WW – Rozdział 15 [18+]

 



Good Day #15

[18+]



Nie wiedziałem, co było nie tak z Wandeem. W kółko mruczał „Jingle Bells, Jingle Bells”, kiedy ubierał mnie w ciuchy, które dla mnie wybrał. Następnie, pociągnąwszy mnie do lustra, ułożył mi włosy. Użył prostownicy, aż moja fryzura stała się gładka, a na koniec spryskał ją lakierem. Kiedy skończył, jeszcze raz zanucił „Jingle Bells” i z dumą założył obie ręce na piersi.

– Czyj to chłopak? Tak przystojny, że aż boli mnie serce.

– Twój, Dee.

– Jesteś niesamowicie przystojny, Yak.

– Skończyłeś już?

– Skończyłem. Jesteśmy gotowi na naszą randkę. – Wyciągnąwszy wtyczkę z gniazdka, wyłączył prostownicę, a następnie położył ją na szklanym stoliku. Po chwili nałożył odrobinę żelu na swoje włosy, a potem odwrócił się do mnie i uroczo się uśmiechnął.

Ubrany byłem teraz w czarną koszulkę z krótkim rękawem. Dee miał na sobie koszulę w tym samym stylu, ale o wiele mniejszą od mojej. Kiedy włożył ją w spodnie, wyraźnie widać było, jak szczupły był w talii. Szczerze mówiąc, jeśli chodziło o niego, byłem bardzo zaborczy. Nie chciałem, by ktokolwiek inny widział szczupłą talię, która doskonale pasowała do mojego uścisku. Omal nie kazałem mu zmienić ubrania, ale zdecydowałem się nie wypowiadać tej prośby, zresztą głównie dlatego, że bałem się, czy nie uzna tego za przesadę. Nie chciałem zachowywać się jak głupi, zazdrosny młody chłopak, więc chcąc ostudzić wyobraźnię, poszedłem po kluczyk od motocykla. Domyślałem się, że na ulicach można było spodziewać się gigantycznych korków. Poza tym zbliżały się święta, więc trudno było o miejsce parkingowe. Wandee i ja zdecydowaliśmy się więc na duży motocykl. Gdy chwycił kask, ujrzałem, jak bladą dłonią rozpina kolejny guzik koszuli.

– Dlaczego musisz ją rozpinać? – Starałem się panować nad sobą, by mój głos nie zabrzmiał zrzędliwie.

Spojrzawszy na mnie, mój ukochany wyjaśnił:

– Tak wyglądam lepiej, moja szyja sprawia wrażenie dłuższej.

Zacisnąłem pięści i bez słowa wyszedłem z sypialni. Nie mogłem oprzeć się uczuciu zaborczości, ale kiedy wyciągnął rękę, by chwycić moją, wściekłość natychmiast się ulotniła. Wziąwszy głęboki oddech, powiedziałem sobie w duchu, że dopóki w ten sposób trzyma moją rękę, może nosić, cokolwiek zechce. Tylko ja mogę go dotykać.

 

– Yak, jesteś w złym nastroju?

– Nie. To nasza pierwsza randka. Jak mógłbym być w złym nastroju?

– Więc uśmiechnij się do mnie.

Spełniłem jego życzenie, a on przytulił się do mojego ramienia i oparł na nim głowę. Jak mogłem się złościć, będąc przytulanym w tak cudowny sposób? Przesunąwszy rękę, by objąć go w talii, ukradkiem spojrzałem gniewnie na palanta, który z zainteresowaniem gapił się na mojego Dee. Gdyby na moim czole mogły się wyświetlać słowa, zaborcze przesłanie wyraźnie brzmiałoby: „Jestem zazdrosny o mojego chłopaka”.

Było tak, jak się spodziewaliśmy: kawiarnia, którą Wandee tak bardzo chciał odwiedzić, była zatłoczona. Panował taki ścisk, że nie sposób było znaleźć wolnego stolika. Ale dla Dee nie stanowiło to żadnego problemu. Od razu poszedł zamówić dla nas napoje. Gdy je otrzymał, chwycił mnie za rękę i ciągnął w różne miejsca, by zrobić zdjęcia. Był bardziej wesoły niż zwykle i mówił bardzo ożywionym głosem.

– Nie wymagam zbyt wiele w swoim życiu. Chciałbym tylko mieć kogoś, kto bez narzekania może zrobić mi siedem tysięcy zdjęć.

Oczywiście po tym stwierdzeniu nie odważyłem się marudzić, ale po cichu liczyłem, ile zdjęć mu robię. Nie było ich aż siedem tysięcy, a co dziwne, mogłem strzelać mu te fotki bez najmniejszych oznak znudzenia. Kiedy widziałem, że był szczęśliwy, ja również tak się czułem. Być może dlatego, że byłem w nim zakochany po same uszy.

Kawiarnia, do której zaprosił mnie Wandee, była dwupiętrowym, drewnianym budynkiem. W okresie świątecznym, jak teraz, właściciel nie przegapił okazji, by udekorować kawiarnię zgodnie z bożonarodzeniową tradycją: na placu przed lokalem stała gigantyczna choinka. Wandee zrobił sobie zdjęcia na drugim piętrze i szturchnął mnie, wskazując na zielone drzewo.

– Chcę mieć fotkę w tym miejscu. Potem zjemy lunch. Zaczynam robić się głodny.

Podniosłem rękę, by wytrzeć pot, który zaczął kapać mi ze skroni. Przytrzymawszy moją dłoń, Wandee użył swojej chusteczki, by mnie w tym wyręczyć. Przez całą drogę pytał, czy nie jest mi zbyt gorąco i czy wolałbym zrobić przerwę. Pokręciłem głową i przypomniałem mu, że łatwo się pocę. Jeśli miał jakieś miejsca, w których życzył sobie zdjęć, mógł po prostu mnie tam zaprowadzić, a ja zajmę się pstrykaniem. Nie musiał się martwić, że będę mu w tym przeszkadzał.

Mój chłopak uśmiechnął się szeroko i poprowadził mnie w dół. Założywszy na szyję pasek aparatu, podążyłem za nim jak oswojony psiak. Schody były dość wąskie, musieliśmy więc schodzić pojedynczo. Wandee dotarł na parter przede mną, a gdy tylko moje stopy wylądowały na ostatnim stopniu, zatrzymałem się, ponieważ zupełnie niespodziewanie kogoś ujrzałem.

– Yak…

Taemrak.

Spojrzałem przelotnie na Taema, nie odwzajemniając pozdrowienia. Nie uczyniwszy żadnego gestu, który wskazywałby na to, że się znamy, natychmiast podszedłem do Dee. Bałem się, że mógłby się zdenerwować. I prawdopodobnie dlatego, że spędziłem chwilę w milczeniu, patrząc na Taemraka, zorientowałem się, że uśmiech mojego chłopaka zniknął. Nie byłem pewien, o czym myślał, kiedy spoglądał to na mnie, to na niego.

– Coś się stało?

– Nie, Dee.

– Widziałem, jak przed chwilą wpatrywałeś się w tego chłopaka. On…?

– To nic takiego. Po prostu widziałem, że był schludnie ubrany. Miał ładną, skromną koszulę. Chciałbym, żebyś ubierał się podobnie, Dee.

Po prostu zmieniłem temat. Wandee przestał się uśmiechać i skierował wzrok na ziemię. Wyłapałem, że coś było z nim nie tak, ale w jednej chwili to wrażenie zniknęło. Spojrzał ponad moim ramieniem, a następnie odwrócił się i stanąwszy u mojego boku, złączył swoją dłoń z moją. Ścisnął ją tak mocno, że poczułem ból.

– Nie chcę już robić zdjęć. Chodźmy coś zjeść.

– Jeszcze przed chwilą nie mogłeś się doczekać kolejnej sesji…

– Teraz mówię, że już jej nie chcę. – Jego głos był wyraźnie rozdrażniony.

Szarpnąwszy mnie za rękę, mój chłopak pociągnął mnie za sobą. Byłem trochę zdezorientowany, ale zgodziłem się iść z nim na parking.

Wandee zachowywał się naprawdę jakoś… inaczej.

– Dee…

– Jedźmy. Pospiesz się.

– O co chodzi? Dlaczego nagle jesteś w złym humorze?

– Jestem po prostu głodny. – Jego głos się załamał.

Bez słowa podałem mu kask i wsiadłem na pojazd. Zazwyczaj Wandee mocno się do mnie przytulał i zaczynał rozmowę, nawet jeśli było wietrznie, ale dzisiaj prawie mnie nie dotykał i nie chciał ze mną rozmawiać. Na szczęście mieliśmy już zarezerwowany stolik na lunch, więc nie musieliśmy czekać w kolejce. Dee zajął się wyborem dań, nie pytając mnie, co chciałbym zjeść. Po złożeniu zamówienia z irytacją na twarzy podał mi menu, a następnie wymówił się koniecznością pójścia do toalety.

Cholera! W najmniejszym stopniu nie podobał mi się taki rozwój sytuacji. Nie tak miała przecież wyglądać nasza randka. Ewidentnie był zły, a ja nie wiedziałem, o co mu chodziło.

Mój chłopak zniknął na dość długo, a po powrocie zauważyłem jego zaczerwienione oczy. Chciałem zapytać, co się z nim dzieje, ale on schylił głowę. Bez słowa patrzył na swój telefon, a kiedy podano nam posiłek, po prostu w milczeniu jadł. Jego nastrój poprawił się nieco, kiedy był już najedzony, ale nadal ze mną nie rozmawiał. W planach na popołudnie mieliśmy obejrzenie filmu, ale między nami panowała cisza. Teraz już nie tylko Wandee się nie odzywał, ja również zaniechałem prób podjęcia rozmowy.

Zastanawiałem się, czy zrobiłem coś złego, co zniszczyło atmosferę naszej pierwszej randki. Zwłaszcza gdy spacerowaliśmy, oglądając świąteczne lampki. To w niczym nie przypominało dobrej zabawy. Wandee wzniósł między nami mur. Wyraz jego twarzy jasno wskazywał, żebym z nim nie zadzierał. Mogłem więc tylko podążać za nim, czekając, aż powie mi, co mam robić. Czułem się jak zaniedbany pies, z którym właściciel nie chciał się bawić.

W końcu nasze plany zostały odwołane, ponieważ Wandee oznajmił, że chce wrócić do swojego mieszkania. Przygotowałem mu prosty posiłek, ale zjadł tylko dwa lub trzy kęsy. Potem nieoczekiwanie oznajmił, że idzie do łóżka. Twierdził nawet, że jest chory.

Usiadłszy na kanapie, w kółko wzdychałem. Nie wiedziałem, co mam robić. Po wzięciu prysznica Wandee udał się do sypialni i już z niej nie wyszedł. Kolejne nietypowe dla niego zachowanie. Był przecież uzależniony od seriali, więc zwykle siadał na kanapie i kierował spojrzenie swoich błyszczących oczu na jakiegoś koreańskiego aktora. Dzisiaj był jakiś dziwny, a ja nadal rozmyślałem, czy to ja byłem tego przyczyną i czym to spowodowałem.

Dłuższą chwilę czekałem, aż wyjdzie, po czym podniosłem się z kanapy. Jedynym dobrym znakiem był fakt, że mój chłopak nie zamknął drzwi do sypialni, ale kiedy je otworzyłem, okazało się, że zgasił już światło. Słychać było tylko szum klimatyzacji. Owinięty kocem Dee leżał skulony na łóżku. Włączyłem lampkę, by rozjaśnić mrok, i usiadłem obok niego. Nie byłem pewien, czy spał, więc cicho zapytałem:

– Dee, jesteś chory?

Dotknąłem jego ramienia. Leżał na boku, plecami do mnie, ale wyczułem, że jego ramiona drżały w sposób, który nie wydawał mi się normalny.

– Dee, płaczesz? Dlaczego płaczesz?

Spróbowałem delikatnie odwrócić go twarzą do siebie. Kiedy przyłapałem go na płaczu, z gardła wyrwał mu się głośniejszy szloch. Serce mi się krajało, jeszcze zanim ujrzałem jego twarz. Był bardzo uparty. Nie chciał się odwrócić i pozwolić mi przyjrzeć się jego twarzy. Porzuciłem subtelności i użyłem siły. Przewróciwszy go na plecy, przycisnąłem jego nadgarstki do materaca, a on odwrócił ode mnie twarz. Dojrzałem jednak, że była zalana łzami. Płakał, a ja nie wiedziałem ani dlaczego, ani jak długo. Z bólem serca patrzyłem, jak mocno zaciska wargi, próbując stłumić szloch.

– Dee, co takiego zrobiłem, że jesteś nieszczęśliwy?

Nadal nie odpowiedział, a ja poczułem, że za chwilę sam się rozpłaczę.

– Dee, Dee, nie możesz tak postępować. Jeśli w jakikolwiek sposób nie jesteś zadowolony, proszę, powiedz mi. Dee, Czuję się zraniony. Proszę, porozmawiaj ze mną. Nie płacz w ten sposób. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy niczego ukrywać, lecz że będziemy otwarcie rozwiązywać konflikty. Błagam, powiedz mi, co zrobiłem nie tak.

Z jego pięknych oczu spływały łzy, których nie potrafił powstrzymać. Poczułem wilgoć na własnych policzkach. Gdy tylko rozluźniłem uścisk na jego nadgarstkach, zarzucił mi ręce na szyję i przyciągnął mnie do siebie.

– Jestem na ciebie zły – wyznał w końcu, nie przestając płakać.

– O co?

– O Taema… Taemraka.

Poczułem się oszołomiony. Z nosem na jego miękkim, mokrym od łez policzku udało mi się wykrztusić:

– Znasz Taema?

– Tak. Widziałem jego zdjęcia. Czy ty nadal go lubisz? Dlaczego zachowałeś się tak, jakbyś go nie znał? Jakbyś chciał coś ukryć? Dlaczego musiałeś mówić komplementy na temat jego stroju? Wcale mi się to nie podobało! Nie chciałem ci tego wytykać, bo było mi jakoś głupio. Ale Yak… Skłamałeś, że go nie znasz. Ty… Ty…

Potok słów nie ustawał. Ale to było po stokroć lepsze od milczenia. Wiedziałem już, gdzie popełniłem idiotyczny błąd, i nie wahałem się ani sekundy, by z głębi serca go przeprosić.

– Przepraszam, naprawdę popełniłem głupi błąd.

– …

– Walnij mnie w usta. Masz, wielka, zła gębo!

Podniosłem jego rękę, żeby mnie uderzył. Powstrzymał się z obawy, by mnie nie zranić. Jego oczy złagodniały. Wyglądało na to, że ponowił wysiłek, żeby przestać płakać. Całowałem jego dłoń, delikatnie ją skubiąc, bo nie wiedziałem, co powiedzieć, poza jednym…

– Kocham cię, Dee. Kocham tylko ciebie.

– Skomplementowałeś go.

– Powiedziałem tylko, że był dobrze ubrany.

– Ale Taem jest naprawdę słodki.

– …

– Chcesz, żebym był taki jak on?

Jego łzy znów spłynęły. Wiedziałem, że jest smutny.

– Nie! Nigdy nie widziałem nikogo ładniejszego od ciebie. Powiedziałem to, bo dzisiaj byłeś nieprzyzwoicie ubrany. Nie chciałem, żebyś wkładał koszulę do spodni. Nie chciałem, żeby ktokolwiek widział twoją talię, twój tyłek. I nie chciałem, żebyś rozpiął kilka guzików koszuli. Nie chciałem, żeby ktokolwiek cię takim oglądał. Nie lubię, jak się na ciebie gapią. Jestem zaborczy. Czy to głupie?

Wandee wyglądał na oszołomionego, kiedy się przyznałem. Patrzył na mnie wzrokiem, w którym błyszczała łagodność. Wciąż mnie obejmował, muskając policzkiem mój krótki zarost, którego nie zgoliłem, bo nie brałem jeszcze wieczornego prysznica. Jego skóra zaczęła się czerwienić. Zapytał mnie cicho, wyglądając przy tym na… przerażonego:

– Kochasz mnie?

– Bardzo. Bardzo cię kocham, Dee.

– Nie będę się nieprzyzwoicie ubierał, skoro ci się to nie podoba.

– Nie chodzi o to, że mi się to nie podoba. Jeśli chodzi o ciebie, jestem po prostu wściekle zaborczy. Twoje słowa okazały się prorocze, Dee. Ja naprawdę jestem twoim zazdrosnym, młodym chłopakiem.

– Ja też jestem bardzo zaborczy, Yak.

Kiwnąłem głową. Z ulgą poczułem, jak opuszczają mnie ponure emocje, gdy tylko Wandee uśmiechnął się ze łzami w oczach, pozwalając mi go całować po całej twarzy. Jego ciało pachniało mydłem, a miękka skóra doprowadzała mnie do szaleństwa. Natomiast na widok jego łez niemal oszalałem. Wcale nie uważałem, że to źle, że jest zaborczy, aczkolwiek nie chciałem, żebyśmy kiedykolwiek się kłócili.

– Czy… jesteśmy znów w dobrych stosunkach? – zapytał z cichym jękiem, gdy moja gorąca dłoń wsunęła się pod jego koszulę.

Cieszyłem się, że tak łatwo potrafię go podniecić i że on tak cudownie i spontanicznie reaguje na każde, nawet najbardziej subtelne dotknięcie. Teraz wystarczyło kilka pieszczot, żeby osłabł pod moim ciałem.

– To zależy od ciebie. Nie jestem na ciebie zły. Jeśli już się nie gniewasz, to wszystko jest w porządku.

– Więc już się nie gniewam – wyszeptał.

Zdjąłem jego ramiona, którymi mnie obejmował, a następnie przeciągnąłem językiem po jego szyi, by po jakimś czasie przejechać nim wzdłuż jego klatki piersiowej. Pozostawiwszy wilgoć wokół jego pępka, pocałowałem wyraźne wybrzuszenie. Wandee jęknął. Z im większym oddaniem skubałem delikatną skórę jego ud, tym głośniejsze jęki wydawał. W jego zamglonych namiętnością oczach znów pojawiły się łzy, ale tym razem słodkie spojrzenie wyraźnie mówiło, że nie były to łzy smutku. Chwyciwszy jego kostkę, uniosłem stopę na wysokość moich oczu i patrząc mu poważnym wzrokiem w twarz, ucałowałem podeszwę jego stopy.

– Kocham tylko ciebie, Dee.

– Yak, próbujesz mnie zabić?

– Co masz na myśli?

– Kiedy z takim oddaniem całujesz moją stopę, czuję, że kocham cię tak bardzo, że nie potrafiłbym bez ciebie żyć.

– To dobrze.

Skinąłem głową i delikatnie polizałem palce u jego stopy, a następnie wessałem do ust największy z nich. Wcale nie uważałem tego za obrzydliwe. Kochałem w nim wszystko. Wandee z jękiem zamknął oczy, poddając się moim pieszczotom. Łzy moczyły mu rzęsy, podczas gdy on rzucał się na posłaniu, dając się ponieść intensywnym odczuciom. Jeden rzut oka na wiadomą część jego ciała zdradził mi, że w tym miejscu jeszcze bardziej nabrzmiał. Mamrotał coś gardłowym głosem, zupełnie jakby postradał zmysły. Nie rozumiałem, co mówił, ale westchnienia i jęki wyraźnie wskazywały na to, że podobało mu się to, co robiłem.

Dzisiejszy dzień uzmysłowił mi, że kocham go jeszcze bardziej, niż myślałem, że to możliwe. Wyznałem mu to raz jeszcze, a on w podziękowaniu skinął głową i z miłością spojrzał mi w twarz. Kilka chwil później zdjąłem z niego ubranie i z zachwytem pieściłem wzrokiem jego nagie ciało. Wyglądał na nieco zawstydzonego, ale widać było, że próbuje zebrać się na odwagę. Gwałtownie szarpnął się do przodu, gdy ustami pożerałem jego uroczego fiuta. Wplótłszy mi palce we włosy, szarpał je w górę i w dół, by zmusić mnie do poruszania głową w rytmie, który mu się podobał, a drugą ręką zasłaniał oczy.  

– Yak, nie mogę już tego znieść… Dochodzę.

Pochłaniałem jego kutasa, wykonując jeszcze ostrzejsze pchnięcia ustami, szarpiąc nim gwałtownie, a także uderzając i liżąc krawędź na żołędzi. Jego jęki zamieniły się w krzyki, kiedy rytmicznie wstrzykiwał mi do ust lekko słodkawą spermę. Nie miałem nic przeciwko temu, nawet kiedy wytrysk stał się obfitszy i trafiał wprost do mojego gardła, że omal się nie zakrztusiłem. Z całej siły się napinał, wciskając dłonie i stopy w materac i mocno zaciskając zęby. Wypychając biodra do przodu, wbijał mi swoją wciąż twardą męskość głęboko, aż po samo gardło.

Gdy już przełknąłem ostatnią kroplę gęstej spermy i delikatnie oblizywałem jego kutasa, mój kochanek nieco się odprężył. Leżał teraz nieruchomo na łóżku i ciężko dyszał. Jego klatka piersiowa wciąż szybko unosiła się i opadała. Ułożywszy go na boku, zająłem pozycję u jego stóp i wsunąłem palce do kuszącego wejścia między jego pośladkami. Wykonywałem szybkie ruchy i po chwili zauważyłem, jak się dla mnie rozszerza. Od czasu do czasu Dee seksownie jęczał, podsycając moją dziką żądzę. Kiedy popatrzyłem mu w twarz, ujrzałem jego zamglone spojrzenie. Świadomość mojego chłopaka zaczynała odpływać. Być może ciągle jeszcze był wyczerpany po osiągnięciu intensywnego orgazmu. Kiedy wyjąłem palce z jego wnętrza, Wandee uchylił powieki i słodkim głosem zawołał moje imię.

– Phi Yak…

Nagle przypomniałem sobie słowa Cherry’ego o tym, że grzecznego chłopca czeka nagroda, a niegrzeczny powinen zostać ukarany. Mój chłopak zdecydowanie należał do tej drugiej kategorii, a jego giętkie, jasne biodra zapraszały mnie, bym dał mu klapsa. Ledwo o tym pomyślałem, a już z głośnym klaśnięciem uderzyłem go w tyłek, po czym mocno go ścisnąłem. Na dłoni poczułem ciepłą wilgoć, która wypłynęła z jego wnętrza. Zdawałem sobie sprawę, że zaczynam być coraz bardziej gwałtowny. Jego napalony, bezwstydny głos sprawił, że nie potrafiłem się opanować. Uderzyłem ponownie. Płakał. Płakał, ale nie poprosił, żebym przestał. Nie cofał się, nie próbował uciec ani nawet się uchylić. Pozwalał mi się bić, aż na białej skórze zaczęły pojawiać się czerwone ślady. Na jego zalanej łzami twarzy ból mieszał się z rozkoszą i dziką żądzą. Przestałem go bić, gdy poczułem się usatysfakcjonowany. Wiedziałem już, ile potrafi wytrzymać i gdzie są jego granice. Odwróciłem go twarzą w dół i wbiłem zachwycony wzrok w jego wypięty tyłek. Bezbronny Wandee był niesamowicie uroczy. Cudowny. Jego ciało pokryte było śladami po pocałunkach, malinkach i ukąszeniach. Mój nabrzmiały do granic możliwości kutas sprawiał mi słodki ból. Nie pragnąłem niczego bardziej, jak tylko ostro zerżnąć mojego kochanka. Moje podniecenie wzrosło jeszcze bardziej, gdy spostrzegłem, jak jego korytarz miłości rozchyla się, zapraszając mnie do środka. Nie chciałem już dłużej czekać, nie potrafiłem zdobyć się na cierpliwość.

Szaleję za nim!

Kocham go!

Połknąłbym go w całości, gdybym tylko mógł. Pochyliłem się do Dee, by go objąć. Położywszy jedną rękę na jego podbródku, chwyciłem go mocno i odwróciłem jego twarz, by posmakować pocałunku. Mój gorący, twardy kutas bezbłędnie trafił we właściwe miejsce, a mój kochanek wydał z siebie odgłos, który zabrzmiał jak skowyt. Wepchnąłem się mocno, aż po sam koniec, po czym cofnąłem się i z całych sił wbiłem się w niego na powrót. Wandee zacisnął zęby i zamknąwszy oczy, pozwolił łzom spływać po swoich czerwonych policzkach. Ucałowałem jeden z nich, by otrzeć wilgoć i szepcząc komplementy i słowa miłości, wykonywałem rytmiczne, silne pchnięcia. Z jego gardła wyrwał się szloch. Nogi wyraźnie mu drżały, ale wciąż klęczał, pozwalając mi się pieprzyć.

– Dobrze się czujesz, kochanie?

– Tak… Umieram, Yak.

– Jesteś w środku tak cudownie miękki.

– Yak… Ach, tam, oooch, taak! Mój dobry chłopiec.

Lepka ślina wypłynęła z moich ust, mocząc kącik jego ust. Zlizałem ją, po czym wsunąłem język, by zmagać się z jego językiem. Cały czas dźgałem go kutasem w to jedno miejsce, w którym odczuwał najwyższą rozkosz. Nie obchodziłem się zbyt subtelnie z jego delikatnym wejściem. Uderzałem z impetem raz za razem. Byłem opętany niepohamowanym pożądaniem. Mój kochanek wyglądał żałośnie, ale nie ustawałem, bezlitośnie go pieprząc – tak jak lubił, chociaż wyglądał, jakby padł ofiarą jakiejś dzikiej bestii. Z całych sił zaciskał pięści na prześcieradle i wyraźnie widziałem jego pobielałe kostki.

– Nie zniosę tego dłużej, Yak. Pozwól mi dojść. Błagam! Już prawie tam jestem. Nie przestawaj! Rżnij mnie!

Przez ostatnich kilka chwil pchałem barbarzyńsko mocno. Jeszcze kilkakrotnie z całych sił poruszyłem biodrami. Wandee wystrzelił spermą pierwszy. Sekundę później mój pulsujący, nabrzmiały kutas wytrysnął w jego miękkim wejściu. Orgazm Dee sprawił, że ścianki otulające mojego fiuta rytmicznie się zaciskały i rozluźniały, trzymając mnie jak w imadle. Przytuliłem go, dając nam trochę czasu na odpoczynek i regenerację przed kolejną miłosną rundą. Nadal szaleńczo się pragnęliśmy. Wandee pchnął mnie na plecy. Leżałem płasko na materacu, z podnieceniem patrząc na poczynania mojego napalonego faceta. Mój kutas na chwilę wysunął się z jego wnętrza, ale Dee natychmiast wspiął się na mnie i jednym płynnym ruchem się na niego nabił. Jęknąłem. Oblizałem wargi i obiema dłońmi mocno chwyciłem szczupłą talię, która była mi tak droga. Powoli unosiłem go w górę, by natychmiast z całych sił opuszczać w dół, patrząc jak nabija się na mojego fiuta. Na chwilę oderwałem wzrok od miejsca, w którym byliśmy złączeni, i ujrzałem, jak Wandee mocno ściska palcami swoje sutki, aż stają się zaczerwienione i sterczące. W jego oczach płonęła ta sama żądza, którą również ja odczuwałem.

– Zabijasz… mnie… Ty też mnie zabijasz, Dee

– Ach!

– Przy takiej pokusie z twojej strony, jak miałbym przed tobą uciec?

– To dobrze. – Uśmiechnąwszy się uwodzicielsko, oderwał dłonie od swoich brodawek i zaczął pieścić moje. Następnie położył swoje drobne dłonie na moim jędrnym brzuchu, by przytrzymać się podczas kołysania. Poruszał się rytmicznie, podciągając biodra tak wysoko, że mój kutas niemal z niego wychodził, a następnie wciskał się z powrotem, aż jego pośladki z głośnym dźwiękiem uderzały o moje biodra. Obsceniczne dźwięki odbijały się echem w sypialni. I… obaj wiedzieliśmy, że nasze miłosne zmagania jeszcze długo nie dobiegną końca.

 

– Myślisz, że powinienem zrezygnować z pracy w szpitalu i zająć się domem? – zapytał Wandee o czwartej nad ranem. Jego oczy były przekrwione i spuchnięte od wylanych wcześniej łez.

Przykrywszy się kocem, mój ukochany czekał, aż przygotuję mu specjalny posiłek. Wydawał się dryfować gdzieś w połowie drogi między jawą a snem. Cofnąłem się, by spojrzeć na niego. Nawet w takim momencie nie potrafił sobie odmówić włączenia telewizora, by obejrzeć koreański serial. Można było uznać, że sytuacja wróciła do normy, aczkolwiek ciało Dee wyraźnie od tego stanu odbiegało.

– Dlaczego miałbyś chcieć to zrobić?

– Chcę być z tobą cały czas. Co przyrządzasz? Cudownie pachnie.

– Kremowy omlet z szynką. Zajrzałem do lodówki i nie było w niej zbyt wiele do wyboru. Następnym razem musisz zjeść obfitszą kolację, wiesz o tym? – Nie mogłem się powstrzymać od narzekania. Przypomniałem sobie trzy łyżki ryżu, które Wandee przełknął wcześniej, i pożałowałem zmarnowanego posiłku. – Jeśli znów zmarnujesz jedzenie, to ci przyłożę.

– W tyłek? Na serio myślisz, że bym się bał?

Zaniemówiłem. Nie pozostało mi nic innego jak tylko smętnie pokiwać głową. Mogłem się domyślić, że raczej uznałby te klapsy za nagrodę, a nie karę.

Chwilę później podałem mu talerz z parującym omletem i ryżem. Nie dotrzymałem mu towarzystwa przy posiłku, ponieważ nie czułem się głodny.

– Chcesz trochę sosu, Nong Dee?

– Poproszę keczup, Phi Yak.

Wziąwszy butelkę, postawiłem ją na szklanym stoliku przed nim. Wandee zgiął nogi w kolanach, postawił na nich talerz i nabierał jedzenie, a jego oczy wciąż wpatrzone były w ekran telewizora.

– Nawet jeśli jesteś półprzytomny z niewyspania, to nadal jesteś w nastroju do oglądania telewizji.

– Jestem do tego przyzwyczajony. Bez oglądania serialu podczas posiłku nie czerpię przyjemności z jedzenia.

– Dee…

– Co?

– Chcesz zobaczyć lampki?

– Teraz?

– Jutro wieczorem, a raczej dzisiaj, bo do świtu niedaleko. Chcę ci wynagrodzić nasz nieudany wieczór.

Mój chłopak zamyślił się na chwilę, po czym skinął głową.

– Tym razem nie będziemy nosić pasujących do siebie ubrań, ale będziemy musieli zrobić sobie wspólne zdjęcie.

– Dobrze. – Ja również skinąłem głową, a następnie poczekałem, aż skończy jeść, by odnieść talerz.

Po powrocie z kuchni wziąłem go w ramiona i zaniosłem do łóżka. Mogliśmy spać w swoich objęciach zaledwie kilka godzin, zanim musieliśmy wstać, by rozpocząć nowy dzień. Zarówno on, jak i ja niecierpliwie czekaliśmy, aż nadejdzie wieczór, by móc zrekompensować sobie ten zrujnowany, mimo że bożonarodzeniowe lampki miały pozostać włączone aż do Nowego Roku.

Wieczór, który nadszedł, był pod każdym względem cudowny. Tapety w naszych telefonach zostały zmienione i przedstawiały teraz zdjęcie nas obu uśmiechających się na tle wielkiej, jasno oświetlonej choinki.

Tej nocy obiecaliśmy sobie, że w przyszłym roku znów zrobimy sobie wspólne zdjęcia, z których jedno zastąpi w naszych smartfonach to aktualne.

 


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny   

Komentarze

Popularne posty