HR – Rozdział 15



Niespodzianki

 

    Święta Bożego Narodzenia dobiegły końca, a lampki zdobiące wejścia do domów towarowych zamieniły się w dekoracje na Nowy Rok. Wiele sklepów umieściło w swoich witrynach wstążki z życzeniami Szczęśliwego Nowego Roku, co sprawiało, że nieozdobione miejsca wyglądały na smutne tak jak jeden z akademików w pobliżu uniwersytetu.

    Niektórzy studenci wrócili do domów, a ci, którzy zostali, używali telefonów komórkowych do oglądania seriali i zabijania czasu, ponieważ nie mieli dokąd pójść. Team był jednym z nich, kiedy mamrocząc, dawał upust swojej frustracji. Początkowo zamierzał zaprosić do siebie Pharma, ale ten był już umówiony w Phi Deanem i mieli wybrać się wspólnie do świątyni. Z kolei Win spotykał się z rodziną i chociaż poprosił, żeby z nim pojechał, to Team odmówił, wiedząc, że to czas przeznaczony dla najbliższych. Kiedy próbował kupić bilet do domu, wszystkie samoloty okazały się pełne, pozostały tylko drogie miejsca w pierwszej klasie, więc poddał się i został w akademiku.

    W Nowy Rok zadzwonił i porozmawiał z Hia i jego rodziną. Nie miał nic specjalnego do roboty, ponieważ nie mógł sam iść na basen. Najwyraźniej Win nadal mu nie ufał, bo zabronił mu tam chodzić, dopóki nie wróci. Czasami Team nie mógł przestać się zastanawiać, czy to jego Phi, czy ojciec…

    Znudzony kontynuował grę online i zaglądał na media społecznościowe, gdy nagle na czacie klubu pływackiego pojawiła się wiadomość. Właściwie powiadomienia pojawiały się non stop, ale poprzednie jakoś go nie interesowały. Zbliżał się dzień zawodów, więc wielu członków klubu było pobudzonych i musiało się wygadać. Większość wiadomości to było po prostu czarnowidztwo, aż do chwili, gdy nie pojawił się tam Phi Dean, który na kilka godzin uciszył marudzących.


    [Eggy: Po wyścigu nie zapomnij przynieść nam grillowanej wieprzowiny @Phi Winniethepool]

    [MeNg: Czy jedzenie będzie pocieszeniem dla przegranych?]

    [Eggy: Uważaj na to, co mówisz, lub zgłosisz się do Phi Deana]

    [O: Po ukończeniu konkursu chciałbym otrzymać nagrodę! Musi być nagroda za wysiłek! @Winniethepool]

    [Winniethepool: Cóż, zabiorę cię na coś do jedzenia, zanim zaciągną cię do domu]

    [Dean: A czy po wyścigu nie dajesz czasem korepetycji?]

    [Winniethepool: Fakt. Dobrze, więc mogę zabrać was wcześniej na lunch]

    Team zmarszczył brwi, czując się zirytowany wiadomością Hia. Nie miał problemu z tym, że obiecał zabrać ludzi z klubu na pyszne jedzenie, ale nie podobało mu się, że jak zwykle dla kogoś porzucał własne sprawy. Znów było tak samo – mimo że był zajęty, nie odmówił. Ale Team, który widywał go pracującego do późnych godzin wieczornych, był zły.

    – Znowu był zbyt miły – zamruczał, po czym wyłączył telefon komórkowy, położył go obok siebie i odwrócił się, by spojrzeć na nocny stolik.

    Kaktus, którego kupił z Pharmem, był teraz zaokrągloną kulką stojącą obok małej figurki Świętego Mikołaja. W Boże Narodzenie Win zabrał go motocyklem na przejażdżkę po Bangkoku, aby popatrzeć na światełka, i Team robił zdjęcia, dopóki jego telefon nie odmówił posłuszeństwa. Zanim wrócili do akademika, zatrzymali się na lunch w centrum handlowym i Hia kupił mu tego ludzika.

 

***

 

    – Daję ci go na pamiątkę naszych pierwszych wspólnych świąt Bożego Narodzenia.

    Pierwszy prezent świąteczny w jego życiu…

    – Znasz historię jemioły?

    – A co to? Można to zjeść?

    Win zachichotał, po czym schylił się, by niezgrabnie otworzyć trzymaną w dłoni torbę.

    – To wierzenie, że jeśli para pocałuje się pod jemiołą, ich historia będzie trwać wiecznie. – Mówiąc to, wyciągnął i podniósł do góry garść czegoś zielonego.

    Jeśli Team się nie mylił, to była to garść warzyw, które Hia kupił w centrum handlowym chwilę wcześniej.

    – Trudno znaleźć jemiołę w Tajlandii, użyjmy więc tego, co mamy – kontynuował senior, trzymając zielony bukiet nad głową. Jego bystre oczy wpatrywały się w zdezorientowaną twarz chłopaka, który wybuchnął śmiechem.

    – Och, więc co dokładnie mamy zrobić pod tą jemiołą? – zapytał Team, patrząc na przemian na zielony bukiet i na twarz seniora. Po chwili zdał sobie sprawę, co sugerował jego rozmówca. – Szlag, Hia, przecież jesteśmy poza domem!

    Win wzruszył ramionami, by pokazać, że go to nie obchodzi, potrząsnął dłonią i powiedział:

    – No już, pospiesz się!

    Team skrzywił się, rozejrzał w lewo i w prawo, wahając się przez chwilę. A potem nagle pocałował blondyna.

    – Ups.

    – Na co się gapisz, Hia? – Twarz juniora była zaczerwieniona, ale jego spojrzenie mówiło, że jest zadowolony z tego, co zrobił.

    – Ty, spryciarzu. Teraz popatrz tutaj. – Win czule na niego spojrzał i ponownie potrząsnął wysoko uniesionym zielonym bukietem.

    Junior odwrócił się do niego i nagle poczuł na swoich wargach ciepłe, miękkie usta seniora. Mimo że pocałunek nie był głęboki, to sam dotyk sprawił, że zapłonął na całym ciele.

 

***

 

    – Ech! To wszystko jest takie poplątane – wymamrotał do siebie Team, wciąż leżąc na swoim łóżku.

    Im bardziej zdawał sobie sprawę z tego, co czuje do Hia, tym bardziej nie mógł spać i był mocno niespokojny. Nigdy nie sądził, że uczucie miłości do kogoś może sprawić, że będzie się tak męczył.

    Co ja, do cholery, mam zrobić? Dlaczego muszę lubić Hia?

    Figurka Świętego Mikołaja została jednym machnięciem dłoni strącona ze stolika, a kiedy poturlała się po podłodze, jej właściciel musiał się czołgać, by wyciągnąć ją spod szafki. Patrzenie na ten prezent powodowało, że myśli o jasnowłosym seniorze nie chciały nigdzie odejść.

    Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał go z zamyślenia. Odwrócił się, by podnieść telefon, i spojrzał na powiadomienie. Na ich czacie Pharm prosił Manow o przesłanie jakichś notatek.

    „Kiedy kogoś kocham, muszę próbować się do niego zbliżyć, a nie tylko czekać, aż sam do mnie przyjdzie.”

    „Jeśli kogoś lubisz, to działaj, nie wahaj się, nie przegap okazji.”

    Słowa dwojga jego najlepszych przyjaciół natychmiast wskoczyły mu do głowy. Pharm, który zawsze był bardzo nieśmiały, mimo przykrych słów, które słyszał o swoim związku z Phi Deanem, nigdy od niego nie uciekł. Mimo że wydawał się przestraszony i niepewny, zawsze trzymał go za rękę.

    Z drugiej strony Manow jeszcze się z nikim nie spotykała, ale Team był pewien, że nigdy nie przestanie szukać miłości, i wiedział, że kiedy znajdzie odpowiednią osobę, to ona będzie tą, która bez wahania będzie flirtować.

    Mają rację.

    Dlaczego ktoś taki jak on miałby się wycofać, skoro nawet nie zaczął?

    – Tak! Muszę! Muszę być tym, który zaatakuje! – krzyknął Team, patrząc triumfalnie na figurkę Świętego Mikołaja.

    Na co mam czekać? Skoro mam coś w sercu, po prostu powinienem mu to powiedzieć.

    Hia Win powinien uważać, bo Team wkracza do akcji!

 

***

 

    Po nowym roku studenci wrócili do nauki, ale na razie podchodzili do wszystkiego na luzie. Jednak członków klubu pływackiego czekała już za chwilę wielka impreza. Zapowiadane od dawna zawody pływackie miały się zacząć następnego dnia, więc nie mogli być zbyt zrelaksowani. Basen uniwersytecki był pełen. Pływacy trenowali od rana do wieczora, zwłaszcza ci, którzy zostali wybrani do reprezentowania uniwersytetu, a wśród pierwszoroczniaków prym wiódł pełen energii Team.

    – Co ci się stało w sylwestra? – Ae, który należał do grupy przyjaciół biorących udział w zawodach, nie mógł powstrzymać się od zadania tego pytania. Przez cały dzień Team uśmiechał się promiennie do wszystkich bez wyjątku.

    – Nic.

    – Ale uśmiechałeś się przez cały dzień! – Mówiąc to, Bee niefortunnie przytulił do siebie Ae, prawie go przewracając i uderzając nim w szafkę.

    – Jesteś idiotą! – Ae popchnął przyjaciela i natychmiast wrócił do Teama. – Tak, powiedz nam, co się dzieje?

    – Powiedziałem, że nic. – Jego bystre oczy zauważyły wiceprezesa klubu, który nieopodal rozmawiał z Phi Deanem. – Po prostu podjąłem ważną decyzję i jestem w dobrym nastroju.

    Ae spojrzał przyjacielowi w oczy, ale nie do końca rozumiał, czemu jego uśmiech stawał się jeszcze bardziej promienny, gdy patrzył na rozmawiających seniorów.

    – W takim razie chcę być w tak dobrym nastroju jak ty. Średnia semestralna pokazała się online tuż przed świętami, a widząc ją, moi rodzice prawie dostali zawału. Nie byli potem zbyt mili…

    – Spoko, pomogę ci w nauce, jak będzie trzeba. Damy radę.

    Team zamknął drzwi swojej szafki, pożegnał się z przyjaciółmi, a następnie energicznym krokiem podszedł do jasnowłosego Phi, z którym jak zawsze wracał z basenu. Ae patrzył na przyjaciela, zauważając, że jego uśmiech był jeszcze szerszy niż wcześniej.

    – Wygląda na dużo szczęśliwszego – powiedział Sea, gdy skończył się ubierać. – Miał dziś więcej siły do pływania i nie zatrzymał się, dopóki wiceprezes nie kazał mu odpocząć.

    – Chyba jestem zazdrosny… Team był dziś świetny, a w dodatku wie, czego chce – powiedział Ae z tęsknotą w głosie.

    – Chcesz być tak szczęśliwy jak on?

    Ae odwrócił się zakłopotany i zobaczył, że stojący przed nim Bee i Sea ze zmarszczonymi twarzami patrzą na siebie.

    Czy oni wiedzą, że czegoś mu brakuje? Nie mógł przestać się zastanawiać.

 

***

 

    – Pomóż mi, Phi!

    Światło padające na powierzchnię wody stopniowo zanikało, zastępowane błękitem basenu i wszechogarniającym zimnem.

    Czuł się nieswojo, brakowało mu tchu, czuł pieczenie w gardle.

 

    Team głęboko odetchnął, budząc się z twarzą zlaną potem, i przez chwilę łapał oddech, wyrównując go, dopóki nie zaczął normalnie oddychać.

    Była 22:00.

    Wiedział, że już nie zaśnie, a następnego dnia miały odbyć się zawody. Przewracał się na łóżku, patrzył w sufit i liczył owce, by zasnąć. Za każdym razem, gdy spoglądał do góry, myślał o osobie śpiącej piętro wyżej.

    O godzinie 23:00 w korytarzu na dziesiątym piętrze akademika pojawiła się postać w piżamie, która z poważnym wyrazem twarzy przytulała się do poduszki, idąc do pokoju 1019. Młody człowiek podniósł rękę, ale nie zapukał.

    Co powinien zrobić? Zawody są jutro i Hia również bierze w nich udział…

    Zmęczone oczy patrzyły przez chwilę przed siebie. Zacisnął usta. Jeśli drzwi są zamknięte, wróci do pokoju. Ale jeśli nie…

    Lekko nacisnął klamkę, a drzwi otworzyły się tak łatwo, jakby właściciel pokoju tylko na to czekał. Ciemne pomieszczenie rozjaśniało delikatne światło lampy stojącej na stole, a ciszę mącił jedynie odgłos klimatyzatora. Właściciel pokoju podniósł głowę znad podręcznika i popatrzył na nocnego intruza. Jego usta ułożyły się w uśmiech, a ostra twarz złagodniała.

    – Chodź, spóźniłeś się. – Win wyciągnął ramiona. Powiedział to takim tonem, jakby mówił do przestraszonego zwierzątka.

    Team zamrugał, by odgonić ciepło, które chciało wypełnić wodą kąciki jego oczu. Wszedł do pokoju, rzucił poduszkę na łóżko, po czym przysunął się tak, by usiąść okrakiem na kolanach seniora. Zatopił twarz w jego silnych ramionach i zamknął oczy, obejmując Wina, który delikatnie głaskał go po plecach. Za każdym razem, gdy to robili, czuł się ciepło i bezpiecznie.

    – Mówiłem ci, że kiedy nie możesz spać, możesz przyjść do mnie, pamiętasz?

    Team pokiwał głową, wiedząc, że Hia zna go bardzo dobrze.

    – Kładź się i śpij, nie martw się o jutro.

    – Hmmmm.

    – Spokojnie, dzieciaku – pocieszył go niskim głosem.

    Team próbował wziąć głęboki oddech, aby się uspokoić.

    Phi…

    Postanowił nie czekać dłużej.

    – Po zawodach muszę ci coś opowiedzieć. – Jego chrapliwy głos zadrżał.

    Win spróbował delikatnie odepchnąć od siebie juniora, by móc spojrzeć mu w oczy, ale osoba w jego ramionach uparcie chowała przed nim twarz, nie dając ruszyć się z miejsca.

    – A może skoro już zacząłeś…?

    Team pokręcił głową.

    – Poczekamy do końca zawodów.

    Ciemne brwi zmarszczyły się, gdy senior przytulał i pocieszał wiecznie niewyspanego chłopaka. Później jego serce biło tak szybko, że nie mógł nawet zamknąć oczu.

    Cyfrowy zegar obok łóżka pokazywał pierwszą w nocy. Właściciel pokoju, który wciąż nie zasnął, podniósł się tak delikatnie, jak to możliwe, by nie obudzić śpiącego chłopaka. Na szczęście słodki junior zasnął, gdy tylko dotknął głową poduszki.

    – Śpij spokojnie, młody.

    Mężczyzna potrząsnął głową i wyszedł na balkon. Gdy tylko otworzył szklane drzwi, chłodna bryza uderzyła go w twarz. Win podniósł telefon i wybrał numer. O tej godzinie była tylko jedna osoba, która na pewno jeszcze nie spała. Jej zachrypnięty głos mówiący „Czego?” wyraźnie wskazywał, że ten ktoś nie był w dobrym nastroju.

    – Grasz? Znowu jesteś zbyt impulsywny, Hia Wan.

    [Tak, miałem właśnie strzelać, ale twój telefon mi przerwał. Coś się stało?]

    – Nie… Ale może najpierw skończ grę. Zadzwonię do ciebie później.

    Gdyby Win widział twarz osoby po drugiej stronie, zauważyłby, jak spojrzenie zmęczonych oczu zmienia się na bardziej czujne, a brat odsuwa się od komputera.

    [Przestałem grać, mów, co się stało.]

    Win oparł się o krawędź balkonu i wpatrywał w przyćmione światło starej latarni ulicznej.

    – Chciałem o coś zapytać.

    [Aha, czyli to znowu twój Nong, prawda?]

    Jasnowłosy lekko uniósł brwi.

    – Skąd wiesz?

    [Powiedzmy, że skoro byłeś tak niecierpliwy, by zadzwonić do mnie o pierwszej w nocy, to jedyna opcja. W czym problem? Chce cię rzucić?]

    – Kurwa, nie! – Win podniósł głos, ale pospiesznie go ściszył, gdy przypomniał sobie, że ktoś śpi w pobliżu. – Nong oznajmił, że ma mi coś do powiedzenia.

    [Więc?]

    – Trochę się martwię.

    Wan popatrzył na grę, która wciąż się toczyła. Napisał na czacie, że ma pilną sprawę, więc może go nie być przez dłuższą chwilę i lepiej na niego nie czekać. Potem ponownie odwrócił się, by poświęcić całą swoją uwagę młodszemu bratu.

    [Czy uważasz, że to, co powie Team, będzie czymś złym?]

    – …

    [W tym momencie… czy ty i Nong się spotykacie?]

    Win zmarszczył brwi. Ani on, ani Team nigdy nie wypowiedzieli słowa „związek”.

    – Nie.

    [Nie??? Byliście tak blisko, a jesteście tylko Phi i Nongiem?]

    – Nie jesteśmy tylko Phi i Nongiem! To dla mnie ktoś wyjątkowy – wyszeptał Win zestresowanym głosem.

    [Ktoś wyjątkowy w jakim sensie?]

    – Chcę zaopiekować się nim bardziej niż ktokolwiek inny. Zwracam na niego uwagę bardziej niż na kogokolwiek innego… – Win odpowiedział, patrząc w stronę łóżka, na którym osoba, o której mówił, spała teraz cicho, zwinięta w kłębek. – I tęsknię za nim bardziej niż za kimkolwiek innym.

    Starszy brat Wina westchnął.

    [I całe to zamartwianie się, zwracanie na niego uwagi i tęsknota za nim… Czy czujesz i robisz to wszystko ze względu na jego pozycję jako „wyjątkowej osoby”, z którą coś się wydarzyło, czy dlatego, że naprawdę JEGO chciałeś?]

    Win zastygł w bezruchu, a odpowiedź uwięzła mu w gardle.

    Jaki był powód, dla którego zrobiłem to wszystko?

    [Czyny mówią głośniej niż słowa, ale nie zapominaj, że cokolwiek robisz, musisz włożyć w to serce. Jeśli traktujesz go jako „kogoś wyjątkowego” tylko z obowiązku, nie różni się to niczym od rodziców wychowujących swoje dzieci tylko za pieniądze, ale bez miłości. A w takim przypadku radzę ci pozwolić mu odejść.]

    – To nie tak… – Młodszy brat spojrzał na swoje dłonie, które mocno ściskały balustradę. – Nic, co robię dla Teama, nie było robione z poczucia obowiązku.

    [Daj spokój, Win! Jak się czujesz, kiedy jesteś z Nongiem? Powiedz mi!]

    – Jest komfortowo, Hia. Czuję się szczęśliwy. Możemy rozmawiać o wszystkim.

    [Z Deanem też czujesz się komfortowo i możesz porozmawiać z nim o wszystkim.]

    – Hia, ale ja nie czuję tego przy Deanie!

    Win był zniesmaczony umieszczeniem najlepszego przyjaciela w takim kontekście. Poczuł jak jego ręce pokrywa gęsia skórka.

    [Więc czym jest to, czego przy Deanie nie czujesz?]

    – Nie myślę o nim tak, jak myślę o Teamie! To nie to samo.

    [Och, więc dlaczego tęsknisz za Teamem?]

    – Chcę zobaczyć jego twarz, chcę go przytulić… Chcę, żebyśmy robili wszystko razem.

    [Więc jest kimś więcej niż tylko wyjątkową osobą?]

    – Tak, jest więcej niż wyjątkową osobą.

    Przyznał się sam przed sobą, że na początku chciał po prostu dominować, chciał kontrolować upartego juniora i dobrze się bawić. Ale bardzo szybko to uczucie przerodziło się w poczucie odpowiedzialności, chęć opieki, ciągłe zainteresowanie. I nie wiedział, kiedy zrozumiał, że chciał, by byli razem, ciągle.

    Dlaczego tego nie zauważył?

    – Hia… Jestem zakochany w Teamie, bardzo go kocham.

    Cichy śmiech odbił się echem po drugiej stronie linii.

    [Win, mówiłem ci, prawda? Że byłeś miły zawsze i dla wszystkich w równym stopniu, ale tak nie było w przypadku Teama. Bo jego lubisz inaczej. Używałeś słów „wyjątkowa osoba”, aby kogoś do siebie przywiązać i uniemożliwić ucieczkę. Ale teraz zacząłeś wpadać w kłopoty, ponieważ wygląda na to, że Nong zaczął uciekać przed byciem jedynie twoją „wyjątkową osobą”, prawda?]

    – Cholera, Hia, skąd tyle wiesz?

    [Och, od ilu lat jestem twoim bratem? Twój nawyk posiadania, zatrzymania tego co ważne… Jak mógłbym tego nie wiedzieć?]

    Win potarł twarz. Czuł się tak, jakby zdjęto z jego serca ciężkie brzemię.

    – Dzięki, Hia. I spójrz na siebie, zachowujesz się jak starszy brat.

    [Och, przeklinam cię! Niech Nong powie, że przestaje być twoim kimś wyjątkowym.]

    – Och, zawsze masz rację, starszy bracie! – Win nie przestawał się droczyć.

    [Nie będę już z tobą rozmawiał! Lepiej wrócę do gry. A ty pamiętaj, że Nong nie jest już dzieckiem, nie trzeba go traktować jak kogoś bardzo kruchego. Można mówić do niego wprost i uczciwie, rozumiesz? Powodzenia, nie powstrzymuj się.]

    Wan nagle skończył rozmowę, zostawiając skonsternowanego młodszego brata samego na balkonie.

    – Hia, cholera… – Win spojrzał na zegarek. Była druga w nocy, a zawody pływackie miały rozpocząć się za kilka godzin. Powinien iść spać.

    Młody mężczyzna zamknął szklane drzwi, odłożył telefon na bok i wczołgał się do łóżka. Uśmiechnął się, gdy leżący obok chłopak wyciągnął rękę i dotknął poduszki, jakby go szukał.

    – To zbyt słodkie.

    Przeklął sam siebie, a potem powoli położył się, biorąc szukającego go śpiocha w objęcia. Głaskał go po plecach i czekał, aż Team głęboko zaśnie, po czym pochylił się i wyszeptał mu cicho do ucha:

    – Nigdy nie mów, że chcesz mnie zostawić, dobrze, kochanie?

    Tej nocy pierwszoroczny pływak nie spał spokojnie. Nie miał swoich koszmarów, ale śniło mu się, że był wielokrotnie upominany przez właściciela pokoju, który krzyczał na niego, by przez noc przepłynął tysiąc metrów, ganiając go tam i z powrotem.

 

***

 

    Po odłożeniu słuchawki Phudit, najstarszy syn rodziny Wanijkarnjanakul, zaczął się śmiać ze swojego młodszego brata. Początkowo zamierzał iść spać, ale kiedy spojrzał na komputer, zmienił zdanie. Włączył mikrofon i znów zaczął grać online.

    Nie musiał spać tej nocy. Gotowy do ataku, poprawiał sobie nastrój, podświadomie nucąc ulubioną piosenkę.

    [Jesteś w dobrym nastroju, co? A jeszcze przed chwilą byłeś zły.]

    Wan zmarszczył brwi, patrząc na imię T-Rexa, który wciąż był na czacie. Kiedy Win zadzwonił i Wan opuścił grę, nie sądził, że ta osoba będzie czekała na jego powrót. Za każdym razem, gdy był online, tamten zawsze go znajdował. To tak, jakby miał lampkę kontrolną, która wzywa go, wykrywając Wana w sieci. Kiedy był w dobrym nastroju, dogadywali się, ale kiedy zachowywał się tak lekceważąco, samo usłyszenie go sprawiało, że miał ochotę zatłuc go na śmierć.

    – Po tym, jak kogoś zdenerwowałem, czuję się świetnie, więc jeśli ty też nie chcesz być moją ofiarą, to lepiej odejdź.

    Kiedy zauważył, że druga osoba nie rusza w kierunku jego postaci, przygotował się, by w razie czego odepchnąć przeciwnika.

    Temu draniowi nie można ufać.

    [Jesteś dzieciakiem? Lubisz znęcać się nad innymi.]

    – Och, a ty jesteś gadułą. Jakbyś sam nie był dzieciakiem. Przecież podstępem nakłoniłeś mnie do ataku na siebie, a potem potajemnie pobiłeś na śmierć. I teraz się skarżysz?

    Cichy głos wypełnił głośniki śmiechem.

    [Cóż, żartowanie z ciebie było zabawne…]

    – Spadaj! I przestań mnie śledzić!

    Wan był coraz bardziej wściekły, widząc jak właściciel T-Rexa wciąż podąża za nim.

    [Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego tak często się z tobą drażniłem? Jaki był tego powód?]

    – Skąd mam wiedzieć? Hej, ty!!!

    Bez ostrzeżenia jego postać została zabita przez oponenta. Wan miał zamiar przekląć, ale powstrzymał go głos rozmówcy.

    [Kiedy kogoś lubisz, masz tendencję do tego, żeby go denerwować. Bo oczywiście chcesz jego uwagi.]

    Oczy Wana rozszerzyły się, a dłonie zacisnęły. Jego mózg był wypełniony informacjami.

    Lubię cię drażnić = chcę twojej uwagi.

    T-Rex lubi się z nim drażnić = T-Rex chce jego uwagi.

    ????????

    [Lubię cię, pomyślisz o tym?]

    – Co takiego?

    Usłyszane słowa były jak uderzenie.

    Naprawdę można tak flirtować? A co najważniejsze, jaka osoba tak często naśmiewa się z kogoś, kogo lubi? Jesteśmy w przedszkolu?

 


Tłumaczenie: Baka

Korekta: paszyma & Juli.Ann



 Poprzedni 👈              👉 Następny

Komentarze

Popularne posty