty, którą mógłby otworzyć drzwi. Na szczęście niemal natychmiast dostrzegł na szyi mężczyzny smycz z identyfikatorem i kartą. Zaskoczony Yoyak zauważył również, że skóra tej pijanej osoby wygląda czysto i schludnie, a schyliwszy się po kartę, mógł nawet poczuć słaby zapach płynu do płukania tkanin.

    Upiłeś się i postanowiłeś powłóczyć się po okolicy, co? To cholernie niebezpieczne. Dlaczego jesteś taki nieostrożny?

    Chwilę później młodzieniec poczuł się jeszcze bardziej zdumiony, gdy spostrzegł dane na identyfikatorze:

    Wandee Laohawatthana, doktor medycyny.

    A więc nazywasz się Wandee, hm? Imię o dobrym znaczeniu.

    Przyjrzawszy się dokładniej nieprzytomnemu mężczyźnie, Yoyak uniósł bladą, szczupłą dłoń i delikatnie dotknął jego twarzy. Czerwone plamy widoczne na całym ciele musiały być zapewne śladami po ugryzieniach komarów. Nie zamierzając tracić już więcej czasu, chłopak przeciągnął kartą po zamku i usłyszał dźwięk wskazujący na zwolnienie blokady, a po naciśnięciu klamki mieszkanie stanęło otworem.

    Młodzieniec ujął Wandeego za ramiona i wciągnął go do środka. Zapaliwszy światło, ukradkiem rozejrzał się wokół. Pokój, w którym się znajdowali, wyglądał na dość zabałaganiony. Chwilę później miękka kanapa posłużyła do ułożenia szczupłego ciała doktora Wandee. Po wykonaniu zadania dyszący ze zmęczenia Yoyak wyjął ze swojej torby napój i po otwarciu butelki natychmiast go wypił.

    Zamierzał właśnie wyjść, kiedy nieprzytomny mężczyzna nieoczekiwanie się podniósł.

    – Liu Te Hua (Andy Lau).

    Światło w pokoju nagle ponownie zgasło. Właściciel mieszkania po prostu je wyłączył. I dokładnie w tej chwili wyobraźnia Wandeego oszalała bardziej, niż kiedykolwiek mógł się spodziewać. W jego zamroczonym umyśle ukształtował się świat wirtualnej rzeczywistości. Był przekonany, że znajduje się w Yaowarat lub China Town w 1932 roku, kiedy okolicą rządzili gangsterzy (to tylko dzika wyobraźnia). Był na Mangkorn Road, która łączy się z Phayak Road (to także wyobraźnia). W swojej imaginacji nie był mężczyzną, lecz ładną młodą kobietą o imieniu Kimchu, stojącą między gangiem Mangkorn (Smoka) a gangiem Phayakkha (Tygrysa). (Jego wyobraźnia najwyraźniej wykraczała poza termin „dzika”). Przywódcy obu gangów – Liu i Ho – zamierzali walczyć o Kimchu zakochaną w Liu. Nietrudno było zgadnąć dlaczego. Jego pełne imię zawierało litery „Te”, przywodzące na myśl „Ter”, ale ostatecznie tym, który ją zdobył, okazał się Ho z gangu Phayakkha.

    Obejmowana ciasno Kimchu była całowana tak mocno, że bolały ją usta. Zdążyła wykrzyczeć do Liu, by się o nią nie martwił, ale musi zebrać swój gang, by jej pomóc. Następnie obraz przeszedł do sceny wprost z tajskiego serialu.

    Wandee został popchnięty na łóżko, zupełnie jakby był bohaterem nocnej serii. Ten, kto go popchnął, zrobił to tak mocno, że doktor poczuł ból biodra. Odwróciwszy się, ze łzami w oczach powiedział bezradnie:

    – Będziesz miał tylko moje ciało, ty sukinsynu! Drań!

    – Hej! To dlatego, że pierwszy mnie pocałowałeś. Przepraszam, jeśli byłem niedelikatny.

    – Pamiętaj, będziesz miał tylko moje ciało, ale nigdy nie zdobędziesz mojego serca.

    W pełni przytomny Yoyak bezwiednie zamrugał i w zakłopotaniu cofnął się kilka kroków. Pomyślał, że bez wątpienia byłoby najlepiej, gdyby błyskawicznie się stąd wydostał, ale chwytając go za kołnierz, Wandee skutecznie mu to uniemożliwił. Straciwszy równowagę na śliskim dywanie, młody mężczyzna niefortunnie upadł na plecy. Ledwo miał szansę złapać oddech i nieco złagodzić spowodowany upadkiem ból, a już facet, który go pociągnął, usiadł na nim okrakiem.

    Wandee poruszał biodrami, ocierając się o gorącego członka. Nie było żadnym zaskoczeniem, że dwudziestolatek pod nim tak łatwo się podniecił. Ogarnięty pożądaniem młody mężczyzna ciężko dyszał.

    To było przed…

    Sięgnąwszy po torbę z zakupami, Yoyak chwycił pudełko prezerwatyw i zręcznie je rozerwał, po czym wyjął z niego srebrną paczuszkę. Wsunąwszy ją do kieszeni spodni, odwrócił się i zmienił pozycję. W mgnieniu oka Wandee znalazł się pod nim, a oba jego nadgarstki zostały mocno unieruchomione.

    – Wiem, czego chcesz.

    – …

    – Alkohol sprawia, że tracisz nad sobą panowanie, prawda?



***



    – Ugh! – Pośpiesznie zakryłem usta dłońmi, by stłumić głośny jęk.

    Zamknąwszy oczy, pozwoliłem płynąć łzom ekstazy. Skończyłem tak, jak nie zamierzałem… A raczej dokładnie tak, jak zamierzałem skończyć, kiedy się upiłem. Zostałem rozebrany przez postawnego, wysokiego mężczyznę o napiętych mięśniach, który umiejętnie rozpoczął grę wstępną. Każda część mojego ciała, którą dotykał i pieścił, stawała się gorąca, a jeśli miałbym zgadywać, moje sutki były całkowicie czerwone. Byłem tam przez niego ssany, skubany i gryziony tak mocno, że z pewnością widać było na nich ślady zębów. Czułem się tak, jakby w moim brzuchu tańczyły miliony motyli. Mój penis był twardy i drżący. Ani razu go nie dotknął, ale czułem się tak, jakbym miał zaraz wybuchnąć. Zaledwie czubek jego szczupłego palca poruszał się we mnie, w miejscu między pośladkami. Czułem gęstą, śliską wilgoć wraz z paznokciem, którym drapał mnie w środku. Drżałem. Brakowało mi tchu. Moje serce gwałtownie przyspieszyło, gdy próbowałem zacisnąć uda. Palec młodego mężczyzny penetrującego moje wnętrze poruszył się jeszcze kilkakrotnie, a ja ze wstydem poczułem, jak osiągam orgazm. Wytrysnąłem spermą na klatkę piersiową i brzuch. Mój penis gwałtownie się trząsł, a ja z zażenowaniem uświadomiłem sobie moje nieprzyzwoite zachowanie.

    Jak on to zrobił? W jaki sposób potrafił sprawić, że poczułem się tak dobrze i dziko, że nie byłem w stanie się kontrolować? To był mój pierwszy raz. Moje dziewictwo, które zachowałem dla Tera...

    Pieprzyć go! Pozwól mi dobrze się bawić z chłopakiem, który znajduje się teraz nade mną.

    – Łatwo dochodzisz – powiedział szorstkim głosem, przez co jeszcze bardziej się zawstydziłem. Następnie przestał bawić się „galaretką” na mojej klatce i zrobił coś, co jeszcze bardziej wzburzyło moje uczucia. Pochyliwszy się, zlizywał spermę z mojej piersi i brzucha. Sposób, w jaki to robił, i widok jego języka był cholernie gorący. Mój oddech stał się krótki, urywany. Teraz czułem się już niemal trzeźwy. Wkrótce potem z szeroko rozłożonymi udami leżałem na plecach na kanapie. Jęczałem słodko w odpowiedzi na widok dużego, zbliżającego się do mnie ciała. Przejeżdżałem dłońmi po jego twardych, napiętych mięśniach. Z zachwytem dotykałem szerokich pleców, naciskając delikatnie, by zbadać siniaki, a także tatuaże na gorącej skórze. Moje oczy zdążyły już przyzwyczaić się do ciemności, więc wyraźnie widziałem jego twarz. Wyglądał tak przystojnie, że omal nie zwariowałem, gdy zobaczyłem, jak rozrywa ustami opakowanie prezerwatywy. Młody mężczyzna rozpiął i ściągnął spodenki, a ja wstrzymałem oddech, gdy ujrzałem jego klejnoty. Niech mnie diabli! Jego rozmiar jest po prostu… Rozerwie mnie!

    Zacisnąwszy dłoń na jego męskości, kilkakrotnie potarłem ją w górę i w dół, czując, jak jeszcze bardziej nabrzmiewa, podczas gdy jej właściciel wydawał z siebie głośne, zastraszające dźwięki. Chwilę później założył prezerwatywę i uniósł moje nogi, by położyć je sobie na ramionach. W tym momencie mogłem już tylko patrzeć mu w oczy. Aura jego przystojności sprawiała, że miałem ochotę krzyczeć, ale w ostatniej chwili udało mi się zamknąć usta. Byłem niemal przekonany, że te bystre oczy niekryjące pożądania są w stanie mnie stopić. Zabić.

    – Tak ciasno…

    – Ach! To boli! – krzyknąłem, obejmując go ramionami i przyciągając do siebie. Wbiłem paznokcie w jego skórę, by uwolnić się od bólu. Miałem wrażenie, że moja dziurka zaraz się rozerwie. W głowie odbijał mi się odgłos tarcia, a przeszywający ból wstrząsał moimi nogami. Jego płonąca, gorąca męskość pulsowała w moim ciele, stopniowo bezlitośnie wbijając się głębiej. Szlochałem tak bardzo, że trzęsło się niemal całe moje ciało. Mój kochanek pocałował mnie, by osuszyć mi łzy, i zmienił swoją pośpieszną inwazję na najczulsze, najdelikatniejsze pchnięcia. Nie poprosiłem go, by przestał. Prawdopodobnie dlatego, że w tamtym momencie odczuwałem zbyt duży ból, żeby cokolwiek powiedzieć. Miałem wrażenie, że wszędzie czuję rozdzierający ból. Bolał mnie nawet rdzeń kręgowy.

    – Nie miałeś tego wcześniej, prawda? – zapytał mnie głębokim głosem z ustami tuż przy moim uchu.

    – Co… Czego? Dlaczego?

    – Krwawisz.

    – Och!

    – Widzisz? Jesteś ranny.

    Poruszył delikatnie biodrami, by potwierdzić, że rzeczywiście nigdy jeszcze tego nie robiłem. Wydałem z siebie okrzyk, ale po chwili poczułem, jak kciukiem delikatnie masuje miejsce naszego połączenia, by złagodzić ból.

    – Wszystko w porządku? – zapytał.

    Był niesamowicie delikatny i cierpliwy. Poczekał, aż to ja pchnę w jego stronę biodra. I istotnie po jakimś czasie sam wyszedłem mu naprzeciw, ponieważ po ustąpieniu bólu pojawiło się inne uczucie, którego nigdy wcześniej nie zaznałem, a które koniecznie chciałem zgłębić. Byłem pewien, że jest to rodzaj cierpienia zmieszanego z rozkoszą, ale jeśli poddam się jego pchnięciom, rezultatem będzie przepełniająca mnie radość.

    Dryfowałem i odurzałem się ekstazą, która w kółko doprowadzała mnie do szaleństwa, aż pierwsze promienie słońca przeniknęły do pokoju przez niezasłonięte okna. Moje wejście było zdrętwiałe, rozpalone, obolałe i swędzące, ponieważ właśnie się wycofał. Czułem lekki ból na czubku mojego gorącego kutasa, prawdopodobnie dlatego, że wytrysnąłem więcej spermy, niż powinienem. A on głaskał mnie i pieścił, jakby nie było jutra. Dysząc ciężko, podniosłem się, by położyć się na boku. Pomyślałem, że nawet ktoś tak nienasycony jak on będzie chciał odpocząć, ale wyglądało na to, że się myliłem. Po tym, jak się wycofał, okazało się, że wcale nie zamierzał przerwać, a jedynie zmienić prezerwatywę.

    – Czyżbyś miał ochotę na więcej? Prawdę mówiąc, ledwo mogę się poruszyć.

– Tak, więcej.

    Nie był typem gaduły. Po udzieleniu zwięzłej odpowiedzi rozchylił moje pośladki i natychmiast włożył we mnie swoją radośnie stwardniałą męskość.

    ... Jeszcze raz.

    ... I jeszcze raz.

    – Jeszcze raz. Przyjmijmy nową pozycję.

    Jakiej pozycji zachciało mu się tym razem?

    W tamtej chwili nie byłem w stanie poruszyć nawet palcem!



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: Baka / paszyma

    


Poprzedni  👈              👉 Następny 

Komentarze

  1. Cos czuje że to bedzie prawdziwa PETARDA. Dzięki ekipo za tłumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam ten serial. Podobał mi się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mhm, dziewiąty odcinek trochę tak na podglądzie oglądałam, ale pozostałe są cudowne, a Dee boski 🥰🥰🥰

      Usuń
  3. Zapowiada się ciekawie :) Dziękuję za tłumaczenie ❤️❤️😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję! Ale najgorzej! Wyobrażam sobie aktorów, którzy w serii grają. I żal mi doktorka 🫢😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, żal, to zboczek. Nie ma co go żałować. Sama się przekonasz 😅😂

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty