WW – Rozdział 16

 



Good Day #16

 

    Rankiem przed rozpoczęciem pracy otworzyłem drzwi jednej ze szpitalnych sal. Pacjent o bladej twarzy uniósł powieki, by na mnie spojrzeć. Jego głowa owinięta była bandażami, na których widniały ciemnobrązowe plamy krwi. Ter porządnie oberwał dzięki mojej umiejętności rzucania pokrywkami od garnków. Kiedy zobaczyłem, że się obudził, przyciągnąłem krzesło i usiadłem obok niego.

    – Dee… – Miał zachrypnięty głos, ale zupełnie nie wzbudził we mnie litości.

    Zanim się odezwałem, założyłem ręce na piersi.

    – Masz mi coś do powiedzenia? Chcesz coś wyjaśnić, przeprosić czy coś w tym stylu?

    Po moich słowach zapadła cisza, więc po chwili westchnąłem.

    – Jeśli nie przeprosisz, to ja się wypowiem. Bądźmy szczerzy. Słuchaj, już cię nie lubię. Im więcej świństw robisz Yakowi i mi, tym mniej mam do ciebie pozytywnych uczuć. A jeśli nie chcesz, żebym znienawidził cię jeszcze bardziej, bądź uprzejmy przestać ze mną zadzierać. Od teraz nasze drogi się rozejdą.

    Przygotowałem tę długą przemowę, jadąc do pracy. Myślałem, że będzie mi trudno powiedzieć to osobiście. Okazało się to jednak znacznie łatwiejsze, niż się spodziewałem. Naprawdę nie pozostały mi już wobec niego żadne dobre uczucia.

    Leżał tam, zraniony w wyniku własnych kretyńskich działań. Zawieszenie w pracy również „zawdzięczał” samemu sobie. Ter odwrócił się i spojrzał na mnie kątem oka. Usta miał zaciśnięte i pozostał nieruchomy. Ponieważ nadal się nie odzywał, postanowiłem wyjść. Nie mając nic więcej do powiedzenia, przesunąłem po podłodze krzesło, które wydało skrzypiący dźwięk. Wstałem i odwróciłem się, zamierzając jak najszybciej opuścić szpitalną salę.

    – Jakim cudem ten cholerny dzieciak miałby być lepszy ode mnie?

    Nigdy nie słyszałem, żeby mówił do kogokolwiek takim niskim głosem. Nie było w nim ani krzty uprzejmości. Byłem zaskoczony, słysząc, jak używa wulgaryzmu, ale mnie to nie obchodziło. Nie wzruszyło mnie, że wkurzył się tak bardzo, że nie potrafił kontrolować swoich emocji. Mój umysł szybko ułożył odpowiedź.

    – Nie powinieneś oceniać nikogo po wyglądzie. Yak jest lepszy od ciebie pod wieloma względami, Ter. Przede wszystkim potrafi mnie ochronić.

    – …

    – A co ważniejsze, nigdy nie czuje potrzeby zrobienia komukolwiek krzywdy tak jak ty. To prawda, ty i ja znamy się od dawna, ale nigdy nie sądziłem, że okażesz się takim skurwysynem. Moje słowa, że nasze drogi się rozejdą, potraktuj jako ostrzeżenie. Domyślam się, że… nie chcesz zadzierać z zawodowym bokserem, prawda?

    – Bokser? Ten dzieciak? Yak?

    – Mój chłopak nie jest żadnym bandytą, jak zapewne myślałeś. Dochodząc do siebie po urazie spowodowanym przez pokrywkę, spróbuj wyszukać w internecie Yoyaka Phadetsueka. Idę do pracy. Żegnam.

    Wzruszywszy ramionami, uśmiechnąłem się jak złośliwa bohaterka w wieczornym serialu. Ter wyglądał na oszołomionego tym, czego właśnie się dowiedział, a ja byłem tak zadowolony, że omal nie wybuchnąłem śmiechem. Tym razem już się nie odwróciłem. Moje nogi miarowo poruszały się do przodu, podczas gdy chwaliłem się moim chłopakiem. Gdy tylko zniknąłem z pola widzenia Tera, wydałem z siebie szaleńczy chichot. Napotkawszy spojrzenia pacjentów i przechodzących obok pielęgniarek, przywołałem się do porządku i przybrałem poważny wyraz twarzy.

    Tego dnia byłem w tak dobrym nastroju, że z trudem powstrzymywałem uśmiech. Ter próbował wtrącić się między Yaka a mnie, idiota. Został przeze mnie chłodno odrzucony, a jego złośliwy plan zakończył się porażką. Moje życie stało się bardziej barwne. Można było uznać to za moją słodką zemstę za to, jak ogłosił w szpitalu, że dał mi kosza, co rzekomo miało mnie załamać.

    Pamiętaj, nie zadzieraj z Wandeem!

    W końcu nadeszły długie wakacje!

    Wstałem z szerokiego łóżka w pokoju Yaka i leniwie się przeciągnąłem. Mój ukochany w końcu zgodził się je wymienić na przyzwoicie większe, po tym jak z trudem mieściliśmy się w jego małym łóżku, kiedy zdarzało mi się u niego nocować.

    Przez wzgląd na nowe łóżko i wielkiego pluszowego misia pokój Yaka wydawał się teraz nieco ciasny. Umieszczona w rogu maskotka była tak duża, że jej głowa prawie dotykała sufitu. Była nawet większa od Yaka. Mój chłopak uparcie odmawiał Oye, który próbował ją stamtąd zabrać, tłumacząc to… kurzem. Podobno martwił się, że kurz z misia w przyszłości może zaszkodzić zdrowiu. W końcu starszy Phadetsuek rozwiązał problem, kupując odkurzacz. Umieściwszy go w pokoju brata, zmusił go do codziennego odkurzania.

    – Dee, dlaczego obudziłeś się tak wcześnie? Wciąż chce mi się spać – wymamrotał zachrypniętym głosem osobnik obok.

    Popchnął mnie, żebym położył się na łóżku, tak jak wcześniej, a następnie – oplótłszy mnie rękami i nogami – uniemożliwił mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Gdy wtulił twarz w moją klatkę piersiową, poczułem, jak jego nagie ciało sprawia, że robi mi się gorąco. Yoyak tak przyjemnie pachniał. Wcisnąłem nos w jego miękkie włosy, przytulając go tak, jak lubiłem.

    – Obudź się, wielki człowieku. Jest już ranek. Jeśli wstaniesz zbyt późno, nie będziesz miał czasu na zwiedzanie podczas podróży.

    – Często podróżuję. Nie widzę nic wartego zwiedzania.

    – Jak dotąd nigdzie z tobą nie wyjeżdżałem. – Klepnąłem go lekko w ramię, przypominając, że nie byłem jeszcze w jego rodzinnym mieście w Kanchanaburi.

    Chłopak, który z każdym dniem coraz bardziej mnie uwielbiał i o mnie zabiegał, w końcu otworzył oczy. To niesprawiedliwe. Kiedy ja się budziłem, moja twarz była opuchnięta, a powieki niemal zlepione, ale Yoyak z lekką sennością w oczach był niesamowicie przystojny.

    Wystarczyło spojrzeć w jego piękne oczy.

    Na wydatny nos.

    I te miękkie, kuszące usta.

    Był tak przystojny. Cudownie przystojny.

    Byłem nim zafascynowany, oszalałem na jego punkcie.

    – Jeśli będziesz patrzył na mnie w ten sposób, doczekasz się kłopotów, Nong Dee.

    Yoyak przestał mnie przytulać. Wstał, a koc, który się z niego zsunął, odsłonił napięte, wytrenowane mięśnie. Przełknąłem ślinę, kiedy odrzucił do tyłu włosy, które opadły mu na twarz.

    – Nie mogę po prostu podziwiać męskiej urody Phi Yaka?

    Usiadłem obok niego. Yoyak pokręcił głową, a jego uszy uroczo się zaczerwieniły. Zdarzało mu się zawstydzić zawsze, gdy się z nim przekomarzałem lub prawiłem mu komplementy. Uważałem to za niesamowicie słodkie.

    – Jest piąta rano – oznajmił z lekką zgrozą, stuknąwszy w ekran telefonu, by sprawdzić godzinę. Odwrócił się do mnie z surowym spojrzeniem. – Czy to nie za wcześnie, Dee?

    – Obudziłem się o czwartej, wyrwany ze snu głośnymi uderzeniami dochodzącymi z zewnątrz.

    – Jesteś pewien, że to był Ye? A może mamy w domu jakiegoś ducha?

    – Uderzę cię. Zaczynam się bać. – Zacisnąłem pięść, udając, że jestem gotów mu przyłożyć. Mój młody mężczyzna uniósł lekko kąciki ust, po czym stanął obok łóżka. Nie myślałem o niczym nieprzyzwoitym, ale moje oczy dostrzegły coś, co również obudziło się rankiem.

    – To niegrzecznie z twojej strony, Yak, że celujesz swoim wężem wprost w moją twarz. I to o tak wczesnej porze.

    Bez słowa spuścił wzrok i spojrzał w odpowiednie miejsce.

    – Miałem zamiar zejść na dół i zrobić ci kawę. Ale jeśli tak bardzo fascynuje cię mój wąż, to może zechcesz się z nim przywitać?

    Rzuciłem w niego poduszką, bo wyglądało na to, że szykuje się, by wrócić do łóżka.

    – Co? Już się mnie nie wstydzisz? Idź. Mam ochotę na mocną kawę z odrobiną mleka.

    – Nie jesteś aż tak odważny, jak ci się wydaje, Dee.

    – Nie lekceważ mnie. Kiedy dotrzemy do twojego rodzinnego domu, to dopiero się przekonasz!

    – Aha! Domyślam się, że znów zaplanowałeś coś dziwnego.

    – Nie zdradzę ci swoich planów. Zapomnij.

    – Wiem, że mi nie powiesz. Lubisz mieć tajemnice.

    Nasza rozmowa brzmiała, jakbyśmy się kłócili, ale w rzeczywistości wcale tak nie było. On i ja często przekomarzaliśmy się w ten sposób. Mój facet nie wydawał się przejmować tym, co planowałem. Zamiast tego chwycił wiszącą na krześle koszulę, założył ją i skierował się do drzwi.

    Po jego wyjściu wziąłem ręcznik i udałem się wprost pod prysznic, spoglądając na dużą walizkę, w której znajdowały się nasze ubrania. Prawdopodobnie dlatego, że nie podróżowałem zbyt często, a miałem poznać rodziców Yoyaka, byłem tak podekscytowany, że przez większą część nocy nie udało mi się zmrużyć oka. Stąd właśnie wiedziałem, że Oye nie spał już od czwartej rano.

    Przygotowałem noworoczny prezent dla mojego męża. Nie byłem pewien, czy on też ma coś dla mnie, ale miałem przeczucie, że tak. Zarówno Yoyak, jak i ja lubiliśmy dawać sobie prezenty. Nic nie dało się poradzić na to, że zdarzało nam się przesadzać i robić to z niejakim… rozmachem. W końcu po raz pierwszy miałem chłopaka. I to gorącego i młodego. Przepraszam za przechwałki, ale nie czułem potrzeby tłumienia radości.

    Chwyciłem ustawione obok siebie szczoteczki do zębów i wycisnąłem pastę dla siebie i Yoyaka. Zazwyczaj on robił to dla mnie, bo budził się wcześniej i jako pierwszy szedł do łazienki.

    To było bardzo miłe i romantyczne.

    Uwielbiałem to, że byłem w nim zakochany… I naprawdę miałem nadzieję, że spotkanie z jego rodzicami dobrze wypadnie.

    Zapach kawy przenikał pokój z olbrzymim pluszowym misiem. Kiedy skończyłem brać prysznic i się ubrałem, duża filiżanka już na mnie czekała. Należałem do tych, którzy nie lubią obfitych śniadań.     Zwykle zaczynałem dzień od wypicia kawy. Yoyak doskonale znał ten mój nawyk, dlatego gdy tylko się budził, od razu ją dla mnie przyrządzał.

    Mój chłopak wziął ręcznik i przerzuciwszy go przez ramię, skierował się do łazienki. Dostrzegłem, że w ręku trzymał smażoną kiełbasę.

 

    – Jesteś głodny? – zapytałem.

    Przeżuwając, w odpowiedzi pokiwał głową.

    – Śniadanie jest gotowe. Jeśli jesteś głodny, możesz zejść na dół i zjeść.

    – W porządku, poczekam na ciebie. Przygotowałem ci strój. Wisi w łazience.

    – Dziękuję.

    Przełknąwszy ostatni kęs, Yak zniknął za drzwiami, a ja podniosłem do ust filiżankę. Chłód klimatyzacji i aromatyczna, gorąca kawa o poranku były prawdziwym błogosławieństwem. Siedząc na krawędzi łóżka, patrzyłem w stronę łazienki, nasłuchiwałem szumu wody i wyobrażałem sobie Yaka myjącego swoje boskie ciało.

    Był tak cholernie seksowny! A ja… byłem cholernie napalony! O tak wczesnej porze. Wkrótce Yoyak wrócił do sypialni. Miał na sobie tylko dżinsy długości 3/4. Koszuli nie zdążył jeszcze założyć. Ujrzawszy kropelki wody lśniące na jego skórze, wymamrotałem naganę:

    – Zachorujesz, jeśli się dobrze nie wysuszysz.

    Z trudem przełknąłem ślinę, podziwiając jego idealnie wyrzeźbioną sylwetkę. Mój chłopak uśmiechnął się nieznacznie i wytarłszy się do sucha, założył koszulę, którą mu przygotowałem. Lubiłem kupować dla niego ubrania. Miał piękne ciało, wyglądał więc doskonale we wszystkim, co nosił.

    Yoyak chwycił walizkę i wyłączywszy klimatyzację, sprawdził, czy wszystko jest na miejscu, a następnie odwrócił się do mnie i kiwnął głową.

    – Niczego nie zapomniałeś, Dee, prawda? Chodźmy coś zjeść.

    Dopiłem kawę, po czym wstałem i zszedłem za nim. Gdy tylko dotarłem do jadalni, natychmiast zauważyłem napiętą atmosferę. Oye i Cherry wydawali się być w złym nastroju. Wyraźnie widać to było po czerwonych oczach Cherryego. Brat Yaka pocierał kark, unikając jego spojrzenia.

    Zerknąłem na twarz Yoyaka. Mój chłopak zachowywał się, jakby nic się nie stało. Zająwszy miejsce przy stole, szeptem zapytałem:

    – Pokłócili się?

    – Prawdopodobnie.

    – Często się kłócą? Cherry płakał.

    – Niezbyt często. Cherry zwykle pierwszy szuka zgody, ale tym razem był wściekły, a Ye odmówił pogodzenia się.

    Po tych słowach Yoyak nałożył mi trochę ryżu. W przeciwieństwie do mnie wydawał się być przyzwyczajony do niezręcznej atmosfery. Ja natomiast zaczynałem się denerwować i nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Nie lubiłem się z nikim kłócić i nie znosiłem widoku walczących ze sobą ludzi. Cherry zawsze był dla mnie miły i nieodmiennie się o mnie troszczył. Jeśli chodzi o Oye, uważałem go za przyjaciela, tym bardziej, że byliśmy w tym samym wieku.

    Widząc tę skłóconą parę, czułem się naprawdę niezręcznie. Musiałem im jakoś pomóc. Wandee, jesteś dobrą osobą, bohaterem.

    – Dziś ja poprowadzę. – Yoyak sięgnął po leżące przed bratem kluczyki do samochodu.

    Kilka dni temu uzgodniliśmy, że pojedziemy samochodem starszego Phadetsueka, który z powodu kłótni ze swoim chłopakiem wyglądał dziś na rozkojarzonego. Mężczyzna mruknął tylko, wyrażając zgodę na zmianę kierowcy, ale nawet nie podniósł wzroku na młodszego brata. Ta dwójka naprawdę się kochała. Dlaczego się na siebie nie otworzą?

    W przeciwieństwie do pary grzebiącej w ryżu Yoyak i ja cieszyliśmy się naszym wspólnym śniadaniem. Kiedy skończyłem jeść, wpadłem na dobry pomysł. Wymówiwszy się, wstałem, by wziąć coś z sypialni. Yoyak myślał, że o czymś zapomniałem, ale tak nie było. Po prostu przypomniał mi się sposób, który zwykle wzmacniał nasz związek. Chciałem podzielić się nim z Cherrym i Oye. Może to sprawi, że będą się kochać jeszcze bardziej.

    – Cherry, mam coś dla ciebie – zawołałem po powrocie do jadalni.

 

    Młody, siedzący nieruchomo i walczący ze łzami mężczyzna uniósł głowę, by na mnie spojrzeć, podczas gdy jego partner obrzucił mnie podejrzliwym wzrokiem. Przez chwilę wyglądał na zainteresowanego, ale potem znowu nas zignorował.

    – Co to jest, Dee?

    – Kostium, który Yoyak zamówił dawno temu, ale zapomniałem ci go dać.

    Podszedłem bliżej. Spojrzawszy na dużą różową kopertę w mojej dłoni, Yoyak zmarszczył brwi. Wiedział doskonale, co znajduje się w środku, bo sam zamierzał im to podarować.

    – Dee! – Mój chłopak głośno zawołał moje imię. Wstał nawet, żeby mnie zatrzymać, ale palcem wskazałem mu, by usiadł z powrotem.

    Może dlatego, że Yoyak tak zareagował, ignorujący uprzednio swojego chłopaka Oye odwrócił się i na niego spojrzał. Cherry wziął kopertę, natomiast ja, nie zniżając głosu, powiedziałem:

    – Jeśli twój mężczyzna przestał o ciebie dbać, to po prostu stań się naprawdę gorący, kochanie. Nie przejmuj się nim.

    Cherry wyglądał na zdziwionego. Jego delikatne dłonie otworzyły opakowanie. W środku znajdowała się bielizna w kocie wzory. Zdumienie nie znikało z jego twarzy, ale zrozumiał mój żart, ponieważ równie głośno odpowiedział:

    – Co za seksowna bielizna, Dee. Dla kogo mam ją założyć? Mój chłopak nie zechciał się pogodzić i już o mnie nie dba. Chyba przyjdzie mi poszukać sobie nowego męża.

    – Cherry! – wykrzyknął Oye, szorstko wyrywając mu z rąk bieliznę. Jego twarz zrobiła się czerwona, gdy spojrzał na swojego chłopaka. Nie trzeba dodawać, że starszy z braci Phadetsuek był niezwykle zaborczy.

    Yoyak obszedł stół. Jedną ręką złapał mnie za ramię, a drugą pociągnął walizkę.

    – Zabierzmy rzeczy do samochodu, Dee.

    – Hej, daj mi najpierw poobserwować rozwój sytuacji. To jak koreański serial.

    – Oni po prostu się pogodzą. Co chcesz oglądać? – Mój chłopak z całych sił mnie za sobą ciągnął, odmawiając mi przyjemności wizualnych. Oczywiście nie miałem szans na opór, więc jedyne, co mi pozostało, to posłusznie podążać za Yakiem.

    Zanim wyszliśmy, usłyszałem słowa przeprosin, które popłynęły z ust Oye. Czekaliśmy w samochodzie przez co najmniej dziesięć minut, nim uprzednio skłócona para wyszła na zewnątrz, uroczo trzymając się za ręce. Cherry radośnie się uśmiechał, a Oye wyglądał na zrelaksowanego.

    – Yak, myślisz, że Ye odda nam tę bieliznę?

    Mój facet nie udzielił mi odpowiedzi, jednak zarówno Oye, jak i Cherry, zająwszy miejsca na tylnym siedzeniu, ani słowem nie wspomnieli o seksownym podarunku.

    Skoro nie odzyskałem kostiumu, to prawdopodobnie oznaczało…

    Och! Pakao bez wątpienia namówi jeszcze kogoś do napisania recenzji jednego z jego produktów.

    Wyruszyliśmy w drogę 30 grudnia. Ruch był nadal zauważalny, ale mniejszy niż wczoraj – pierwszego dnia długich świąt. Gdy tylko opuściliśmy miasto, korki i chaos wyraźnie ustąpiły. Byłem zachwycony bujną, zieloną przyrodą wokół nas. Spojrzawszy w lusterko wsteczne, ujrzałem opierających się o siebie, uśpionych Oye i Cherryego. Wcześniej zatrzymaliśmy się, by oddać szacunek posągom Buddy.

 

    Było już późne popołudnie, gdy dotarliśmy do rodzinnego domu Phadetsueków. Byliśmy niemal na miejscu, kiedy para na tylnym siedzeniu się obudziła i jedząc przekąski, rozmawiała ze sobą w słodki sposób. Oye wyjaśnił mi, że obóz bokserski i dom znajdują się w różnych miejscach. Wskazawszy na olbrzymią halę, powiedział, że trenowało tam wielu słynnych bokserów. Historia obozu sięgała ponad 100 lat wstecz. Starożytne Muay Thai przekazywane było z pokolenia na pokolenie. Jednak Oye wykazał się większym talentem w dziedzinie międzynarodowego boksu, więc jego placówka w Bangkoku koncentrowała się na tej właśnie dyscyplinie.

    Starszy z braci nie zapomniał wspomnieć o dziecięcych wybrykach Yoyaka. Mój chłopak mu nie przerywał, ale czasem wtrącał swoje uwagi, szczególnie gdy Oye nie cofał się przed opowiedzeniem co bardziej żenujących historii. Starszy z braci twierdził, że mój facet był bardzo uparty, z czym zresztą chętnie się zgodziłem. Natomiast oskarżony o upór młodzieniec przez długi czas ogniście temu zaprzeczał.

    Po jakimś czasie Yoyak skręcił i zaparkował na podjeździe olbrzymiej posesji, a Cherry głośno obwieścił, że dotarliśmy na miejsce.

    O piątej po południu słońce zmieniło kolor na złoto-pomarańczowy, rozświetlając całą okolicę ciepłym światłem. Oryginalna posiadłość Phadetsuek (tak to sobie nazwałem) znajdowała się na wysokim wzgórzu tuż przy rzece, której woda mieniła się w słońcu, oferując odświeżający, czarujący widok. Chłodny wiatr niósł ze sobą zapach ziemi i roślin, których nie potrafiłem rozpoznać. Posesja wokół rezydencji była rozległa, a na niej znajdowało się wiele małych domków. Drzwi największego budynku były szeroko otwarte, a mężczyzna i kobieta wyciągali szyje, wyglądając swoich latorośli.

    Oye i Yoyak wyjęli walizki z bagażnika, natomiast Cherry, podbiegłszy do wielkiego domu, wykrzyknął do rodziców naszych chłopaków:

    – Jestem! Naprawdę za tobą tęskniłem, mamo.

    – Ja też za tobą tęskniłam, skarbie. Schudłeś? Czyżby Ye ci dokuczał? – Cherry pokręcił głową, pozwalając matce Yoyaka dotknąć swojego ramienia.

    Zbliżywszy się do drzwi, Yoyak skinął głową i przedstawił nas sobie:

    – To są moja mama i mój tata. Są tak mili, jak opisywał ci ich Cherry.

    Uśmiechnąłem się nieznacznie, czując, jak zadrżało mi serce. Mimo że rodzice Yoyaka wyglądali na życzliwych, nie potrafiłem zapanować nad zdenerwowaniem. W rękach trzymałem przekąski, które zamierzałem im podarować. Podszedłem do starszych państwa i złożywszy ręce do wai, grzecznie się przywitałem, po czym wręczyłem im przekąski.

    Mama Yoyaka ciepło się do mnie uśmiechnęła, a jego ojciec przez chwilę taksował mnie wzrokiem, po czym złożywszy dłonie, odpowiedział na moje powitanie.

    Yoyak wyglądem do złudzenia przypominał swojego ojca, podobnie zresztą jak Oye – obaj byli wysocy, o surowych twarzach, ale gdy się uśmiechali, wyglądali życzliwie i niegroźnie.

    – Tato, mamo, to mój chłopak, Dee, o którym wam mówiłem – dokończył formalności Yoyak. Kolejny raz lekko się uśmiechnąłem.

    – Nie wspomniałeś, że jest w wieku Ye. Wygląda jednak o wiele młodziej.

    – Mamo, dlaczego to mówisz? Chcesz przez to powiedzieć, że ja wyglądam staro?

– Kochanie, czy Ye chce mnie uderzyć?

    Matka Yoyaka złapała ramię męża, żartując z synami. Ich rodzina była tak ciepła, że moje napięcie znacznie się zmniejszyło. Położywszy dłoń na moim ramieniu, kobieta delikatnie mnie po nim poklepała.

    – Musisz być zmęczony podróżą. Odłóż swoje rzeczy i chodź coś zjeść. Kazałam kucharce przygotować mnóstwo pysznego jedzenia.

    – Tak, proszę pani.

    – Dee, powierzam ci naszego Yaka.

    W duchu z ulgą pomyślałem, że skoro wypowiedziała te słowa, to oznaczało, że zaakceptowała mnie jako swojego przyszłego zięcia.

    – Obiecuję dobrze się nim opiekować.

    – To niesprawiedliwe. Kiedy przedstawiłem wam Cherryego, nie powiedziałaś czegoś takiego, mamo. Z tego tylko same problemy. Zawsze mówisz, że jeśli mu dokuczę, to ma do ciebie zadzwonić, a ty się mną należycie zajmiesz – poskarżył się Oye.

    Zamiast matki głos zabrał jego ojciec:

    – Cóż, jesteś wrednym facetem.

    – To nieprawda. Zgadza się, Cherry? Co takiego zrobiłem? Jestem dla ciebie niemiły? – Oye spojrzał na swojego chłopaka.

    Cherry przewrócił jedynie oczami, na co Oye został trzepnięty przez matkę.

    – Jeszcze nie skończyłam mówić, a ty znowu to robisz. Jeśli Cherry znów cię zostawi, nie kłopocz się proszeniem mnie o pomoc. Nie kiwnę nawet palcem. Pomogę mu znaleźć lepszego męża.

    – To było dawno temu. Nie musisz tego rozgrzebywać, mamo. – Wyrwawszy Cherryego z objęć matki, Oye zaborczo objął go w talii.

    Wyglądało na to, że wiele razem przeszli.

    – A co z młodszym bratem? Drażnił cię, Dee? Jeśli tak, możesz mi się poskarżyć.

    Pokręciłem głową, natomiast Yoyak wykorzystał okazję, by obwieścić:

    – To Dee jest tym, który mi dokucza.

    – W takim razie Dee, musisz jeszcze intensywniej to robić – wtrącił tata Phadetsuek.

    Oye zaśmiał się tak głośno, że jego matka znów go uderzyła. Zadano mi kilka prostych, ogólnych pytań, więc rozmowa przebiegała w ożywiony sposób. Kiedy już trochę się poznaliśmy i zbliżała się pora kolacji, matka mojego faceta wysłała nas, żebyśmy się rozpakowali, i kazała przyjść później do jadalni przy rzece.

    To miejsce miało naprawdę wspaniałą atmosferę. Z okien każdego domu rozciągał się widok na rzekę. Nie musiałem nic robić, ponieważ Yoyak wszystkim się zajął. Wyjąwszy ubrania z walizki, wieszał je w szafie. Otworzył szklane drzwi na taras, pozwalając mi cieszyć się chłodną bryzą.

    – Kiedy będziemy wychodzić na kolację, musimy zamknąć okna i spryskać się środkiem odstraszającym komary. Jest ich tu mnóstwo. W przeciwnym razie będziesz drapał się przez całą noc – ostrzegł spokojnym głosem. Odwróciłem się i skinąłem głową.

    Słońce już niemal całkowicie zaszło.

    – Możesz mnie zabrać nad wodę?

    – Chcesz popływać w wodospadzie? Ale w okresie świątecznym będzie tam mnóstwo ludzi.

    – W takim razie możemy się tam przejść i tylko rozejrzeć.

    – Okej. Jeśli chcesz potaplać się w wodzie, to w porządku… – Tu wyraźnie go przystopowało. Nie dokończywszy zdania, spojrzał na mnie z wyraźnym zaskoczeniem i zawołał moje imię. Oderwałem wzrok od powoli płynącej rzeki, by spojrzeć na przystojną twarz mojego chłopaka.

    – Co się stało?

    – Co to, do diabła, jest?!

    – Hej! Oddaj mi to. To miała być niespodzianka na Nowy Rok. – Wbiegłem z powrotem do pokoju i chwyciłem kawałek materiału, który Yak trzymał w ręku.

    Mój facet wyglądał na wyraźnie oszołomionego, gdy spostrzegł, co to było.

    – Do Nowego Roku jeszcze za daleko. Nie możesz po prostu tego założyć, żeby pokazać mi się w tym już dziś wieczorem? – Na dźwięk jego błagalnego głosu przez chwilę się zastanowiłem.

    – Jeśli założę to już dziś, nici z noworocznej niespodzianki.

    – Potraktuj to jako prezent z góry.

    – W takim razie niech będzie dziś wieczorem – odpowiedziałem, uśmiechając się nieco złośliwie.

    Yoyak potarł opuszkiem palca mój nos i spojrzał na mnie błyszczącym wzrokiem. Nie był to jakiś dziwny strój, tylko po prostu ogniście czerwone stringi. Skoro miałem młodego chłopaka, musiałem postarać się go zadowolić. Odniosłem wrażenie, że mój prezent bardzo mu się spodobał, bo w przeciwnym razie nie usłyszałbym jego słów:

    – Odkąd się urodziłem, nigdy nie spotkałem nikogo takiego jak ty, Dee.

    – …

    – Spędziłem z tobą tyle czasu, że najwyraźniej przejąłem od ciebie twoje zboczone nawyki.

    – Jeśli się wstydzisz, możesz mi to po prostu powiedzieć, mój dobry chłopcze, zamiast zarzucać mi, że uczyniłem z ciebie zboczeńca.

 


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny 

Komentarze

Popularne posty