WW – Rozdział 5
Good Day #05
Czułem się tak,
jakbym został znokautowany. Byłem tak wyczerpany, że… zemdlałem. Dlatego kiedy
Yoyak przestał, nie opuściłem natychmiast jego sypialni, by udać się do domu. Zamiast
tego – w ubraniach mojego młodego kochanka – spałem w jego łóżku, które było
tak wąskie, że mogło pomieścić tylko jedną osobę.
Leżałem na plecach,
a wokół mnie panowała cisza. Nie było słychać żadnych głosów ani dźwięków boksowania
czy kopnięć, które rozlegały się wcześniej. Przeczesałem palcami włosy. Skoro
zasnąłem, to musiała być już bardzo późna noc. Kiedy otworzyłem oczy, Yaka nie
było w sypialni, jednak moich uszu dobiegły z dołu dźwięki rozmowy, więc
podejrzewałem, że tam właśnie musi być.
Pomyślałem przez chwilę,
po czym postanowiłem powoli podnieść się z łóżka. Nie znajdowałem się w
najlepszej formie. Ściśle mówiąc, byłem niemal kompletnie wyzuty z energii. Bolała
mnie głowa i nawet nie tylko ona, ale również całe moje ciało. Podejrzewałem
nawet, że mam lekką gorączkę, a opuszczenie łóżka nie wydawało się być dobrym
pomysłem.
Omdlenie...
Poczułem się tak
słaby, że omal się nie przewróciłem. Miałem szczęście, że w porę udało mi się
przytrzymać łóżka. Dokładnie w tym samym momencie Yoyak otworzył drzwi.
– Och, obudziłeś
się?
– Tak. Wygląda na
to, że mam gorączkę.
– W takim razie
połóż się z powrotem. Nie musisz spieszyć się ze wstawaniem. Jesteś głodny? Mamy
congee z wieprzowiną.
– Mogę trochę zjeść.
Która godzina?
– Dziewiąta.
– W takim razie zrezygnuję
z posiłku. Jest już bardzo późno, więc pojadę do domu. – Gestem dłoni
zatrzymałem go, zanim zdążył pójść po jedzenie.
Yoyak odwrócił się i
spojrzał na mnie, unosząc brew.
– Myślisz, że dasz radę
pojechać do domu?
– Nie jestem pewien.
– Prześpij się
tutaj. Masz gorączkę. Zajmę się tobą. Wrócisz do domu jutro rano. – Jego słowa
nie były zwyczajną propozycją, bardziej przypominały rozkaz. Dla zaakcentowania
swoich słów energicznym krokiem podszedł do łóżka i lekko mnie na nie popchnął.
Następnie odwrócił się i opuścił pokój.
Nie wiedziałem, czy
dbał w ten sposób o każdego łóżkowego partnera, ale bardzo spodobało mi się,
gdy powiedział, że się mną zajmie. Postanowiłem więc się nie opierać i pozostać
w jego sypialni, zamiast wyzuty z sił wracać do domu. Z ulgą opadłem na materac
i przykryłem się grubym kocem. W pokoju, w którym cicho pracowała klimatyzacja,
było dość chłodno, pomyślałem więc, że po powrocie Yaka poproszę go, by nieco podwyższył
temperaturę.
Niedługo potem
pojawiła się wysoka postać. Chłopak miał na sobie jedynie ciemnoniebieskie
spodnie dresowe. Na jego plecach dostrzegłem ślady zadrapań po moich paznokciach.
W ręce trzymał miskę z ryżową potrawą, z której unosiła się para, napełniając
sypialnię apetycznym zapachem. Wcześniej nie odczuwałem głodu, ale teraz zapragnąłem
napełnić żołądek.
– Cherry to ugotował.
– Czy on i Oye
wiedzą, że tu jestem?
– Tak.
– Upomnieli cię?
– Za co?
– Za to, że tu śpię.
– Usiadłszy, oparłem się plecami o wezgłowie łóżka. Chłopak podszedł do mnie i zajął
miejsce obok.
– Nie. Ye trochę
narzekał, że sypiam z klientem. Zapytał, czy jesteś chętny, a kiedy to
potwierdziłem, powiedział tylko, że to moja cholerna sprawa.
– Zauważyłem, że
kiedy rozmawiasz ze swoim bratem, nazywasz siebie „Nong”, tak?
– Tak, mama wpoiła
mi te zasady, kiedy byłem dzieckiem. Zawsze w ten właśnie sposób rozmawiam ze
starszymi od siebie osobami.
– W takim razie spróbuj
również do mnie tak mówić, Yak.
– Na przykład: „Czy dasz
radę zjeść sam, czy chcesz, żeby Nong Yak cię nakarmił”? W ten sposób?
Dobra, znowu omal
nie padłem trupem. Wyobraźcie sobie twardziela nazywającego siebie „Nong”.
Grzecznie i z szacunkiem. Chciałem dać mu swój dom i wszystko, co posiadam. Co mam
zrobić?
– Nie mogę jeść sam.
Nakarm mnie. Ale najpierw podmuchaj.
– Poradzisz sobie. Wiem.
Zjedz.
– To dlaczego w
ogóle mnie o to spytałeś?
– Podałem tylko
przykład. Smacznego. Wrócę za chwilę i wezmę naczynia do umycia. Sprawdź swoją
torbę. Wygląda na to, że dwa czy trzy razy dzwonił twój telefon.
– Cholera. Może chodziło
o jakąś ważną sprawę?
– Dzwonił ktoś o
imieniu Pakao – dodał Yoyak.
Mój niepokój niemal
natychmiast odpłynął. Skoro to był Pakao…
– W takim razie to
nic pilnego.
– Tak. Zjedz coś.
Zaraz wracam. – Yoyak podsunął mi miskę, po czym znowu zniknął za drzwiami.
Zjadłem całą jej
zawartość, ale po wielkim młodzieńcu wciąż nie było śladu. Prawdopodobnie
dlatego, że moja energia zaczęła powracać, postanowiłem zejść na dół, by go poszukać.
Ostrożnie wstałem z łóżka. Moje ciało wciąż było obolałe, ale to nie problem. Zabrałem
ze sobą miskę, a kiedy zszedłem na parter, znalazłem Yoyaka siedzącego na
kanapie w salonie. Zapewne usłyszał moje kroki, ponieważ spojrzał w moim
kierunku. Obok niego leżał bukiet zwiędłych kwiatów i małe pudełko z prezentem.
– Gdzie mam odstawić
miskę?
– W kuchni. Ale co
tu robisz? Dlaczego nie poczekałeś, aż przyjdę i sam ją zabiorę?
– Nie było cię dość
długo…
– Musiałem
posprzątać w samochodzie Ye. Zajęło mi to dużo czasu. Kilka dni temu używałem
jego auta i zapomniałem o pozbyciu się śmieci, więc się poskarżył.
– Kwiaty i prezent
nazywasz śmieciami?
– Tak, zastanawiam
się nad sposobem wyrzucenia ich.
Kiwnąłem głową,
pozwalając mu zająć się tymi „śmieciami”. Rozejrzałem się w poszukiwaniu
kuchni, chcąc umyć miskę i odłożyć ją na miejsce. Po powrocie do salonu usiadłem
obok Yoyaka, który najwyraźniej wciąż nie wiedział, jak pozbyć się śmieci.
Bukiet istotnie należało wyrzucić. Niektóre kwiaty zdążyły już uschnąć, a inne
zwiędły i zaczęły wydzielać nieprzyjemny zapach.
– Gdzie są Cherry i Oye?
– Wyszli. Wrócą
jutro wieczorem. Jutro jest dzień wolny i w klubie nie ma żadnych kursów.
– Nie chciałeś pójść
z nimi?
– Dlaczego miałbym
być piątym kołem u wozu? Oye rzadko ma wolne. Zobaczył, że jesteś tu ze mną,
więc chyba dlatego zdecydował się wyjść.
– Bracia trzymają
się razem, prawda?
– Powiedzmy, że
zawsze za bardzo się o mnie martwi.
– Hmm… To
zrozumiałe.
Znalazłszy pilota, włączyłem
telewizor i po chwili dźwięk programu zastąpił panującą w domu ciszę. Siedzący
w milczeniu Yoyak od czasu do czasu spoglądał to na pudełeczko z prezentem, to
na mnie.
– Dee, cóż, to jest
drogie. Wyrzucenie tego byłoby marnotrawstwem.
– Co to jest?
– Pierścionek. Dam
ci go. Chcesz?
– Myślisz, że będzie
pasował na mój palec?
– Przymierz. Powinien
pasować.
Pokręciłem głową,
odmawiając przymierzenia, ale Yoyak otworzył pudełeczko i wyjął pierścionek,
unosząc go na wysokość moich oczu, z wyrazem twarzy, którego nie potrafiłem zdefiniować.
– Nie będziesz czuł się
niekomfortowo, widząc go na moim palcu?
– Nie wiem.
Przez chwilę byłem
niechętny, ale nagle zdecydowałem się po niego sięgnąć. Pierścionek idealnie pasował
na mój lewy palec serdeczny – niewiarygodnie, wręcz idealnie. Przyszło mi coś
do głowy.
– Skoro chcesz mi go
dać, to go przyjmę, ale jeśli kiedyś zechcesz odzyskać pierścionek, to po
prostu daj mi znać.
Noszenie go na palcu
ma niewątpliwie swoją dobrą stronę. Może w szpitalu przestaną plotkować o tym, że
wciąż nie pogodziłem się z koszem od faceta, którego lubiłem.
– Ty też masz problemy z miłością, Dee?
– Tak. Dlatego ci
powiedziałem, że rozumiem, co czujesz. Cholera. Lubiłem go przez osiem lat! Każdego
dnia dawał mi nadzieję, a na koniec, kurwa, powiedział, że jestem dla niego jak
brat.
– Doktor Dee
przeklina!
– Co? – Odparłszy
podbródek na dłoni, patrzyłem na młodego mężczyznę, który wypomniał mi
niegrzeczne słowo.
– Powiedziałem, że
używasz wulgaryzmów.
– Jakbyś ty nigdy ich
nie używał…
– Nigdy. Słyszałeś,
żebym kiedykolwiek powiedział coś niegrzecznego?
Znieruchomiałem na
chwilę, grzebiąc w swojej pamięci. Moje zainteresowanie przeniosło się z
pierścionka na moim palcu na jego przystojną twarz. Skaleczenia i siniaki,
które wiele dni temu bardzo rzucały się w oczy, teraz były tylko nikłymi
śladami, a zszyte rozcięcie na czole zdążyło się już zagoić. Istotnie, Yak nigdy
nie powiedział w mojej obecności żadnego wulgarnego słowa. Ponadto rany, które –
jak przypuszczałem – powstały w wyniku
bójek, okazały się być odniesione w zawodach sportowych. Ewidentnie źle go
oceniłem i patrzyłem na niego z góry, zakładając, że jest jakimś bandytą.
Jednak w rzeczywistości Yak był kimś bardzo od tego odległym.
– Jeśli się nad tym
zastanowić, to istotnie nigdy nie słyszałem, żebyś wulgarnie bądź choćby niegrzecznie
się wyraził. W takim razie w twoim towarzystwie będę uważać na odpowiednie
słownictwo.
– Nie zabraniam ci używać
niegrzecznych słów. Mówię tylko, że nie jest dobrze to słyszeć.
– Tak, tak. Bez
różnicy. A co do tego… pierścionka, czy nie byłoby lepiej, gdybym go od ciebie odkupił?
– Nie. Po prostu go
weź.
– Ale pozwól, że
powtórzę. Jeśli zechcesz go odzyskać, wystarczy powiedzieć. To tak na wypadek,
gdyby ten twój wybranek zmienił zdanie.
– To wydaje się mało
prawdopodobne. – Rozmawiając ze mną, Yoyak wyglądał na zrelaksowanego. Później
podniósł nogi, skrzyżował je i położył na szklanym stoliku. Przez dłuższą
chwilę wpatrywał się tylko pustym wzrokiem w sufit, nie odzywając się ani
słowem, więc przemówiłem jako pierwszy:
– A jeśli chodzi o
nas… Mam na myśli ciebie i mnie… Dokąd my tak właściwie zmierzamy?
– Dokądkolwiek zechcesz.
– To znaczy, że
możemy ze sobą potajemnie sypiać, kiedy tylko chcemy, ale nie będziemy mieć
wobec siebie żadnych zobowiązań, tak?
– Jak chcesz.
– W takim razie to
wszystko, czego chcę.
– Czy poza mną będziesz
sypiać również z kimś innym, Dee?
– To wysoce
nieprawdopodobne, żebym kogoś takiego znalazł. A co z tobą? Chcesz uprawiać
seks z innymi?
– Nie, to zbyt wyczerpujące.
Mam tylko ciebie i to mnie już wystarczająco męczy.
– Co masz na myśli?
– zapytałem z zaskoczeniem.
Bystre oczy
młodzieńca oderwały się od sufitu, by spojrzeć mi w twarz.
– Masz tak wiele
zachcianek. Zawsze niemal płaczesz, żebym cię ostro wziął. To potrafi mnie wymęczyć,
wiesz?
– Nie mów o mnie
źle.
– Sam dobrze o tym wiesz.
Odwróciwszy wzrok, zawstydzony
podrapałem się po karku, rumieniąc się tak bardzo, że wyraźnie poczułem, jak
moja twarz staje się gorąca. Nie błagałem przecież aż tak bardzo…
Tak! Ech! A właśnie,
że tak. Musiałem przyznać, że istotnie go o to błagałem. Cóż, jest mi z nim tak
dobrze, że jeden raz to stanowczo za mało. Byłem zmuszony przyznać, że odkąd
przespałem się z Yoyakiem pamiętnej nocy, uzależniłem się od tego. A może
zawsze skrywałem w sobie tę seksualną obsesję?
– Nie mówmy już o
tym. Pozwól mi pospać na twoich kolanach.
Nie czekając na
pozwolenie, położyłem się na kanapie, opierając głowę na jego udach. Zupełnie
jakby jego dom był naszym wspólnym. Yak nie zaprotestował. Po prostu w
milczeniu oglądaliśmy razem telewizję, aczkolwiek nocny serial ani trochę mnie
nie wciągnął.
– Yak?
– Mhm?
– Wracając do „nas”.
Jeśli będziesz chciał zakończyć naszą relację, to proszę, daj mi znać.
– To samo dotyczy
ciebie. Kiedy będziesz chciał mnie zostawić, to po prostu mi powiedz.
Z wdzięcznością
skinąłem głową. Nasz związek, jeśli trzeba go zdefiniować, można było opisać
jako relację bez miłości. Po prostu łagodziliśmy naszą samotność. Dzień po dniu,
bez żadnej nadziei czy planu.
***
Wandee spał z głową
na moich kolanach. Nie wiedziałem nawet, kiedy zasnął. Może natychmiast po tym,
jak skończył mówić, że jeśli będę chciał zakończyć naszą relację, to powinienem
mu po prostu powiedzieć. Nie miałem nic przeciwko takiemu postawieniu sprawy.
Przyglądając się Dee,
sam również poczułem się śpiący. I co teraz? Obudzić go? Pomyślałem, że lepiej
będzie tego nie robić, ale nie mogłem pozwolić, by spał w miejscu, gdzie były
komary. Podniosłem go więc z kanapy jak pan młody swoją oblubienicę i
skierowałem się w stronę schodów. Jego ciało było tak niesamowicie lekkie. Czy
on w ogóle miał jakieś mięśnie? Był tak leciutki, miękki i delikatny w moich
ramionach.
Z Wandeem w
objęciach bez problemu wszedłem na górę. Odległość z salonu do sypialni nie była
przecież ponad moje siły. Kiedyś niosłem go od wejścia do alejki, przy której
stał nasz dom, aż do jego mieszkania. Jakby się nad tym zastanowić, było to
całkiem zabawne. Co za szaleniec! Upił się i zawędrował tak daleko od swojego apartamentu.
– Ter…
– …
– Ty palancie!
Gdy usłyszałem te
wypowiedziane przez sen słowa, spontanicznie się roześmiałem. Nie miałem
pojęcia, kim był ten Ter, i w sumie nie miałem ochoty go poznać, ale domyśliłem
się, że musiał sobie nagrabić u Dee, skoro został tak niegrzecznie nazwany.
Po dotarciu na
miejsce zatrzymałem się przed drzwiami, po czym schyliłem się nieco, by
dosięgnąć klamki. Z pełnych ust mojego „ciężaru” wydobył się dziwny dźwięk
świadczący o tym, że nie czuje się komfortowo, dlatego po wejściu do sypialni zamiast
dłonią, zamknąłem drzwi stopą.
Położywszy mojego
gościa w tej samej pozycji co poprzednio, nieświadomie zmarszczyłem brwi, bo
zdałem sobie sprawę, że moje łóżko jest zdecydowanie za małe dla dwóch osób. Mój
pokój nie był przeznaczony do tego, by pomieścić jeszcze jedną osobę. Zresztą nigdy
tu nikogo nie gościłem.
– Yak?
– Obudziłem cię?
– Tak, kiedy uderzyłeś
moją stopą w drzwi – wymruczał sennie głosem, w którym brzmiała nagana. Byłem
po prostu rozbawiony. Kilka sekund później jego brwi znów się wygładziły. Przesunąwszy
się pod ścianę, Wandee wyciągnął rękę, chwycił mnie za nadgarstek i lekko
szarpnął.
– Chodź spać. Połóż
się tu ze mną.
– Nie będziesz czuł
się niekomfortowo?
– Nie. Chcę, żebyś
mnie przytulił.
Usłyszawszy błagalne
nutki w jego głosie, na chwilę znieruchomiałem, po czym położyłem się obok
niego. Byliśmy tak blisko siebie, że stykaliśmy się niemal każdą częścią ciała,
ale spanie w ten sposób nie wydawało się być problematyczne.
– Nie musisz podwyższać
temperatury klimatyzacji, ale proszę, przytul mnie. Zimno mi.
Bez słowa go
objąłem, czując przy sobie bliskość miękkiego, ładnie pachnącego ciała, leżącego
nieruchomo w moich ramionach. Zapach Wandee’go. Zapach, który mnie uspokajał. Komuś
takiemu jak ja, kto przez kilka ostatnich nocy rzucał się na posłaniu,
prawdopodobnie łatwiej będzie dziś zasnąć.
– Ustaw budzik na szóstą
rano.
Nie pamiętam, czy udzieliłem
mu odpowiedzi, ale trzymanie go w ramionach sprawiło, że poczułem się bardzo senny.
Tej nocy miałem dobry, głęboki sen, aczkolwiek natychmiast po przebudzeniu się
o szóstej zauważyłem, że ciało Dee płonie. Miał gorączkę, ale był tak
niesamowicie uparty, że nalegał na pójście do pracy. Zgłosiłem się więc na
ochotnika, by zawieźć go do szpitala.
To powinno było skończyć
się wtedy i tam, gdyby nie to, że ciągle myślałem, że to przeze mnie zachorował
i zapewne nie mógł pracować. W rezultacie siedziałem w szpitalu, mniej lub
bardziej cierpliwie czekając, aż doktor Wandee zakończy swoją zmianę. W
międzyczasie niebo niemal zupełnie pociemniało. Wyciągnąłem przed siebie nogi,
wygodniej moszcząc się na miękkiej kanapie, na której zająłem miejsce późnym
popołudniem. Mój żołądek obudził się do życia, cichym burczeniem sygnalizując
mi, że zaczynam odczuwać głód.
Wandee ciągle jeszcze
nie skończył pracy, ale wiedział już, że przyszedłem sprawdzić, czy czuje się
lepiej. Jego głos brzmiał tak zabawnie, kiedy do niego zadzwoniłem. Potem wymamrotał
coś niezrozumiałego, a na koniec powiedział, żebym poczekał na niego z kolacją.
Dzisiaj skończyłem
zajęcia po południu i czekając na Dee, odrobiłem zadanie, które miało zostać
oddane pojutrze. Spojrzałem na zegarek i w tym samym momencie ekran mojego
telefonu rozbłysnął. Wandee automatycznie dodał mnie do aplikacji Line,
ponieważ zapisaliśmy swoje numery w telefonach. Na ekranie wyświetliła się
wiadomość, a po jej otwarciu ujrzałem swoje zdjęcie, na którym siedzę, czekając
na niego w szpitalu. Musiał więc skończyć już pracę i znajdował się gdzieś w
pobliżu.
Wstałem i przeciągnąłem
się, by pozbyć się sztywności po długim siedzeniu niemal w tej samej pozycji. Równocześnie
rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegłem mężczyzny, na którego
czekałem. Najwidoczniej gdzieś się ukrył. Chwyciłem więc torbę, przygotowując
się do natychmiastowego wyjścia. Nie zrobiłem więcej niż ze trzy kroki, gdy Dee
nagle pojawił się przede mną. Jego blada o poranku twarz teraz nabrała kolorów.
Wyglądało na to, że wysoka gorączka, którą miał po przebudzeniu, w międzyczasie
ustąpiła.
– Sprawiasz wrażenie
zmęczonego, Yak.
– Nie drażnij się ze
mną. Jestem głodny.
– Długo czekałeś,
prawda?
– Tak.
– Chodź. Na
pocieszenie zafunduję ci kolację. – Zaśmiał się mimo mojej niewzruszonej
twarzy, po czym złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą na parking.
20 minut temu zadzwoniłem
do Oye, by go uprzedzić, że tego wieczoru zjem kolację w towarzystwie Dee. Oye
był tym – co prawda – nieco zaskoczony, ale nie narzekał. Poinformował mnie jedynie,
że wróci do domu dość późno.
– Zjemy ryż z
kurczakiem w tym samym miejscu co poprzednio?
– Nie, jestem
głodny. Chcę zjeść obfity posiłek.
– W takim razie co powiesz
na shabu-shabu, Yak?
– Tak. Brzmi dobrze.
Jest jedno fajne miejsce, do którego lubię chodzić. – Uwolniłem swój nadgarstek
z uścisku Dee i chwyciłem jego dłoń. Doktor wyglądał na nieco zakłopotanego,
ale nic nie powiedział.
– Nie jestem
przyzwyczajony do widoku ciebie w mundurku studenckim.
– Przyzwyczaisz się.
– Przyjechałeś tu na
swoim super motocyklu?
– Nie. Dziś rano, gdy
cię tu podrzuciłem, pojechałem na uniwersytet taksówką. A po skończonych
wykładach wziąłem taksówkę motocyklową, żeby przyjechać tutaj.
– W takim razie prowadź.
Jestem leniwy. – Po tych słowach Wandee rzucił mi kluczyki do samochodu, które natychmiast
złapałem. Następnie, stanąwszy na palcach, szepnął mi do ucha:
– Obejrzymy po
kolacji jakiś film? U mnie?
– Oye wyszedł bez
kluczy, muszę być w domu około dziesiątej wieczorem, żeby otworzyć mu drzwi.
– Jaka szkoda.
– Kiedy indziej,
Dee.
– Tak. Obejrzymy coś
na Netfliksie i zjemy koreański ramen.
Przyznam, że byłem
nieco zaskoczony, bo tak naprawdę nie prosił mnie o oglądanie filmów.
***
Yoyak nie przyjechał
do szpitala samochodem, więc po kolacji zaproponowałem mu, że podwiozę go do
domu. Shabu-shabu, na które mnie zabrał, było przepyszne. Myślałem, że nie
przełknę już nic więcej, ale po powrocie z Yoyakiem do jego domu zjedliśmy na
deser lody. Zamierzałem dotrzymać mu towarzystwa, dopóki nie wróci jego brat. Samochód
Oye wjechał na podjazd około godziny 23:00, a jego właściciel wyglądał na chmurnego
(jego typowa mina). Nieświadomie poczułem się nieco zdenerwowany, więc
poprawiłem ubrania, żeby wyglądać bardziej schludnie. To był pierwszy raz,
kiedy stanąłem twarzą w twarz z właścicielem Obozu Bokserskiego Phadetsuek.
– Yak, mój synu,
chodź tutaj. Pomóż mi wnieść te rzeczy do środka.
– Kiedy wreszcie przestaniesz
nazywać mnie swoim synem?
– Rola matki nie
może zostać odwołana. Pamiętaj: jestem twoją mamą niedźwiedzicą. Przyjrzyj się
dobrze tej twarzy.
– Mama misia? I co
to w ogóle za rzeczy, których nakupowałeś?
– Owoce morza,
kochanie. Tata obawiał się zapewne, że umrzesz z głodu, więc poszedł na całość
i niemal wszystko wykupił. Jest tego naprawdę dużo. Odłóż też trochę dla Dee. –
Cherry kiwnął głową w moim kierunku, a następnie się uśmiechnął. Odwzajemniwszy
jego uśmiech, podszedłem bliżej Yoyaka, by czuć się bardziej bezpiecznie.
Denerwowałem się na myśl o tym, jak postrzega mnie Oye, który był o wiele
bardziej onieśmielający niż jego młodszy brat.
Kiedy po raz
pierwszy spotkałem Yoyaka, błędnie założyłem, że jest bandytą, ale kiedy w
końcu spotkałem Oye, skrycie pomyślałem, że jest on jakimś potworem. Yoyak nadmienił,
że jego brat jest w moim wieku, ale ten mężczyzna wyglądał na dużo starszego
ode mnie.
– Równie dobrze mogę
powierzyć ci Yaka.
– Co?
– Co za ulga.
Po tych słowach Oye skierował
się wraz z Cherrym do kuchni. Chwilę później moich uszu dobiegła ich sprzeczka.
Odwróciłem się więc do Yoyaka ze słowami:
– W czym dokładnie mi
zaufał?
– Ja też tego nie
wiem. – Młodzieniec wzruszył ramionami.
Po powrocie starszego
z braci postanowiłem grzecznie się wymówić.
– Jest późno. Możecie
mi wybaczyć?
– Nie będziesz tu
dziś spał?
– Jutro muszę
wcześnie pójść do pracy.
– A jesteś wolny
wieczorem? Przyjdź i zjedz z nami kolację. Ugotujemy dla ciebie coś pysznego –
powiedział Cherry. Mężczyzna stał za plecami Oye, obejmując go w talii. Zza
szerokich ramion wystawała jedynie jego głowa. Wypowiadając zaproszenie, Cherry
dodał do niego szeroki uśmiech, który sprawił, że jego oczy przypominały wąskie
szparki. Oye przejechał dłonią po czole.
– Czy ty, kurwa,
gotujesz pyszne jedzenie?
– To, co ty gotujesz,
jest podobne do tego, co gotuję ja, prawda?
– Tak, tak. Wpadniesz
do nas, Dee? Cherry i ja chcielibyśmy, żebyś przyszedł. – Oye zwrócił się do mnie
tak, jakbyśmy od dawna byli przyjaciółmi. Wypowiadając te słowa, nie wyglądał już
tak przerażająco. Starszy brat wydawał się być nawet o wiele bardziej rozmowny od
młodszego. I… przeklinał.
– A co z tobą, Yak?
Chcesz, żebym przyszedł?
– Jeśli jesteś
wolny, to chętnie.
– Dobrze, to do
zobaczenia jutro wieczorem. A teraz naprawdę muszę już iść. – Pomachałem na
pożegnanie Oye i Cherry’emu. Obaj mężczyźni rzucili Yoyakowi i mnie dziwne
spojrzenia, po czym Oye powtórzył to, co powiedział wcześniej:
– W każdym razie ufam
ci, jeśli chodzi o mojego młodszego brata.
Nie byłem do końca
pewien, co tak dokładnie ma na myśli, ale po prostu grzecznie zapewniłem:
– Dobrze się nim
zaopiekuję.
Yoyak odprowadził
mnie do samochodu, pożegnał, a następnie poczekał, aż odjadę, żeby zamknąć za
mną bramę. Patrzyłem na niego w lusterku wstecznym, dopóki nie zniknął mi z
pola widzenia. Klub bokserski znajdował się niedaleko mojego mieszkania, a
późną nocą na ulicach nie było dużego ruchu. Zajęło mi więc tylko chwilę, zanim
mogłem zrelaksować się we własnych czterech ścianach.
Po dotarciu na
miejsce wysłałem Yoyakowi wiadomość przez aplikację Line, by dać mu znać, że jestem
już w domu. Chłopak niemal natychmiast odpowiedział i dodał, że koniecznie
powinienem wziąć prysznic. Odkąd przyjechaliśmy do jego domu, chciał zdradzić
mi pewien sekret, a mianowicie taki, że moje włosy przesiąkły intensywnym
zapachem czarnej zupy sukiyaki z lokalu shabu-shabu. Odpisałem mu więc, że jego
włosy również.
Zanim jednak zdążyłem
pójść pod prysznic, zadzwonił mój najlepszy przyjaciel Pakao.
– Cześć. Co tam?
[Gdzie byłeś?
Dzwoniłem do ciebie wczoraj, ale nie odebrałeś, a dzisiaj nie oddzwoniłeś. Mam
nadzieję, że nie byłeś tak przygnębiony tym palantem Terem, że postanowiłeś się
zabić]
– Och, kto by coś
takiego zrobił?
[Więc gadaj, gdzie
byłeś?]
– Poszedłem na kurs
boksu. – W gruncie rzeczy nawet nie kłamałem, mimo że wszystko, co zrobiłem,
ograniczyło się jedynie do rozgrzewki.
[Co? Boks? Ty?!]
– Tak. Powinienem
walnąć cię w usta, Kao. A tak właściwie dlaczego dzwoniłeś do mnie aż tyle
razy?
[Żeby powiedzieć ci
o zjeździe pod koniec miesiąca. Chcesz wziąć w nim udział, doktorze Dee?]
– Dokładna data?
[Sobotni wieczór pod
koniec miesiąca.]
Wziąłem do ręki
kalendarz, żeby sprawdzić, czy będę wolny, ale usłyszawszy, że zjazd odbędzie
się w sobotę, natychmiast się zgodziłem.
– Tak, pójdę.
[Niektórzy chcą,
żebyś zaprosił Tera.]
– Pierdol się, Kao. Nigdy
więcej nie wspominaj o tym dupku! Nawet jeśli by umarł, to nie pójdę na jego
pogrzeb. Byłem w nim zakochany od ośmiu lat, a kiedy wyznałem mu swoje uczucia,
plotkował o tym w szpitalu i zrobił ze mnie totalnego idiotę.
[Naprawdę? Opowiedz
mi o tym.]
Wydałem z siebie
długie westchnienie i opowiedziałem mu, przez co przeszedłem w ciągu tego
tygodnia. Na szczęście Yoyak przyniósł mi kwiaty i czekał na mnie, aż skończę
pracę w szpitalu, więc moja depresja spowodowana odrzuceniem stopniowo
zanikała. Z drugiej strony byłem tym wzgardzonym.
Ale kiedy moje myśli
popłynęły do Yoyaka…
– A tak przy okazji,
Kao… Załóżmy, że mam faceta. Mogę go przyprowadzić?
[Kim on jest?]
– Jeśli ci powiem,
to nie będzie niespodzianki. Więc? Mogę go ze sobą zabrać czy nie?
[Jasne. Proszę, zadbaj o to, żeby na pewno się tam zjawił.]
– Jasne – zapewniłem
z uśmiechem.
Później, bez względu
na to, jak bardzo Pakao próbował wydusić ze mnie informacje o Yoyaku, nie
powiedziałem na jego temat ani słowa. Ani jednej sylaby.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Główni, głównym, ale Endżi bardzo lubi starszego brata i Cherry'ego 🩷😁
OdpowiedzUsuń