HR – Rozdział 16
Rytuał szczęścia
– Możecie wyjść na zewnątrz i zacząć się rozgrzewać.
Pruk
obserwował klubowiczów, którzy rozmawiali w grupach, przeganiając tych, którzy
już pływali, by wreszcie odeszli. Jego wzrok zatrzymał się nagle na Teamie,
który wydawał się gorliwie modlić. Senior pokręcił głową i skierował się w
stronę drzwi. Kiedy spotkał idącego w przeciwnym kierunku wiceprezesa, klepnął
go po plecach i powiedział:
– Uważaj na siebie.
– Jasne – odpowiedział Win.
Nie
zdając sobie sprawy, że hałas wokół niego właściwie już ucichł, Team nadal stał
przed szafką z zamkniętymi oczami. Wziął głęboki oddech, by się uspokoić, ale
wspomnienia z przeszłości wciąż go dręczyły. Jak zawsze. Tamte obrazy pozostawały
w jego głowie żywe, mimo że minęło już tyle lat. Nigdy nie blakły, powtarzały
się za każdym razem, gdy musiał rywalizować.
Team
zacisnął mocno pięści, jego ciało zaczęło się mocniej pocić i poczuł dreszcze,
które mroziły go od stóp do głów. Jak wtedy, gdy wyczerpany powoli opadał na
dno basenu, walcząc z pieczeniem w gardle spowodowanym przez wodę zalewającą mu
płuca.
– Jest w porządku – powiedział do siebie.
– Team!
– …
– Team!
Lekkie
klepnięcie w ramię zaskoczyło Teama, który podniósł spoconą twarz i z paniką w
oczach spojrzał na jasnowłosego mężczyznę.
Bał
się… Przerażała go dyskwalifikacja z zawodów, ponieważ ktoś mógł uznać, że jego
organizm nie jest na nie gotowy.
– Hia, ja…
Win
niczego nie skomentował. Westchnął i z uśmiechem popatrzył na stojącego przed
nim chłopaka.
– Jesteś gotowy? Pocisz się – powiedział
po chwili, klepiąc juniora po głowie i śmiejąc się figlarnie.
Team
zamknął oczy i odepchnął rękę, która raz po raz targała jego czuprynę.
– Jestem gotowy, tylko trochę
zdenerwowany. Hej, odczep się od mojej głowy!
Widząc
zirytowaną minę Teama, Win uśmiechnął się szeroko.
– Chodź do mnie. Przeprowadzę rytuał, dzięki
któremu się uspokoisz.
Team
nie miał pojęcia, co go czeka, gdy nagle silne ramiona zamknęły jego ciało w
ciasnym uścisku. Win przytulał go mocno, wiedząc, że czuły dotyk i bicie serca
skutecznie uspokajają zdenerwowanie.
– Wszystko
się uda. Będę tu na ciebie czekał. Powodzenia, wszystko będzie dobrze – powiedział,
a odchodząc, pocałował lekko czoło chłopaka, który jeszcze przez kilka sekund
tkwił w bezruchu, zamrożony przez niespodziewaną przyjemność.
– Cholera, Hia! – Team
czuł się jak głupiec, rozglądając się wokół, raz po raz pocierając czoło i
warcząc pod nosem. – Hia, do cholery! Nawet kiedy jesteśmy na uczelni, zawsze
tak robisz! Nie mogę! Ani poza uniwersytetem, ani na uniwersytecie nie możesz
mi tego robić!
Młody
mężczyzna wyciągnął ręcznik i położył go sobie na ramieniu, po czym ze
zirytowaną miną zamknął drzwi szafki. Na szczęście nikt tego nie widział, w
przeciwnym razie szybko rozeszłyby się plotki.
Team
spojrzał na swoje dłonie i zauważył, że w cudowny sposób przestały się trząść,
a jego serce się uspokoiło. Młody mężczyzna potrząsnął głową, jakby trudno mu
było pogodzić się z tym, że pocałunek i uścisk Wina ukoiły jego umysł.
„Będę tu na ciebie czekał”.
A
ponieważ Hia na niego zaczeka, już się nie bał.
Team
próbował powstrzymać uśmiech tak bardzo, że jego usta drżały. Uderzył się w
policzki, by oprzytomnieć.
Chwilę
wcześniej tuż obok ktoś został bezceremonialnie odciągnięty na bok i patrzył na
przyjaciół, wciąż oszołomiony tym, co niechcący zobaczył i podsłuchał.
– Ae, bądź cicho, proszę! – wyszeptał
ostrym głosem Bee do ucha przyjaciela.
Ae
wyglądał na zszokowanego, gdy wskazywał na wciąż widocznego w oddali kolegę,
który został pocałowany przez wiceprezesa klubu.
– Bee! Widziałeś przed chwilą, jak delikatnie
Phi pocałował go w czoło? – Ae pokręcił głową. – Czy oni zwykle tak się
całują?
Bee
poklepał po plecach swojego przyjaciela, który wydawał się wpadać w panikę.
– Pomagają sobie nawzajem.
–
Co? – Ae przewrócił oczami.
– Tak, to może pomóc się uspokoić, a
zdenerwowanie znika. Spójrz na Teama. Nie wygląda już na zestresowanego,
prawda?
Tym
razem wyraz twarzy Ae stał się bardziej zrelaksowany i chłopak pokiwał głową:
– To prawda, w ten sposób można pozbyć
się zdenerwowania – powiedział, marszcząc czoło, jakby coś analizował. – Czy my
też chcemy tak zrobić?
Niewinność
tych słów i przygnębiony wyraz twarzy Ae sprawiały, że Sea i Bee zmrużyli oczy,
nie wiedząc, co zrobić lub powiedzieć. W końcu Bee wykorzystał okazję i pocałował
przyjaciela.
–
Cholera!
Oczy
Ae rozszerzyły się, a żartowniś uniósł brwi, gotowy do dalszego drażnienia się.
– To zachęta! – powiedział Bee, śmiejąc
się i klepiąc kolegę po ramieniu.
Ae
wciąż stał zdezorientowany, gdy jego czoło zostało zaatakowane przez drugiego
przyjaciela.
– Cholera, Sea!
–
Jesteś teraz jeszcze mniej zdenerwowany?
Student
zaniemówił, a młodzi mężczyźni, śmiejąc się, wyszli z pokoju. Pozostał tylko
ten, którego serce biło tak szybko, że prawie wyrwało się z piersi. W końcu Ae potarł
policzki pokryte krwistym rumieńcem.
– Nie czuję się mniej zdenerwowany!
Tonący
w wątpliwościach chłopak przysiągł sobie, że po zawodach zapyta Teama, jakim cudem
pocałunek go uspokoił.
Teren
wokół basenu wypełnił się sportowcami, którzy zaczynali rozgrzewać się przed
wejściem do wody. Team wyginał nadgarstki, gdy nagle zobaczył prezesa klubu, który
zbliżał się do trybun, by porozmawiać z Pharmem. Wzruszył ramionami, gdy ujrzał
uśmiech przyjaciela, co znaczyło, że ten był szczęśliwy. I to się liczyło. Przestał
się wreszcie martwić. Gdy rano Manow wysłała mu wiadomość, że Pharm nie czuje
się dobrze, mocno go to poruszyło. Nie wiedział, czy przyjaciel martwił się o
Deana, który również miał wziąć udział w zawodach, czy też czuł się źle, bo znów
nie mógł spać.
Pharm
często miewał koszmary. Tak jak Team, który jednak nie mając w planach zawodów,
sypiał całkiem dobrze. Czasami kiedy kładł się spać w pokoju Pharma, musiał
zostawać jego opiekunką, która pomagała mu zasnąć. Od czasu do czasu
zastanawiał się, czy ten chłopak jest jego przyjacielem, czy synem.
– 100 metrów stylem dowolnym, na miejsca!
–
głośno zawołał trener.
Team
przeciągnął się jeszcze raz i prawie bezwiednie dotknął czoła.
–
Cóż, nadszedł czas.
–
Team jest świetny – powiedział prezes klubu pływackiego, patrząc na chłopaka,
który z większym niż zwykle entuzjazmem słuchał słów trenera. Zwykle za każdym
razem, gdy brał udział w zawodach, jego twarz była bardzo ponura.
–
Oczywiście. Odprawiłem właściwy rytuał – powiedział Win, wzruszając ramionami. Dean
zmarszczył brwi, z niejaką niepewnością analizując dziwne słowa przyjaciela. – Co z
tobą? Jak tam Nong Pharm? Widziałem, że się martwiłeś, gdy do niego szedłeś. Co
się stało?
– Trochę się stresowałem, bo mówił, że źle
spał.
Dean
obrócił głowę, od razu odnajdując wzrokiem Pharma, któremu Manow opowiadała coś
na trybunach, i uśmiechnął się lekko, widząc, że jego chłopak wydawał się być w
lepszym nastroju.
–
Jak ty go stąd widzisz? – Win zmrużył oczy, ale nikogo nie wypatrzył.
Umiejętność dostrzeżenia Pharma z dowolnego miejsca powinna
być uważana za specjalny talent Deana.
Win
znał Deana od czasów liceum i uważał, że jego przyjaciel zawsze patrzył na świat
tak, jakby kogoś szukał. Dean mówił, że od najmłodszych lat miał w pamięci
osobę, której nie potrafił przypisać do żadnego miejsca ani czasu i bez względu
na to, jak bardzo starał się ją odnaleźć, nigdy mu się to nie udawało. Ale
teraz, mimo że Pharm siedział daleko i w tłumie, Dean mógł go od razu dostrzec.
Zawsze, bez względu na okoliczności potrafił znaleźć osobę, którą kochał.
Win
wzruszył ramionami.
– Zakochani zawsze tacy są.
Sędzia
wezwał pierwszą grupę zawodników, by się przygotowali, a aplauz tłumu sprawił,
że rywalizacja stawała się jeszcze bardziej emocjonująca.
Spojrzenie
Teama, które wcześniej było pełne wątpliwości, teraz pokazywało pełną
koncentrację. Win uśmiechnął się, obserwując, jak młody mężczyzna dotknął swojego
czoła, a następnie przesunął palcami, by dotknąć ust.
Ach… Nie sądzę, żebym mógł winić Deana – pomyślał, zdając sobie sprawę,
że sam jest w stanie wypatrzeć chłopaka wśród wszystkich pływaków w ciągu
jednej sekundy.
Można
powiedzieć, że wynik zawodów przerósł wszelkie oczekiwania. Grupie sportowców z
ich uniwersytetu udało się zdobyć kilka medali złotych, wiele srebrnych i parę
brązowych, które można było dodać do dekoracji hali klubowej. W autobusie,
który wiózł pływaków z powrotem, atmosfera była wesoła, a uśmiechy gościły na
twarzach wszystkich członków klubu.
Prezes
Dean wziął mikrofon i starał się zwrócić na siebie uwagę obecnych.
– Uwaga! Jak powiedziałem wcześniej,
dostaniecie nagrodę.
Wszyscy
pasażerowie autobusu zamilkli, zastanawiając się, jaką nagrodę da im surowy zwykle
prezes. Zabierze ich na obiad? Da prezenty? W końcu, bez względu na to, jaka by
ta nagroda nie była, nie mogli się jej doczekać.
– Po sylwestrze przez dwa dni i jedną noc
odpoczniemy w pływającym kurorcie Kanchanaburi, wszystko za darmo!
Jeszcze
zanim Dean skończył mówić, w autobusie rozległy się głośne oklaski. Pływacy
byli bardzo podekscytowani super nagrodą, której w ogóle się nie spodziewali.
Podróżuj
i jedz za darmo! Świat niezbyt często oferuje takie możliwości.
– Nie zapomnijcie podziękować sponsorowi –
wiceprezesowi naszego klubu.
Nadeszła
kolej na Wina, który wstał, by otrzymać gromkie brawa, nie zapominając przy tym
o promowaniu rodzinnego biznesu.
– Ośrodek należy do mojej rodziny.
Następnym razem, gdy będziecie chcieli przyjechać, dostaniecie 10% zniżki.
Radość
klubowiczów po słowach Wina szybko zamieniła się w oklaski, gdy Dean oznajmił,
że na najbliższy wyjazd mogą zabrać ze sobą również kogoś, kto nie jest
członkiem klubu, pod warunkiem, że sami pokryją jego wydatki. Wszyscy wiedzieli,
że prezes miał chłopaka i chcieli zobaczyć, jak się przy nim zachowuje, więc
nikt się nie sprzeciwiał.
–
A czy P'Win też zabierze ze sobą swoją dziewczynę? – krzyknął ktoś z tylnego
siedzenia.
–
Tak, tak! Nie przegrywaj z P'Deanem, Phi!
Win
tylko się roześmiał, nic nie mówiąc, ale jego bystre oczy patrzyły na osobę,
która starała się go ignorować, udając, że nic nie słyszy, i wyglądała przez
okno.
Team
zmarszczył brwi. Wyglądało na to, że wszyscy pasażerowie autobusu zerkali w
jego kierunku.
–
Czemu oni się gapią? – zapytał.
Jego
niezrozumienie sprawiło, że przyjaciele stłumili śmiech i pokręcili głowami.
–
Zdaje ci się! –
odpowiedzieli zgodnie.
Chłopak
westchnął sfrustrowany, ignorując ciepło, które otuliło jego twarz.
To jakiś absurd. O co im, kurwa, wszystkim chodzi?
***
Uniwersytety
działają czasem jak piekielna fabryka. Każdy przedmiot ma swoje własne zadania,
które powodują u uczniów stres związany z koniecznością wykonania ich
wszystkich. Biblioteka, sala do nauki i pomieszczenia różnych klubów były dla
studentów odpowiednim miejscem do pracy.
Trójka
przyjaciół z pierwszego roku też musiała wypełniać swoje obowiązki. Tego dnia spędzali
czas, pracując nad raportem biznesowym i marketingowym. Jedyna dziewczyna w
grupie nerwowo czytała artykuł na swoim iPadzie, podkreślając ważne fragmenty,
które należało uwzględnić w zadaniu. Pharm przeczesywał internet w poszukiwaniu
informacji, a Team pisał.
– Team, wysyłam ci to. Dodaj do części,
nad którą teraz pracujesz.
–
W porządku.
Manow
podniosła ramiona, by się rozbudzić. Pracowała z kolegami już od ponad dwóch
godzin.
–
W tym tygodniu jedziesz do Kanchanaburi, prawda? – zapytała, upijając łyk
koktajlu.
–
Tak – powiedział Team, kiwając głową i odkładając na bok to, co właśnie
napisał. – Manow,
a ty wybierasz się na wycieczkę na plażę, tak?
–
Tak, idę z Del. Szkoda, że Pharm nie może wybrać się z nami – Manow z
uśmieszkiem spojrzała na swojego przyjaciela. – On już ma chłopaka, więc
porzuca przyjaciółkę!
– Nie porzucam cię! – Pharm
krzyknął nieco oszołomiony. – P'Dean zaprosił mnie pierwszy.
–
Czy to znaczy, że gdybym to ja cię najpierw zaprosiła, nie pojechałbyś z
P'Deanem?
– …
Pharm
zrobił zdezorientowaną minę i szybko wysłał sygnał alarmowy do Teama. Widząc
jego panikę, zarówno Team, jak i Manow śmiali się i pocieszali przyjaciela, by
nie myślał za dużo.
– Manow tylko żartowała.
–
Dobrze, dobrze. Nie rozdzielimy cię z P'Deanem. – Głaskała go po plecach, by go
pocieszyć. –
Fakt, że z nim jesteś, jest naprawdę dobrą rzeczą. Uwielbiam
patrzeć, jak się uśmiechasz, kiedy z nim jesteś.
Uszy
Pharma były bardzo czerwone.
– Następnym razem, gdy wybierzemy się na
wycieczkę, to wszyscy razem.
–
Dobrze.
–
Super.
Manow
szybko zamknęła oczy i zaklinając rzeczywistość, obiecała, że następnym razem,
jeśli postanowi wybrać się na wycieczkę, będzie miała chłopaka, z którym będzie
mogła pojechać.
Szum
wiatru zaskoczył Pharma, który szybko podniósł głowę, by spojrzeć na chmury coraz
ciemniej pokrywające niebo.
– Będzie padać!
– Wygląda na to, że tak, pomimo upału – przytaknęła
Manow.
–
W takim razie lepiej wracajmy.
Team
popatrzył z niepokojem na przyjaciela, który mocno ściskał jego koszulę. Prawie
zapomniał, że Pharm nie lubił deszczu.
–
Przyjechałeś samochodem?
Pharm
potrząsnął przecząco głową, patrząc w niebo z troską w oczach.
–
To co, spotkasz się z P'Deanem na randce?
–
Nie, P'Dean jest dziś zajęty pracą nad papierami klubu.
–
Zabiorę cię do domu – powiedział Team, głaszcząc włosy przyjaciela i pomagając
mu spakować laptopa do plecaka.
–
Pharm, wszystko w porządku? – zapytała z troską Manow, widząc, że chłopak
nie wygląda za dobrze.
– Nic mi nie jest. Team pójdzie ze mną. – Pharm
uśmiechnął się do przyjaciółki.
– Manow, miłej podróży do domu.
–
Dzięki, do zobaczenia jutro.
–
Chodźmy! –
Team podniósł plecak i poprowadził Pharma do swojego auta, zanim deszcz zaczął
mocniej padać.
Niebo
było ciemne, a dźwięk kropel wody uderzających o okna wskazywał na jego intensywność.
Gdy dotarli do mieszkania Pharma, Team zasunął zasłony i zwiększył głośność w
telewizorze, by zagłuszyć dźwięk, którego nienawidził jego najlepszy
przyjaciel.
–
Teraz lepiej?
Właściciel
pokoju skinął głową, wtulając się w koc na kanapie.
–
Nie zapomnij wysłać wiadomości do P'Deana. – Team zasugerował to, by
zabezpieczyć siebie samego na wypadek, gdyby prezes klubu dostał ataku
zazdrości.
Nie
zdążył jeszcze skończyć mówić, gdy zadzwoniła komórka Pharma.
–
To P'Dean.
Usta
Teama otworzyły się szeroko. Zwykle gdy padał deszcz, Dean dzwonił natychmiast.
Pharm powiedział, że tego dnia był czymś zajęty w klubie, może dlatego tego nie
zauważył od razu.
Team
poszedł do kuchni, pozwalając przyjacielowi po cichu porozmawiać z chłopakiem. Otworzył
szafkę, szukając makaronu instant, który zostawił tam jakiś czas temu. Pharm zwykle
nie miał przetworzonej żywności, a pływak uważał, że jego przyjaciel nie rozumiał
estetyki i sztuki jedzenia makaronu w ten sposób.
–
Znalazłem!
Były
to opakowania Tom Yum (zupa krewetkowa, pochodząca z Tajlandii – przyp. tłum.)
ukryte w szafce pod zlewem. Chwycił trzy i zaczął szykować kolację.
Nagle
jego uwagę przykuło powiadomienie o przychodzącej wiadomości.
Winniethepool: Zostajesz w
pokoju Nong Pharma?
(-_-): Tak.
Winniethepool: Nie boisz
się, że jego chłopak otworzy ci klatkę piersiową? Nożem?
(-_-): Powiedziałem
już Pharmowi, żeby poinformował P'Deana. Dzisiaj pada deszcz, Pharm się boi.
Winniethepool: Tak, wiem,
żartuję. Widziałem, że Dean miał poirytowany wyraz twarzy, jakby nasze spotkanie
trwało wiecznie.
(-_-): Och, czyli
to jeszcze nie koniec?
Winniethepool: Nie, ale
teraz zrobił przerwę. Rozmawialiśmy o uzyskaniu zgody uniwersytetu, by móc zabrać
członków klubu poza kampus.
(-_-): Boją się, że
klub zabierze młodych ludzi na potajemne orgie.
Winniethepool: Co, do cholery,
niby zrobimy z tymi juniorami? Nie jesteśmy przecież jak SOTUS!
(-_-): Hahahaha!
Winniethepool: Gotowi na
przejażdżkę?
(-_-):
Byłem gotowy już od dawna, Hia.
Winniethepool: Niech Pharm
śpi w pokoju Deana.
(-_-): Jasne,
hahaha! To nie podlega dyskusji.
Winniethepool: A ty prześpij
się ze mną.
(-_-): To się
dopiero okaże.
Winniethepool: Myślisz, że
możesz ode mnie uciec?
Cholera, Hia!
Team
wpatrywał się w swój telefon szeroko otwartymi oczami. Czy podczas wycieczki
nie czujesz się najlepiej, gdy śpisz z przyjaciółmi? Chociaż często, gdy
podróżowali, spał w tym samym pokoju co Win, tym razem chciał spędzić więcej
czasu z kolegami czy coś w tym stylu…
Ach, moja twarz! Co mam teraz zrobić z tym różem?
Tłumaczenie: Baka
Korekta: paszyma & Juli.Ann
Komentarze
Prześlij komentarz