LM – Rozdział 18 [18+]


Wyrażanie miłości

[Mark Masa]

[18+]

 

Doszedłem do siebie po usłyszeniu budzika w telefonie. Ostatniej nocy wypiłem zbyt dużo. Ledwo pamiętałem cokolwiek. Nie wiedziałem nawet, kiedy znalazłem się w pokoju. Spojrzawszy na telefon, który wskazywał piątą rano, wydałem z siebie długie westchnienie. Próbowałem wstać, ale nie mogłem, ponieważ coś oplatało moje ciało. Podniosłem wzrok i ujrzałem patrzącego na mnie P'Vee.

– Wyłączysz to sam czy mam to zrobić za ciebie? – zapytał.

Bystre oczy mężczyzny spokojnie się we mnie wpatrywały, a jego szept muskał mi ucho. Odsunąłem głowę, po czym wyciągnąłem rękę, by wyłączyć leżący obok telefon. Następnie odwróciłem się w stronę P'Vee. Byłem nieco zdezorientowany, ponieważ nie pamiętałem, jak to się stało, że trzymał mnie w ramionach. Przypomniałem sobie, że zapłaciłem za pokój jednoosobowy, bym mógł spać sam.

– Wyglądasz na zdezorientowanego. Co jest? – Mój gość pytająco na mnie spojrzał.

– Jesteś tutaj…

– Od zeszłej nocy – wpadł mu w słowo P'Vee. – Przytaszczyłem cię aż do pokoju, więc postanowiłem spać razem z tobą. – Przesunął się, kładąc rękę na moim brzuchu.

Milczałem, patrząc na niego oszołomionym wzrokiem. Próbowałem dostroić swój mózg i przetworzyć myśli. Zrozumiałem, że to on mnie tu przyprowadził. Oczywiście mogłem w to uwierzyć. Ale dlaczego później nie wrócił do siebie?

– Hmph… O co ci chodzi z tym twoim spojrzeniem? Nie wolno mi z tobą spać? – Sięgnął do mojego podbródka, żartobliwie go szturchając.

– Nie wygłupiaj się… Nic jeszcze nie powiedziałem. – Odsunąwszy jego rękę, spojrzałem w innym kierunku.

– Twoje oczy zdradzają twoje myśli – zauważył P'Vee, kładąc rękę na mojej klatce piersiowej i przybliżając się do mnie. – Powietrze z klimatyzacji jest zimne, pozwól mi się przytulić i ogrzać.

– Przytulić?! Muszę wziąć prysznic, inaczej spóźnię się na autobus. – Odsunąłem się, ale nie udało mi się wyrwać z jego uścisku. Spojrzawszy na ścienny zegar, głośno westchnąłem.

– Może wrócimy później? – zapytał przystojny facet, odwracając się do mnie.

– Możemy?

– Dlaczego nie? A może masz coś do zrobienia? – zapytał, na co pokręciłem głową.

– Nie bardzo. Zajęcia się skończyły, egzaminy również, więc jeśli wrócę teraz, to po prostu spędzę czas w akademiku lub pojadę do domu.

– Więc nie zostaniesz tu ze mną jeszcze jeden dzień? – zapytał P'Vee, błagając wzrokiem o zgodę.

– Nie mam nic przeciwko, ale co z twoimi przyjaciółmi? Przyjechaliśmy jako grupa. Nie musisz wracać razem z nimi? – zapytałem.

Mężczyzna w moim łóżku chwycił swój telefon i wykonał połączenie. Czekając, aż rozmowa zostanie odebrana, zwrócił swoją przystojną twarz w moją stronę, po czym przyciągnął mnie do siebie. Ten gest wydał mi się tak płynny i naturalny, że moje serce zaczęło bić szybciej.

– Yeewa, bardzo boli mnie głowa. – Zmarszczyłem brwi, słysząc jego głęboki głos, którym mówił powoli, jakby czuł się bardzo zmęczony. – Nie musisz przychodzić… Dzwonię tylko, żeby powiedzieć, że chyba nie dam rady… Ekhem! Ekhem! – Dla lepszego efektu zakaszlał. – Twój podopieczny również jest chory, więc chciałem dać ci znać, że wrócimy do Bangkoku sami. Porozmawiamy później. – Po tych słowach natychmiast zakończył rozmowę, zapewne nie chcąc, by Yeewa o cokolwiek spytała. Ja również się tym martwiłem, ponieważ moja mentorka była niesamowicie spostrzegawcza.

– Gotowe. – Po rozłączeniu się P'Vee rzucił mi ujmujący uśmiech.

– Kłamca – zganiłem go, odwzajemniając uśmiech.

– Jeśli dzięki temu mam szansę spędzić z tobą czas… Nawet gdyby przed chwilą nazwała mnie skurwielem, nie miałbym nic przeciwko – odparł, a ja zastygłem.

Był gotów zrobić wszystko, żeby tylko być ze mną? Miałem ochotę potężnym kopem posłać go wprost do oceanu.

Nie byłem pewien, jak długo leżeliśmy przytuleni, ale promienie słońca prześwitujące przez zasłony sprawiły, że się obudziłem i niechętnie otworzyłem oczy. Podniósłszy spoczywającą na mnie rękę, nieco się uniosłem. Przez chwilę z uśmiechem spoglądałem na wciąż śpiącego P'Vee. Nie minęło wiele czasu, od kiedy sprecyzował nasz status jako pary i prawdę powiedziawszy, miałem nadzieję, że sprawy potoczą się w ten sposób.

– Uch…

Spojrzałem na swojego faceta. Zachichotałem, zauważywszy, jak unosi brew, kiedy nie wyczuł mnie obok. Wyciągnąłem więc rękę, a on ją chwycił, przyciągnął do siebie i wtulił twarz w moją dłoń. Patrząc na mężczyznę leżącego w pozycji embrionalnej jak jakaś krewetka, delikatnie potrząsnąłem głową.

– Za dużo – zaopiniowałem zwięźle, zachęcając go do otwarcia oczu.

– Narzekasz, gdy jestem zbyt ekspresyjny, a jak nie wyrażam siebie, też masz do mnie pretensje. Więc co chcesz, żebym zrobił? – wymamrotał, twarzą wciąż ocierając się o moją dłoń.

– A może po prostu tak zwyczajnie? Złoty środek. Wiesz, jak to zrobić?

– Nie. Jeśli kogoś kocham, to naprawdę, całym sobą…

Moja twarz natychmiast zapłonęła, jakby wyznawał mi miłość, choć użył tylko opisowego zdania, by wyjaśnić, jakim był typem osoby. Jednak moje myśli wykraczały daleko poza to, a moje oczekiwania rosły, mimo że on po prostu traktował mnie… miło.

– Mówię poważnie. – Usłyszawszy jego błagalny głos, uważniej przyjrzałem się jego przystojnej twarzy przytulonej do mojej dłoni. Jego bystre oczy patrzyły wprost na mnie.

– Cóż… Tak.

– Och! Rumienisz się – powiedział, po czym przysunął się bliżej, a jego kruczoczarne włosy połaskotały moje uda.

– Odsuń się – powiedziałem cicho, odsuwając rękę, ale on ją przytrzymał.

– Podoba mi się…

Moje serce zabiło mocniej, a mój mózg nie był w stanie tego przetworzyć. Mimowolne zamknięcie oczu było niczym innym jak samozagładą.

– Lubię, kiedy się rumienisz.

Och, moje serce! Wszystko, co mogłem zrobić, to przeklinać tłukący się o żebra organ, który ścisnął się tak mocno, że naprawdę zacząłem obawiać się o własne życie. Zaledwie kilka słów w połączeniu z widokiem jego oczu zdradzających prawdziwe uczucia wystarczyło, by wywołać w mojej duszy prawdziwy chaos. A przecież nawet nie powiedział, że lubi mnie… Lubił jedynie widok moich ognistych rumieńców. Czy ja aż tak bardzo się pogrążyłem?

– Mark… – odezwał się ponownie głębokim głosem. Poczułem ciężar na udzie. Spojrzawszy w dół, spostrzegłem jego bystre oczy, którymi zdawał się przeszywać mnie na wskroś. Chwileczkę… Czy on właśnie z rozmysłem mnie kusi?

– Co…? – Mój ochrypły głos nieoczekiwanie się załamał. Nie potrafiłem nawet porządnie się wysłowić. Chociaż wmawiałem sobie, że moje zająknięcie wynikało wyłącznie z faktu, że musiałem przełknąć ślinę po ujrzeniu jego oczu.

– Jestem głodny. – Z jego kształtnych ust wydobyła się odpowiedź, która sprawiła, że uniosłem brwi.

– Więc zejdź na dół coś zjeść.

– Jestem głodny… Marka.

– Ty skurwielu…

– Nie skosztowałem cię wczoraj, bo byłeś pijany. Więc dziś rano umieram z głodu – oznajmił powoli głębokim głosem, świdrując mnie wzrokiem, jakby czegoś pragnął. Doskonale wiedziałem, co to było. Coś, co sprawiało, że przygryzłem wargę i na chwilę się zamyśliłem. W końcu się zdecydowałem…

Powoli zetknęliśmy się ustami, jedynie ssąc i napierając na siebie nawzajem, bez żadnych gwałtowniejszych posunięć. P'Vee pozostawał w tej samej pozycji, ale podniósł głowę, byśmy mogli wygodniej się całować. Obie ręce uniósł w górę, żeby objąć mnie za szyję i przyciągnąć bliżej. Ustawiłem głowę pod odpowiednim kątem, pozwalając dłoniom wędrować po jego ciele. Całowaliśmy się bardzo długo. Raz delikatnie, raz mocniej, od czasu do czasu odrywając się od siebie, by złapać oddech, po czym kontynuowaliśmy.

– Uch…

Odsunął się, gdy z mojego gardła wydobył się pełen pożądania jęk. Jego usta były tuż przy moich. W ułamku sekundy dostrzegłem, jak kącik ust przystojniaka wędruje ku górze, stopniowo coraz bardziej, aż musiałem się odsunąć. Nie udało mi się jednak wyprostować, ponieważ szybko chwycił mnie za szyję.

– Też mnie chcesz, prawda, Mark? – zapytał miękko, po czym szybko mnie pocałował, by po chwili znów się odsunąć. Jedną dłoń przeniósł z mojej szyi na policzek, by móc go delikatnie pieścić. – Jesteś cały czerwony, hmm…

Schyliłem się, by ukarać faceta, który po raz kolejny się wygłupiał. Poza tym… lepiej było pozwolić mu się pocałować, niż żeby wygadywał jakieś bzdury. Jego słowa i czyny miały niesamowity wręcz wpływ na moje tętno.

– Uhmm… – wyjęczał. – Dobrze całujesz, Mark.

Odwróciłem twarz, usłyszawszy rzucone jakby mimochodem słowa, chociaż wypowiedział je wystarczająco głośno, bym mógł je usłyszeć.

– Wystarczy? – zapytałem, powoli wracając do zmysłów.

– Sam siebie o to zapytaj – wymruczał, zanim położył głowę na moim brzuchu. Jego niegrzeczne dłonie podciągnęły moją cienką koszulkę, a ich właściciel delikatnie skubał moją skórę. Było to tak subtelne i zmysłowe, że odruchowo wstrzymałem oddech. Moje ciało się napięło.

– Aaach… Aaach… – jęczałem coraz głośniej, gdy P'Vee polizał okolice mojego pępka. Jego wilgotny język ślizgał się po mojej gorącej skórze, po czym mężczyzna, pozostawiwszy szlaczek wilgoci po pocałunkach i drobnych ukąszeniach, znów się odsunął. Chwilę później pożądliwie zaatakował moje usta.

– Ty… Aaach! – jęczałem głośno, dając się porwać namiętnym pocałunkom.

Wsunąwszy mu rękę pod koszulkę, bawiłem się jego małymi, sterczącymi sutkami. P'Vee odsunął się na chwilę, po czym wstał i pchnął mnie na szerokie łóżko. Zauważyłem jego zadowolenie, ponieważ usta rozciągnęły mu się w zniewalającym uśmiechu, by po chwili przyssać się do moich warg. Całowaliśmy się raz za razem, badając się wzajemnie językami i wymieniając słodyczą, dopóki nie poczuliśmy się usatysfakcjonowani. Po chwili mój partner przeniósł usta z moich warg na policzek. Nie wiedziałem dlaczego, ale często skupiał się właśnie na tym miejscu.

– Uch… – jęczałem, kiedy drażniąc się ze mną, wessał do ust mój policzek. Natychmiast otworzyłem oczy, ale on w odpowiedzi tylko posłał mi uśmiech, po czym kontynuował.

– Schudłeś, Mark… – stwierdził, gdy jego ręka wślizgnęła się pod moją koszulkę od piżamy i pieściła moją skórę. Znów się napiąłem. Jego przystojna twarz wtuliła się w moją szyję, po czym mężczyzna wyszeptał prośbę, żebym mu na to pozwolił. Więc… Wyraziwszy przyzwolenie, przechyliłem głowę, by ułatwić mu dostęp.

– Phi… Aach… Aach… – Mój głos stał się szorstki, gdy P'Vee zdjął mi koszulkę. Nie miałem pojęcia, kiedy zaczął ją ściągać ani kiedy mu na to pozwoliłem. Jedyne, co teraz czułem, to wilgoć pocałunków i miłosnych ukąszeń na klatce piersiowej i ucisk na brzuchu.

– Dlaczego do cholery… – przekląłem cicho, gdy odsunął się, by podziwiać swoje dzieło. Nie wiedziałem, jakimi oczami na niego patrzyłem, ale te oczy, które patrzyły na mnie, niemal przyprawiały mnie o zawał. Kiedy wysunął język, błądząc po mojej skórze, poczułem ogarniający mnie płomień.

– Phi…

– Jestem tak cholernie na ciebie napalony. – Drżący głos mężczyzny zabrzmiał tak miękko, że moje serce zgubiło rytm. Podniósł wzrok, by na mnie spojrzeć, po czym znów oddał się całowaniu mojego brzucha, schodząc pocałunkami coraz niżej i niżej. Po chwili jego silne dłonie wsunęły się pod gumkę moich spodenek.

– Uuch… Mmmm… – jęczałem w odpowiedzi na subtelny dotyk jego dłoni, która delikatnie mnie masowała. Nie potrafiłem się powstrzymać od głośnych jęków rozkoszy, kiedy poczułem usta P'Vee tam, gdzie pragnąłem ich najbardziej. Czułem te słodkie tortury i wiedziałem, że chcę jeszcze więcej. Mój partner nie musiał zgadywać, czego pragnąłem. Uniósłszy głowę, przywarł wargami do moich ust, a ja ochoczo odwzajemniłem pocałunek.

– Ummm… – Głęboki głos wyrywał mu się z gardła, wskazując na jego zadowolenie, gdy przeciągałem paznokciami po jego szerokich plecach, docierając dłońmi na jędrne pośladki.

– Ach! Uch! – zaprotestowałem, przerywając pieszczoty, gdy poczułem, jak coś wnika w moje ciało. Nie wiedziałem, kiedy przyniósł żel ani skąd go wziął, ale teraz jego zimny, wilgotny palec wsuwał się i wysuwał z mojego ciepłego, delikatnego wejścia.

– Seksowny. – Chrapliwy głos odbił się echem tuż przy moim uchu.

Poczułem uderzenie gorąca na twarzy. Kolejny rumieniec tego dnia. Początkowy lekki dyskomfort szybko ustąpił, a w jego miejsce pojawiła się rozkosz.

– Aach… Ooch! – jęczałem coraz głośniej, gdy P'Vee zwiększał liczbę penetrujących mnie palców i prędkość pchnięć. Naciskał na szczególne miejsce w moim ciele, sprawiając, że cały się napinałem, wijąc się z ekstazy.

– Zabijasz mnie… – wydyszał z jękiem. Jego gorące oddechy owiewały moje policzki, gdy obsypywał pocałunkami moją twarz. Po chwili odsunął się i wyjęczał: – Tak bardzo chcę w ciebie wejść. Nie mogę… już… czekać…

Ja także szaleńczo go pragnąłem.

– Aach! Aach! Powoli… – Delikatnie przytrzymałem biodra kochanka próbującego mnie przyszpilić.

P'Vee spojrzał na mnie przepełnionym żądzą wzrokiem, po czym chwycił butelkę z żelem. Wycofał się na chwilę, bym mógł złapać oddech, i wycisnął żel na penisa, by go nawilżyć.

– Aach… – Przystojna twarz wykrzywiła się z pożądania, gdy jego gorący kutas torował sobie drogę do zapraszającego wnętrza. Zacisnąłem zęby, bo poczułem nacisk i wzmożone napięcie. Żel okazał się bardzo pomocny, a dowodem na to był całkowicie wypełniający mnie, pulsujący we mnie penis mojego kochanka.

– Phi, delikatnie, proszę – błagałem faceta nade mną.

Szczerze mówiąc, nie byłem aż tak słaby, żeby nie móc sobie z nim poradzić, ale nie chciałem, by nasz seks był taki jak kiedyś – pełen zemsty, litości, niecierpliwości czy pocieszenia. Kiedyś nasze zbliżenia nie były wyrazem obustronnej miłości czy sympatii. Teraz chciałem to właśnie poczuć.

– Oooch, Maaark! – wyjęczał P'Vee z głęboką satysfakcją w głosie, odrzucając na bok przepoconą koszulkę.

Tym razem poruszał biodrami powoli, stopniowo zwiększając tempo, a ja rozkoszowałem się każdym jego pchnięciem.

– Och! – jęczałem, gdy wycofywał się niemal całkowicie, zanim ponownie wbił się we mnie po sam trzon. Otworzywszy oczy, ujrzałem radość na jego obliczu, a on podarował mi przepiękny uśmiech. Jego dłonie, które wcześniej splecione były z moimi, teraz przesunęły się na moje biodra, by mój kochanek mógł głębiej zatopić we mnie twardego członka.

 – Oooch… Aaach! – wyjęczał, wycierając mój pot. Jego pięknie umięśnione ramiona wycofały się nieco, gdy dłońmi dotarł do mojej talii. Położywszy jedną rękę na moim brzuchu, drugą mnie objął, poruszając biodrami w tym samym szybkim rytmie.

Moje jęki mieszały się z jego. Nie wiedziałem, jak wiło się pod nim moje ciało, które instynktownie wychodziło naprzeciw ruchom jego bioder, by przyjąć go jeszcze głębiej i mocniej. Byłem jednak świadomy, że kiedy otwierałem oczy, widziałem jego promienny uśmiech, a ten widok sprawiał, że czułem się szczęśliwy. Oczy, które na mnie spoglądały, były inne niż kiedyś. Podobał mi się sposób, w jaki teraz na mnie patrzył.
– Ja… Aach… Mark!

Podniosłem rękę, by chwycić jego szerokie ramię, gdy usłyszałem, jak woła moje imię. Uniosłem głowę do pocałunku, a on natychmiast nakrył moje usta swoimi.

– Aach… Ach… P'Vee, aaach! P'Vee…

Jęczałem głośno, gdy on zwiększał prędkość pchnięć. Jego penis był wystarczająco duży, by trafiać w odpowiednie miejsce w moim ciele. Kiedy wpychał się tak głęboko i mocno, nie umiałem powstrzymać głośnych jęków rozkoszy.

– Uwielbiam… Aaach! Kiedy głośno jęczysz moje imię – usłyszałem, po czym jego wargi ucałowały kącik moich ust.

– Aach, P'Vee… – Ponownie wydałem z siebie głośny dźwięk, gdy wsuwał się we mnie kutasem aż do końca, po czym niemal całkowicie się wysuwał. Powtarzał te same ruchy, doprowadzając mnie niemal na skraj szaleństwa. Próbowałem przygryzać wargi, żeby stłumić pchający mi się na usta krzyk.

– Podoba mi się, kiedy to robisz, Mark. – Jego smukły palec delikatnie przejechał po moich zaciśniętych ustach. – Lubię, gdy patrzysz na mnie tym zamglonym, pełnym pożądania spojrzeniem. Lubię cię takim.

Poczułem jego wargi na moich powiekach. Przez chwilę tam błądził, po czym znów zaczął delektować się spojrzeniem moich zamglonych rozkoszą oczu, a moje serce radośnie zabiło, gdy patrzyłem na uśmiech malujący się na jego ustach.

– Phi… Jesteś przystojny, seksowny i uwielbiam cię takim jak teraz. I to, jak się z tobą czuję.

– Lubię, kiedy patrzysz na mnie w ten sposób. Lubię twoje oczy, które mają w sobie tylko mnie… – powiedział P'Vee, po czym mocnym pchnięciem wbił się we mnie na całą długość penisa. Jęczałem głośno za każdym razem, gdy wchodził z impetem po sam koniec.

– Aach! Ooch! Podoba mi się… twoja piękna twarz, która tak bardzo mnie pociąga.

Nasze usta lekko się zetknęły, a on pozostał w tej pozycji.

– Lubię cię…

– Aaach!

Dokładnie w tej samej chwili obaj głośno krzyknęliśmy, osiągając orgazm. Gdy tylko wypowiedział słowa „lubię cię”, poczułem falę ekstazy i spermę tryskającą na jego brzuch. Jego penis pulsował w moim wnętrzu, uwalniając nasienie. Ścianki mojego wejścia również pulsowały, zaciskając się na jego kutasie. Mój kochanek uśmiechał się, a jego usta niemal dotykały moich. Chwilę później nasze wargi spotkały się w pocałunku, a nasze ciała pozostały ze sobą złączone.

– Mark… tak bardzo cię lubię – szepnął mi do ucha, a następnie pocałował mnie w policzek i powoli się wycofał. Jego miłosny sok wypłynął ze mnie, gdy tylko się odsunął. W tej chwili mi to nie przeszkadzało, nie obchodziło mnie też, że nie użył prezerwatywy. Nie myślałem o sprzątaniu ani o tym, że to, co wydarzyło się w ciągu ostatniej godziny, nazywa się seksem. Dla mnie to było wyznanie miłości…

Miniona godzina była czasem, w którym czułem się najszczęśliwszy. Dawno nie czułem się tak spełniony. To dziwne… Nie wykorzystaliśmy całej nocy, nawet nie trwało to kilku godzin, ale pomyślałem, że mogę czuć się dobrze przez cały dzień.

– Uśmiechnij się. Nie przestawaj się uśmiechać. Zatrzymałem się na razie tylko po to, żebyś mógł odpocząć, a nie po to, żebyś leżał i patrzył mi w twarz – powiedział P'Vee rozciągnięty obok mnie.

Jego uszy bardziej się zaczerwieniły, gdy przesunąłem wzrokiem po jego ciele, docierając w wiadome miejsce. Wciąż leżeliśmy nadzy, ponieważ powiedział, że nie ma potrzeby zakładać z powrotem ubrań, skoro i tak by je ze mnie ściągnął.

– P'Vee… – zawołałem go cicho, zanim podniosłem wzrok, by na niego spojrzeć. Bystre oczy, wilgotna od potu twarz, rumieńce na policzkach. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.

– C… co? – zająknął się głębokim głosem.

– Powiedziałeś, że mnie lubisz.

– Cóż… Tak – przytaknął, zanim odwrócił wzrok. Jego lekko różowe uszy przybrały teraz wyraźny odcień czerwieni, a rumieniec na twarzy nasilił się, sprawiając, że i ja poczułem się rozgrzany.

– Naprawdę? – zapytałem.

Nie stykaliśmy się żadną częścią ciała. Leżeliśmy po prostu pod jednym kocem i blisko siebie, tak blisko, że słyszałem bicie serca P'Vee.

– Tak – odparł gardłowo.

– Rumienisz się?

Mężczyzna obok nieco się przesunął. Próbował podciągnąć koc, ale kiedy jego mały palec lekko mnie dotknął, jego właściciel cofnął dłoń. Wyglądało na to, że nie miał odwagi obrócić się na bok i ponownie skierować wzrok w moją stronę.

– Dlaczego ty… – przeklął cicho, a ja zachichotałem.

– Dlaczego jesteś taki zawstydzony, Phi? – zapytałem, chwytając jego dłoń. Była lodowata, choć trzymał ją pod kocem.

– Cóż… Twoje oczy są… – powiedział, odwracając wzrok. – Twoja twarz…

Nie wiedziałem, jaki mam wyraz twarzy, ale kiedy patrzyłem na P'Vee, pomyślałem zapewne o tym samym, bo poczułem, jak moja skóra również zapłonęła.

– Co masz na myśli? – zapytałem, po czym wyciągnąłem rękę i delikatnie potarłem swoją twarz.

– To prawda. Nigdy nie rób takiej miny do innych ludzi. Byłbym kurewsko zazdrosny! – zażądał.

– Zazdrosny w jakim sensie?

– Jako ten, który cię lubi.

Myślałem, że to ja będę go uwodzić, ale to on ze mną flirtował. Odpowiedział na moje pytanie natychmiast, a w jego bystrych oczach ujrzałem potwierdzenie.

– To niesprawiedliwe – powiedziałem cicho, zanim podciągnąłem koc aż po sam podbródek. Mój facet uśmiechnął się, po czym przyciągnął mnie do siebie.

– Jesteś głodny? – Nie drażnił się już ze mną, a jedynie gardłowo się zaśmiał.

– Nie…

Nie miałem ochoty się ruszać ani nigdzie wychodzić. Po prostu chciałem się do niego przytulać.

– Ja też jestem najedzony. – Szept obok mojego ucha sprawił, że się wzdrygnąłem. Spoglądałem na P'Vee, czując niepohamowaną chęć, by wytargać go za ucho.

Już zapomniałeś, że przed chwilą się rumieniłeś, Phi?

Nie wiedziałem, kiedy zasnąłem, być może pod wpływem nagromadzonego zmęczenia. Ciepły dotyk głaszczącej moje włosy dłoni sprawił, że poczułem się tak komfortowo, że niemal natychmiast odpłynąłem w sen. Kiedy znów się obudziłem, ujrzałem półleżącego obok mnie P'Vee. W jednej dłoni trzymał telefon, a drugą wkładał do ust przekąski, które wyjmował z torebki leżącej na jego brzuchu. Nadal był bez koszulki. Ja miałem na sobie podkoszulek i cienkie spodenki. Przez chwilę w milczeniu się w niego wpatrywałem. Wyglądało na to, że to wyczuł, ponieważ podał mi komórkę.

– Jestem zazdrosny – powiedział, gdy czytałem wpis Tossakana. Wyraźnie wskazywał, że P'Bar należy do niego. Zupełnie jakby zdjęcie, na którym całuje swojego chłopaka, nie wystarczyło. Wiele komentarzy, w tym osobnika obok mnie, nieustannie ich wyśmiewało. Zachichotałem cicho, zanim oddałem mu telefon.

– Oni też jeszcze nie wyjechali – zauważyłem.

– Tak, to prawda… Więc jestem zazdrosny.

– Dlaczego? – zapytałem, śmiejąc się z niego w duchu.

– Jesteśmy w tym samym miejscu i robimy te same rzeczy. Ale jak on może wydawać się szczęśliwszy ode mnie? Wrzucili fotkę.

Zarumieniłem się, gdy tylko usłyszałem słowa „robimy te same rzeczy”. Mogłem się domyślić, dlaczego tamta dwójka jeszcze nie opuściła ośrodka.

– Jesteś dzieckiem czy co? To taka błaha sprawa – powiedziałem, po czym powoli wstałem. Długotrwałe leżenie mogło powodować skurcze i chciałem się rozprostować, by uwolnić się od napięcia, ale udało mi się tylko poruszyć ramionami.  

– Zróbmy sobie zdjęcie.

– Hej! – zawołałem, gdy P'Vee objął mnie i przycisnął do siebie. Moja twarz była wyraźnie widoczna na ekranie smartfona, który trzymał w dłoni. Włosy miałem w nieładzie, oczy nieco opuchnięte, bo dopiero co się obudziłem. Usta również miałem spuchnięte od jego pocałunków. Kamera przesunęła się na moją szyję, na której było wyraźnie widać malinki. Spojrzawszy na swojego faceta, od razu poczułem się gorszy, ponieważ był zabójczo przystojny, mimo że on również dopiero co się obudził. Usta miał lekko opuchnięte, włosy potargane, ale i tak wyglądał szalenie atrakcyjnie. P'Vee położył podbródek na moim ramieniu i wyciągnął rękę, po czym…

Pstryk!

– P'Vee… Nie, nigdzie tego nie publikuj.

Naprawdę nie byłem gotów pojawić się na jakimś portalu.

– Nie wrzucę tego. To tylko dla zabawy.

Czy moja twarz to jakaś ozdobna rybka? Chciałem go o to zapytać, ale kiedy się odwróciłem, natychmiast się wzdrygnąłem, ponieważ nasze twarze znalazły się blisko siebie. Nasze nosy się o siebie ocierały, a usta niemal stykały.

Cmok!

– Ależ z ciebie… kusiciel. – Wypowiadał te słowa w przerwach pomiędzy serią szybkich pocałunków.

– Nie, nie. Ja… chcę tylko zobaczyć zdjęcie.

Z uśmiechem podał mi telefon. Chciałem je usunąć, ale nie mogłem się do tego zmusić.

– Pozwól, że zrobię inne zdjęcie i je wrzucę. Nie musimy ujawniać twojej tożsamości.

– To może stać się wielką sensacją – poskarżyłem się cicho.

– Chcę, żeby faceci, którzy cię obserwują, wiedzieli, że masz już kogoś, kogo lubisz – powiedział, sprawiając, że otworzyłem szeroko usta. – Jeśli nie chcesz wywoływać sensacji, to nie używajmy mojego konta. Zamiast tego wrzucimy tę fotkę na twoje – zasugerował.

– Mówisz poważnie? – zapytałem go, pozornie nie chcąc się podporządkować, chociaż moja ręka już sięgała po telefon.

– Hej! Co przez to rozumiesz? A może nie zamierzasz być ze mną na poważnie?

– Mówiłem ci, żebyś się nie wygłupiał – powiedziałem, całując go delikatnie w usta. Zamierzałem się wycofać, ale on przyciągnął mnie do siebie, by pocałować mnie mocniej. Ocierał się o moje wargi, delikatnie je skubiąc, jakby chciał się ze mną podrażnić i zwabić w swoją pułapkę. Chciałem mu powiedzieć, że nie musi mnie wabić, ponieważ stałem się już jego chętną ofiarą i nie ma już konieczności dalszego kuszenia. Wymienialiśmy pocałunki przez dłuższą chwilę, wystarczająco długą, bym mógł odpłynąć razem z nim. Prawie zrobiłem coś więcej, ale nagle rozległ się trzask, na dźwięk którego aż się wzdrygnąłem.

– Pięknie – powiedział, patrząc na zdjęcie w moim smartfonie. Nie miałem pojęcia, kiedy je zrobił ani że to było zaplanowane, ale po naciśnięciu migawki cicho zachichotał. Dopiero po chwili oddał mi telefon.

Zdjęcie przedstawiało mnie tyłem do kamery, pochylającego głowę, zajętego robieniem wiadomej rzeczy. Na samą myśl o tym poczułem, jak na moją twarz wypływają ogniste rumieńce. Z perspektywy widza nie było do końca jasne, że się całujemy, ale w moim umyśle byłem w pełni świadomy tego, co robiłem, gdy to zdjęcie zostało pstryknięte. Twarz P'Vee również nie była na nim widoczna. Było widać tylko rękę wyciągniętą do zrobienia fotki. To jednak wystarczyło, by rzucić światło na podpis pod zdjęciem.

Masa Mark

5 minut temu

Niech zdjęcie opisze nasze uczucia.

42 polubienia, 15 komentarzy

 

James, czyta się James, a nie Ja-mes: Poważnie?

Futer ForFun: Do diabła, z kim jesteś? Nie wracasz z nami? Czyja to ręka?

Kamphan, którego dom ma lampę większą od czołgu: A więc zaklepałeś swoje miejsce w piekle.

Por Pla Skośne Oczy: Kto to, do cholery, jest? Kubuś Puchatek; James, czyta się James nie Ja-mes

Mini Hart: Masz nowego chłopaka?

Yiwaa: Wy dranie!

Futer ForFun: Wiesz coś, czego my nie wiemy, ciociu? Yiwaa

Yiwaa: Kogo nazywasz tu ciocią?! Walnij się w usta. Natychmiast! Futer ForFun

Kamphan, którego dom ma lampę większą od czołgu: Jeśli mi powiesz, postawię ci drinka. Yiwaa

Yiwaa: Dzieciak o to pyta. Tonkla

Tonkla: Przekażę ci wiadomość!

 

– To już jest wielka historia. – Odwróciłem się do mężczyzny wpatrzonego we własny telefon.

– Więc dajmy temu spokój. Jakby mnie to obchodziło… – Uniósł brwi.

Niechętnie nawiązałem kontakt wzrokowy z P'Vee. To prawda, że społeczeństwo stawało się coraz bardziej otwarte, ale nie wszyscy z łatwością akceptowali tego typu związki. Zwłaszcza jeśli chodziło o niego. Byłem przekonany, że będzie wielu takich, którzy nie będą w stanie tego zaakceptować.

– Gdybym nie był przekonany, że potrafię sobie z tym poradzić, to nie wyznałbym, że cię lubię – skwitował.

– …

– Mark… Jeśli mówię, że cię lubię, to tak właśnie jest. Jeśli mówię, że kocham, to kocham. Byłeś tego świadkiem w przeszłości. Do tej pory tego nie powiedziałem, bo nie byłem pewien, ale teraz nie mam już żadnych wątpliwości. Przemyślałem to i wiem, że dokonałem właściwego wyboru – dokończył powoli.

Jego piękne oczy patrzyły na mnie, gdy wypowiadał każde słowo wskazujące na szczerość jego uczuć. Po chwili ujął moją dłoń, by złożyć na niej pocałunek.

– P'Vee…

– Wiem, że byłem głupcem i że źle cię potraktowałem. Jeśli chcesz, mogę cię przeprosić tysiąc razy. W ramach zadośćuczynienia możesz zmusić mnie do zrobienia, cokolwiek zechcesz, ale proszę tylko o jedno… – powiedział, głaszcząc mój policzek. – Daj mi szansę.

Uśmiechnąłem się, szczęśliwy, słysząc jego błagalne słowa. Zbliżywszy się do niego, objąłem jego szyję i przyciągnąłem go do pocałunku. Całowaliśmy się już wiele razy i – co dziwne – nigdy mi się to nie nudziło. Gorący język pieścił wnętrze moich ust, badał każdy zakamarek, ale żaden z nas nie chciał przerwać pocałunku. Im więcej się całowaliśmy, tym większą odczuwaliśmy przyjemność.

 


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny


Komentarze

Popularne posty