LM – Rozdział 11

 



Zachowajmy przez chwilę dystans, kochanie

[Vee Vivis]

 

Spojrzawszy na chłopaka leżącego na łóżku, pokręciłem lekko głową, po czym podciągnąłem jego koc.     Śpiący przekręcił się, by ułożyć się w wygodniejszej pozycji.

    To był tydzień egzaminów. Po semestrze nauki i przygotowań nadszedł czas, by się sprawdzić. Nie wiedziałem, dlaczego ten kujon tak bardzo się starał. Uczył się do późna każdej nocy, a rankiem zrywał się z łóżka i zasiadał do książek. I tak w kółko. Miałem jeszcze dwa przedmioty do zaliczenia. Nie byłem aż tak obciążony egzaminami jeden po drugim, tak jak na pierwszym roku, ale to nie oznaczało, że to bułka z masłem.

    Byłem z Markiem już od jakiegoś tygodnia. Nie byliśmy ze sobą bez przerwy, ale za każdym razem, gdy wracałem do pokoju Ploy, to albo jej tam nie było, albo zajęta była nauką z przyjaciółmi lub czymś innym. I codziennie, gdy byłem gotów zakończyć dzień, zamiast do pokoju Ploy, pukałem do drzwi Marka.

    Musiałem przyznać, że myśląc o Ploy spotykającej się z kimś innym, wciąż byłem zdenerwowany i zraniony. Ale na tym nie koniec. Miałem wobec niej również poczucie winy. Posiadanie Marka, gdy jednocześnie byłem w związku z moją dziewczyną, nie było czymś, z czego mógłbym być dumny. Chciałem przestać, ale nie potrafiłem oprzeć się swoim uczuciom.

    Przebywanie z Markiem sprawiało, że czułem się naprawdę dobrze.

    – Mmm…

    Zbliżyłem się do jęczącego we śnie chłopaka i uniósłszy brwi, dotknąłem jego pięknego czoła.

    – Jak tam? – Powitałem go, gdy otworzył oczy.

    Jego bystre spojrzenie skierowało się na mnie, po czym Mark cicho westchnął.

    – Śpię. Nie przeszkadzaj mi – powiedział surowo, podciągając koc.

    – Kto śpi o 17:00? Obudź się. – Pociągnąłem za jego nakrycie.

    – Robię tak od tygodni. Odwal się!

    Hej… Byłem zaskoczony, słysząc ostatnie słowo. Krótkie, ale skuteczne.

    – Kto cię do tego zmusza? Ile przedmiotów ci zostało?

    – Tylko jeden. Pojutrze.

    Skinąłem głową i zanim wstałem, jeszcze raz pogłaskałem jego głowę. Kiedyś sam tego doświadczyłem. Sesja była dla studentów najbardziej męczącym okresem. To egzaminy pisemne, więc jeśli nie znało się tematu, gra dobiegała końca. Wyglądało na to, że ten facet był dobrym uczniem i całkiem na serio biorąc studia, niepokoił się swoimi ocenami.

    Poszedłem do kuchni, by przygotować mu coś prostego do jedzenia. Mark obudzi się ponownie za jakieś cztery czy pięć godzin, po czym znów zasiądzie do książek aż do rana. Byłoby lepiej, gdyby rano miał ostatni egzamin, ale skoro to niemożliwe, to jutro późnym popołudniem znów będzie spał i wstanie o dziewiątej wieczorem. Jako że sypiał po kilka godzin dziennie, oznaki braku snu widać było na jego twarzy.

    Przygotowałem proste danie z gotowanego ryżu z wieprzowiną, bo sam również byłem głodny. Nie chciałem go budzić i kraść mu cennego czasu przeznaczonego na sen, więc będzie mógł podgrzać sobie posiłek, jak wstanie.

    Jedząc, objąłem wzrokiem jego mieszkanie. Zaprojektowane było w tym samym stylu co pokój Ploy, ale – co dziwne – nie czułem się tu tak duszno jak u niej.

    Nuea zapytał mnie, dlaczego z nią nie zerwę albo przynajmniej otwarcie nie porozmawiam. Chciałem to zrobić, ale… za każdym razem, gdy otwierałem usta, ona mnie ubiegała, zawsze wyznając mi miłość i zapewniając, że za mną tęskni.

    Jedząc gotowany ryż, przewijałem strony internetowe w telefonie, zatrzymując się na plotkarskiej stronie Dew, która opublikowała coś zaledwie kilka minut wcześniej. Znałem ją, aczkolwiek niezbyt blisko. Była przyjaciółką Yeewy.

Dew Dely

8 min

Zastanawiałam się, dlaczego Księżyc naszego uniwersytetu – mam na myśli Vee Vivisa – nie pojawia się na Wydziale Sztuki. Czyżby to była odpowiedź? Co się dzieje?

Legendarna para Księżyc i Gwiazda będą chyba musieli wyjaśnić ich status. Wiele osób główkuje, dlaczego Ploy Ploynapas tak często wsiada do tego samochodu. Proszę, wyjaśnij wszystko swoim obserwatorom. Jeśli naprawdę z nim zerwiesz, to ja natychmiast ustawię się w kolejce... O przepraszam, to było nie na miejscu.

56 polubień 31 komentarzy

    Opublikowanemu postowi towarzyszyło zdjęcie zrobione na wydziale Ploy. Moja dziewczyna uśmiechała się do dobrze znanego mi z wyglądu gościa. To ten, którego fotkę przysłał mi Nuea.

    Wszedłem w sekcję komentarzy i przeczytałem wpisy mojego fanklubu. Niektórzy pisali, że obecnie nie widują mnie i Ploy tak często jak kiedyś, i spekulowali, co było przyczyną i co będzie dalej. Zauważyłem, że zostałem oznaczony przez przyjaciół, ale nie odpowiedziałem i nie kliknąłem polubienia.

    Drrrrrrr!

    Spojrzałem na odłożony telefon. Na ekranie wyświetliło się połączenie od Ploy, mojej pięknej dziewczyny, która stała się obiektem przeczytanych przed chwilą plotek.

    – Tak? – Przywitałem się z nią jak zwykle. Nie byłem jednym z tych przystojnych palantów. Jeśli kogoś kochałem… to byłem dla tej osoby miły.

    [Vee...]

    Usłyszałem słodki głos, który chwilę później zamilkł.

    [Widziałeś posta Dew?]

    – Tak – odpowiedziałem po chwili ciszy. Przez chwilę Ploy nic nie mówiła, ja również się nie odzywałem.

    [Cóż…]

    – Spotkamy się, Ploy? Gdzie teraz jesteś? Przyjdę do ciebie. – Postanowiłem się wtrącić, zanim zdążyła dokończyć zdanie. Wolałem spotkać się z nią osobiście, by móc nawiązać kontakt wzrokowy i ją przytulić. Bez względu na to, jak to się skończy, powinniśmy najpierw porozmawiać.

    [Jestem… w domu P'Tona]

     Zacisnąłem dłoń na telefonie, słysząc słaby głos na drugim końcu linii.

    – Kiedy wracasz? Mam cię odebrać? – Próbowałem rozmawiać z nią, nie zmieniając tonu głosu, mimo napiętych strun głosowych i ukłucia w sercu.

    [Vee…]

    – Będę czekać w pokoju – powiedziałem. Ploy rozłączyła się po tym, jak potwierdziła nasze spotkanie. Tym razem nie zapewniła mnie o swojej miłości. Minęło już sporo czasu, odkąd o tym wspomniała. Nie wyraziła również tęsknoty, chociaż ostatnio nie rozmawialiśmy przecież zbyt wiele.

    Czy to już nie jest oczywiste, Vee…?

    – Kiedy wychodzisz?

    Odwróciłem się do źródła głosu. Mark z pytającą miną opierał się o drzwi. Uniosłem brwi na jego widok i zastanowiłem się, skąd się tam wziął.

    – Dlaczego wstałeś tak wcześnie? – zapytałem, ponieważ minęła zaledwie szósta po południu.

    – Kto byłby w stanie zasnąć po tym, jak niechcący podsłuchał twoją rozmowę? – Po tych słowach usiadł ze mną na sofie i zajął się jedzeniem mojego ryżu.

    – Przyniosę ci twoją miskę. – Zabrałem mu sprzed nosa naczynie.

    Mark spojrzał na mnie, a jego bystre oczy emitowały promienie niezadowolenia i irytacji, zanim znów zabrał mi miskę.

    – Kiedy idziesz? – zapytał spokojnie, unikając spojrzenia mi w oczy.

    – Naciągasz mnie? – spytałem, unosząc brwi.

    Tym razem spojrzał mi w twarz.

    – Cóż… Wygląda na to, że wszystko sobie poukładałeś. – Po tej odpowiedzi wrócił do jedzenia.

    – To nie znaczy, że miłe słowa wszystko rozwiązały.

    Mark przeciągnął się, po czym popatrzył na mnie. Odwzajemniłem spojrzenie, by powiedzieć, że jeszcze się nie zdecydowałem. Patrzyłem na niego błagalnie, prosząc, by na mnie poczekał, nawet jeśli wiedziałem, że nie powinienem o to prosić.

    – Przynieś mi więcej – zarządził.

    Uśmiechnąłem się bez zastanowienia i wyciągnąwszy rękę, potargałem jego i tak już zmierzwione włosy, po czym podniosłem pustą miskę.

    – Poczekaj na mnie trochę – powiedziałem.

    Chłopak spojrzał na mnie i gardłowo wymamrotał:

    – Tak… Tylko się pospiesz.

    Siedziałem sam w znajomym miejscu. Wchodziłem tam i wychodziłem od ponad roku. Każdy zakamarek tego pokoju przywoływał nasze miłe wspomnienia. Poczułem żal. Zabiegałem o nią na pierwszym roku, a na drugim zostaliśmy parą. Gdyby się nad tym zastanowić, oboje byliśmy młodzi i nie znaliśmy jeszcze znaczenia miłości. Nie myślałem o małżeństwie z Ploy, ale spędzanie z nią czasu bez wątpienia sprawiało, że byłem szczęśliwy. Tak szczęśliwy, że nie chciałem, by te chwile poszły na marne.

    Bardzo się kochaliśmy i byłoby dość zaskakujące, gdyby skończyło się to z powodu osoby trzeciej. Jednak jeśli nie potrafilibyśmy się dogadać lub Ploy naprawdę przestała mnie kochać, to zapewne umiałbym to zaakceptować. W końcu co można zrobić, jeśli u partnerki wygasły uczucia?

    Odwróciłem się, by spojrzeć na drzwi, które otworzyła moja lekko uśmiechnięta, ubrana w studencki mundurek dziewczyna. Odłożyła torebkę i usiadła obok mnie. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, zanim z jej oczu zaczęły płynąć łzy.

    – Przepraszam…

    Widząc jej zapłakaną twarz, poczułem wilgoć na własnych policzkach. Otarłem łzy, po czym wyciągnąłem rękę, by osuszyć również łzy Ploy.

    – Nie… Nie płacz. Nic jeszcze nie powiedziałem.

    – Prze-przepraszam… – Dziewczyna ze szlochem rzuciła mi się w objęcia. Twarz Ploy spoczywała na mojej klatce piersiowej, a jej płacz stawał się coraz głośniejszy.

    Ja również cierpiałem.

    – Już dobrze, kochanie… Nie płacz. – Głaskałem jej plecy i pocieszałem ją swoim uściskiem. Tuląc się do mnie, mruczała jakieś niewyraźne słowa. Jedynym, co udało mi się z tego wyłowić, było to, że mnie przepraszała.

    – Nie… Nie chciałam – powiedziała, odsuwając się nieco. – Nie chciałam, żeby tak to wyglądało. Podszedł do mnie, a ja… Ja…

    Bez słowa skinąłem głową. Trzymałem dłoń pięknej dziewczyny, która była w moim sercu od około roku.

    – Nadal cię kocham, Vee. Kocham cię, ale…

    – Czujesz się dobrze, kiedy jesteś z nim?

    Nasze uczucia nie były teraz zbyt podobne. Ploy wciąż czuła się zdezorientowana i winna. Rozumiałem ją. Nadal ją kochałem… Gdyby ktoś mnie zapytał, kogo kocham, bez wahania wymieniłbym jej imię. A jeśli pytanie dotyczyłoby tego, co czuję do tej drugiej osoby w moim życiu, to chyba odpowiedź brzmiałaby, że dobrze się przy nim czuję.

    – Przepraszam… – wyszeptała słodkim głosem, patrząc mi w twarz.

    Spojrzałem na czerwone, przygryzane podczas szlochu usta i zaczerwienione oczy. Podniósłszy rękę, dotknąłem jej pięknego policzka. Potarłem go kciukiem, wpatrując się głęboko w jej oczy, które wyrażały te same uczucia co moje. Jej łzy znów spłynęły. Pochyliwszy się, pocałowałem ją w czoło, a następnie przesunąłem usta w dół, do jej czerwonych oczu. Pocałowałem je, by wchłonąć łzy, po czym delikatnie cmoknąłem jej policzki, zanim się wycofałem.

    – Ja również przepraszam – powiedziałem.

    Po tych słowach przyciągnąłem ją do siebie, przyciskając nos do jej przyjemnie pachnących włosów, a chwilę później nieco się odsunąłem.

    – Nie wiem, co robić, Vee. Nie wiem, jak z tobą o tym rozmawiać… Czuję się winna – powiedziała powoli Ploy, a ja przytaknąłem. Tak, potrafiłem wczuć się w to, co mówiła.

    – Ja też nie czuję się zbyt dobrze… Ostatnio nie dbałem o ciebie należycie. Poza tym… źle się zachowywałem.

    Oczy Ploy wyrażały zaciekawienie, ale nie naciskała.

    – Vee, ale wciąż mnie kochasz, prawda? Nie nienawidzisz mnie, prawda? – zapytała słodkim, zachrypniętym głosem.

    – Kocham… Kocham cię, Ploy – zapewniłem, całując jej piękne czoło.

    Zamknąwszy oczy, dziewczyna przyjęła pocałunek, po czym uniosła twarz. Nasze usta się zetknęły. Całowaliśmy się, przekazując sobie nawzajem naszą miłość i smutek, wkładając w to nasze uczucia.

    – Połóżmy się i przytulmy dziś wieczorem, Vee...

    Leżałem, trzymając w objęciach moją dziewczynę aż do rana. Jej ciepły oddech owiewał przez całą noc moją skórę. Czułem, jak czasami drżała, domyślając się, że szlocha. Podobnie jak ona nie mogłem zasnąć. Leżałem nieruchomo z zamkniętymi oczyma i chłonąłem naszą bliskość. Nie wiedziałem, co zdecyduje. Dla mnie to również był trudny wybór. Bez porównania trudniejszy od niedawno zakończonych egzaminów.

    Poczułem ruch wskazujący na to, że Ploy zamierza wstać. Chciałem się podnieść, by spojrzeć na piękną twarz tej, którą kochałem, tej, która była zawsze piękna w moich oczach, ale jej usta na moich sprawiły, że nie chciałem podnosić powiek.

    – Kocham cię, Vee. Naprawdę… – Na chwilę zamilkła, po czym na policzku poczułem jej pocałunek. – A P'Tona… Nie kocham go tak bardzo jak ciebie, Vee.

    Poczułem się dobrze. Dała mi wszystko i troszczyła się o mnie. Pozwalała mi na wszystko, aż do…

    Drrrrrrr!

    Dźwięk telefonu przerwał słowa Ploy, ratując mnie chwilowo przed dalszą częścią jej wypowiedzi. Miałem złe przeczucia. Zerknąłem na nią, podczas gdy ona patrzyła na swój telefon. Zamknąłem oczy, kiedy miała już przenieść spojrzenie na mnie.

    – Tak, P'Ton… – Dźwięk tego imienia sprawił, że moje serce znów się ścisnęło. – Zaraz wracam… Mogę tam pójść sama. Proszę, poczekaj na mnie.

    Tym razem… ucisk serca się nasilił. Poczułem ból.

    Rozmowa ucichła, a Ploy znów zaczęła szlochać. Nie byłem pewien, czy zdawała sobie sprawę, że się obudziłem, ale niezależnie od tego, czy była tego świadoma, czy nie, wiedziałem, jaka jest jej odpowiedź.

    – Vee… – wyszeptała mi do ucha. – Czuję się lepiej, gdy masz teraz zamknięte oczy… W tej chwili nie potrafię ci w nie spojrzeć. Pozwól mi jeszcze raz wszystko przemyśleć. Zastanowić się nad sytuacją między mną a nim. Kochanie… zachowajmy przez jakiś czas dystans.

    Po słowach, które przeszyły mi serce, Ploy złożyła pocałunek na mojej skroni. Jedna jej łza spłynęła mi na twarz, zanim dziewczyna wstała i odeszła. Ona odeszła, ale ja wciąż trwałem w bezruchu. Z zamkniętymi oczami. Poczułem, jak zaczynają płynąć mi łzy.

    Spędziłem tak cały dzień, leżąc głupio na łóżku. Wziąłem telefon, ale nie miałem odwagi do nikogo zadzwonić. Omiatałem wzrokiem pokój, a z oczu płynęły mi łzy. Przez ostatni rok wyznawaliśmy sobie miłość. Ploy codziennie mnie o niej zapewniała. Ale od dzisiaj… chciała zachować dystans.

    Drrrrr!

    – Mhm… – powiedziałem ochrypłym głosem, przyjmując rozmowę mojego brata.

    Przez chwilę milczał, po czym zapytał:

    [Wracasz do domu?]

    – Dlaczego? Muszę? – zapytałem.

    [Wiem o poście Dew o tobie na Facebooku]

    W jego głosie słychać było irytację, chociaż starał się trzymać emocje na wodzy.

    – O czym? Jeśli chodzi o Ploy i tego seniora, to już wszystko sobie wyjaśniliśmy – odparłem, nie chcąc nikogo martwić.

    Każdy, kto mnie znał, wiedział, że bardzo kocham Ploy. Przyprowadziłem ją nawet na spotkanie z moimi rodzicami. Jedyną rzeczą, o której nie rozmawialiśmy, było małżeństwo, ponieważ chciałem z tym poczekać aż będziemy starsi. Ale teraz… Nie sądziłem, że będziemy w stanie podjąć ten temat.

    [O czym ty, kurwa, gadasz? Dew wrzuciła właśnie zdjęcie Ploy i Tona. Wiem, że potrafisz sobie radzić, ale czasem potrzeba ci też kogoś, kto cię pocieszy. Jestem twoim bratem, Vee!]

    Po słowach Yoo poczułem się jak odrętwiały.

    – Yoo… Yoo…

    [Gdzie teraz jesteś?] – zapytał surowo i z niepokojem.

    – Akademik Ploy.

    [Natychmiast zabieraj stamtąd swój tyłek, durny bracie! Wracaj tu!]

    Yoo przywiózł mnie z powrotem do domu, a ja przez ostatnie trzy, cztery dni lizałem swoje rany. Kiedy dotarłem tu z bratem, moja matka spojrzała na mnie dziwnie i uniosła brwi, ponieważ nie byłem tu częstym gościem. Yoo odesłał mnie do łóżka, a sam zszedł na dół, by porozmawiać z mamą.

    Spędziłem cały dzień, wpatrując się w sufit mojej sypialni, wspominając wszystko, co się wydarzyło i próbując nadać temu sens. Ploy poprosiła o zachowanie dystansu na jakiś czas, co nie było takie złe, ponieważ również i mi przyda się trochę czasu, by pomyśleć o moich uczuciach.

    Drugiego i trzeciego dnia pomagałem tacie w pracy. Trochę czytałem, chcąc oderwać się od ponurych myśli. Mimo że znałem treść książki, wolałem to od ciągłego myślenia o Ploy. Nie sprawdzałem Facebooka ani żadnej aplikacji, żeby nie natknąć się na wieści o mojej dziewczynie. Nie odbierałem również telefonów, wszystko jedno czy od Dew, czy innych znajomych. Po jakimś czasie, kiedy doszedłem do przekonania, że udało mi się uspokoić nieco umysł, przejrzałem telefon.

    Zmarszczyłem brwi, widząc wyskakujące jedno po drugim powiadomienia głównie z mediów społecznościowych. Domyślałem się, że wpisy dotyczyły głównie Ploy i mnie. Miałem wiele przegapionych połączeń oraz wiadomości, głównie od moich przyjaciół. Ploy i ja nie utrzymywaliśmy kontaktu. Nie zadzwoniła do mnie, a ja również się do niej nie odezwałem.

    To smutne… Ale rozumiałem.

Dew Dely

2 h

Hej, więc nadszedł koniec legendarnej sagi uniwersyteckiej relacji Księżyc – Gwiazda. Kontynuując mój post sprzed kilku dni, mam do udostępnienia kilka świeżych newsów od byłej Gwiazdy mojego wydziału. Ploy Ploynapas zaktualizowała swój status, pokazując, że wybrała się na śniadanie z przystojnym seniorem z jej wydziału. Ojej! Gdzie jest teraz mój Vee Vivas?

    Poczułem ból w klatce piersiowej, westchnąłem więc ciężko, chcąc ją nieco rozluźnić.

Nie dbasz o to, co publikujesz w mediach społecznościowych, dziewczyno? A może nie interesują cię już uczucia Vee?

1872 polubienia 1659 komentarzy 781 udostępnień

    Czytałem to, co wyskakiwało na mojej komórce. Otrzymałem mnóstwo wiadomości od znajomych, które postanowiłem zignorować. Oznaczano mnie w wielu komentarzach, ale nie byłem zainteresowany ich czytaniem. Wyłączywszy dźwięk, odłożyłem telefon na bok, po czym ponownie rozciągnąłem się na łóżku.

    To tyle, jeśli chodziło o uspokojenie mojego umysłu.

    – Vee, zjesz obiad? – usłyszałem przez drzwi wołanie mamy.

    Nie miałem ochoty na nic, ale zapragnąłem się do niej przytulić.

    – Mamo! – zawołałem i objąłem ją, kiedy tylko znalazła się w moim pokoju. Podczas gdy ona głaskała moje plecy, ja schyliłem się i położyłem głowę na jej ramieniu, równocześnie zacieśniając uścisk.

    – Już dobrze, synu. Mój przystojniak jest taki zdolny. Przejdzie ci... – pocieszała mnie mama, głaszcząc moje włosy.

    – Nie chcę jeść. Nie jestem głodny – wykrztusiłem, wysuwając się z jej objęć.

– Jak możesz nie chcieć nic zjeść? Nuea i Pond przyszli się z tobą zobaczyć. Są na dole. Po jej słowach głęboko westchnąłem.

    – Powiedz im, że…

    – Nie musisz kazać nic nam przekazywać, draniu. Rusz tyłek i złaź na dół. Pogadasz przy okazji z Yeewą. Już ona rozprawi się z tą twoją dziewczyną. Spoliczkuje ją za ciebie! – wykrzyczał stojący u podnóża schodów Pond, skłaniając mnie do odsunięcia się od matki i zejścia na dół.

    – Miałaby ją uderzyć? Za co? Nie zrobiła nic złego. – Spojrzałem na Yeewę, której gniewny wyraz twarzy zmienił się, gdy tylko mnie zobaczyła. Moja śliczna przyjaciółka z płaczem mnie objęła.

    – Tak mi przykro – wydukała, szlochając. – Widziałam, jak prowadzała się z tym draniem… od czasu konkursu.

    Dziewczyna położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Spojrzałem w sufit, koncentrując się na powstrzymaniu łez. Już dosyć się napłakałem.

    – W porządku. Z Ploy już wszystko sobie wyjaśniliśmy – powiedziałem, pocieszająco głaszcząc jej plecy.

    – Co sobie wyjaśniłeś? Co teraz? – chciał wiedzieć Nuea.

    – Cóż… Utrzymywanie dystansu – odpowiedziałem, na co wszyscy moi przyjaciele zamilkli.

    Zbliżywszy się do mnie, ojciec delikatnie poklepał mnie po ramieniu, dodając mi otuchy, po czym skierował się w stronę stołu. Mama natomiast podarowała mi uśmiech. Moi przyjaciele wyglądali na zaskoczonych.

    – I nie masz nic przeciwko temu? – dopytywał się Pond.

    – Wygląda na to, że tego właśnie chce. Nie mogę jej powstrzymać, nawet gdybym chciał. – Po tych słowach udałem się na swoje miejsce przy stole zastawionym prostymi daniami, na widok których się uśmiechnąłem.

    Byłem zwykłym facetem. Nie mieliśmy dużego domu, a ja własnego samochodu. To różniło mnie od Ploy. Moja dziewczyna była piękna, bogata i pochodziła z doskonałej rodziny. Już wcześniej przychodziły mi do głowy takie myśli, ale Ploy kazała mi przestać się tym gryźć. Miłość to miłość. Nie trzeba brać pod uwagę innych czynników. Ale tak już nie było… Zmieniło się wszystko.

    – Ona chce zachować dystans czy ty też? – Moje myśli przerwał głęboki głos brata. Spojrzawszy na niego, gdy zajął miejsce naprzeciw, ujrzałem jego spokojną twarz.

    – Co masz na myśli, P'Yoo? – zapytał Nuea, podchodząc.

    – Zapytaj o to raczej swojego przyjaciela – odparł mój brat i wbił we mnie wzrok, jakby wiedział coś, o czym inni nie mieli pojęcia.

    – Co ty tam o mnie wiesz? – zapytałem.

    – Po prostu wiem.

    – Nie zadzieraj z bratem, Yoo. Nie jest w nastroju – upomniała go mama, podczas gdy mój brat, rzuciwszy mi przebiegły uśmiech, przejechał palcami po włosach.

    – Wychodzę z przyjaciółmi – oznajmiłem rodzicom.

    Tata patrzył na mnie ze smutkiem, a mama się uśmiechnęła.

    – Nie wracaj zbyt późno, kochanie – powiedziała rodzicielka, głaszcząc mnie po głowie, a ja pocałowałem jej piękną twarz.

    – Pozwalasz mu na wszystko, więc staje się rozpieszczonym bachorem. Codziennie pije. Kto chciałby się z nim umawiać? – powiedział surowo tata, spoglądając mi w twarz.

    – Czy to nie ty mi powiedziałeś, żebym pozwoliła mu działać? Powiedziałeś, że jeśli wróci zraniony, to powinniśmy się nim zaopiekować. – Padła kontra mamy pod adresem upartego męża.

    – Hej! Dlaczego ty…

    – Oboje pozwólcie mu działać po swojemu. Mnie po prostu ignorujcie – powiedział Yoo, robiąc błagalną minę w stronę rodziców. Zmarszczyłem brwi, wbijając wzrok w brata, podczas gdy on wyszczerzył kły.

    – Oczywiście, ciebie kocham najbardziej na świecie, Yoo. – Mówiąc te słowa, tata poklepał go po głowie.

    – Tak naprawdę wcale tego nie myślisz, tato. Nie gadam z tobą – obwieścił mój brat, kontynuując jedzenie.

    – Co P'Yoo ma na myśli, chłopie? – zwrócił się do mnie Pond.

    – To nic takiego. On tylko sobie coś ubzdurał – odpowiedziałem, ważąc słowa, podczas gdy Yoo nie spuszczał ze mnie swoich bystrych oczu. Dopiero po chwili odwrócił wzrok.

    – Cóż, prawdopodobnie nie tylko ja to sobie wyobrażam – przemówił głębokim głosem braciak, na co ja postanowiłem nie reagować.

    Chwilę później, objąwszy ramionami Nueę i Ponda, wyszedłem na zewnątrz.

    Ta sama stara knajpa, ta sama panująca w niej atmosfera, ale tym razem moje odczucia były inne. Kiedyś lubiłem zwroty w stylu „zachowajmy dystans”, „zróbmy przerwę”, „dajmy sobie czas, by to przemyśleć. Wydawało mi się to dobrym sposobem na uspokojenie emocji i spojrzenie z dystansu i byłem przekonany, że to rozwiązanie jest dobre dla obu stron. Ale teraz, kiedy sam coś takiego usłyszałem, nie miałem pojęcia, jak zareagować. Myślałem, że będę wiedział, co należy w takiej sytuacji robić, ale rzeczywistość pokazała, że byłem w błędzie.

    W pamięci utkwiło mi to, co powiedział Yoo, i równocześnie słowa Ploy o zachowaniu dystansu. Każdy krok wydawał się ciężki. Podniosłem szklankę, by wypić kolejnego drinka, a kiedy odstawiłem puste szkło, Nuea ponownie je napełnił. Moi przyjaciele nie podejmowali tematu Ploy i po prostu dotrzymywali mi towarzystwa.

    – Chłopcy niedługo przyjdą – zakomunikowała Yeewa, zakończywszy telefoniczną rozmowę.

    – Jacy chłopcy? – zapytał Nuea, podając mi drinka.

    – Twój chłopak Mark i jego ekipa – zwróciła się do niego nasza przyjaciółka.

    – Zwariowałaś… Jak on może być moim chłopcem?

    Skwasiłem się w myślach, widząc reakcję Nuei. Prawdę powiedziawszy, miałem ochotę kopniakiem posłać go aż pod scenę.

    Wkrótce pojawiła się przystojna twarz Fuse'a, tegorocznego wydziałowego Księżyca, a za nim podążał Kamphan i inny chłopak, którego z widzenia znałem. Mark zajął miejsce naprzeciw mnie, a obok niego usiadł Nuea. Patrzyłem na dłoń mojego przyjaciela, którą podał mu drinka, po czym podniosłem wzrok. Mark patrzył wprost na mnie, choć nie potrafiłem odczytać wyrazu jego oczu. Być może dlatego, że wypiłem o jeden kieliszek za dużo, a może naprawdę nie potrafiłem rozszyfrować jego myśli.

    – Macie za sobą już wszystkie egzaminy? – zapytała jasnym głosem Yeewa, a w odpowiedzi juniorzy przytaknęli.

    – Dwa dni temu mieliśmy ostatni. Był… cholernie trudny. Ale temu kolesiowi udało się śpiewająco go zdać. – Kamphan wskazał Marka gestem głowy.

    – Oczywiście, mój protegowany nie tylko dobrze wygląda, prawda, Nuea?

    – Zgadza się… Musimy dać mu nagrodę.

    Usłyszawszy o nagrodzie, spojrzałem na mojego przyjaciela, zamierzając zganić go za głupie gadanie. Nuea pieścił wzrokiem twarz Marka, podczas gdy Pond siedział spokojnie, zachowując swój wizerunek szefa zespołu cheerleaderek.

    – A tą nagrodą jest…?

    – Moja czysta i niesfałszowana miłość.

    Bum!

    Z hukiem odstawiłem pustą szklankę na stół, ściągając tym na siebie spojrzenia wszystkich, łącznie z chłopakiem siedzącym naprzeciw. Wbiłem surowy wzrok w Nueę, ale nie wyglądało na to, żeby go to obeszło. Udając, że nie widzi mojego wzroku, nonszalancko uniósł brwi.

    – Nuea! Ty skurwielu! Twój przyjaciel cierpi, a ty śmiesz gadać tu o miłości?! Zaraz zarobisz! – Wykrzykując te słowa, Yeewa przyłożyła mu w ramię.

    – Hej! Powiedział, że już sobie wszystko wyjaśnili – bronił się Nuea, patrząc w moją stronę.

    – Cóż, jakieś uczucia z pewnością mu pozostały. Nie możesz przecież oczekiwać, że pogodzi się z tym w ciągu kilku dni! – Tym razem Pond stał się moim obrońcą, który – podniósłszy rękę – zamachnął się na naszego przyjaciela, aczkolwiek temu łobuzowi udało się uchylić i uniknąć ciosu. Nie miałem pojęcia, czy było to zamierzone, ale jego głowa oparła się o ramię Marka.

    – Mark, osłaniaj mnie. Oni mnie tu biją! – Nuea uśmiechnął się do Marka, który odwzajemnił jego uśmiech. Patrzyłem na niego z rozczarowaniem.

    To ja tu mam złamane serce! Nie powinniście mnie pocieszać?

    – Ja… pójdę do toalety – rzucił z uśmiechem Mark, podnosząc się z ławki, w wyniku czego Nuea zmuszony był się wyprostować.

    – Odleciał ci ptaszek? – zapytała nieco ironicznie Yeewa.

    – Nie. Prawdopodobnie gra trudnego do zdobycia. – Pewna odpowiedź Nuei sprawiła, że po raz kolejny się wzdrygnąłem.

    Trudny do zdobycia, bujaj się, ty sukinsynu!

    – Nie jestem pewien, czy Mark gra trudnego do zdobycia, ale spójrz tam, godzina 11. – zasugerował Pond, patrząc we wskazanym przez siebie kierunku. Nuea i inni przy stole podążyli za jego wzrokiem.

    – Mój przyjaciel ma złamane serce, ale wygląda na to, że ja znalazłem swoją prawdziwą miłość, bracia – powiedział, po czym uniósł swój kieliszek w stronę dziewczyny, która z uśmiechem odwzajemniła jego gest.

    – Łapię tylko te ładne.

    – Idę do toalety – powiedziałem beznamiętnym tonem. Moje towarzystwo spojrzało na mnie, jakby właśnie zauważyło moją obecność.

    Sorry, ale czy to nie wy mnie tu zaprosiliście?

    – Wszystko w porządku? – zapytał Pond.

    – Jeszcze się nie upiłem – rzuciłem, po czym wstałem i odszedłem.

    Wejście do toalety było przestronne, ale również oszczędnie oświetlone i zapełnione palaczami. Obściskujące się pary były nieco dziwnym widokiem, ale o wiele dziwniejsze były spojrzenia, jakimi obrzucano mnie. Miałem ochotę wykrzyczeć, by przestali się na mnie gapić, ale nie mogłem. Po prostu skierowałem się do palącego pod ścianą chłopaka, który przyszedł tu przede mną. Kiedy stanąłem przed Markiem, ten na mnie spojrzał. Jego oczy migotały w sposób, o którym nigdy bym nie pomyślał, że u niego zobaczę.

    – Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? – zapytałem spokojnie.

    – Jak mogłeś zjawić się tak późno? – usłyszałem jego ochrypły głos.

    – Hmm?

    – Tamtego dnia, wychodząc, kazałeś mi czekać. Czekałem tak długo.

    Słowa Marka chwyciły mnie za serce, a wyraz oczu przyspieszył jego bicie. W spojrzeniu chłopaka dostrzegłem zdenerwowanie i rozczarowanie, a po wyjęciu papierosa z ust ich właściciel mocno je zacisnął.

    – Mark… Naprawdę czekałeś?

    – Co ty sobie, do cholery, myślisz?! – Junior podniósł nieco głos, a obecni w pobliżu zaczęli się na nas gapić. W tej chwili ich spojrzenia absolutnie mnie nie obchodziły.

    – Naprawdę mogę się z tobą spotykać? – podjąłem po dłuższej chwili ciszy.

    Spojrzałem w jego ładne oczy, chcąc się przekonać, czy po prostu się w nich zakochałem, czy jestem od nich uzależniony. Jego słowa i spojrzenie, które w odpowiedzi na moje pytanie otrzymałem, sprawiły, że szybko podjąłem decyzję. Poczułem wdzięczność za prośbę Ploy o zachowanie dystansu.

    – Cóż… Pomyślałem, że poczekam na ciebie bez względu na wszystko.

 


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny 

Komentarze

Popularne posty