WW – Rozdział 13

 



Good Day #13


    Wczesnym rankiem siedziałem przy stole w jadalni. Ubrany w studencki mundurek młody mężczyzna o imieniu Yoyak chodził w tę i z powrotem między kuchnią a stołem. W ustach trzymał kawałek tosta, a w dłoniach dwie parujące filiżanki kawy. Jedną z nich postawił przede mną.

    Zdążyłem już zauważyć, że od kiedy Yoyak wykonywał prace domowe, w moim mieszkaniu nie panował już bałagan. Obudziwszy się dziś wcześnie rano, mój chłopak posprzątał i przygotował śniadanie. Zachowywaliśmy się jak para nowożeńców.

    – Wcześnie dziś wstałeś – przywitałem go. Wciąż byłem zaspany, nawet po wzięciu prysznica. Nie zacząłem jeszcze jeść, ponieważ ręce miałem zajęte masowaniem twarzy, by pomóc skórze wchłonąć produkt pielęgnacyjny. Tego ranka Yoyak nie zachowywał się już przesadnie uprzejmie. Zwracał się do mnie swoim zwykłym, stanowczym głosem. Teraz – zmarszczywszy brwi – uważnie mi się przyglądał, zajmując miejsce na krześle. Swoje błyszczące oczy utkwił w mojej twarzy.

    – W jakim wieku ludzie zaczynają mieć kurze łapki? – zapytał, gdy wyjął już tosta z ust.

    – Kurwa, zabolało mnie to pytanie.

    – Znowu przeklinasz.

    – Pytasz, bo widzisz, że mam kurze łapki, co? – Zacząłem podnosić głos. Zerwawszy się z krzesła, podbiegłem do niego i wyrwałem mu z ręki kawałek tosta, a następnie udałem się do łazienki, by spojrzeć w lustro w poszukiwaniu zmarszczek na mojej twarzy.

    – Nie mam żadnych kurzych łapek – powiedziałem po wyjściu z łazienki, przysuwając swoją twarz do jego twarzy.

    Mój wielki chłopak gardłowo się zaśmiał, po czym – chwyciwszy mnie w talii – posadził na swoim lewym udzie, a następnie przyciągnął moją głowę, kładąc ją na swojej szerokiej klatce. Zakopał nos w mojej szyi, polizał ją i pozostawił kilka drobnych pocałunków. Poczułem w jego oddechu zapach kawy.

    – Chciałem tylko wiedzieć, kiedy na ludzkich twarzach pojawiają się kurze łapki. Nie twierdziłem, że je masz, Dee.

    – Nie wiem. Myślę, że to zależy od osoby – odpowiedziałem zdawkowo, ponieważ wciąż byłem lekko zdenerwowany, ale nie miałem nic przeciwko przytulaniu. Jedną ręką pozwalał sobie na niegrzeczne gesty, obmacując mnie to tu, to tam, aż dostałem gęsiej skórki.

    – Dee – szepnął mi do ucha ochrypłym głosem. Szczerze mówiąc, zapomniałem jak smakują tosty.

    – Co?

    – Dlaczego tak ładnie pachniesz?

    – Jak? Używam tego samego mydła co ty, więc zapach jest taki sam.

    – Chcę się z tobą kochać na środku stołu.

    – Wow! Od samego rana masz zboczone myśli.

    – Hehe! – Mój chłopak wydał z siebie niski chichot, w którym zabrzmiały jakieś przebiegłe tony. Odwróciłem więc twarz i spojrzałem na niego podejrzliwie. Zmrużywszy oczy, dostrzegłem, jak kąciki jego ust wyginają się w górę.

    – Dlaczego się uśmiechasz?

    – Na środku stołu, w kuchni, ty w qipao, związany liną, bity pasem, w… pozycji na pieska. Jak mogłeś przelać na papier tak zboczone myśli i porozrzucać kartki po całym pokoju?

    – Co?! – krzyknąłem.

    Zauważyłem w jego dłoni zmiętą kartkę, którą wyjął z kieszeni mojej koszuli. Napisałem to w wolnym czasie, a tematem były miejsca, o których marzyłem, by uprawiać z nim seks. Poczułem ciepło na twarzy. Wyciągnąwszy rękę, chwyciłem kartkę, pogniotłem ją i wyrzuciłem, zdając sobie sprawę, że ta czynność była bezsensowna, ponieważ Yoyak i tak już wszystko widział.

    Cholera! Dlaczego napisałem takie nieprzyzwoite rzeczy?

    – To ty masz zboczone myśli, jak widać.

    – Może lepiej będzie, jak się pospieszę i wyjdę do pracy. – Uczyniłem gest, chcąc zerwać się z jego kolan, ale mi na to nie pozwolił. Silne ramię objęło mnie w talii, a ja potknąłem się i znów wylądowałem na jego kolanach.

    – Spieszysz się?

    – Tak.

    – W takim razie nie uda mi się spełnić twojej fantazji, by przelecieć cię na stole.

    – Jestem cholernie zażenowany! – Odwróciwszy się, uderzyłem go mocno w ramię, a mój młody kochanek podarował mi w odpowiedzi złośliwy uśmiech.

    – Jesteśmy teraz parą. Czego się jeszcze wstydzisz?

    – Ty szaleńcu, puść mnie. Pójdę po swoją torbę.

    – Podwiozę cię.

    – Nie pozostaje ci nic innego, skoro mój samochód stoi na szpitalnym parkingu.

    – Dee, kochanie.

    – Tak, kochanie? – odpowiedziałem mu słodko.

    Gdy już Yak zgodził się na poważny związek, okazywał mi swoje uczucia, sprawiając, że czułem się przy nim słaby. Kiedy mnie przytulał i całował delikatnie w policzek, pragnąłem przytulać się do niego cały dzień i całą noc.

    Ta reakcja nazywa się byciem szaleńczo zakochanym, prawda? Westchnąłem… W tej dziedzinie byłem prawdziwie rozpieszczany przez mojego ukochanego.

    – Mogę dostać buziaka, zanim pójdziesz do pracy?

    Nie przytaknąłem ani nie zaprzeczyłem. Po prostu przytrzymałem przystojną twarz Yoyaka i przycisnąłem swoje usta do jego miękkich, zapraszających warg. To był delikatny poranny pocałunek, a ja pragnąłem zadowolić przystojnego młodzieńca.

    Kiedy Yoyak uwolnił mnie ze swojego uścisku, wyglądał na szczęśliwego. Wstałem i z zarumienioną twarzą poszedłem po swoją torbę.

    – Dzisiaj przenocujemy u mnie, dobrze? Jutro masz wolne, tak? Mam walkę z panem Sasakim. Chcę, żebyś mi kibicował.

    – Tak, już się spakowałem – odpowiedziałem niskim tonem. – Będę zagrzewał cię do walki z całego serca. A jak wygrasz, dostaniesz ode mnie nagrodę.

    – Twoje nagrody są jakieś dziwne. Czasem czuję się zakłopotany.

    Po tych jego słowach lekko kopnąłem go w łydkę, a następnie wziąłem kluczyk do motoru i kask. Młody mężczyzna podszedł ze mną do drzwi. Uniósłszy brwi, powtórzyłem słowa, których on użył, zwracając się wcześniej do mnie:

    – Jesteśmy teraz parą. Czego wciąż się wstydzisz?

    – Lepiej szybko wyjdźmy z pokoju, doktorze Wandee, zanim nie będziesz mógł iść do pracy, bo tak się składa, że z całego serca pragnę wzmocnić naszą więź męża i żony.

    – Tylko żartowałem. To żart. Ostatniej nocy wziąłeś mnie tak ostro i tyle razy, że zwiądłem.

    – Ja też żartowałem – powiedział, otwierając szeroko drzwi. Odwrócił się, by zasygnalizować mi, żebym wyszedł pierwszy, by mógł je za nami zamknąć.

    Słonce oświetlało chodnik, odbijając się w okiennych szybach. Pogoda tego ranka była przyjemna, zaledwie kilka chmurek, aczkolwiek z powodu klimatyzacji w budynku było nieco chłodno.

    – Kiedy mam cię przy sobie, czuję, że każdy mój dzień będzie naprawdę dobry.

    Yak nie odpowiedział na mój komentarz. Po prostu przyspieszył kroku, by mnie dogonić i chwycić za rękę. Jego dłoń była ciepła i poczułem, jak to ciepło dotyka mojego serca.

    – Chcę być z tobą każdego dnia, mój dobry chłopcze. – Uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem go w czoło, zanim przyjechała winda.

    Zawsze zastanawiałem się, co robią bokserzy przed walką. Nakładają tajski olej bokserski? Rozgrzewają swoje ciała, by utrzymać je w dobrej formie, i biegają, aż ociekają potem? Wydawało się jednak, że przygotowania do honorowej walki na ringu w rezydencji Phadetsuek były nieco dziwne. A może to ze względu na kameralne, nieoficjalne wydarzenie Oye nie był zbyt surowy wobec Yoyaka?

    W niedzielne przedpołudnie około 11:00 właściciel obozu bokserskiego kazał młodszemu bratu zrywać fasolkę szparagową rosnącą w ogrodzie na tyłach domu. Z tego, co dosłyszałem, zamierzał ugotować wieprzowinę z czerwonym curry i fasolką. A przynajmniej tak twierdził. Wyszedłem za moim chłopakiem. Słomkowy kapelusz z szerokim rondem chronił mnie przed palącym słońcem. Olbrzymi młodzieniec założył mi go na głowę, po czym poprowadził mnie w gąszcz krzaczków fasolowych.

    Miał na sobie tylko koszulkę bez rękawów, która odsłaniała jego piękne mięśnie i tatuaże. Na ten widok zadrżało mi serce. Przetarłem oczy i spojrzałem na jasną skórę Yoyaka muskaną promieniami słońca.

    Uzbrojony w wiklinowy koszyk, poszedłem za moim chłopakiem, który zrywał jasnozielone strączki fasolki szparagowej. Następnie wkładał je do koszyka. Po jakimś czasie dotknął mojego ramienia, by zasygnalizować, że już wystarczy.

    – Kto uprawia te warzywa?

    – Oye.

    – Twój brat nie wygląda na kogoś, kto pasjonuje się ogrodnictwem.

    W odpowiedzi Yoyak tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Zazwyczaj w niedziele mój chłopak trenował kilku uczniów, ale ze względu na zbliżający się pojedynek z panem Sasakim Oye dał mu mieć dzień wolny i sam poprowadził kursy, zastępując młodszego brata. Dowiedziałem się, że wielu bokserów zaczęło pojękiwać, kiedy ta wieść się rozniosła. Teraz z oddali słychać było okrzyki Oye i odgłosy uderzania sprzętem bokserskim o ciała uczniów.

    – Ye jest dość surowy, prawda?

    – Tylko kiedy trenuje. Normalnie jest bardzo miły.

    – Czy kiedykolwiek się biliście?

    – Tak. – Yak kiwnął głową i odebrawszy mi koszyk, zaczął myć fasolę. Lubiłem, gdy był na czymś skupiony, bo wtedy mogłem mu się do woli przyglądać.

    – A jak się pokłócicie, to kto pierwszy wyciąga rękę na zgodę?

    – On.

    – A jeśli ja się z tobą pokłócę, to ty pierwszy wykażesz inicjatywę, żeby się ze mną pogodzić?

    Yoyak milczał. Odkręciwszy kran, odwrócił się, by na mnie spojrzeć.

    – A będziemy się kłócić?

    – To tylko hipotetyczne pytanie.

    – W takim razie to ja najpierw spróbuję się pogodzić.

    Mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. Spodobała mi się jego odpowiedź. Podszedłem i objąłem go od tyłu. Lubiliśmy tak się do siebie przytulać. Gdyby nie dochodzący z tyłu krzyk Oye, na pewno byśmy się pocałowali.

    – Kleicie się do siebie, jakbyście byli związani czarnomagicznym zaklęciem.

    I kto to mówi?

    Chciałem go zapytać, czy widzi tu nóż kuchenny i czy chce mieć bliznę, ale przypomniawszy sobie, że brat Yaka jest właścicielem obozu bokserskiego i byłym mistrzem świata w boksie, pomyślałem, że lepiej będzie trzymać język za zębami.

    – Masz teraz przerwę, Ye? – zapytałem, wyswobodziwszy się z uścisku mojego chłopaka.

    – Widziałeś Cherry’ego? – Starszy Phadetsuek rozglądał się dookoła.

    – Nie. – Yoyak i ja równocześnie potrząsnęliśmy głowami, na co Ye spojrzał w twarz Yoyaka.

    – Pospiesz się z jedzeniem i przygotuj się.

    – Tak, wiem.

    – Najpierw poszukam swojej żony. – Po tych słowach starszy z braci szybko wyszedł z kuchni. Zmarszczywszy brwi, zwróciłem się cicho do Yoyaka:

    – Plótł coś o czarnej magii. Dziwnie się zachowuje, czy mi się zdaje?

    – Przyzwyczaisz się do tego. A tak przy okazji… Mówiłeś, że po południu wychodzisz coś kupić. Dokąd idziesz? – zapytał mnie, a jego mina wskazywała na to, że nie był tym zachwycony. Zignorowałem jego zirytowany ton głosu.

    – Skoczę po coś do pobliskiego centrum handlowego. To zajmie tylko chwilę. Zdążę przed twoją walką.

    – Dobrze. – Mój facet zamilkł, a następnie ciężko westchnął. – Mam nadzieję, że nie będę zbyt wścibski, jeśli zapytam, z kim się tam wybierasz i po co? – W jego głosie słychać było irytację, zupełnie jakby był wkurzony na samego siebie, nie do końca wiedząc, czy powinien okazywać zazdrość. Natychmiast postanowiłem go pocieszyć.

    – Idę sam. Złożyłem zamówienie w domu towarowym. Jestem umówiony na odbiór o 13:00.

    – Wracaj szybko.

    – Martwisz się czy jesteś zazdrosny?

    Yoyak ponownie westchnął. Tym razem nawet dłużej i ciężej niż poprzednio. Gdy udzielał mi odpowiedzi, w jego głosie nie było wahania:

    – Martwię się, jestem zazdrosny i zaborczy. Nie wściekaj się na mnie.

    – Dlaczego miałbym się złościć? Jesteś taki słodki. Tak bardzo cię kocham. – Dałem mu buziaka.

    Yoyak zareagował natychmiast, przyciągając mnie do siebie. Już mieliśmy się pocałować, gdy przerwał nam wysoki, zdyszany głos.

    – Dee, Yoyak, widzieliście Ye?

    – Przed chwilą cię tu szukał.

    – Okay, kontynuujcie. Przepraszam, że przeszkodziłem.

    Kto ośmieliłby się podjąć kolejną próbę, gdy obie połówki pary Ye-Cherry uparły się, by nam przeszkadzać? Nie paliłem się do tego, by stać się obiektem ich docinków. Odsunąłem się od Yoyaka. Młody mężczyzna zajął się krojeniem fasolki, by ukryć zażenowanie.

    Przyjechałem do domu towarowego, żeby sprawdzić zamówiony produkt. Od dawna myślałem, że jeśli będę miał chłopaka, to zrobię mu wielką niespodziankę. Dwumetrowy miś byłby idealnym prezentem z okazji jego zwycięstwa nad panem Sasakim. Byłem absolutnie pewien wygranej Yaka, ponieważ mój chłopak był numerem jeden (tak, wiem, chwalę się moim ukochanym).

    Wracając do rezydencji Phadetsuek, podniosłem rękę, by spojrzeć na zegarek. Z ogromnym pluszakiem wjechałem samochodem na parking o 14:55. Zostało już tylko kilka chwil do rozpoczęcia walki. Miałem wspólników w operacji zatytułowanej „Zaskoczmy Yoyaka”, a byli nimi Oye i Cherry. Kiedy wysiadłem z samochodu, szczupły, młody facet o brązowych włosach już na mnie czekał.

    Cherry pospiesznie do mnie podszedł.

    – Dee, idź prosto na ring. Yak zwichnie sobie kark, wypatrując ciebie. Jego szyja jest teraz długa jak u żyrafy. A ja zajmę się misiem.

    – Dobrze, zostawię to tobie. – Skinąłem głową.

    Bez wahania podążyłem do drzwi hali bokserskiej. Kiedy przybyłem na miejsce, Tajowie i Japończycy już się tam kłębili. Nie sądziłem, że będzie aż tylu ludzi, ale na szczęście było trochę miejsca i jakoś udało mi się przecisnąć. Podszedłem do Oye, ponieważ Yoyak był już na ringu. Dotychczas oglądałem go tylko na klipach wideo. Teraz, ujrzawszy go na żywo, poczułem, jak drży mi serce. Byłem niesamowicie podekscytowany. Nie byłem pewien, czy mnie zauważył. Krzyknąłem więc, by dać mu znać, że już jestem.

    – Kochanie, powodzenia w walce!

    Oye aż się zakrztusił. Yoyak odwrócił się, by na mnie spojrzeć, a następnie uniósł dłoń w rękawicy, by wytrzeć policzek. Wyglądał na mocno zawstydzonego. Zacząłem się denerwować. Poczułem, jak Oye szturcha mnie w ramię, a chwilę później usłyszałem jego szept:

    – To jest transmitowane na żywo. Kamery są wszędzie.

    – Co?

    – Twoje słowa „Kochanie, powodzenia w walce” staną się legendą.

    – Ach! Och, ekhm…

    Tym razem to moja twarz zapłonęła. Policzki stały się czerwone. Kiedy Oye dostrzegł moje zakłopotanie, zachichotał, a po chwili spojrzał na swojego partnera, który się do nas zbliżał.

    Było coraz więcej ludzi, a zegar tykał. Do Oye podszedł prezenter i słodko się uśmiechnął. Po chwili wskoczył na ring. Był tak przystojny, że opadła mi szczęka.

    – Wytrzyj ślinę, Dee. On już ma żonę. Tam! – Brat Yaka wskazał palcem. Zaskoczony podążyłem za wzrokiem Oye i ujrzałem mężczyznę o zaciętej twarzy. Miał dziwny tatuaż na przedramieniu, a jego nos zdobił kolczyk. Jeśli się nie myliłem, miał co najmniej 180 centymetrów wzrostu.

    – Huh!

    – Oeng jest dokładnie w typie Mahaina.

    Odwróciłem się od nich, skupiając uwagę na moim własnym przystojniaku. Wyglądało na to, że Yoyak i prowadzący mecz się znają. Wymienili pozdrowienia, a ja zauważyłem, że Yak wbił wzrok w fluorescencyjną, zieloną muszkę, którą ten facet miał na szyi. Po chwili mężczyzna ją poprawił, chwycił mikrofon i przygotował się do komentowania walki.

    Otworzył wydarzenie w podobnym tonie, jak otwiera się ceremonię Kathin w języku tajskim, po czym przeszedł na język angielski. Mówił z wyraźnym brytyjskim akcentem. Chwilę później wyszedł z ringu, by pozwolić bokserom rozpocząć walkę. Byłem podekscytowany zarówno walką Yoyaka, jak i komentarzami prowadzącego.

    – Yoyak Phadetsuek, Yoyak Phadetsuek już uderza. Mocny cios. Trzymaj się, Sasaki. Och! O mój Boże! Nie spadnij. Uważaj, Sasaki, nie wypadnij z ringu. Kolejny mocny cios. Upadł. Yoyak używa podbródka. Och, och! Uderza ponownie, uderza ponownie, przesuwa go trochę. Yoyak przesuwa się w lewo, a Sasaki w prawo. Nadchodzi. Nadchodzi. O mój Boże! Seria ciosów. Krew. Świeża krew. Sasaki zaczyna się zataczać. Yoyak nie puszcza. Jest gotowy do walki. Wszedł do wewnętrznego kręgu Sasakiego. Otworzył przestrzeń. Sasaki zaczyna atakować. Czy Yoyak został trafiony? Czy się załamie? Zaczęli. Och, cios! Mocny. Uderza raz za razem. Auć! Gotowe! Sasaki został znokautowany. Znokautowany w pierwszej rundzie. Nokaut!

    – Ye! Oye, czy to oznacza, że Yak już wygrał? – Klepałem Cherry'ego w ramię, zwracając się z pytaniem do Oye. Starszy z braci Phadetsuek kiwnął głową. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Trener Sasakiego podszedł, by zająć się swoim bokserem. Oye dał znak OK, pozwalając sędziemu podnieść rękę Yaka w górę. Ciało mojego chłopca lśniło od potu, a on sam – dysząc ciężko – z uśmiechem patrzył wprost na mnie. Ja też się do niego uśmiechnąłem.

    – Cherry, spójrz, mój chłopak jest naprawdę super!

    – Mamy szczęście. Każdy z nas ma boksera za męża.

    Kilkakrotnie skinąłem głową, zgadzając się z jego słowami. Nie mógłbym być bardziej szczęśliwy, że Yoyakowi udało się wygrać.

    Minęło sporo czasu, zanim prowadzący zamknął wydarzenie. Yoyak i pan Sasaki, który w końcu doszedł do siebie, nawzajem się sobie kłaniali. Japończyk poklepał po ramieniu swojego młodego przeciwnika i zacinając się, zaczął coś mówić. Na szczęście obecny był dziś tłumacz, więc komunikacja nie nastręczała problemów.

    Oye wyprowadził Yoyaka z ringu i zabrał go do domu, aby mógł w spokoju odpocząć. Cherry i ja udaliśmy się za nimi.

    Usadowiwszy się na kanapie, Yoyak pozwolił starszemu bratu zdjąć sobie rękawice. Jego oddech zdążył się w międzyczasie uspokoić i teraz mój chłopak patrzył na mnie wzrokiem pozbawionym emocji. Chwilę później zmrużył oczy, jakby przypomniał sobie, że wciąż jest na mnie zły.

    – Myślałem, że nie zdążysz – rzucił, a mój uśmiech natychmiast zniknął.

    – Przyjechałem przecież w samą porę. Obiecałem ci, że będę na czas. I byłem. Oye i Cherry mogą zaświadczyć.

    – Ale i tak zajęło ci to dużo czasu.

    – Jesteś zły?

    – Nie. Nie złoszczę się. To nonsens. Ye, możesz przestać mnie masować. Nie walczyłem długo. Nie jestem obolały. Idę pod prysznic.

    Młody mężczyzna obrzucił Oye i mnie gniewnym spojrzeniem, po czym wszedł na schody. Nie poszedłem za nim od razu. Uśmiechnąłem się tylko radośnie do Oye i Cherry’ego, nasłuchując dźwięku otwieranych drzwi do sypialni Yoyaka. Przez jakieś 30 sekund panowała cisza. Wyciągnąłem szyję, by spojrzeć na schody, i wtedy dobiegł mnie krzyk Yaka:

    – Dee!

    – Tak, kochanie?

    – Chodź tu natychmiast!

    – Wrzeszczysz do mnie takim agresywnym tonem. Zamierzasz mnie uderzyć? – Zachichotałem, a moje nogi pośpiesznie poniosły mnie na górę. Mój chłopak stał z pochyloną głową, czekając na mnie przy drzwiach. Kusił mnie, bym podszedł bliżej.

    – Co to jest?

    – Nagroda dla ciebie. Nie jest aż tak dziwna, jak się obawiałeś.

    – To dla mnie?

    Skinąłem głową, a on mnie chwycił i wciągnął do sypialni. Zamknąwszy drzwi, objął mnie i przytulił. Wciąż był spocony, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało.

    – Dziękuję.

    – Podoba ci się?

    – Lubię wszystko, co mi dajesz.

    – Jesteś wspaniały! – Wyciągnąłem rękę i pogłaskałem jego plecy, przeciągając po nich dłonią w górę i w dół, po czym się odsunąłem, by poszukać obrażeń.

    Na jego twarzy było tylko kilka małych, czerwonych plamek, które prawdopodobnie zmienią się w siniaki. Nie było to jednak nic niepokojącego. Nie wyglądał na poturbowanego. Wciąż się uśmiechał i patrzył na mnie swoimi błyszczącymi oczami.

    – Przygotowałeś taką nagrodę. Wiedziałeś z góry, że wygram?

    – No cóż, jesteś moim chłopakiem. Muszę mieć do ciebie zaufanie.

    – Więc to po tę maskotkę pojechałeś?

    – Zgadza się. Kiedyś myślałem, że gdybym miał chłopaka, kupiłbym mu ogromnego niedźwiadka. To nie za dużo, prawda?

    Potrząsnął głową i podniósł rękę, by potargać mokre włosy. Na jego twarzy wciąż widniał piękny uśmiech.

    – Dee…

    – Tak, kochanie?

    – Kocham cię.

    – Wiem. – Lekko uderzyłem go w klatkę piersiową i nagle zostałem uniesiony w górę i zaniesiony do łazienki.

    Stałem nagi, oświetlony ciepłym łazienkowym światłem. Wiszący uprzednio na poręczy pasek teraz znajdował się w jego ręce. On też był nagi. Mój umysł wariował, gdy zbliżał się do mnie z uśmiechem i paskiem owiniętym wokół dłoni. Cofnąłem się i zderzyłem plecami z zimną ścianą. Uniósłszy kpiąco brew, mój kochanek ostrzegł mnie, żebym był ostrożny.

    Wziąłem duży haust powietrza, gdy w łazience odbił się echem głos mojego młodego chłopaka.

    – Lepiej będzie, jak spełnię twoje marzenia.

    – Co… robisz? – To było wszystko, co zdołałem powiedzieć, bo niemal natychmiast zamknął mi usta pocałunkiem.

    Chwyciwszy moje nadgarstki, uniósł je nad moją głową i związał paskiem. Wsunął kolano między moje nogi, szeroko je rozchylając. Jego pot zmyła woda z prysznica. Gęsta para osiadła na grubym szkle, tworząc intymną atmosferę. Cały drżałem od intensywnych doznań, a dźwięk mojego dudniącego serca mieszał się z dźwiękiem moich stłumionych jęków.

    Myśli krążyły mi po głowie, a głos faceta komentującego walkę bokserską rozbrzmiewał w mojej wyobraźni. Zamiast Sasakiego w mojej fantazji pojawiło się imię Wandee.

    – Dobra, Yoyak Phadetsuek, Yoyak Phadetsuek już uderza. Wbija się naprawdę głęboko. Trzymaj się     mocno, Wandee. Trzymaj się mocno. Och, och! O mój Boże! Nie upadnij. Yoyak rozstawia nogi Dee… Szeroko! Ponownie się w niego wbija. Mocno. Niezmordowanie. Porusza się tak szybko. Czy Dee w ogóle może złapać oddech? Nadchodzi. Nadchodzi. O mój Boże! Yoyak napiera. Rytmiczne ruchy… Wandee krzyczy. Osiąga orgazm. Wandee zaczyna się zataczać. Yoyak nie pozwala mu złapać oddechu. Wciąż napiera. Pozostaje w wewnętrznym kręgu i nadal walczy. Wandee owija nogi wokół talii Yoyaka. Nadchodzi. Idzie czy nie? Kolejna runda… Zaczynamy. Och! Co za silne pchnięcia! Wandee traci kontakt z rzeczywistością. Yoyak wchodzi i wychodzi. Ostro! Gotowe! Wandee znokautowany. Nokaut!

    Ocknąłem się, patrząc na Yoyaka zamglonym wzrokiem. Moja twarz wciąż była wilgotna od łez. Moje związane uprzednio nadgarstki zostały już uwolnione. Zamrugałem kilka razy, by dobrze przyjrzeć się twarzy Yoyaka, który wyniósł mnie na rękach z łazienki i położył na łóżku. Ubrawszy mnie w swoją zbyt dużą koszulkę, zaczął mnie przytulać i całować po całej twarzy. Nie byłem pewien, która była godzina, ale na zewnątrz było już całkiem ciemno. W pokoju paliła się tylko lampka. A jasne oczy mojego ukochanego wpatrywały się czule w moją twarz. Przestał mnie całować, gdy spostrzegł, że się obudziłem.

    – Która godzina? Jak długo spałem?

    – Jest już po szóstej. Spałeś tylko około dwóch godzin. Możesz wstać i coś zjeść?

    – …

    – Przepraszam. Kiedy zobaczyłem twoją minę, nie potrafiłem się powstrzymać.

    – W porządku. Było cudownie. – Podniosłem ręce, by dotknąć jego policzków, a potem odsunąłem go, by usiąść. – Kiedy to robiliśmy…

    – Tak?

    – Miałem w myślach głos komentatora dzisiejszej walki.

    – Masz na myśli Ina? – zapytał podejrzliwie, a ja skinąłem głową.

    – Uderza. Yoyak uderza. Wbija się naprawdę głęboko…

    Twarz Yoyaka napięła się, po czym podskoczył, by stanąć obok łóżka, i potrząsnął głową.

    – Nie wiem, o czym myślałeś, Dee. Ale to nieprzyzwoite.

    – …

    – Nie będę już z tobą rozmawiać. Pospiesz się i zejdź za mną, by coś zjeść. Poczekam na dole – wykrztusił, oblewając się purpurą, po czym wybiegł z pokoju.

    – Brzmi to, jakby opisywał coś zupełnie innego… – Patrzyłem na siebie w lustrze, wycierając twarz miękkim ręcznikiem i próbując pozbyć się tych myśli. Kiedy odzyskałem spokój, zszedłem na dół za Yoyakiem.

    Dzisiejsza kolacja była wyjątkowa, ponieważ mieliśmy dwóch gości: Maha-ina, który był ukochanym uczniem Oye, i jego uroczego chłopaka o imieniu Oeng-Oeng. Kiedy przy stole poprosiłem Maha-ina o ponowne skomentowanie meczu, Yoyak błyskawicznie objął mnie ramieniem i powiedział mu, żeby tego nie robił.  

    Chwilę później moich uszu dobiegł rozbawiony głos Oenga:

    – Wygląda na to, że nie byłem jedynym, który był zdania, że nie komentowałeś meczu bokserskiego.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny  

Komentarze

  1. Wow, ta novelka to czysty obłęd.
    Każdy rozdział daje niezłą dawkę emocji 🥰 Kolejna która trafi do kolekcji ,, Potrzebna jak powietrze" 🌪️🌨️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz absolutną rację. Ja po kilka razy czytam dany rozdział delektując się treścią

      Usuń
    2. Mam to samo , niekiedy mam wrażeniu że czytam z pamięci już

      Usuń
  2. Ależ ten Dee ma wyobraźnię...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty