HR – Rozdział 20 [18+]



 


Odkrywanie kart

 [18+]


    Atmosfera w pomieszczeniu stała się nieprzyjemnie cicha, jakby opadali na dno basenu wypełnionego zimną wodą. Miękkie łóżko nie było już tak ciepłe jak wcześniej. Wysoka, męska postać wpatrywała się w zalaną łzami twarz osoby obok.

    Team siedział i patrzył na trzymaną przez siebie fotografię. Opuszkami palców dotykał twarzy starszego brata, który nigdy nie zniknął z jego pamięci.

    – Kiedy dotarliśmy do szpitala, było już za późno. Ludzie, którzy nas znaleźli, to porządkowi, którzy przyszli wyczyścić basen. Powiedzieli, że ja byłem oparty o schodki, a mój starszy brat leżał na dnie.

    Mężczyzna pochylił się, by otrzeć łzy młodszego, który ciężko oddychał, próbując kontynuować.

    – Na nagraniu z monitoringu widziałem, że mój brat dotarł do brzegu basenu, ale szybko zawrócił, żeby mi pomóc, Hia. Użył siły dwunastoletniego chłopca, by podnieść mnie z dna i wepchnąć na schodki. Ale to go tak wyczerpało, że utonął.

    Im dłużej mówił, tym szybciej płynęły łzy. Team podniósł głowę z nadzieją, że może wtedy w jakiś sposób przestaną płynąć.

    – Przez cały ten czas myślałem, że to ja powinienem umrzeć, a nie mój brat.

    – Team! – Senior uniósł brwi. Chwycił chłopaka za mokrą twarz i delikatnie ją wytarł. – Nie mów tak. Nikt nie zasługuje na śmierć.

    – Ale to wszystko dlatego, że byłem głupi i uparty. Gdybym słuchał brata od początku, to prawdopodobnie…

    Chłopak płakał głośno i czuł, że głowa zaraz mu eksploduje. Jego zmęczone ciało uginało się pod naporem poczucia winy, dlatego z ulgą poddał się dłoniom siedzącego obok mężczyzny, opierającym go na swoim szerokim ramieniu.

    – Nie możemy zmienić przeszłości. – Win masował jego drżące plecy, głaskał je lekko, jakby uspokajał przestraszone dziecko. – Ale teraz każdego dnia możemy dawać z siebie wszystko – mówił, składając mu na skroni pocieszający pocałunek.

    – Hmmm...

    – A więc to z tego powodu od dawna nie mogłeś spać?

    Team pokiwał głową i odpowiedział zdławionym głosem:

    – Przypominały mi się czasy, kiedy rywalizowałem z bratem. I to, że tonąłem. Zajęło mi rok, zanim znów zacząłem pływać. Na początku w ogóle nie mogłem wejść na basen, bo już sam zapach powodował panikę. Ze względu na to opuściłem zarówno zawody młodzieżowe, jak i inne imprezy pływackie. Sam widok basenu sprawiał, że całe moje ciało drżało.

    Senior miał poważny wyraz twarzy. Był pewien, że odkąd znał Teama, nigdy nie widział u niego żadnych oznak strachu przed pływaniem.

    – W tym momencie nadal się boisz?

    – Już nie, zupełnie.

    Win odetchnął z ulgą. Odgarnął włosy, które zasłaniały oczy Teama.

    – Obiecałeś bratu i dotrzymasz słowa, prawda? Że będziesz sportowcem, a potem dobrym trenerem.

    Chłopak ponownie pokiwał głową. Mimo że się bał, zawsze starał się z całych sił zrobić wszystko, by spełnić marzenie. Ile razy był zły na siebie? Ile razy potajemnie przełykał łzy? A ile razy próbował zapomnieć o tym, czego się boi?

    „Będę reprezentantem Tajlandii w drużynie pływackiej. A ty będziesz dobrym trenerem, Team”.

    Chłopak stłumił szloch, który zbierał się, by wybuchnąć ponownie. To była jedna z tych chwil, kiedy zupełnie nie panował nad łzami. Win chwycił chusteczkę i pomógł mu wytrzeć twarz.

    – Byłeś z tym kiedyś u lekarza?

    Team pokręcił przecząco głową.

    – Nigdy.

    – A mówiłeś o tym komukolwiek?

    Na samą myśl o tym wszystkim Win tracił rozum. Dla organizmu sportowca brak snu był bardzo niebezpieczny. Im więcej pływał, tym większe było ryzyko utonięcia. Jak to już udowodniła przeszłość…

    Team miał niepewną minę. Nigdy nikomu o tym nie powiedział, nawet swojej rodzinie.

    – Nigdy… Auaa! Hia, nie szczyp moich policzków.

    Wiceprezes klubu pływackiego ściskał w dłoniach twarz juniora i coraz bardziej się denerwował. Ten niemądry chłopak nikomu nie powiedział o czymś tak niebezpiecznym!

    – Powinieneś był komuś powiedzieć! Przynajmniej mi. I w dodatku próbowałeś ćwiczyć w tajemnicy, aż znowu prawie utonąłeś! Było warto? Było?!

    – Przepraszam. – Team próbował odciągnąć od siebie ręce Wina. – Boję się, że jeśli komuś powiem, to dostanę zakaz pływania na zawodach.

    – Dlaczego przynajmniej nie poszedłeś do lekarza? – Win powstrzymał swoją rękę przed kolejnym uszczypnięciem policzków chłopaka, a jedynie pomasował je, by złagodzić ból.

    – Nie wiem, jak mam o tym rozmawiać. Niedługo po tym wszystkim, jeszcze w podstawówce pożaliłem się nauczycielowi. Powiedział, że niedługo mi przejdzie.

    Ale bez względu na to, ile lat minęło, to nie przechodziło. Jego stan tylko się pogarszał.

    Win mlasnął językiem. W przeszłości ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego, jak głębokie mogą być rany psychiczne. Nierzadko zdarzało się, że dorośli w ten sposób zbywali dziecięce problemy. Nawet dzisiaj niektórzy ludzie błędnie uważali, że pójście do psychiatry oznacza bycie szalonym.

    – Pozwól, że cię tam zaprowadzę.

    – Nie?

    – Zabiorę cię do lekarza. Proszę, pójdziemy tam razem – tłumaczył, biorąc obie dłonie Teama i ściskając je mocno. – W dzisiejszych czasach wizyta u psychiatry nie jest niczym niezwykłym. Po prostu spróbuj się otworzyć i porozmawiać z nim o wszystkim. Opowiesz mu, co się stało. Tak jak to zrobiłeś ze mną.

    – Wszystko będzie dobrze, prawda? – zapytał Team, jednak w jego głosie słychać było niedowierzanie.

    Obawiam się, że nie będzie w porządku. Co zrobię, jeśli nie będę mógł być sportowcem?

    – Wszystko będzie dobrze. – Odpowiedź Wina była przepełniona pewnością. Jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. – Jestem tutaj. Zawsze będę przy tobie. – Pochylił się i delikatnie pocałował usta Teama. – Pamiętaj, jestem twoim bezpiecznym miejscem. Bez względu na to, co się stanie, po prostu rozejrzyj się, a ja tam będę – gotowy, by być siłą, która poprowadzi cię do celu, żebyś mógł spełnić swoje marzenie.

 

***

 

    O trzynastej stołówka nadal pełna była studentów. Wszystkie miejsca były zajęte. Win trzymał talerz pełen ryżu i szukał przyjaciół, którzy przyszli wcześniej i zajęli mu miejsce.

    – Win, tutaj! – zawołali ludzie z jego grupy, machając rękami. Udało im się znaleźć stół na tyle duży, że wszyscy mogli przy nim usiąść.

    – Znowu jesz omlet, co? Wciąż za mało ci białka? Jakim cudem?

    Kiedy dotarł do stołu, skomentował jedzenie Deana, który na uczelni właściwie zawsze jadał tylko omlety. Czasem z mieloną wieprzowiną, czasem z owocami morza, czasem z czymś innym, ale zawsze omlety…

    Widząc wkurzone spojrzenie przyjaciela, Win zachichotał z zadowoleniem, że udało mu się go zirytować.

    – Naprawdę lubisz denerwować Deana – zaśmiał się siedzący obok kolega.

    – Ach, ta jego twarz bez wyrazu. Musimy często go prowokować, żeby mu nie zesztywniała.

    Cała grupa wybuchła śmiechem. Byli przyzwyczajeni do tego, że Dean rzadko okazywał emocje i mało się odzywał. To sprawiało, że Win, który należał do osób lubiących dużo mówić, często go prowokował. Nie wiedzieli, jak ta dwójka mogła się przyjaźnić od dzieciństwa.

    – A tak przy okazji, jak się mają sprawy z Nong Pharmem?

    – W porządku. – Dean jak zwykle odpowiedział krótko.

    – Naprawdę? No cóż, musi być dobrze, skoro dałeś mu pierścionek – powiedział jasnowłosy.

    Pierwszego dnia, kiedy Pharm zaczął nosić pierścionek, Team narobił rabanu i rozentuzjazmowany wysłał mu SMS-a. Nie znalazł jednak okazji, by zażartować wtedy z przyjaciela.

    – Jesteś zaręczony?

    – Hej, hej, hej, hej, jak to?

    – Dałeś mu pierścionek?

    Gdy tylko poruszono ciekawy temat, wszyscy przestali zwracać uwagę na jedzenie.

    Dean obojętnie wzruszył ramionami. Pierścionek, który podarował swojemu chłopakowi, był pamiątką rodzinną i chociaż póki co głośno zaprzeczał, że to pierścionek zaręczynowy, to w głębi serca zamierzał go użyć, by związać się z Pharmem na zawsze.

    – Dam mu wszystko, co mu się spodoba.

    Rozległy się głośne gwizdy aprobaty. Wszyscy szanowali uczucia przyjaciela, który naprawdę kochał i miał nadzieję na małżeństwo. Nawet jeśli teraz byli studentami trzeciego roku, którzy cieszyli się codziennym życiem. Niewielu z nich na poważnie myślało już o ślubie.

    – Hej, a czy w naszym kraju osoby tej samej płci mogą zawrzeć małżeństwo?

    Członkowie grupy byli zaciekawieni, a ponieważ nie zwracali uwagi na wiadomości o osobach LGBTQ+, nie znali aktualnej sytuacji.

    – Słyszałem w wiadomościach… Co to było? Prawny akt zawarcia małżeństwa?

    – Tak, zgadza się.

    – A więc teraz możecie się pobrać.

    Win westchnął:

    – I tak, i nie.

    – Ech, ale dlaczego?

    Win oparł podbródek na dłoni i powoli wyjaśniał:

    – Prawny akt zawarcia małżeństwa jest ok, ale nie wystarczy, by mieć prawa jak w małżeństwie osób heteroseksualnych.

    – Och, czyli to nie to samo?

    Ktoś z grupy podniósł telefon, by poszukać informacji. Słyszeli tylko nazwę, ale niewiele o tym czytali, bo ich to nie dotyczyło.

    – Ale są do siebie bardzo podobne, prawda? Te dwie rzeczy… – Im więcej czytali, tym bardziej byli zdezorientowani.

    Dean, który słuchał przez cały ten czas, pokręcił głową.

    – To, czego chcę, to by nasze prawa były takie same, a nie bardzo podobne.

    Przyjaciel, który szukał informacji, zmarszczył brwi.

    – Nic nie rozumiem. Przecież to zawsze coś! – Dla niego „mało” było lepsze niż „nic”.

    Win uśmiechnął się lekko. Wcale nie był zły na przyjaciół za ich pytania, bo było wielu ludzi, którzy wciąż nie rozumieli tej sprawy.

    – Cóż, powiedzmy, że pewnego dnia twój partner poważnie zachoruje. Potrzebna jest pilna operacja, ale lekarz nie pozwala ci podpisać zgody na leczenie. Jak byś się wtedy czuł?

    – Och, jak to możliwe? Skoro prawnie to mój partner, czemu mi tego nie wolno?

    – A jeśli twój partner umrze, to zabranie ciała ze szpitala i urządzenie przez ciebie pogrzebu też byłoby niemożliwe. Co ty na to?

    Kilka osób przy stole wykrzyknęło:

    – Hej, to niesprawiedliwe!

    – Taka jest właśnie treść Prawnego aktu zawarcia małżeństwa. – Win schylił się po wodę. – Było wiele rzeczy, które nie zostały uregulowane, takich jak równość małżeńska bez względu na preferencje płci. Jak powiedział Dean – to, czego chcemy, to żeby nasze prawa były takie same, a nie bardzo podobne.

    – To niesprawiedliwe! Muszę podpisać petycję o poparcie równości małżeńskiej.

    – Ja też! Mój przyjaciel Dean powinien móc się ożenić!

    – A niech was! – Dean omal nie zakrztusił się ze śmiechu.

    Win również uśmiechnął się szeroko. Nie mógł nic na to poradzić, ale czuł się szczęśliwy, że przyjaciele wokół niego byli otwarci na nowe rzeczy. To sprawiło, że pomyślał, że nawet jeśli to jedna mała fala zmian, to pewnego dnia małe fale połączą się w dużą, która popchnie społeczeństwo do przodu. A wtedy równość małżeńska nie będzie już zbyt odległa.

    – Dobra, chłopaki, chodźmy już.

    – Jak skończymy, to pójdziemy za wami. – Win pomachał rękami, by odepchnąć przyjaciół.

    Po obiedzie mieli jeszcze czas, więc chciał przedyskutować coś z Deanem, a potem iść na zajęcia. Dean zmrużył oczy i popatrzył na swojego najlepszego przyjaciela, który nagle chciał z nim porozmawiać na osobności. Nie mógł uwierzyć, że w tym wszystkim chodzi o…

    – Poślubiłbyś Pharma w Tajlandii?

    – Czy to temat, o którym chcesz porozmawiać?

    – Nie, pytam z ciekawości – powiedział Win, śmiejąc się serdecznie.

    Siedział z brodą opartą na dłoni i patrzył na swojego rozmówcę jasnymi oczami.

    – Chcę wziąć ślub w Ameryce.

    Blondyn uniósł brwi.

    – W Ameryce?

    – Pomyślałem, że tam wpadnę.

    – Hmmm, ale czy ktoś, kto nie jest Amerykaninem, może tam wziąć legalny ślub? – Win nie był pewien praw tam panujących.

    – Pharm jest obywatelem USA.

    – O rany! – Tego Win nie wiedział. Słyszał tylko, że rodzina Nong Pharma ma tajską restaurację w Stanach Zjednoczonych.

    – Jego matka jest Amerykanką. Nong dorastał tam, a potem zamieszkał w Tajlandii. Zgodnie z prawem nie powinno być żadnych problemów.

    – Och, w takim razie muszę się przygotować do bycia świadkiem… Ojej!

    Kostka lodu leciała w kierunku jego głowy. Szybko podniósł rękę, by ją zatrzymać.

    – Przestań pytać o głupoty. Nie owijaj w bawełnę. Mów szybko, o co naprawdę chodzi, bo inaczej nie zdążymy na zajęcia.

    Win odchrząknął i znów stał się poważny:

    – Potrzebuję namiarów na lekarza.

    – Lekarza?

    – Tak, pamiętam, że szukałeś psychiatry, który pomógłby Nong Pharmowi z jego strachem przed głośnymi dźwiękami, prawda? – Win zaczekał, aż Dean skinie głową, po czym kontynuował: – Chcę, żebyś mi kogoś polecił. Ja też szukam. Jeśli jakiegoś znasz, będzie łatwiej.

    – Chcesz go dla Teama, prawda?

    – Wyślę ci namiar przez LINE – powiedział Dean, podnosząc telefon. Po chwili wysłał informacje, nie pytając o nic więcej. Jako prezes klubu pływackiego, gdyby wiedział, że Team ma jakieś problemy, musiałby zareagować i ponownie rozważyć jego członkostwo.

    – Dziękuję.

    – A jak jest między tobą a Teamem? – Tym razem to on chciał uzyskać odpowiedzi.

    – A o co pytasz? – odpowiedział Win, unosząc brew. Dean ze złością kopnął przyjaciela w goleń.

    – Auaaa!

    – Co z ciebie za wrzód na dupie.

    – Cholera! To boli, cholera! – Win szybko pochylił się i kilkakrotnie potarł nogę. – Jesteśmy razem.

    Dean spojrzał na niego mocno zaskoczony.

    – Mówisz poważnie, prawda?

    – Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Ale w tej chwili jestem na szczycie.

    Właściciel szarozielonych oczu zmrużył je, skanując twarz swojego najlepszego przyjaciela. Westchnął lekko.

    – Gratuluję, ale się pilnuj. Nie przychodź, nie płacz i nie mów, że to był błąd.

    – Oczywiście.

    Blondyn szeroko się uśmiechnął. Następnie pociągnął Deana za ramię. Przyjaciele wstali z ławki i udali się na zajęcia, zadowoleni z przebiegu rozmowy.

    Win wciąż jeszcze nie myślał o małżeństwie, tak jak robił to Dean. Ale był pewien, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by jego chłopak był szczęśliwy. Jeśli chodzi o przyszłość, pozwoli, żeby potoczyła się tak, jak powinna.

 

***

 

    Team patrzył na włożoną do plecaka paczkę tabletek, którą lekarz dał mu po rozmowie o jego lęku i bezsenności. Kilka tygodni temu Hia zabrał go do psychiatry. Na początku czuł się bardzo nieswojo i bał się opowiadać osobiste historie komuś, kogo nie znał, ale kiedy już spróbował, przekonał się, że nie było to takie trudne.

    Zanim jednak znalazł odpowiedniego lekarza, musiał kilkakrotnie go zmieniać. Na początku nie miał odwagi mówić, że ktoś mu nie pasuje, ale Hia powiedział mu, że musi szukać, dopóki nie znajdzie kogoś, kto sprawi, że poczuje się komfortowo. Trochę trwało, nim znalazł takiego, któremu mógł z łatwością wszystko opowiedzieć.

    Dzięki przyjmowaniu leków, jak i terapii sypiał lepiej. Do tego stopnia, że chwilami stawał się ospały. Co ważniejsze, dowiedział się, że wielu przyjaciół, w tym Pharm, również leczyło się u psychiatrów. I nie było to wcale nic niezwykłego.

    – Ostatnio częściej wyglądasz na szczęśliwego. Poza tym masz mega przyspieszenie na torze. Jaki jest twój sekret? – Ae pokiwał głową i spojrzał na Teama, który otwierał szafkę obok niego, by przebrać się po treningu.

    Chłopak spojrzał na niego z zadowoleniem w oczach.

    – Sekret? Jedz dużo i śpij dobrze.

    – Czy to nie to, co zwykle robisz? Zawsze widzę, że dużo jesz – roześmiał się Ae. – Wcześniej często widziałem, że miałeś ponurą twarz, jakbyś dopiero co dostał lanie. Super, że to się zmieniło. A tak przy okazji, Team…

    – Co takiego?

    – Czy twój pokój jest pełen komarów? Może powinienem polecić ci jakiś środek, który je odstrasza?

    – O czym ty mówisz?

    – Cóż, masz ślady z tyłu na ramieniu, ukośnie na łopatkach. Jeśli się drapiesz, aż stajesz się czerwony, to nawet ich nie zauważasz. Wow, od samego patrzenia na nie już czuję swędzenie. – Ae skrzywił się i otrząsnął.

    Team szybko założył koszulkę. Nie musiał zgadywać, czym naprawdę były „ukąszenia komarów”. Ten „komar” pokąsał go kilka dni temu, ale ślady jeszcze nie zniknęły. Musi to później sprawdzić!

    Kto by pomyślał, że zrobi mi takie ślady na plecach. Cholera, Hia!

    – O czym mówisz? – dopytywał się Bee, który właśnie skończył się ubierać i był gotowy do powrotu do domu.

    – Spójrz na Teama. Jego ciało jest całe czerwone. Ma komary w pokoju. Były dla niego okrutne.

    Bee zamrugał, przenosząc wzrok na drugiego przyjaciela. Team udawał, że skupia się na swojej cholernej szafce. Ale jego uszy były jaskrawoczerwone.

    – Och, widocznie to dziki komar… Potrzebujesz balsamu, żeby złagodzić ból, Team?

    Student zatrzasnął drzwi szafki.

    – Nie ma potrzeby! – odpowiedział.

    Czasami Ae jest tak naiwny, że słuchając go, chciałbym roztrzaskać sobie czaszkę. Z drugiej strony ten drań Bee jest zbyt domyślny i irytujący.

    Team założył plecak na ramiona, pokiwał dłonią do Sea, który właśnie do nich podszedł, i ruszył w kierunku wyjścia. Gdyby został, pewnie znów rozmawialiby o komarach…

    Ae machnął lekko rękami, po czym otworzył szeroko oczy, widząc, że jego przyjaciel idzie w kierunku wiceprezesa klubu i razem wychodzą z szatni. Zakłopotanie Teama mieszało się ze śmiechem P’Wina, wywołując uśmiech na twarzach jego przyjaciół.

    – I co teraz? – Sea patrzył na Ae. Od piętnastu minut czekał, żeby chłopak się przebrał, a on jeszcze nie skończył.

    Ae potrząsnął głową.

    – Miłość jest naprawdę piękna, prawda?

    Zachowywał się tak, jakby był osobą, która wie wszystko, co spowodowało, że Bee i Sea popatrzyli na siebie nawzajem ze zdumieniem.

    – Ty też tego chcesz?

    – Czego? – Chłopak patrzył na przyjaciela szeroko otwartymi oczami.

    – Oczywiście, że miłości? – odpowiedział Sea.

    Zapytany skrzywił się, lekko zakłopotany, i zachichotał. Miłość, co?

    – Hmmm… Pozwól mi pomyśleć.

    – Czasami miłość to nie tylko dwoje ludzi.

 

***

 

    Mężczyzna otworzył drzwi do pokoju na dziewiątym piętrze po opuszczeniu swojego, który mieścił się na dziesiątym. Położył na stole jedzenie, które właśnie kupił w supermarkecie. Był zajęty układaniem wszystkiego na talerzu i w lodówce. W tym czasie właściciel pokoju obserwował go, siedząc przy stoliku do czytania i odpoczywając.

    Team wiedział, że wysiłek włożony w treningi w ciągu ostatnich kilku tygodni dość dobrze przygotował jego ciało do zawodów. Udawało mu się pływać znacznie szybciej, co wywoływało u niego uśmiech, ale teraz najważniejsze były wyniki testu z języka angielskiego.

    – Spójrz. – Junior wyciągnął z plecaka kartkę. Win popatrzył na nią, biorąc talerz z jedzeniem do ręki, po czym uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył punktację.

    – Wow! Twoje oceny naprawdę się poprawiły.

    Z osoby, która nie zaliczała nawet podstawowych pytań, chłopak stał się kimś, kto rozwiązuje prawie 70% zadań.

    Team odpowiedział z dumą:

    – Oczywiście! Jak inaczej może zaliczać taka osoba jak ja?

    Senior podniósł wzrok i wskazał na siebie.

    – Chyba raczej taka osoba. Ten instruktor. Pomyśl, ile musiałem zrobić, żebyś był taki mądry.

    Na samo wspomnienie miał migrenę. Gramatyka była nawet dość łatwa do wytłumaczenia. Musiał się jednak zastanowić, jaką metodą uczyć Teama słownictwa. Czasami wpadał w złość i naprawdę miał ochotę roztrzaskać chłopakowi głowę, by zobaczyć, co siedzi w jego mózgu. Dlaczego ten pacan niczego nie pamiętał?

    Team podniósł ręce i wykonał ukłon.

    – Hia, dziękuję ci bardzo. A gdzie moja nagroda?

    Pamiętał, że gdy dostawał dobrą ocenę, Hia zawsze miał dla niego małą nagrodę.

    – Niech cię szlag. – Win roześmiał się cicho. Z irytacją lekko postukał palcem w czoło niegrzecznego chłopca. – Jutro zafunduję ci wieprzowinę z grilla. Dzisiaj jemy ryż z Super Curry.

    – Tak! – Podekscytowany chłopak prawie zaczął podskakiwać z radości, jednak zatrzymało go pytanie:

    – A co z moją zapłatą?

    – A mogę dokonać jednorazowej płatności?

    – Jesteś pewien? – Niski głos był nieco kpiący.

    – Tak, musisz po prostu siedzieć spokojnie, Hia.

    Zgodzili się, że rekompensatą za korepetycje będzie pocałunek w czoło. Na początku Team czuł się z tym nieswojo, ale potem się przyzwyczaił i czasami sam proponował, że zapłaci za lekcje. Czasem przesuwał pocałunek z czoła na skroń, policzki, a nawet usta.

    A kiedy zakochali się w sobie, słowa „zapłać za korepetycje” stały się tajnym kodem znanym tylko im dwóm. To była prośba o seks nie do odczytania dla nikogo w pobliżu. Albo tak jak teraz, gdy wynik testu z angielskiego był tak dobry, a korepetytor uśmiechał się radośnie.

    – Gdzie więc moja opłata za korepetycje?

    Team wpatrywał się w oczy leżącego na łóżku seniora, którego pragnienia były tak mocne i oczywiste, że nie wiedział, czy nie lepiej uciec z pokoju i zamknąć drzwi, by się chronić. Ale z drugiej strony był człowiekiem dotrzymującym słowa. A nieodpłacenie się za wysiłek, jaki Hia włożył w naukę Teama, dopóki ten nie zdał egzaminu z tak dobrą oceną, nie byłoby miłe. Poza tym…

    Seks z Hia nie był czymś, do czego Team czuł się kiedykolwiek zmuszony, i doskonale wiedział, że odmowa nie zostałaby źle odebrana. Ale nie odmówił, bo on też tego chciał.

    – No cóż… Zapłacę.

    Rozpiął koszulę i powoli, na czworakach zaczął zbliżać się do leżącego partnera. Jego ręka zacisnęła się na krawacie, ściągając go z szyi Wina.

    – Ty…

    Team popchnął klatkę piersiową osoby, która miała zamiar wstać, zmuszając ją do oparcia się o wezgłowie.

    – Hia, nie ruszaj się. – Chłopak spojrzał na Wina z delikatnym uśmiechem. – Sam się tym zajmę – dodał, używając krawata do związania obu nadgarstków mężczyzny i założenia mu rąk za głowę.

    – Cholera! – Win, którego twarz schowała się za rozrzuconymi włosami, zacisnął zęby, gdy poczuł, jak cały się rozgrzewa.

    Dyszał ciężko, gdy ostre zęby skubały jego skórę. Poruszał lekko rękami. Był zirytowany, że nie mógł dotknąć ciała swojego chłopaka tak, jak chciał. Krawat, który każdego ranka wiązał seksownemu młodemu mężczyźnie, stał się teraz sznurem, który mocno wiązał jego ręce.

    – Team…

    Ciepły, wilgotny język lizał jego klatkę piersiową. Team podgryzał mu sutki, aż stały się twarde. Kiedy był już zadowolony ze stopnia ich pobudzenia, powoli przesunął usta na twardy, muskularny brzuch. Ssał go, aż pojawił się lekki siniak.

    – Nie baw się ze mną. – Win powstrzymywał swoje podniecenie, ale Team wyraźnie widział, co dzieje się w jego spodniach. Senior celowo poruszał biodrami, żeby popchnąć chłopaka do działania i uwolnić się od męki.

    Team nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Z psotnym spojrzeniem pochylił się, by ustami rozpiąć spodnie Wina i pocałować jego erekcję przez czarną bieliznę, która zaczynała być mokra. Gdy tylko ją zsunął, nabrzmiały penis natychmiast pokazał się w całej okazałości. Jakby nie mógł się doczekać, aż znajdzie się w czyichś ustach. Team nie zamierzał go zawieść.

    Oblizał wargi i prawie połknął gorącego członka, który tylko na to czekał, ociekając coraz większą ilością płynu. Dłonie Teama pieściły tatuaż płomienia, a następnie schodziły w dół, by bawić się kulkami poniżej. Im głośniejszy i częstszy był niski, zazwyczaj powściągliwy jęk, tym szybciej poruszały się jego usta.

    Team zmrużył oczy. Unikalny zapach i smak nakręcały go, powodując, że jego penis czuł się już bardzo niekomfortowo nawet w rozpiętych spodniach.

    – Nie bierz go zbyt głęboko.

    Win przełożył związane ręce do przodu i użył ich, by spróbować odepchnąć ramiona ukochanego.

    – Team… Zatrzymaj się. Och, kurwa! – Jego usta i nogi drżały.

    Ale mimo protestów jego ciało wciąż było pożerane, a członek niemal rozpływał się w gorących ustach, które pobudzały go do orgazmu.

    Win nie mógł na to pozwolić. Użył całej swojej siły, by odepchnąć niegrzecznego faceta od swojego fiuta, aż ten wysunął się z jego ust, wydając mokry dźwięk. Team podniósł dłoń i jej wierzchem otarł usta. Czuł się trochę niezadowolony, że nie pozwolono mu skończyć tego, co tak pięknie się rozwijało.

    Oczy Wina rozszerzyły się, oddychał ciężko. Jego orgazm był bardzo, bardzo blisko i gdyby obciąganie trwało minutę dłużej, sperma na pewno znalazłaby się w ustach Teama, a to by było za dużo. I za mało…

    – Chcę to zrobić w tobie.

    – Bezpieczny seks, Hia.

    Team wstał z łóżka i zdjął koszulę. Jego opalona klatka piersiowa i piękny brzuch zachęciły Wina do oblizania ust i pochylenia twarzy, jakby przygotowywał się do pożarcia sutków, które właśnie się ukazały. Kiedy zniknęły także spodnie i bielizna Teama, chłopak sięgnął po prezerwatywę, która leżała na stoliku nocnym, i założył ją Winowi, który szarpnął się w jego kierunku.

    – Mówiłem ci, prawda, Hia? Siedź spokojnie.

    Win oparł się znów o wezgłowie łóżka i obserwował, jak wypięty w jego stronę młody mężczyzna używa lubrykantu, by się przygotować.

    – Robisz się w tym coraz lepszy, co?

    Team wzruszył ramionami i odrzucił butelkę. Gdy był gotowy, siadł okrakiem na udach seniora, pocierając swoją męskością o jego mokry, śliski członek i wsłuchując w odgłos ocierających się o siebie ciał. Następnie powoli uniósł się, naprowadził penisa partnera w odpowiednie miejsce i pchnął swoje ciało w dół, by wreszcie go w sobie poczuć. Ciepło, ciasno. Bez względu na to, ile razy to robili, na początku zawsze trochę bolało.

    – Ach…

    Team z trudem łapał powietrze. Obie jego ręce owinęły się wokół szerokich ramion Wina. Wbijał w niego paznokcie, gdy schodził w dół, chcąc, żeby penetracja była naprawdę głęboka.

    – Hiaaa, do cholery. Następnym razem zrób sobie wcześniej dobrze kilka razy, żeby twój „sprzęt” się zmniejszył.

    Win roześmiał się głośno. Zaczął poruszać biodrami w wolnym tempie, jakby robiąc rozgrzewkę. Wiedział, że za każdym razem na początku Team potrzebował trochę czasu, by się przystosować. Ale kiedy był gotowy, zawsze prosił o więcej i mocniej.

    Team lekko przymknął oczy, pozwalając Winowi pieścić jego klatkę piersiową do woli.

    – Tylko nie zostawiaj żadnych śladów – ostrzegł, gdy poczuł, że usta Wina zaczynają naciskać coraz mocniej.

    – Dlaczego? – Win poruszył się, by pocałować go blisko serca, i zostawił lekki czerwony ślad, po czym zajęczał, gdy jego kutas zatopił się w tyłku Teama tak głęboko, że ledwo mógł się poruszać. – Aaaaaach!

    – Znaki długo nie znikają. – Chłopak pochylił się, by energicznie pocałować usta partnera. – Leż spokojnie.

    Nie powiedział nic więcej, ale jego biodra poruszały się coraz szybciej. Odgłos zderzających się ciał odbijał się echem po pokoju, zmieszany z odgłosami głębokich oddechów dwóch osób. Team pochłaniał kutasa głęboko, jak najgłębiej, skupiony i oddany przyjemności.

    – Ręce! Team, rozwiąż mi ręce!

    Chłopak roześmiał się, bo tym razem nie zamierzał się łatwo poddać. Celowo poruszał się najpierw powoli, a potem szybko, ustalał rytm, dopóki nie poczuł, jak ramiona Wina owijają się wokół niego. Ponieważ jego nadgarstki były ze sobą związane, wykorzystał to na swoją korzyść i zamknął złoczyńcę w swoich ramionach, by ten nie mógł uciec.

    – Nie chcesz mnie rozwiązać, to nie!

    – Niech to szlag!

    Ramiona Wina wsunęły się pod biodra Teama i bez wysiłku uniosły całe jego ciało.

    – Hia, zaraz upadnę!

    Obie nogi miał zaciśnięte wokół talii kochanka, a jego dłonie instynktownie chwyciły szerokie ramiona jak kotwicę.

    – Nie upadniesz.

    Winowi udało się wstać i oprzeć plecy kochanka o ścianę, a jego pośladki lekko posadzić na brzegu wezgłowia. Wiedział, że jego partner nie jest zbyt drobny, więc potrzebował czegoś, co pomoże mu utrzymać go w górze.

    – Jesteś szalony, aaach!

    Pchnięcia nagle przyspieszyły i pogłębiły się. Team pospiesznie zakrył usta, by jego krzyk nie przeszkadzał sąsiadom i nie został zauważony.

    Szalony drań!

    Nigdy w życiu nie przyszło mu do głowy, że będzie w tej pozycji. Szybkie ruchy powodowały, że zebrany w nim płyn wyciekał. Team szlochał i jęczał z przyjemności, ale nie mógł uciec. Był całkowicie uwięziony. Było mu gorąco.

    To jest takie dobre. On jest we mnie tak głęboko.

    Chłopak dyszał, a jego ciało napinało się.

    – Nie mogę się już powstrzymać.

    Cholera, zaraz umrze. Napięcie powodowało, że prawie osiągnął orgazm.

    – Hia! Ach! Ach!

    Wysoka postać celowo i wielokrotnie uderzała idealnie w punkt przyjemności, w końcu powodując u Teama silne szarpnięcie i uwolnienie napięcia, które poplamiło wciąż ocierające się o siebie ciała.

    Win delikatnie pocałował spuchnięte usta i powoli zaprowadził chłopaka do łóżka.

    – Jak było? Podobało ci się? – Zapytał szorstkim głosem pełnym pożądania. Jego penis wciąż był twardy, ponieważ nie osiągnął jeszcze orgazmu. – Myślisz, że możemy kontynuować?

    Team wciąż dyszał. Patrzył na swojego chłopaka i mrużąc oczy, odpowiedział:

    – Dobrze Hia, tak...

    Nagle świat seniora wywrócił się do góry nogami. Jego ciało znów było przyciśnięte do łóżka, a Team siedział na nim. Obie ręce znów miał uniesione i wciśnięte za głowę.

    – Czekaj.

    Win próbował się uwolnić, ale siły jego partnera nie można było lekceważyć. Jego oczy rozszerzyły się, gdy chłopak nabił się na niego i zaczął poruszać biodrami.

    – Cholera. Czekaj, Team!

    – Nie!

    – Och, Team, poczekaj chwilę, aaach!

    Pośladki Teama wydawały się zaciskać, ssąc i ciągnąc. Oczy Wina błyszczały z rozkoszy. Raz po raz poruszał biodrami w kierunku źródła ciepła. Jęki ich obu wydawały się być jednym i nie można było odróżnić, do kogo należą.

    Aż nagle wszystko eksplodowało.

    – Hmmm!

    Win doszedł w prezerwatywę w miękkiej, ciasnej dziurce Teama. Zatrzymał się i zastygł w bezruchu, a Team leżał na nim zadowolony i wyczerpany.

    – Jak było? – Szept zmieszał się z cichym chichotem, a miękki język złośliwie lizał kolczyki w jego uchu. – Podobało ci się, Khun Win?

    Jakby dolewając oliwy do ognia, jasnowłosy mężczyzna uśmiechnął się szeroko, odwrócił i siadł okrakiem na młodszym, który patrzył na niego zachęcająco swoimi błyszczącymi z pożądania oczami. Wyglądało na to, że seksowny głos i gorące ruchy będą paliwem do spalania przez całą noc.

 

***

 

    Team przyglądał się świeżym składnikom grillowanej wieprzowiny, które piętrzyły się na stole. Ta ilość na pewno wystarczy nie tylko dla dwóch osób, ale prawdopodobnie nawet dla dziesięciu.

    Dom rodziny Wanichkarnjanakul powitał tego dnia wielu gości. Podczas gdy najstarszy i najmłodszy syn rodziny krzyczeli na siebie, rywalizując w grach, ojciec siedział przed telewizorem w innym kącie, nie przejmując się hałasem toczącej się obok kłótni.

    Matka i gospodyni były zajęte przygotowaniami w kuchni. Przy stole, przy którym układane były świeże produkty, siedzieli Win, Pharm, Dean i Tul, krojąc je zgodnie z wytycznymi kobiet. Team patrzył na P’Tula ze zdziwieniem. Dopiero niedawno go spotkał. Wiedział, że przyjaźni się on z P’Deanem i Hia, ale nie wiedział, czemu czuje się dziwnie, rozmawiając z nim. Dlaczego miał wrażenie, że go zna?

    – Idź po więcej naczyń do kuchni – powiedział Win do młodszego brata.

    – Tak jest, sir! – Chłopak nie wahał się ani chwili. Rzucił telefon i wybiegł z pokoju.

    Oczy Wana rozszerzyły się. Przeklął w myślach. Jego młodszy brat zostawił go samego w grze. Było mało prawdopodobne, że przeżyje.

    – Niech to szlag!

    – Pomogę ci!

    Nieznana mu osoba siadła obok i zajęła w grze miejsce jego brata. Kiedy Wan zobaczył, że nowa postać gra lepiej niż View, po prostu milczał. Po pewnym czasie doszedł do wniosku, że rozpoznaje znajome tricki i kilka typowych gestów.

    – O, Tul. Widzę, że bez problemu zająłeś miejsce juniora, co? – Win rzucił pudełkiem chusteczek w przyjaciela, który zostawił robotę na stole, by iść się zabawić. Chłopak pokręcił głową i się roześmiał.

    – Chciałem trochę pograć. Ostatnio nie grałem zbyt wiele – powiedział lekko ochrypłym głosem.

        – Dlaczego? Wydawało mi się, że grasz cały czas?

    Tul znieruchomiał, po czym odwrócił się, by spojrzeć na osobę siedzącą obok niego.

    – Cóż, osoba, z którą lubię się drażnić w grze, była zbyt zajęta. Więc traciłem panowanie nad sobą.

    Usta Wana otworzyły się, a jego oczy patrzyły na mężczyznę z niedowierzaniem, podobnie jak te Teama, który pojawił się w pobliżu. Właśnie zrozumiał, czemu ludzie mówią, że „świat jest okrągły”…

    – Dlaczego robisz taką minę? – Tul irytująco uniósł brwi.

    To głos T-rexa!

    – Cholera! – Zarówno Wan, jak i Team wykrzyknęli zgodnie.

    Win zmarszczył brwi. Podał Pharmowi świeżą wieprzowinę do zamarynowania. Potem podszedł do telewizora.

    – Co do cholery? Dlaczego robisz taką minę? Hia, znasz go? – Win spojrzał na starszego brata.

    – Tak, bo też jestem graczem. Lubię grać w te same gry co twój Hia – wtrącił Tul.

    – O czym ty, kurwa, mówisz? – Wan szybko zaprzeczył i natychmiast zakończył grę.

 

    Posiłek z grillowanej wieprzowiny wzbudził w Teamie tyle emocji, że chłopak nie był w stanie odpowiednio się zachować. Był pyszny, a ostry sos został przygotowany przez Pharma.

    Ale kiedy patrzył na P’Wana i P’Tula, czuł, jakby kawałek mięsa utknął mu w gardle. Dwóch mężczyzn, którzy zawsze kłócili się w grze, nagle spotkało się w prawdziwym życiu i stało się znajomymi.

    Jeśli chodziło o ojca Hia, był bardzo chętny do zjedzenia posiłku, który przygotowali. P’Dean i Pharm nie rozmawiali z innymi zbyt wiele. Przebywali we własnym świecie, szepcząc do siebie i nie zważając na przyjaciół.

    – Proszę.

    Apetycznie wyglądający kawałek mięsa wylądował bezpośrednio na talerzu Teama. Student odwrócił się i uśmiechnął do View, który stał się teraz prawie jego młodszym bratem.

    – Kradniesz mi pracę, co? – Win, który siedział po jego lewej stronie, z poważną miną włożył do ust kęs wieprzowiny. A następny kawałek położył na talerzu pływaka.

    – Och, Hia! No weź! To ja chcę obsługiwać P’Teama!

    Win uderzył pałeczką w rękę brata:

    – To nie jest konieczne! To mój chłopak! Sam się nim zajmę!

    Jasna cholera!!!

    Team zakrztusił się wieprzowiną, którą w tym czasie jadł. Uderzył się w klatkę piersiową i poprosił o wodę, by złagodzić ból w gardle. Pocił się obficie, a atmosfera przy stole nagle ucichła, słychać było tylko dźwięk piekącego się mięsa.

    – Że co? – View otworzył szeroko oczy.

    Win uniósł brwi. Patrzył na członków swojej rodziny, po czym oznajmił:

    – Przepraszam, przepraszam, że wyszło trochę nie po kolei. Tato, mamo, Hia Wan, View, to jest Team. Mój chłopak.

    – Hia! – Team prawie uderzył Wina w usta.

    Nie powinien robić czegoś takiego bez uprzedniego poinformowania go o tym!

    – Och, już gotowe? – Matka wzięła kawałek wieprzowiny z patelni i położyła go na talerzu Teama. – Jedz dużo, kochanie. Win zwykle jest trochę męczący, prawda?

    – Myślę, że jego niektóre zachowania bywają frustrujące – roześmiał się Wan, wspominając, jak poważnie brzmiał jego młodszy brat, gdy zadzwonił, by skonsultować się w sprawie swoich problemów miłosnych.

    – A ty, Wan, masz już kogoś? – zapytała nagle matka, szturchając go. Wan westchnął i zaprzeczył pospiesznie, po czym odwrócił się, by nadepnąć na stopę Tula, który śmiał się, siedząc obok niego.

    – Nie powinieneś zbytnio eksploatować chłopaka swojego brata – ostrzegł najmłodszego syna ojciec. – Musimy dać mu trochę czasu, żeby się do nas przekonał, wiesz?

    Młodszy chłopak patrzył na starszego brata i jego chłopaka, a jego twarz była bardzo poważna.

    – Tato, mogę zrobić to lepiej?

    Ojciec rodziny popijał właśnie herbatę i dopytał:

    – Ale o czym mówisz?

    – O Hia Teamie, oczywiście. Powinienem go nazywać szwagierką?

    Team pokręcił głową.

    Czasami po prostu nie nadążał za rodziną Wanichkarnjanakul.

 

    Po powrocie do akademika Team poślizgnął się i usiadł na podłodze, wyglądając na wyczerpanego. Chociaż rodzice Wina nic nie powiedzieli, nie mógł przestać się martwić. Zanim się rozeszli do pokoi, zapytał Hia, dlaczego powiedział o ich związku w obecności rodziny. Hia odpowiedział na to wzruszeniem ramion.

    „Nie chcę niczego przed nimi ukrywać. Po jakimś czasie będę chciał częściej zabierać cię do domu. Poza tym to, że jesteś moim chłopakiem, to najlepsza rzecz w moim życiu. Chcę, żeby moja rodzina była zadowolona. Chcę po prostu dzielić się z nimi moim szczęściem”.

    Hia powiedział, że ta metoda może nie działać wobec każdej rodziny, ale wie, że jego najbliżsi mogą to zaakceptować i dlatego tak zrobił.

    Team wstał, podszedł do stołu, wyciągnął z szuflady zdjęcie i ustawił je na półce. Wizerunek obejmujących się chłopców wciąż pozostawał niezmienny.

    „Ludzie mają tendencję do martwienia się rzeczami, które jeszcze się nie wydarzyły. Team, spróbuj podzielić się swoimi uczuciami z ważnymi dla ciebie osobami. Możesz dostać w zamian coś dobrego”.

    Przez głowę przeszły mu słowa lekarza. Powodowany dziecięcym strachem, zbudował tarczę, by się za nią chronić, i nie odważył się z nikim porozmawiać. Zamykał oczy i uciekał od przeszłości, nie patrząc na uczucia otaczających go ludzi. Od dnia, w którym stracił starszego brata, nigdy nie odważył się spojrzeć rodzicom prosto w oczy. Nikt w jego rodzinie nigdy nie otworzył się na innych. Każdy był uwięziony we własnej wersji bolesnej przeszłości.

    Team podniósł telefon i wybrał numer. Kiedy druga strona odebrała połączenie, powiedział z uśmiechem:

    – Mamo, niedługo przyjadę.

    Nadszedł czas, by zrobić krok naprzód.


Tłumaczenie: Baka

Korekta: paszyma & Juli.Ann



 Poprzedni 👈              👉 Następny

 

Komentarze

Popularne posty