HR – Rozdział 17






Niewiadome

 

    Członkowie klubu pływackiego spędzili poranek na parkingu uniwersytetu. Po zapakowaniu walizek do bagażnika autobusu wszyscy wsiedli do środka, jak dzikusy walcząc o miejsca. Team w pośpiechu zajął fotel przy oknie. Ziewał cicho, bo nie mógł zasnąć do późnej nocy. Patrzył przez okno, jak osoba często towarzysząca mu w sypialni rozmawia z kierowcą o trasie przejazdu.

    – Usiądę tutaj.

    Ae siadł obok Teama, nie czekając na jego odpowiedź. W ręku trzymał torbę z przekąskami, którą zdążył już otworzyć. Tymczasem Bee, który niósł siatkę pełną słodyczy, przeszedł dalej, aby usiąść na jednym z długich, końcowych foteli. Sea podążył za nim, rzucając w kierunku Ae powątpiewające spojrzenie.

    – Zobaczymy, jak długo tam posiedzi – powiedział Bee i kiwnął głową. – On nigdy niczego nie zauważa.

    – Co poradzisz? – mruknął Sea, wzruszając ramionami.

    I tak, jak obaj się spodziewali, kiedy wszyscy już wsiedli, wiceprezes klubu pływackiego udał się na tył i gestem poprosił Ae, by znalazł sobie inne miejsce.

    – P'Win? Jest dużo pustych miejsc – skarżył się chłopak, ale i tak wstał zmotywowany popychaniem Bee i Sea sadowiących go obok siebie.

    Zajmując pusty wreszcie fotel, Win westchnął.

    – Jestem taki śpiący – powiedział, układając się przy boku młodego mężczyzny.

    – Nie wyspałeś się? – dopytał Team, spojrzawszy na niego.

    – Ty też nie wyglądasz na wyspanego – odpowiedział senior, patrząc mu w oczy.

    – Byłem zbyt podekscytowany wyjazdem na wycieczkę – skwitował Team, odwracając wzrok i wyciągając jedzenie z torby.

    Win tylko wzruszył ramionami, nie odpowiedział. Następnie zaczął kraść przekąski Teama, czekając, aż wyruszą.

    Przez całą drogę do Kanchanaburi autobus wypełniały żarty i śmiech, zmieszane z radosnymi uwagami fanów prezesa klubu na temat jego chłopaka, który ciągle go czymś karmił. Mimo tego rozgardiaszu deklarująca niewyspanie dwójka szybko zasnęła z głowami wspartymi o siebie.

    Gdy tylko Pharm to zauważył, wyciągnął telefon, by zrobić zdjęcie swojemu najlepszemu przyjacielowi, i uśmiechnął się zwycięsko do Deana.

    Kiedy dotarli do mostu na rzece Kwai, słońce było już wysoko. Świeciło tak mocno, że musieli użyć dużej ilości kremów przeciwsłonecznych. Powoli wysiedli z autobusu i rozeszli na wszystkie strony, słysząc ostrzegawcze okrzyki prezesa informującego ich, że mają tylko godzinę wolnego.

    Oczy Teama błyszczały z podniecenia, gdy ciągnął swojego najlepszego przyjaciela na środek mostu, by zrobić im selfie i opublikować je w mediach społecznościowych.

    Jednak już po chwili zabrakło mu tchu z powodu upału. Młodzi mężczyźni podeszli do balustrady mostu, aby odpocząć i popatrzeć na rzekę.

    – Jest gorąco, ale wciąż trochę wietrznie, nie sądzisz? – stwierdził Pharm, zamykając oczy, by poczuć delikatny powiew wiatru.

    Team zachęcił przyjaciela do obejrzenia dużej tratwy unoszącej się na rzece. Wyglądała jak ponton turystyczny stworzony do imprez z jedzeniem i śpiewaniem karaoke.

    – Chciałbyś spać na tratwie? – dopytywał go Pharm, mrużąc oczy.

    – Tak, ale trochę się boję, że pożarłyby nas komary.

    Pharm zaśmiał się, pozując z kolegą do kolejnego zdjęcia, gdy nagle w kadrze pojawił się Win.

    – Nong Pharm, Dean cię szuka. – Mówiąc to, senior uśmiechnął się i lekko dotknął jego ramienia. Miał tak słodki wyraz twarzy, że Team nie mógł powstrzymać się od wykrzywienia ust.

    Jest zbyt miły dla Pharma, gra na dwa fronty. Nazwał go Nong! Nazwał go Nong! Szlag, cholera…

    Gdy tylko zostali sami, Win skorzystał z okazji, by pogłaskać po głowie swojego niegrzecznego chłopca.

    – A co to za mina?

    – Znalazł się uczynny przyjaciel!

    – Zazdrosny?

    – Jesteś taki zapatrzony w siebie, co? Hia! – Team przewrócił oczami.

    Nie ma mowy! Nie był zazdrosny o związek Hia z Pharmem. Chemia między nimi zdecydowanie nie istniała.

    Win wzruszył ramionami, a potem oparł się o barierkę mostu.

    – Okej, jeśli mówisz, że nie jesteś zazdrosny, to nie jesteś.

    Team ponownie spojrzał na rzekę Kwai i powiedział:

    – Ale mi się to nie podoba.

        Bystre oczy Wina spoglądały na młodego mężczyznę, ale nie widziały jego twarzy, ponieważ głowę miał pochyloną mocno w dół.

    – Nie podoba mi się, gdy Hia dotyka innych w taki sposób.

    Win uniósł brwi, a jego serce biło tak szybko, że trudno mu było oddychać. Przeciągnął się lekko, czując się nieswojo i nie mogąc zrozumieć, co powiedział Team.

    Cholera, co mam zrobić?

    Zanim zdążył nacieszyć się tym dziwnym uczuciem, osoba, która je sprowokowała, odwróciła się i popatrzyła na niego ze złością.

    – Nie podoba mi się, że dotykasz Pharma. Każdy byłby zazdrosny! Jak można dotykać tak miękkich i puszystych włosów? Tylko P'Dean i ja możemy go dotykać, rozumiesz?

    Win był skonsternowany i nie mógł powstrzymać zdziwienia.

    – Czekaj, ale ja dotykałem tylko jego ramienia.

    – Tak, to też. Rzecz w tym, że nie możesz go dotykać. – Team powiedział to z pełnym przekonaniem, a potem nagle jakby oprzytomniał, rozejrzał się i widząc, że P'Pruk woła wszystkich do autobusu, dodał: – Och, najwyższy czas. Odjeżdżamy, pospiesz się i chodź.

    Team zakończył rozmowę, zanim Win zdążył cokolwiek powiedzieć. Potem pobiegł na parking. Nie oglądał się przez ramię, żeby zobaczyć, jak wygląda twarz Hia, bo w rzeczywistości najbardziej martwił się tym, co zobaczyłby teraz na swojej…

    Och! Co ja, do cholery, wyprawiam?

 

***

 

    Uczestnicy wycieczki zostali zakwaterowani w pokojach przygotowanych na kompleksie tratw rozciągającym się od lewego do prawego brzegu rzeki. Po rozmowie z kierownikiem syn właścicieli ośrodka zorganizował dystrybucję kluczy, nie zapominając oczywiście o tym, by Dean miał przy sobie swojego chłopaka. Tak wyjątkowy najlepszy przyjaciel musiał zostać nagrodzony. Win z przyjemnością patrzył, jak prezes klubu zabiera Pharma do ich pokoju.

    – A ty chodź ze mną – powiedział, chwytając Teama za szyję i wręczając resztę kluczy Ae. – Proszę, dokończ ich rozdawanie.

    – Czekaj, mówiłem, że lepiej nie! Hej, Hia! – Team krzyczał, próbując odepchnąć rękę, która go obejmowała.

    Klubowicze patrzyli za nimi w oszołomieniu. Oczy Pruka rozszerzyły się… Czasami bardzo chciał ochrzanić zarówno prezesa, jak i wiceprezesa. Jak mogli się tak zachowywać?

    W tym momencie Win odwrócił się i przyłożył palec wskazujący do ust. Pruk przymknął oczy, wiedząc, że i tak nic nie może zrobić.

    Sea potrząsnął głową, wziął jeden klucz, a resztę zabrał Ae i oddał Prukowi.

    – Phi, zostawimy to tobie.

    Bee wziął swoją torbę i skomentował:

    – Śpimy dziś razem.

    – Co?

    – Pospieszcie się, chodźmy do pokoju, żebyśmy mogli później pograć.

    Reszta klubowiczów wpatrywała się w siebie, nie rozumiejąc, co się dzieje. Pokoje były podobno dwuosobowe, jak mogły tam spać trzy osoby?

    Jeśli chodziło o Pruka, położył rękę na czole, przysięgając sobie, że jak tylko wrócą na uniwersytet, ukarze ich wszystkich. Wszystkich!

 

***

 

    Członkowie klubu pływackiego od razu polubili zabawę w wodzie tuż przed swoimi pokojami, a Pharm, mimo że był z innego klubu, próbował nawiązywać nowe znajomości.

    – Pharm! Wysłałeś już zdjęcia do Manow?

    – Tak – odpowiedział Teamowi, trzymając się go mocno. Miał założoną kamizelkę ratunkową, ale nadal się bał, bo była rzeka, a nie basen. – Była podekscytowana.

    Team wybuchnął śmiechem. Planował wysłać więcej fotek, by wzbudzić w niej zazdrość.

    – Hej, P'Pruk – zawołał do swojego Phi, który nie był jeszcze przebrany w kąpielówki. Siedział tuż obok nich na tratwie, mocząc nogi.

    – Co takiego?

    – Tam jest mój telefon. Możesz zrobić nam zdjęcie?

    Pruk pokiwał głową i zrobił kilka zdjęć kąpiącym się przyjaciołom.

    – Nadal robicie sobie wspólne fotki, by publikować je w mediach społecznościowych? – Win podszedł do Pruka, by zajrzeć mu przez ramię. Doskonale pamiętał, jak Pharm i Team zostali umieszczeni na stronie Cutie Boys. Jeśli zdjęcie takie jak to, które właśnie zrobili, dostanie się w ręce administratorów tej strony, będą kłopoty.

    – Nie zamierzam tego publikować! Chcę tylko wysłać je do Manow, żeby była zazdrosna i żebym mógł się z niej śmiać.

    Słysząc imię dziewczyny, która mu się podoba, Pruk wypuścił z rąk telefon, ale na szczęście udało mu się go złapać, zanim wpadł do rzeki.

     – Cholera! – krzyknęli jednocześnie Pharm, Team i Win.

    – P'Pruk, mój telefon nie został jeszcze spłacony – krzyczał Team, płynąc do brzegu, a serce tłukło mu się w piersi. To, na czym mu zależało najbardziej, to zapisane w telefonie zdjęcia.

    Pruk potarł twarz i szybko odsunął telefon Teama na bok. Win siadł obok niego i zaczął żartować.

    – Chcesz namiar LINE Nong Manow, Phi? Poproszę Teama, żeby ci go dał.

    Pruk natychmiast wstał i szybko poprawił sobie okulary, jak robił prawie zawsze, gdy się stresował.

    – Nie, dziękuję.

    – „Nie, dziękuję”? – zapytał Win, unosząc brew.

    – Tak, chcę poczekać, aż sama mi go da.

    – Och! – wykrzyknął Win i poklepał przyjaciela po plecach. – To świetnie, miałem ci pomóc z Nong Manow, ale teraz... – Popchnięty przez niego Pruk wpadł do rzeki w ubraniu. – Przyjechaliśmy tu, żeby popływać i dobrze się bawić, prawda, Phi?

    Win udał, że ucieka, podczas gdy Pruk wspinał się z powrotem na tratwę, gotowy do zemsty. Team i reszta członków klubu parsknęli śmiechem, obserwując wybuch wojny między wiceprezesem a Prukiem. Tymczasem Win spokojnie wszedł do wody z drugiej strony tratwy i podpłynął do swojego chłopaka, który leżał twarzą w dół na materacu. Na surowej zawsze twarzy seniora pojawił się łagodny uśmiech.

    Gdy niebo ściemniało, pokazało się mnóstwo gwiazd. Na dużej tratwie oświetlonej słabym, ciepłym światłem klubowicze zebrali się na kolację. Grillowany kurczak, sałatka z papai, Nam Tok, pikantna zupa i inne potrawy zostały ustawione na podłodze tratwy. Stały tam również napoje alkoholowe – jako ekskluzywny dodatek dozwolony tylko w tym dniu. Oczywiście Dean, Win i Pruk, którzy byli za wszystkich odpowiedzialni, nie zamierzali dotykać alkoholu, by móc zaopiekować się swoim narybkiem.

    Śmiechy i gitarowa muzyka tworzyły wesołą atmosferę. I oczywiście na takiej imprezie nie mogło zabraknąć klasycznej gry w butelkę.

    – Tym razem kolej na Bee.

    Szyjka butelki wskazała tego, kto właśnie był zajęty żuciem kleistego ryżu.

    – O co mamy pytać? Hmmmm… Jest ktoś, kogo teraz lubisz?

    Niemal natychmiast dało się słyszeć zabawne komentarze, ale osoba, której dokuczano, nie straciła panowania nad sobą.

    – Jest – odpowiedział Bee, patrząc na chłopaka wgryzającego się w kawałek grillowanego kurczaka.

    – Na co się patrzysz? To mój ostatni kawałek kurczaka, więcej nie zmieszczę! – Ae zinterpretował jego spojrzenie zupełnie inaczej, niż powinien, i nadal jadł kurczaka, jakby się bał, że mu go odbiorą.

    Sea lekko poklepał Bee po plecach, próbując go pocieszyć.

    – Rozumiem cię – skomentował, ale w głębi duszy nie czuł się dobrze.

    Butelka znów zawirowała, zatrzymując się przed prezesem klubu. Rozbawione towarzystwo nieco ucichło.

    – Cholera! – wymamrotał Bee, popychając butelkę, żeby się poruszyła i wskazała kogoś innego. Niestety, bez efektu.

    – Masz szansę – wyszeptał do niego przyjaciel. – Zapytaj o jego chłopaka.

    – Czy to dobry pomysł? – Bee rozejrzał się wokół. Powinien być bardziej taktowny, ale siedzący obok pływacy kiwali głowami. Nie mieli w życiu zbyt wielu takich okazji. Jeśli nie teraz, to kiedy?

    – P'Dean i Pharm… Kto pierwszy zaczął flirtować?

    Wymieniony junior omal nie zakrztusił się wodą, którą właśnie pił. Powiedział, że nie pije alkoholu, więc dlaczego jego twarz była taka czerwona?

    Dean lekko zmarszczył brwi.

    – Odpowiedz mu – skwitował Win, chichocząc. Też był ciekawy, nie wystarczało mu to, co wiedział.

    Bystre oczy prezesa klubu obserwowały, jak jego zdenerwowany chłopak pochyla głowę, zwijając w ręce kulkę ryżu, jakby chciał, żeby osiągnęła doskonałość. Dean pamiętał, że kiedy po raz pierwszy próbował do niego podejść, Pharm przechylił głowę tak, jak robił to w tym momencie.

    – To ja zacząłem.

    Członkowie klubu krzyknęli ze zdziwienia. Nie wyobrażali sobie, że to Dean pierwszy kimś się zainteresował.

    – Jak się czułeś, będąc osobą, z którą flirtował? – Team zaczął drażnić się ze swoim przyjacielem.

    – Zaangażowany – powiedział Pharm, wpychając sobie do ust kulkę kleistego ryżu.

    Jeśli jego usta były zajęte, nie mógł odpowiadać na żadne pytania.

    Dean odwrócił butelkę, chcąc uniemożliwić im dalsze dokuczanie jemu i jego chłopakowi. A że karma wraca, tym razem butelka wskazała Teama, który wciąż drażnił się z przyjacielem.

    – Cholera! – Oczy chłopaka rozszerzyły się. Miał nadzieję, że jego kolej nie nadejdzie.

    Dean uśmiechnął się szelmowsko, po czym zadał pytanie:

    – Masz już kogoś?

    Z każdej strony rozległy się gwizdy. Wszyscy przyjaciele poklepywali Teama, czekając na jego odpowiedź.

    – No dawaj!

    – Masz już partnera?

    Team zaniemówił. Spojrzał na Deana ze złością, ale ten go zignorował.

    Cholera, czy on się mści w imieniu Pharma?

    Odpowiedź, na którą wszyscy czekali, uwięzła mu w gardle. Hia Win nie patrzył na niego z uśmiechem tak jak inni. Wyglądał, jakby był ciekawy odpowiedzi. Team starał się zignorować to spojrzenie i jak najspokojniej powiedział:

    – Jeszcze nie.

    Nie kłamał, jeszcze nikogo nie miał.

 

***

 

    Gdy minęła północ, klubowicze jeden po drugim zaczęli wracać do swoich pokoi. Pierwszy odszedł Dean, który bardzo wcześnie zabrał swojego chłopaka do pokoju. Jeśli chodzi o Pruka i Wina, to pomagali tym, którzy byli kompletnie pijani, wciąż nie mając możliwości, by trafić do swoich łóżek.

    Team patrzył w nocne niebo, mocząc stopy w zimnej wodzie. Kiedy otoczenie stało się ciche, szum rzeki wydawał się głośniejszy.

    – Nie idziesz jeszcze spać? – Sea, który właśnie posprzątał naczynia, spojrzał na przyjaciela, który siedział zamyślony na brzegu rzeki. Zastanawiał się, czy był pijany.

    – Potrzebuję świeżego powietrza – odpowiedział Team.

    – Nie upijaj się.

    Team potrząsnął głową:

    – Nie mam zamiaru. Idź spać – odparł i odepchnął przyjaciela.

 

    Po zawleczeniu wszystkich pijanych studentów do ich pokoi Win prawie nie czuł kręgosłupa. Klepał się po ramieniu, żeby je rozmasować, a drugą dłonią pisał do przyjaciela, by przekląć go za wcześniejsze wyjście.

    [Zabranie Nong Pharma, żeby się z nim kochać, i olewanie mnie nie jest zbyt przyjacielskie! Dean, do cholery, czy ja jestem twoim służącym?]

 

    – Och, jeszcze nie poszedłeś spać?

    Win zatrzymał się, gdy zobaczył Teama siedzącego w miejscu, które powinno być już puste. Lekko uniósł brwi i pospiesznie, z zatroskaną miną, podszedł do chłopaka.

    – Jesteś pijany?

    – Nie, nic mi nie jest. Już kilka razy byłem w łazience, a alkohol wyparował.

    – Ale nie powinieneś siedzieć tak blisko wody – powiedział Win, dotykając jego twarzy. – Wciąż jesteś czerwony. Co zrobisz, jeśli wpadniesz do wody?

    – Jestem członkiem klubu pływackiego, nie pamiętasz, Hia? – Team roześmiał się, wskazując na siebie.

    – Ale to jest rzeka, a nie basen klubowy.

    Słysząc surowość w głosie seniora, chłopak zamrugał i szybko wciągnął nogi z rzeki.

    – Przepraszam.

    – Dobry chłopiec – stwierdził Win, klepiąc go po głowie. – To co ty właściwie tutaj robisz? Komary zjedzą cię żywcem.

– Patrzę na gwiazdy – odpowiedział Team, wskazując na niebo. – Chciałem się trochę zrelaksować.

    Win usiadł obok niego, pociągnął za tasiemkę, która tego dnia przytrzymywała mu włosy, i pozwolił im opaść.

    – Ja też zrobię sobie krótką przerwę. Noszenie tych wszystkich drani było trudne. – Lekko rozciągnął swoje wytatuowane ramiona, obrzucając rozmówcę leniwym, wiele mówiącym spojrzeniem.

    Tymczasem Team uśmiechał się ukradkiem.

    Ten facet troszczy się o wszystkich, jak zawsze. To się nigdy nie zmienia.

    Team podniósł gitarę, którą miał obok siebie, i oparł ją na kolanach. Poruszał palcami, grając piosenkę, i podśpiewywał cicho, by rozproszyć niechciane myśli.

    – Hia, ćwiczyłeś? – Team przerwał nucenie, by zapytać o to Wina. Przecież wielokrotnie dawał Hia lekcje gry na gitarze.

    – Oczywiście, że ćwiczyłem.

    Win wziął do ręki gitarę Teama i zaczął grać piosenkę, którą ćwiczył codziennie. Piosenkę, która pozostawała wyryta w jego sercu.



Nagle moje serce zaczęło szaleć.

Może to przez ten dzień, kiedy wszystko się zmieniło?

Czy sprawiam, że czar powoli znika?

Dlaczego to tak mocno mną wstrząsa?

To pytanie... Zadaję je tobie.

Nie pozwól mi tyle rozmyślać, zbyt wiele niewiadomych sprawia,

że jestem niespokojny.

Powiedz mi, powiedz mi jeszcze raz, jeśli nie jest to dla ciebie zbyt trudne.


    Za każdym razem, gdy wracał do swojego pokoju, nigdy nie zapominał jej przećwiczyć, mimo że dopiero zaczynał naukę gry na gitarze.


Kim dla ciebie jestem?

Dlaczego nie patrzysz na mnie tak jak kiedyś?

Czy możesz powiedzieć mi prawdę?

Kiedy zaglądasz w głąb swojego serca...

Czy nadal tam jestem?


    „Masz już partnera?”

    „Jeszcze nie”.

    Serce Wina, które wcześniej było pełne ufności, teraz drżało ze strachu. Mógł mieć tylko nadzieję, że nie jest za późno.

    – Hia, zagrałeś tę piosenkę… Czy jest coś, o co chcesz mnie zapytać?

    Dźwięk gitary ucichł. Zastąpił go szmer wody. Team zadał to pytanie z uśmiechem, ale jego oczy były pełne niepokoju.

    – A więc…

    Głos seniora był niski i nie było w nim cienia kpiny. Lekko drżał, co u Wina było oznaką zdenerwowania.

    – Zagrałeś tę piosenkę dla mnie, tak? Co miałeś na myśli?

    – Wciąż mamy siebie nawzajem w naszych sercach, prawda?

    Team zacisnął usta, pocierając o siebie lekko drżącymi dłońmi. Był przerażony i zmartwiony, ale podjął już decyzję. Podniósł gitarę i oparł drżące palce na strunach.

    – Pamiętasz, jak mówiłem, że mam ci coś do powiedzenia?

    – Uhm.

    – Hia, zawsze twierdziłeś, że jestem dla ciebie wyjątkową osobą i dlatego jesteś dla mnie miły i troszczysz się o mnie bardziej niż ktokolwiek inny. To mnie bardzo cieszyło, ale zawsze się zastanawiałem… I chociaż zaakceptowałem to wszystko, to nie wiem… Martwię się. Gdzie jesteś prawdziwy ty, Hia?

    – Ja…

    – Hia jest miły dla wszystkich. Jeśli ktoś poprosi o pomoc, Hia zawsze pomoże. Ale czy Hia kiedykolwiek kogokolwiek poprosił o pomoc?

    – …

    – Zgadzasz się być korepetytorem przed egzaminami. Zgodziłeś się uczyć mnie do późnych godzin nocnych, ale kiedy nadeszła twoja sesja, uczyłeś się sam, prawda?

    – …

    – Cierpię na bezsenność, a ty czekasz, aż przyjdę do twojego pokoju, na przykład o pierwszej w nocy. Więc ile godzin śpisz?

    – Nie mogę…

    – Jeśli to, że jestem twoją wyjątkową osobą, sprawia, że rezygnujesz z siebie, Hia… To ja nie chcę i nie mogę już nią być. 



Tłumaczenie: Baka

Korekta: paszyma & Juli.Ann



 Poprzedni 👈              👉 Następny


Komentarze

Popularne posty