WW – Rozdział 17 [18+]
Good Day #17
[18+]
Był sobie młodzieniec, który nie mógł się skupić na
jedzeniu – oczywiście mam na myśli Yoyaka. Podczas kolacji z rodziną Phadetsuek
często szturchał mnie łokciem w ramię i wielokrotnie pytał, czy się najadłem.
Musiał zapewne marzyć o ogniście czerwonych stringach, ale pomyślałem, że jeśli
dostałby coś zbyt łatwo, mógłby nie docenić wartości prezentu. Dlatego grałem nieco
trudnego do zdobycia. Zamiast skończyć posiłek i popędzić do domu, by wziąć
prysznic i się przygotować, umówiłem się z matką i ojcem Yoyaka na partię kart
w ich domu.
Mój chłopak jedynie bez słowa uśmiechnął się nieco groźnie
kącikiem ust. Jednak przez cały czas gry czułem na sobie jego intensywne
spojrzenia. Musiałem przyznać, że odrobinę przerażały mnie te gniewne oczy, ale
byłem zdania, że jeśli chce się kogoś zdenerwować, należy to zrobić porządnie.
Udawałem, że nie zauważam jego prób poganiania mnie, i kontynuowałem rozmowy o
ogólnych sprawach, z pozornym odprężeniem grając w karty.
Trwało to prawie do godziny 22:00, aż do chwili, kiedy
Oye przeciągnął się i zgarnąwszy pieniądze, oznajmił, że kończy grę. Co gorsza,
grubość jego portfela dwukrotnie się powiększyła, podczas gdy ja byłem całkowicie
spłukany. By móc kontynuować grę, musiałem nawet pożyczyć pieniądze od swojego
chłopaka. Tak właściwie głównym powodem, dla którego nie chciałem jeszcze kończyć,
była chęć odzyskania pieniędzy, a nie drażnienia Yoyaka.
Po zakończeniu karcianej rozrywki rodzice Yaka zaczęli
szykować się do snu. Natomiast ja, pożegnawszy się, wraz ze swoim facetem
udałem się do naszego domu. Idący przed nami Oye i Cherry wyraźnie się o coś
sprzeczali.
Nocą temperatura spadła na tyle, że poczułem chłód. Chwyciwszy
moją rękę, Yak włożył ją do kieszeni swojej kurtki. Idąc obok, uświadomiłem
sobie, że najwyraźniej źle zrozumiałem jego intencje – on wcale nie
niecierpliwił się, by zobaczyć mnie w stringach.
– Chodźmy do baru mlecznego – zaproponował, wprawiając
mnie w zdumienie.
– Co?
– Jeśli go nie odwiedzisz, to będzie tak, jakbyś w ogóle
nie był w moim rodzinnym mieście – wyjaśnił, ciągnąc mnie za sobą.
Oye i Cherry powoli znikali nam z oczu. Przed domem
zostaliśmy tylko ja i Yoyak. On jednak nic więcej nie powiedział. Zamiast tego
wszedł do środka, żeby wziąć kluczyk do motocykla, i niemal natychmiast wrócił.
– Planujesz mnie zabić, prosząc, żebym pojechał do baru?
Jest tak zimno, że już teraz szczękam zębami.
– Będziesz siedział za mną. Jak miałoby być ci zimno?
– Nie uśmiechaj się tak złośliwie.
Spojrzałem na jego uniesione w uśmiechu kąciki ust, po
czym zmrużywszy oczy, westchnąłem. Wiedział, że zrobię, o co prosił.
Aby nie tracić czasu, mój mężczyzna pospiesznie
zaprowadził mnie na parking. W mgnieniu oka na podwórku zrobiło się jasno od motocyklowego
reflektora. Obszedłszy go dookoła, zająłem miejsce na tylnym siodełku.
– Nie zamierzasz zaprosić Cherry’ego i Ye?
– Nie, chcę jechać tylko z tobą. Ale zapewne i tak ich
tam później spotkamy. Hej, jeśli jest ci zimno, to się porządnie do mnie przytul.
– Nawet jeśli nie byłoby mi zimno, to i tak bym cię
przytulił.
Objąwszy go w talii, przycisnąłem zimny policzek do jego
szerokich pleców. Usłyszałem, jak mówi coś stłumionym głosem, po czym motocykl ruszył
niespiesznie.
Yak jechał powoli, zupełnie inaczej niż zwykle.
– To dziwne. Dziś jedziesz tak jakoś spacerkiem.
– Nie spieszę się. Poza tym boję się, że jeśli będę
jechał szybko, to zmarzniesz.
– Daleko ten bar?
– Nie, tylko pięć minut stąd.
– Ta droga jest naprawdę przerażająca. Mam nadzieję, że
nie zwabiłeś mnie tutaj, żeby mnie zabić.
Oparłem podbródek na jego ramieniu, przebiegając wzrokiem
wzdłuż całkowicie ciemnej ścieżki. Yoyak zaśmiał się niskim głosem.
– Boisz się duchów, co?
– Zamknij się.
– Tu jest po prostu ciemno. Za następnym zakrętem będzie jaśniej,
a wokół nie ma niczego, czego mógłbyś się bać. Poza tym masz mnie, Dee.
Skinąłem głową. Zimny wiatr smagał mnie po twarzy i już
po chwili poczułem na niej lekki ból, ale nie mogłem zaprzeczyć, że przyjemnie
było czuć ten wiatr. Mój chłopak nieco przyspieszył. I było dokładnie tak, jak
mówił – gdy przejechaliśmy zakręt, oślepiły mnie jasne światła.
Bar mleczny, do którego mnie przywiózł, znajdował się w
dość tajemniczym miejscu. Był to dwupiętrowy, drewniany dom. Na otwartym
dziedzińcu przed nim stał marmurowy stół. Domyśliłem się, że to dość popularne
miejsce, bo było tam sporo ludzi. Martwiłem się nawet, że nie znajdziemy
wolnego stolika. Jednak gdy mój olbrzymi chłopak zaprowadził mnie do wnętrza,
właściciel głośno go przywitał i wskazał wolny stolik, nakazując kelnerowi go uprzątnąć.
– Yak! Kiedy wróciłeś do domu?
– Dziś wieczorem. Przyprowadziłem tu mojego chłopaka,
żeby ci go przedstawić.
– Usiądź przy tamtym stoliku. Zaraz do was przyjdę. Gdzie
jest Ye?
– Nie zapraszałem go, ale pewnie i tak wkrótce tu będzie.
Yoyak podniósł menu i notatnik, podczas gdy ja
przyglądałem się mężczyźnie, którego uznałem za właściciela baru. Mój chłopak zorientował
się, że nie przedstawił mi swojego znajomego, więc natychmiast naprawił to niedopatrzenie.
– Dee, to Bear, właściciel baru mlecznego i uczeń mojego
ojca. Bear, to Dee, mój chłopak.
Mężczyzna o imieniu Bear szeroko się uśmiechnął. Miał
brodę, która wyglądała na dość niechlujną. Jego długie, falowane włosy związane
były w kucyk. Wyglądał trochę jak artysta, nie wydawał się być złym
człowiekiem. Odwzajemniłem jego pozdrowienie, dodając uprzejmy uśmiech.
– Wszystkie dziewczyny mają teraz złamane serca. Masz
chłopaka.
– Nie dramatyzujmy. To przecież nic wielkiego –
odpowiedział skromnie Yoyak.
Bear pokręcił głową i przyjaznym głosem zwrócił się do
mnie:
– Trzymaj go mocno. Ten facet jest gorący. Tyle dziewczyn
będzie chciało z nim porozmawiać, że możesz poczuć ból głowy.
Uśmiechnąłem się kącikiem ust i podejrzliwie spojrzałem
na Yoyaka. On jednak nie zareagował. Z rękami w kieszeniach zaprowadził mnie do
stolika, na którym stała butelka piwa, a obok stała gitara. Prawdopodobnie był
to stolik właściciela, więc nikt inny nie ośmielił się tam usiąść. Kelner nie zdążył
jeszcze uprzątnąć szklanki z piwem.
Duży, młody mężczyzna podał mi menu, gdy tylko usiadłem. Przeglądałem
je przez chwilę, zastanawiając się, co zamówić.
– Poproszę gorące mleko, mniej słodkie.
Bardzo słodkie,
normalnie słodkie, mniej słodkie – ten bar używał cukru, kierując się sercem
osoby, która je przygotowywała, a nie tej, która je piła.
Czyjeś ciężkie
przedramię spoczęło na mojej szyi, przez co lekko się wzdrygnąłem. Dobrze
rozpoznałem głos zza pleców. Zanim miałem szansę się przywitać, przybysz zdążył
już huknąć pod adresem Yaka:
– Nawet mnie nie
zapytałeś, czy też mam chęć się tu wybrać!
– Myślałem, że idziesz
spać, Ye. – Yoyak zapisał zamówienie i przesunął się, by zrobić miejsce po
swojej stronie. Wiedziałem, że przyjdzie mi się przesiąść, bo Oye zamierzał do
nas dołączyć. Usiadłem więc na krześle obok Yoyaka, a że było zimno, mogłem
przytulić się do jego ciepłego ciała.
– Wandee, Bear
powiedział, że jesteś słodki.
– Dziękuję. Zawsze
wiedziałem, że jestem uroczy. A gdzie jest mój Nong Cherry?
– Robi sobie kakao. W
tym barze, jeśli chcesz coś szybko dostać, musisz przygotować to sobie sam.
– Co to za szalone
miejsce? – Nie mogłem powstrzymać jęku.
Roześmiawszy się, Oye postawił
na stole sześciopak piwa, po czym podniósł gitarę i zaczął ją stroić. Nie
przeszkadzało mu, że robiłem zdjęcia, ani to, że Yoyak wstał, by przekazać
nasze zamówienie. Mój ukochany w mgnieniu oka wrócił, ale niestety już nie był
sam. Otaczał go wianuszek młodych dziewcząt. Kąciki moich ust drgnęły, a Oye cicho
się zaśmiał.
– Pogódź się z tym. Masz
sławnego chłopaka.
– Sławnego? – Zwróciłem
uwagę na Oye, odwracając wzrok od otoczonego dziewczynami przystojniaka, który
patrzył na mnie tak, jakby bezgłośnie błagał o pomoc. Ale jak miałem mu pomóc?
– Tak, trzykrotny mistrz
w błotnym boksie.
– Stał się sławny dzięki
boksowi błotnemu?
– Nie, stał się sławny,
bo nasz ojciec ogłosił, że jego najmłodszy syn wciąż jest singlem i że on potrzebuje
synowej.
Oye wychylił całą
szklankę piwa. Nie wiedziałem, z czego się śmiał, ale domyślałem się, że to on
zapisał mojego chłopaka na boks błotny. Złośliwa aura promieniowała z niego tak
intensywnie, że nie dało się jej ukryć.
– W tym roku znowu
będzie miał mecz. Będzie walczył o obronę tytułu.
– Kiedy?
– 1 stycznia. Zabiorę
cię, żebyś to zobaczył. Dowiesz się wtedy, ilu fanów ma Yak.
– Ale teraz… Myślisz, że
powinniśmy wstać i pomóc mu uwolnić się od tych dziewczyn?
– Powinieneś był to
zrobić już dawno. Idź, doktorze Wandee.
Wydałem z siebie dziwny
dźwięk, bo miałem ochotę zmiażdżyć starszego z braci Phadetsuek. Powoli podniosłem
się z krzesła i podszedłem do swojego chłopaka, który patrzył na mnie z nieodgadnionym
wyrazem twarzy.
– Yoyak, muszę iść do
toalety. Możesz wskazać mi drogę?
– Zaprowadzę cię.
– Dobrze. Oddajcie mi,
proszę, mojego chłopaka. Naprawdę nie znam drogi.
Razem poszliśmy do
toalety, a kiedy wróciliśmy do stolika, Cherry i Bear rozmawiali głośno z Oye. Twarz
Oye była czerwona jak u kogoś pijanego. Prawdopodobnie mogło istotnie tak być,
bo wcześniej pił w domu z ojcem. Gdy tylko usiedliśmy, od razu podano nam
napoje.
Czy piwo pasuje do
gorącego mleka? Nie sądzę, ale Yoyak nie wahał się ani chwili. Chwyciwszy
szklankę złocistego napoju, wypił duszkiem połowę jej zawartości.
– Chodź, Dee. Napijmy
się razem – zachęcał Bear.
– Bardzo łatwo się
upijam – zastrzegłem.
– Nie szkodzi. Jeśli będziesz
zbyt pijany, żeby wrócić do domu, możesz przenocować u mnie.
Wahałem się przez
chwilę, ale spojrzawszy na Yaka, usłyszałem, że mogę robić, co chcę. Chwyciłem
więc szklankę napoju o gorzkim smaku i podniosłem do ust.
Po pierwszej szklance zacząłem
drugą. Z kolejną piwo łatwiej spływało do gardła. Po jakimś czasie nalałem
sobie trzecią szklankę. Przy stole zostaliśmy już tylko ja i Cherry, ponieważ
Bear, Oye i Yoyak poszli grać w Sepak Takraw*.
(* Sepak
Takraw pochodzi z Azji – jest to niezwykle widowiskowy sport
przypominający trochę siatkówkę, a bardziej siatkonogę. Mecze rozgrywane są za
pomocą ratanowej piłki, a gra toczy się na boisku przypominającym kort do
badmintona)
Nie przesłyszeliście
się. Ci szaleni mężczyźni grali w Sepak Takraw o 23:00. Trzej muskularni
młodzieńcy zdjęli koszulki i pozwolili zimnej bryzie muskać ich ciała,
posyłając ratanową piłkę tam i z powrotem. Cherry i ja, jak również kilka
dziewczyn i chłopaków, przyglądaliśmy się, ciesząc oczy i serca ich widokiem.
Czyj to chłopak? Ma
takie zabójcze ciało!
Mój!
Cherry przestał patrzeć
na grę i zwrócił się do mnie, więc musiałem zachować spokój.
– Wszystko w porządku,
Dee?
– Jestem trochę pijany.
– Nie tylko trochę.
Twoja twarz jest cała czerwona. Chcesz iść spać? Odwiozę cię do domu. Właśnie
zaczęli grę, więc pewnie jeszcze długo nie skończą.
– Nie jestem pijany –
zaprotestowałem, ale było to jedynie puste zaprzeczenie. Głowa opadła mi na
stół. Omal nie straciłem przytomności. Czułem się oszołomiony, a świat wokół
mnie szaleńczo się kręcił.
Zobaczyłem, jak Cherry potrząsa
głową. Ten wysoki, szczupły mężczyzna wstał i podszedł do grających w Takraw. Zanim
całkowicie odpłynąłem, spostrzegłem, jak Yoyak niesie mnie do samochodu Oye, i
usłyszałem, jak mówi Cherry’emu, że zaraz wróci.
***
Bear i Oye zajęli mnie
grą, nie pozwalając zbyt szybko jej zakończyć. Zanim zdołałem się
usprawiedliwić i wrócić do domu, by zająć się Wandeem, byłem już nieźle wyczerpany.
Cherry przekazał mi, że Wandee wziął już prysznic i poszedł spać, a on został z
nim, dopóki się nie upewnił, że mój chłopak przykrył się kołdrą i zasnął.
Poczułem ulgę, gdy to
usłyszałem, ale mimo to śpieszyłem się do domu, chcąc być przy nim. Wiedziałem,
że Wandee naprawdę boi się duchów. Sen w nieznanym miejscu mógł nastręczyć mu
niejakich trudności.
Kiedy wszedłem do domu, przywitała
mnie cisza. Szedłem niemal na palcach, bojąc się zakłócić mu odpoczynek. Nie
wyłączył wszystkich świateł. Kilka lamp świeciło jasnym światłem. Wyłączyłem
te, które były zbędne, zostawiając jedynie delikatną poświatę. Cichutko
wszedłem do łazienki, by zmyć z siebie pot.
Biorąc prysznic, kilka
razy słyszałem pukanie do drzwi. Wandee mówił coś stłumionym głosem, ale nie
byłem pewien, czy był przytomny.
– Yoyak, to ty jesteś w
łazience?
– …
– Więc
wróciłeś.
– Tak.
Właśnie skończyłem brać prysznic.
Wytarłszy
się z grubsza, szybko się ubrałem i pospiesznie otworzyłem drzwi. Stojący przed
nimi Wandee nagle podbiegł i szybko mnie objął. Spojrzałem na niego z góry.
Miękka kołdra otulała jego ciało. Jeszcze przez kilka chwil wtulał twarz w moją
klatkę piersiową, po czym niechętnie się odsunął i poszedł do łóżka, by się na
nim położyć.
– Chodź
do łóżka, mój dobry chłopcze. – Wyciągnąwszy rękę spod kołdry, poklepał puste
miejsce na łóżku. Posłusznie do niego podszedłem, a on uniósł przykrycie i
poczekał, aż położę się obok, po czym przykrył nas obu.
Przyćmione
światło oświetliło coś, co kolorowo zamigotało. Zimna woda z prysznica
sprawiła, że moje ciało było chłodne, ale teraz błyskawicznie poczułem
narastające we mnie gorąco. Strojem, który miał na sobie Dee, były jaskrawoczerwone
stringi. Te, które odkryłem w walizce i koniecznie chciałem zobaczyć na nim.
– Założyłeś
je… Czekałeś na mnie w tym stroju?
– Dobry
chłopcze, mogę sobie być pijany, ale nie zapomniałem o obietnicy, którą ci
złożyłem.
Wandee
podniósł się i usiadł na mnie. Jego krągłe, delikatne biodra przyciskały się do
moich mięśni brzucha i miejsca poniżej. Nie miałem na sobie koszulki, więc naga
skóra przylegała do nagiej skóry, ocierając się o siebie. Mój oddech stał się
krótki i urywany. Chciałem zobaczyć go całego, ale jego ciało było częściowo
ukryte pod kołdrą.
– Mówiłeś,
że masz wiele fanek. Naprawdę jest ci gorąco, mały Yaku?
– …
– Jestem
bardzo seksowny. Jak możesz lubić kogoś bardziej od mnie?
– Nie,
nie lubię. Nigdy!
– Ty
też uważasz, że jestem seksowny?
– …
– Jeśli
mi nie odpowiesz, nie pozwolę ci patrzeć na mój tyłek.
Wyglądał,
jakby naprawdę był pijany. Jego nastrój wciąż się wahał – to chichotał, to
nagle był bliski płaczu. Kilka razy uderzył mnie w klatkę piersiową, po czym
zbliżył głowę i złożył pocałunek na moim podbródku.
Wsunąłem
ręce pod kołdrę i przesunąłem je na jego uda. Stringi, które zdobiły jego
seksowną pupę, miały sznureczki po bokach. Serce zaczęło mi głośno bić, gdy
przesunąłem dłońmi wzdłuż zawiązanych sznurków.
Jego
tyłek był nagi i miękki. Jeden ze sznurków opadał i zniknął w szczelinie między
pośladkami. Na policzkach poczułem uderzenie nieznośnego gorąca.
– Jesteś
seksowny, Dee. Co do tego stroju… Muszę cię prosić, żebyś nie zakładał go dla nikogo
innego. Proszę, zarezerwuj go wyłącznie dla mnie.
Wandee
zachichotał.
– Jesteś
zazdrosny? Nie chcesz, żeby ktoś to widział. Chcesz sam mnie takim oglądać? Bez
obaw. Kupiłem ten strój z myślą o tobie.
– Możesz
przestać się chować pod kołdrą?
– Zmuś
mnie do tego i porwij mnie.
– Mogę
to zrobić? Naprawdę?
– Tak.
Jestem twoją niewolnicą, Phi Yak.
Kiedy
podniósł głowę, by na mnie spojrzeć, dostrzegłem, że jego oczy lśnią od łez. Wahałem
się, czy pozwolić sobie na brutalne pieszczoty, ale wtedy mój kochanek
przygryzł wargę i zatrzepotał rzęsami, rzucając mi nieme wyzwanie.
Szybkim
ruchem zerwałem z niego kołdrę i odrzuciłem ją niedbale na bok. Nie wahałem
się. Ścisnąłem jego pośladki tak mocno, że nie wątpiłem, że pozostaną na nich
siniaki. Wandee jęknął i nieśmiało się poruszył, by przycisnąć brodę do mojej
piersi. Jego twarz wyglądała tak bezbronnie i ulegle, jakby nie był w stanie ze
mną walczyć, ale jego biodra wyzywająco ocierały się o mojego sterczącego
fiuta.
Stringi
były już niemal zupełnie mokre. Zaczepiłem palcami o skrawek materiału z przodu
i odsunąłem go, pozwalając, by penis Dee wyjrzał na zewnątrz. Był czerwony,
niemal identyczny jak kolor bielizny. Wilgotny, twardy – uroczy. Podniecający.
Mój paznokieć wcisnął się w szczelinę na jego czubku. Wandee zadrżał, a dwie
duże łzy spłynęły po jego płonących policzkach.
– Nie
rób tego…
–
Hm… Wygląda na to, że ci się podoba.
– To…
ekscytujące. Ale… boję się, że dojdę, zanim we mnie wejdziesz.
– Co
sobie myślałeś, kupując ten strój?
–
Że pragnę zadowolić mojego młodego męża. Podoba ci się, dobry chłopcze?
Nie
odpowiedziałem. Po prostu poruszyłem biodrami, rytmicznie dociskając mojego
nabrzmiałego, gorącego kutasa do jego pośladków. Gwałtownie przyciągnąwszy go do
siebie za szyję, złożyłem gorący pocałunek na jego delikatnych ustach.
– Ta
część mnie ci odpowiedziała.
– Więc…
Bardzo to lubisz?
– Tak, Nigdy nie
myślałem, że mogę być aż tak napalony. Nieprzyzwoicie napalony.
Jasna skóra mojego
kochanka odcinała się od czerwonego materiału. Pomyślałem, że ta jaskrawa
czerwień idealnie do niego pasuje. Był tak gorący, że chciałem ostro go
pieprzyć, nie ściągając z niego tych jego mikroskopijnych stringów. W mojej
głowie wrzało od nieprzyzwoitych, perwersyjnych myśli i obrazów.
Jak już wspomniałem… Nigdy
bym nie pomyślał, że mogę być tak nieprzyzwoity, napalony do granic możliwości.
Podniosłem się wyżej,
mając w sobie dość siły, by wraz ze sobą unieść Dee. Oblizawszy wargi, patrzył,
jak ściągam bokserki. Nie odrywał wzroku od mojego fiuta. Powoli pocierałem nim
miejsce między jego pośladkami. Płonąłem. Byłem tak gorący, że odnosiłem
wrażenie, że mógłbym niemal przypalić jego skórę. Wyciągnąłem rękę i delikatnie
ścisnąłem jego białą szyję. Przesunąwszy palcem po jego brodzie, wsunąłem mu go
do ust, pozwalając go ssać.
Wandee nie próżnował. Z
oddaniem, zmysłowo ssał mój palec, ale ja czułem to nie tylko na palcu. Kiedy
wystawił język i lizał moją dłoń od podstawy palca do czubka paznokcia, a dodatkowo
skubał delikatnie skórę, z mojego fiuta zaczął sączyć się obficie mój naturalny
lubrykant.
Byłem tak napalony i
nabrzmiały, że niemal eksplodowałem. Wandee odsunął sznureczek tkwiący w
szczelinie między jego pośladkami i zaczepił go na mojej męskości, powodując,
że oddech wydobywający się z moich otwartych ust stał się jeszcze bardziej
nieregularny. Jęknąłem głośno.
– Uspokój się, Nong Dee,
bo Phi Yak za szybko dojdzie.
– Wycisnę z ciebie
wszystkie siły witalne. Na śmierć.
Mhm… To byłoby warte. Wtedy naprawdę mógłbym umrzeć.
Wyjąłem mój ociekający
śliną palec z jego ust i wsunąłem do jego wejścia. Mój kochanek wypiął biodra, z
jękiem rozkoszy przyjmując pieszczotę. Czułem, jak jego wnętrze poszerza się, aby
mnie przyjąć. Z jego zmysłowych, lekko otwartych ust kapnęła ślina. Czy zdawał
sobie sprawę, jak bardzo był uwodzicielski? Wierzyłem, że naprawdę potrafiłby
mnie zabić.
Wandee nie próżnował.
Jego dłoń bezwstydnie posuwała mojego pulsującego kutasa, który stał się
jeszcze twardszy i gorący. Nagle położył swoją rękę na mojej, która buszowała między
jego pośladkami, po czym wsunął do środka własny palec wskazujący, próbując go
spleść z moim palcem.
Moje serce już nie
należało do mnie.
Omal nie straciłem
przytomności, gdy wyjął swój palec spomiędzy pośladków i wsunął sobie do ust. Przez
chwilę go ssał, po czym włożył go do moich ust. Ssałem mocno, lizałem i
gryzłem, aż się wzdrygnął. Nie wytrzymałem, widząc jego płonącą dziką żądzą
twarz. Rozchyliwszy dłońmi jego pośladki i przytknąwszy fiuta do odpowiedniego
miejsca, wbiłem się do środka, wyrywając krzyk z jego gardła.
– Yaaaak! Zazwyczaj
jesteś spokojniejszy.
– Nie mogłem już tego
znieść, Dee. Umierałem z pragnienia, by się w ciebie po barbarzyńsku wedrzeć.
– Uwielbiam, kiedy
jesteś szalony.
– Proszę, bądź cicho.
Przestań mnie drażnić.
– Aaach!
– Sprawię, że będziesz
mógł jedynie jęczeć i wołać moje imię.
– Ooooch! Yak!
Mój gorący kutas wbijał
się w ciało Dee całą swoją długością. Czułem otulającą mnie miękkość. A on
tylko jęczał i wołał moje imię. Kiedy promienie wschodzącego słońca oświetliły
sypialnię, jego jaskrawe stringi opadły, ale on nadal nie przestawał wołać
mojego imienia.
Sylwester
z Wandeem nie obfitował w wiele wydarzeń. Mój chłopak chciał zwiedzać, a moim
obowiązkiem było go zadowolić. I może dlatego, że obudziliśmy się bardzo późno,
podczas naszej wyprawy do świątyni i wodospadu
napotkaliśmy ogromne tłumy.
Na wycieczki
wybieraliśmy się tylko we dwóch. Oye i Cherry woleli zostać w domu. Doskonale
wiedzieli przecież, że w okresie świątecznym tłumy turystów uniemożliwiają
znalezienie w miarę odludnego miejsca do spacerowania. Jednak bez względu na
to, jak tłoczno i chaotycznie było, Wandee nieodmiennie się uśmiechał.
Wyglądało na to, że
uwielbiał podróżować i jeść. Co więcej, z łatwością dopasował się do mojej
rodziny, a po całym dniu spędzonym na zwiedzaniu wciąż miał wystarczająco dużo
energii, by pomagać mojej mamie w kuchni. Oczywiście nie zawsze dobrze mu to
szło, ale mama go lubiła i chętnie go uczyła. A ponieważ był to sylwester,
siedzieliśmy i jedliśmy razem dłużej niż zwykle.
Pod koniec posiłku tata zawołał
nas wszystkich, byśmy usiedli razem na podwórku. Rodzice najpierw zawiązali
sznurki na nadgarstkach Oye i Cherry’ego, a następnie na moim i Wandeego. Zrobili
to niejako na powitanie i błogosławieństwo, jednak mój chłopak, który zawsze za
dużo myślał, szturchnąwszy mnie, zapytał:
– Więc… to jest ślub?
– …
– Przywiozłeś mnie
tutaj, żebym cię poślubił, ale nawet mnie nie uprzedziłeś.
– …
– A co z posagiem?
– Nie mam żadnego. Myślę,
że powinniśmy uciec.
Znałem go już na tyle
dobrze, by rozumieć jego żarty, i doskonale radziłem sobie, współpracując przy
jego – nawet najbardziej absurdalnych – pomysłach. Ledwo powiedziałem o
ucieczce, a natychmiast poczułem, jak uderza mnie w bok.
***
Noc odliczania do Nowego Roku upływała nam spokojnie. Po
prostu siedzieliśmy przytuleni i liczyliśmy sekundy, a gdy wybiła północ, wręczyłem
Wandeemu prezent.
– Złożyłeś dla mnie papierowe gwiazdki i napełniłeś nimi
słoik?
– Tak, to do ciebie pasuje.
– W jaki sposób?
Mój chłopak obracał w dłoniach szklany słoik z mnóstwem
małych gwiazdek. Następnie wpatrzył się we mnie, a ja czekałem na wyjaśnienie.
– Cóż, to był popularny prezent, gdy byłeś nastolatkiem,
prawda? Pomyślałem więc, że jeśli ci go podaruję, to w ten sposób zabiorę cię z
powrotem do twojej młodości.
Wandee, półleżąc obok mnie na łóżku, przez chwilę
milczał, po czym zaprezentował mi złowieszczy uśmiech.
– Chcesz powiedzieć, że jestem stary?!
Wzruszyłem ramionami i przesunąłem koc, by przykryć nas
obu.
Najważniejszym świętem w mojej rodzinie był pierwszy
dzień roku. Mój ojciec był dość znany, więc zawsze 1 stycznia nasza rodzina
organizowała wielką ceremonię zasług, a także zawody w boksie błotnym.
Rodzina Phadetsuek musiała wysłać na te zawody swojego przedstawiciela.
Tym kimś byłem ja, ponieważ nigdy się nie sprzeciwiałem. Kiedy tata i Oye kazali
mi stanąć do walki, posłusznie brałem w niej udział. Byłem mistrzem już od wielu
lat. Nie sądziłem, że w tym roku coś się zmieni.
Rywalizacja rozpoczęła się o 15:00. Tata zlecił kilku
osobom wykopanie dołu i napełnienie go wodą. Tak powstało gęste błoto. Następnym
krokiem było zajęcie miejsca na umieszczonym nad dołem słupie. Należało usiąść
okrakiem – tak, by po obu stronach słupa zwisały nogi, a następnie zapleść je w
kostkach. Jakiś czas później siedziałem tam, czekając, aż ktoś rzuci mi
wyzwanie. Nie pamiętałem już, ile osób wbiłem dziś w błoto. Pewne było jedynie
to, że nie ja będę tym, który runie w dół. Błotnista woda pod spodem była naprawdę…
cholernie obrzydliwa.
Nie byłem pewien, która była godzina, aczkolwiek musiałem
przyznać, że czułem się zmęczony. Myślałem, że zawody dobiegły już końca,
ponieważ nie było kolejnego śmiałka, który zechciałby stanąć ze mną w szranki.
Jednak chwilę później, kiedy miałem już zamiar ogłosić koniec rywalizacji,
nieoczekiwanie dobiegł mnie głos taty. Najwyraźniej znalazł się ostatni
zawodnik.
Wydałem z siebie ciężkie westchnienie. Patrząc na białe
nogi swojego rywala, odniosłem dziwne wrażenie, że wyglądają bardzo znajomo.
Kiedy podniosłem wzrok, w jednej chwili wszystko stało się jasne.
– Dee? Czemu się wygłupiasz?
– Zamierzam stoczyć z tobą pojedynek bokserski.
Jego uśmiech niemal mnie oślepił. Wyglądał naprawdę
śmiesznie, niepewnie przesuwając się po słupie. Jego dłonie tkwiły w rękawicach
bokserskich. Dobrze, że nie zdjął koszulki, tak jak ja. W przeciwnym razie nie
potrafiłbym zapanować nad uczuciem zaborczości. Mój facet ubrany był w biały
T-shirt. Spojrzałem na czysty materiał, a potem na czarne błoto.
– Nie chcesz zmienić ubrania?
– Zamierzasz mnie zrzucić? Odważysz się to zrobić? Tym
razem kolej na ciebie, żeby zaliczyć spotkanie z błotem. – Jego uśmiech stał
się jeszcze szerszy, kiedy gestem kazał mi zanurzyć się w tej paskudnej brei.
– Nawet jeśli to ty, nie dam ci żadnych forów, Dee. Z
całą pewnością to nie ja wyląduję w błocie.
Gotowy do kłótni Wandee już otworzył usta, ale uprzedził
go mój ojciec, który komentował to wydarzenie przez mikrofon.
– Zobaczmy, czy Yoyak zdoła również w tym roku obronić
swój tytuł. Jeśli dziś polegnie, to będzie jasne, że boi się swojej żony!
Wandee zaśmiał się i odwróciwszy się do mojego ojca,
wykrzyknął, że czuje się zawstydzony. Zupełnie nie przejmował się tym, że właśnie
daje mi okazję, bym zepchnął go w dół. Po chwili skierował swoją uwagę na mnie.
– Twój tata i Ye wysłali mnie, żebym cię pokonał. Poddaj
się i po prostu ze mną przegraj. Nie chcę taplać się w błocie.
– To zostało ukartowane? Ja też nie chcę się w nim
taplać.
Chwilę później rozległ się dźwięk sygnalizujący
rozpoczęcie walki. Zacisnąłem pięść i lekko uderzyłem go w ramię. Wandee stracił
równowagę, ale udało mu się nie spaść. Kiedy się ustabilizował, spojrzał na
mnie surowym wzrokiem.
– Yak!
– Grając według zasad, przegrasz. Jesteś słaby.
– Jeśli spadnę, to nie będziesz dziś spał ze mną w
sypialni, Yak.
– Dobrze.
Wydałem z siebie ciężkie westchnienie. Skoro tak stawiał
sprawę, to właściwie nie miałem wyboru. Rozluźniłem splątane nogi i uniosłem
dłoń, którą opierałem na słupie. Rzuciłem się w błoto z takim impetem, że rozległo
się głośne plaśnięcie. Mój zadowolony ojciec z wyraźną radochą zakomunikował,
że jego młodszy syn boi się swojej żony.
Nie bałem się. Po prostu nie chciałem spać na zewnątrz.
Tego wieczoru Wandee poświęcił mnóstwo czasu, by zmyć ze
mnie błoto. Podłączył wąż na podwórku i spłukiwał je ze mnie, a ja cierpliwie
stałem, poddając się jego zabiegom. Kiedy uznał, że nadeszła odpowiednia chwila,
użył szamponu i mydła.
Narzekałem trochę, lecz gdy się uśmiechnął, natychmiast przestałem.
Może dlatego, że wyglądał na szczęśliwego. Upadek w błoto okazał się tego
wart.
– Twój tata powiedział, że w przyszłym roku będę musiał
przyjechać i bronić swojego tytułu.
– …
– Za rok odzyskasz tytuł. W tym roku mi go oddałeś, więc
w przyszłym ja oddam go tobie.
Wyrwałem mu wąż z rąk i zaczęliśmy oblewać się wodą, aż
obaj byliśmy zupełnie przemoczeni. Zabawa dobiegła końca, gdy Oye, głośno
krzycząc, opieprzył nas za marnowanie wody. Wandee i ja nie poczuwaliśmy się do
winy, a kiedy tylko Oye odszedł, zaczęliśmy chichotać.
– Przyjedźmy tu razem również w przyszłym roku, Dee.
– Obiecuję, że co roku będę tu z tobą przyjeżdżał.
Wandee złożył mi tę obietnicę, a w kolejnych latach przekonałem się, że on naprawdę zawsze dotrzymuje słowa.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Trzeba to przyznać. Uwielbiam tą nowelkę na równi z Love Rain a to nie mały wyczyn. Ogromne dzięki za tłumaczenie. Rewelacyjnie się to czyta. Tylko czemu do następnej środy tyle godzin...
OdpowiedzUsuńZgadzam się Moniko. Super novelka.
OdpowiedzUsuń