LM – Rozdział 22



Na końcu jest tylko ból

[Mark Masa]

 

    Położyłem się na łóżku i niespokojnie przewracałem z boku na bok, mimo że nie spałem tu od wielu miesięcy. Rozejrzawszy się dookoła, stwierdziłem jednak, że nadal byłem zaznajomiony z otoczeniem. Obróciłem się w lewo i spojrzałem na telefon. Włączyłem go zaledwie kilka godzin temu, by poprosić rodzinę o odebranie mnie z lotniska. Powiadomienia o nieodebranych połączeniach, wiadomościach na Line i czatach na Facebooku pojawiły się tak jak wcześniej. Myślałem o ich przeczytaniu, ale w tej chwili nie miałem na to siły, więc wróciłem tutaj – do miejsca, którego nie lubiłem, ale które dawało mi poczucie bezpieczeństwa.

    Do mojego domu.

    Dotarłem o świcie, poprosiwszy uprzednio Jamesa, żeby odwiózł mnie na lotnisko. Powiedział mi tylko, że P’Vee też bardzo cierpiał, chociaż wtedy niewiele o tym myślałem. To nie tak, że nie chciałem, ale… mój umysł był pusty.

    Widok ukochanego mężczyzny całującego się ze swoją byłą dziewczyną był bardzo bolesny. Gdyby to był inny facet czy dziewczyna, prawdopodobnie mógłbym to z nim przegadać i uspokoić swoje myśli. Ale to była osoba, którą kiedyś kochał tak bardzo, że niemal mnie przeoczył. Nawet gdy oddałem mu swoje serce, ciało, wszystko, co miałem, tamta kobieta nadal miała na niego wpływ. Była jedyną osobą, z którą nie odważyłem się rywalizować. Jedyną, przed którą byłem gotów ustąpić.

    Nie wiedziałem, jak długo płakałem. Wiem tylko, że moje myśli bolały za każdym razem, gdy przypominałem sobie ten pocałunek. Czy ten 300-gramowy kawałek mięśnia pod żebrami naprawdę służył tylko do pompowania krwi, jak twierdził Tossakan? Dlaczego czułem, jakby tysiące igieł wbijały się w moje serce?

    – Masa, jesteś już na nogach, kochanie? Chodźmy coś zjeść. – Obróciłem się w stronę drzwi. Głos mamy wyrwał mnie z ponurych myśli. Uśmiechnąłem się słabo i wstałem, by spojrzeć na swoje odbicie.

    Nie pytaj, czy już się obudziłem. Zapytaj raczej, czy chciałbym jeszcze pospać. Na to o wiele łatwiej byłoby mi odpowiedzieć.

    – Nie jestem głodny, mamo.

    – Masa, tęskniłam za tobą, kochanie. Nie możesz po prostu wrócić do domu i leżeć w łóżku przez cały dzień.

    Westchnąwszy ciężko, sięgnąłem, by odgarnąć włosy do tyłu, po czym podszedłem do drzwi, by je otworzyć.

    – Jestem zmęczony, mamo – powiedziałem, spoglądając na nią błagalnym wzrokiem.

    – Błagasz mnie takim spojrzeniem? Na pewno coś się działo. – Mama zmrużyła oczy i spojrzała na mnie spokojnie. – Powiedz mi, Masa. – Jej zatroskana mina, łagodny ton głosu i troskliwe spojrzenie sprawiły, że poczułem ciepło napływające do oczu.

    – Mamo… – szepnąłem, zanim przyciągnąłem ją do siebie, by ją objąć. – Znów zostałem zraniony.

    Wszystko, co robiłem, wszystko, kim byłem, było dla niej czymś w pełni zrozumiałym i możliwym do zaakceptowania. Wiedziała o moich preferencjach i nie miała z tym problemu. Już w liceum dałem jasno do zrozumienia, że dziewczyny mnie nie interesują. Mama potrafiła to zaakceptować i zawsze o mnie dbała. Niezależnie od tego, dokąd szedłem czy z kim się spotykałem, ona zawsze o tym wiedziała. Ale tym razem jej nie powiedziałem, bo byłem daleko od niej. Bo nie tęskniłem za nią tak jak wcześniej.

    – Bardzo cię to zraniło, prawda, kochanie? W porządku, jestem tutaj, przy tobie. – Mama pocieszająco pogłaskała mnie po głowie.

    – Tęskniłem za tobą – powiedziałem, po czym – ucałowawszy jej policzek – delikatnie się odsunąłem.

    – Chcesz mi o tym opowiedzieć, kochanie? – Wyciągnęła rękę, by pogłaskać mój policzek.

    – Nie teraz. Nie chcę jeszcze o tym mówić – odparłem z uśmiechem. Nie chciałem, żeby się martwiła. I naprawdę nie byłem gotowy, by mówić o tamtym facecie.

    – W takim razie chodźmy coś zjeść. Tata już na nas czeka.

    Uniosłem brwi, usłyszawszy jej słowa. Mama uśmiechnęła się do mnie lekko i kiwnęła głową, zachęcając mnie, bym poszedł za nią na dół.

    Jadalnia była miejscem, którego najbardziej nie lubiłem, ponieważ musiałem spotykać się tam z ojcem. Głowa rodziny spojrzała na mnie. Jego twarz pozostawała spokojna, a wzrok niewzruszony. Te beznamiętne oczy były dokładnie takie same jak zawsze. Wykonałem swoje obowiązki, jak przy każdym spotkaniu.

    – Dzień dobry, tato. – Skłoniłem się i przywitałem go obojętnym tonem. W odpowiedzi on jedynie kiwnął głową.

    W pokoju zapanowała cisza. Tata spokojnie zaczął jeść, podobnie jak ja. Tylko mama patrzyła na mnie z troską w oczach. Było jak dawniej, a nawet gorzej, odkąd oznajmiłem tacie, że zamierzam studiować poza miastem. Jego i mnie nigdy nie łączyła bliższa relacja, ale gdy dowiedział się, gdzie i co zamierzam studiować, stał się jeszcze bardziej chłodny.

    – Masa, ile dni zostaniesz, kochanie? Czy to wystarczy, żebym przestała za tobą tęsknić? – Słodki głos mamy rozbrzmiał obok, a na moim talerzu pojawił się kawałek ryby. Obróciłem się i, uśmiechnąwszy się do niej, zgodnie ze swoim planem odpowiedziałem:

    – Chciałem zostać kilka dni, mamo. Nie mam zbyt długich wakacji.

    – Skoro masz tak krótką przerwę, to po co w ogóle przyjeżdżałeś? – odezwał się głębokim głosem ojciec z drugiego końca stołu. Kątem oka zobaczyłem, jak mama podniosła wzrok, a ja zacisnąłem mocniej palce na łyżce.

    – Kochanie, może tym razem go nie besztaj? – powiedziała mama. Jej ton nie wyrażał irytacji, raczej prośbę.

    – Nie robię tego, po prostu stwierdzam fakty. Mieszka tak daleko, że powrót do domu musiał być zapewne dla niego obciążeniem.

    – Tato. – Podniosłem wzrok i spojrzałem mu prosto w oczy, zanim sztywnym tonem przemówiłem, podczas gdy on spokojnym wzrokiem na mnie patrzył.

    – Proszę, nie kłóćcie się. Nasz syn dopiero co przyjechał. Nie sprawiajmy, żeby czuł się źle – zwróciła się do taty mama.

    – Gdyby nie był przytłoczony jakimiś problemami, to by do nas nie przyjechał, kochanie. Co więc się tym razem dzieje? Co zrobiłeś?

    Zupełnie jakby coś uderzyło mnie w twarz i pozbawiło czucia. Nie odpowiedziałem nic, po prostu patrzyłem na ojca jak wcześniej.

    – Jeśli ma problemy, to zrozumiałe, że powinien przyjechać do nas – wtrąciła mama.

    – Byłoby lepiej, gdyby ten twój łobuz robił, co mówię. Kazałem mu studiować tutaj, ale on pojechał tak daleko. Chciałem, żeby został pływakiem, a on wybrał sobie studia według własnego widzimisię. – Ojciec zaczął mówić o czymś, co już mu tłumaczyłem. Zanim poszedłem na studia, ich wybór był w naszej rodzinie poważnym problemem. To nie tak, że nie chciałem być pływakiem, po prostu nie chciałem robić tego zawodowo. Wolałem studiować inżynierię.

    – Mam własne zainteresowania – odpowiedziałem spokojnie, nie chcąc się znów tłumaczyć.

    – Przez te twoje zainteresowania skończyłeś, jak skończyłeś. – Po tych słowach ojciec wstał i opuścił jadalnię.

        Westchnąłem głęboko i poczułem dłoń mamy na swojej głowie. Posłałem jej słaby uśmiech.

    – Martwi się o ciebie. Nie chce, żebyś miał trudności. – Z jej ust wydobył się słodki głos.

    – Nie mam tam żadnych trudności, mamo. Akademik jest wygodny, mam Jamesa i Winda do towarzystwa, a nauka sprawia mi przyjemność – odpowiedziałem.

    Wyglądało na to, że nasze śniadanie właśnie się zakończyło, bo nie miałem ochoty na dalsze jedzenie, a mama odłożyła swoją łyżkę.

    – To dlaczego od rana masz taki wyraz twarzy? – zapytała, po czym zwróciła się do pokojówki, która przyszła zebrać naczynia ze stołu, a ja spojrzałem przez czyste okno na ogród obok domu. – Pójdziemy porozmawiać w ogrodzie? Wiem, że lubisz tam przebywać – powiedziała zapraszająco mama, na co skinąłem głową i podążyłem za nią na zewnątrz.

    Nasz dom utrzymany był w nowoczesnym stylu. Mimo że mama pochodziła z elity, a ojciec miał japońskie korzenie, oboje lubili ten styl. Poprosiłem, żeby z jednej strony domu pozostawiono ogród, natomiast z drugiej tata kazał zbudować ogromny basen. Mój ogród nadal był piękny jak dawniej. Zapewne podczas mojej nieobecności mama dobrze o niego dbała.

    Lubiłem zieleń liści, ponieważ czułem się lepiej, gdy na nie patrzyłem. Lubiłem zapach ziemi, bo orzeźwiał mnie, gdy brałem głęboki oddech. I lubiłem P'Vee. Nie miałem ku temu powodu, ale naprawdę go lubiłem… Nawet bardziej od mojego ogrodu.

    – Zawsze mnie ignorujesz, kiedy tu jesteś. – Moją uwagę zwrócił głos za mną. Mama zbliżała się do mnie ze szklanką pełną jakiegoś napoju. Wróciłem tu dla niej. Dla niej i tylko dla niej. To jedyna osoba, która rozumie, co teraz czuję.

    – Dziękuję – powiedziałem, wziąwszy od niej szklankę. Było w niej ciepłe mleko, które zawsze lubiłem pić. Przyłożyłem naczynie do ust i pomyślałem o tym, jak wracałem z wyspy Samet. W autobusie zgłodniałem, więc on dał mi chleb i mleko. Nie było to nic specjalnego, tak jak mleko podgrzane przez mamę, ale i tak mnie nasyciło.

    – Dlaczego nie pijesz, kochanie? Wiem, że się jeszcze nie najadłeś. – Spojrzawszy na nią, zorientowałem się, że zbyt długo trzymałem szklankę przy ustach. Uśmiechnąłem się lekko i napiłem się pysznego mleka.

    – Wcale nie byłem głodny. – Po wypiciu połowy zawartości szklanki odstawiłem ją. Mama podniosła rękę, by wytrzeć plamę mleka z moich ust.

    – Nie martw się tak bardzo o tatę, kochanie. On po prostu bardzo się o ciebie martwi. – powiedziała, kładąc mi rękę na ramieniu.

    – Rozumiem go i chcę, żeby on również mnie zrozumiał.

    Byłem jego jedynym synem. Moje preferencje to coś, czego moi rodzice prawdopodobnie nigdy nie będą w stanie tak do końca zaakceptować. Na szczęście mama mnie rozumiała i – w przeciwieństwie do taty – zawsze była po mojej stronie. Kiedyś zazdrościłem Tossakanowi, którego rodzina akceptowała wszystko, co robił. 

    Myślałem, że będzie mi ciężko zaprzyjaźnić się z Barem, ale teraz wiem, że bez względu na to, kogo pokocham, napotkam trudności. Im więcej myślałem o twarzy P'Vee, tym słabsze światełko widziałem na końcu tunelu. Zarówno, jeśli chodziło o jego rodzinę, jak i mojego ojca. Może to i lepiej, że nasza historia zakończyła się w ten sposób. Nie było potrzeby rozwijania tej relacji. Nie musiał mnie już kochać. Lepiej, żebym zerwał z nim kontakt, niż żeby przestał mnie kochać lub żebyśmy byli zmuszeni do separacji.

    – Jesteś pewien, że nie chcesz mi o tym opowiedzieć? – zapytała mama, siadając w hamaku. Westchnąwszy, odwróciłem się i poszedłem za nią.

    – Jest ktoś, kogo lubię. – Spojrzałem na mamę czekającą, by mnie wysłuchać. Powoli i po cichu się zastanowiłem, a mama skinęła ze zrozumieniem głową.

    – Naprawdę tak bardzo go lubisz? Nigdy wcześniej nie wydawałeś się tak przygnębiony z powodu zranionych uczuć. Jeśli go lubisz, to po prostu mu powiedz. – Chwyciwszy mnie za rękę, przyciągnęła do siebie, a ja usiadłem obok niej.

    – Myślę, że się w nim zakochałem – wyszeptałem i spojrzałem na dłonie mamy trzymające moje. Poczułem ciepło, mimo że mówienie o tej historii sprawiło, że zrobiło mi się zimno. Tak długo, jak jej dłonie trzymały moje, czułem ich ciepło. To było uczucie podobne do tego, kiedy nie miałem nikogo, a P'Vee podszedł i mnie przytulił. Aczkolwiek teraz czułem się bezpieczniej i pewniej. Byłem przekonany, że mama nie puści mojej ręki.

    – Co się stało? Czy on nie kocha mojego Masy? 

    – Powiedział, że mnie lubi.

    Mama uniosła brwi. Jej piękne usta zacisnęły się tak jak moje, kiedy o czymś myślałem.

    – A może to jego rodzina cię nie lubi, Masa? – wysunęła przypuszczenie.

    Zmusiłem się do uśmiechu, patrząc na drzewa przede mną.

    – To jedno… Ale głównym problemem jest to, że on nadal kocha swoją byłą dziewczynę bardziej niż mnie.

    – Masa! – Mama natychmiast wbiła we mnie wzrok. Jej piękne oczy rozbłysły zaskoczeniem, po czym spojrzała na mnie surowo.

    – Mówiłam ci już, że nie obchodzi mnie, kim jesteś i kogo lubisz, ale to nie może być osoba, która już kogoś ma – wypowiedziała te słowa, jakby była na mnie zła, choć prawdopodobnie powiedziała je bardziej ze współczucia. Mama nigdy nie wcierała soli w moje rany, bez względu na wszystko. 

    – Teraz rozumiem, dlaczego mi to wtedy powiedziałaś.

    Kiedyś pociągał mnie ktoś, mimo że miał już chłopaka. Nie próbowałem z nim flirtować, ponieważ byłem wtedy młody. Rozmawiałem o tym z mamą, która bardzo wyraźnie powiedziała mi, że powinienem przestać go lubić. Niezależnie od tego, czy chciałem z nim flirtować, czy być w poważnym związku, moja mama nalegała, żebym z niego zrezygnował. W tamtym czasie skarżyłem się i nie zgadzałem się z jej zdaniem, ale ponieważ była bardzo stanowcza, skończyło się na tym, że się do niego nie zbliżyłem. To była moja pierwsza miłość… Miłość, która miała już sympatię, a ja postanowiłem nie ingerować w ich związek. Teraz było inaczej.

    – Masa… To nie jest tylko coś grzesznego lub złego, jak cię uczyłam, kiedy byłeś młodszy, ale kochanie osoby, która należy już do kogoś innego, ostatecznie prowadzi tylko do bólu – powiedziała, obejmując mnie ramieniem.

    Powoli pozwoliłem płynąć łzom. Nie chciałem już płakać, ale nie mogłem się powstrzymać. Oparłszy głowę na ramieniu mamy, zaszlochałem.

    – To boli, mamo. – Objąłem ją w pasie i wtuliłem twarz w jej ramię. Mama podniosła rękę i zaczęła gładzić mnie po plecach. Z jej pięknych ust popłynęły pocieszające i wspierające słowa, które bardzo mi pomogły, mimo że słowo „ból” wciąż dźwięczało mi w uszach.

    – Możesz go zostawić, kochanie? Jeśli on nie przestanie kochać swojej byłej, to czy ty dasz radę przestać kochać jego? – Po tych słowach delikatnie mnie odepchnęła. 

    Uwolniłem się z jej ciepłego uścisku i spojrzałem jej w twarz. Jej piękne oczy były czerwone od powstrzymywanych łez. Drżąca, blada dłoń mamy wyciągnęła się w moją stronę. Jej smukłe palce powoli ocierały moje łzy.

    – Mamo…

    – Nigdy nie doprowadziłam cię do płaczu. Więc kim on jest, żeby moje dziecko tak bardzo przez niego cierpiało? – zapytała drżącym głosem, a po usłyszeniu jej słów po mojej twarzy spłynęły kolejne łzy.

    – …

    – Nie pozwól mu mieć na ciebie takiego wpływu, kochanie. Nie dopuść do tego, byś tak bardzo przez niego cierpiał. 

    Pozwoliłem łzom płynąć, słuchając cichej nagany mojej mamy skierowanej do P'Vee. W rzeczywistości była to również moja wina, ale mama ani razu mnie nie upomniała. Wiedziałem, że pozwalała mi na zbyt wiele i za bardzo mnie rozpieszczała. Byłem świadomy, że to nie jest dobre, ale dzięki temu czułem się lepiej. Za każdym razem, gdy mnie pocieszała lub rozpieszczała, miałem wrażenie, że jestem na szczycie świata. Ale nie tym razem. Będąc przez nią pocieszanym teraz, czułem się, jakby rozpadał się mój świat.

    – Przepraszam, mamo… – Uniosłem rękę, by otrzeć łzy, i spojrzałem w jej piękne oczy. – Chyba nie mogę przestać go kochać.

    – Masa…

    – Próbowałem wiele razy, ale nadal nic się nie zmieniło. Wierzyłem, że powrót do domu mi pomoże. Przynajmniej wtedy mógłbym cię przytulić i zapomnieć o jego uścisku. Wysłuchując narzekań ojca, mógłbym o nim zapomnieć. Ale tak się nie stało… Nawet teraz wciąż o nim myślę. – Mój głos stał się ochrypły i nie byłem już w stanie mówić. Mama rozumiała każde słowo. Znów mnie objęła i pogłaskała po głowie.

    – Nie powinieneś był tak bardzo się angażować. Najlepiej byłoby teraz o nim zapomnieć. 

    Rada mamy, choć najlepsza, nie była łatwa do wykonania. To nie było coś, co tak po prostu mógłbym zrobić.

 

    Byłem już w domu od kilku dni. Czas minął tak szybko, że nawet tego nie zauważyłem. Jednak moje uczucia i emocje pozostały takie same. Wciąż czułem ból i strach. Ale tym, co stawało się coraz silniejsze, była tęsknota za nim, nawet jeśli wiedziałem, że nie powinienem jej czuć. Nawet jeśli myśląc o nim, czułem ból serca, i tak to robiłem, nie wiedząc nawet dlaczego.

    Moje wakacje dobiegały końca, a nowy semestr zbliżał się nieubłaganie. Wraz z jego początkiem byłem zmuszony wrócić na uczelnię. Oczywiście przyjdzie mi spotykać P'Vee. Bez względu na to, jak bardzo będę próbował go unikać, i tak nic to nie da. Jako że nasze spotkania były nieuniknione, jedyne, co mi pozostało, to wzmocnić swoją obronę i dostosować się do sytuacji.

    Wszystko wróci do poprzedniego stanu, kiedy to P'Vee nic do mnie nie czuł.

    Podniosłem komórkę, której przez głupotę przez ostatnie kilka dni nie ładowałem. Kiedy ekran się włączył, zalała mnie fala powiadomień. Najpierw wiadomości tekstowe, potem nieodebrane połączenia. Fuse, Kamphan i James, a także P'Nuea, P'Yeewa i wreszcie… P'Vee. Odrzuciłem powiadomienia, ponieważ nie chciałem jeszcze rozmawiać o minionych wydarzeniach. Wiedziałem, że się o mnie martwią, ale naprawdę nie byłem gotów o tym rozmawiać. Nie miałem pojęcia, co mnie podkusiło, ale nagle zaciekawiło mnie, gdzie on jest. Przesunąwszy palcem, by włączyć internet, uruchomiłem aplikację z zamiarem sprawdzenia aktualizacji P'Vee. Uniosłem brew, kiedy wyskoczyło mnóstwo powiadomień. Nie powinno być tylu ludzi, którzy chcieliby wiedzieć, co u mnie słychać.

 

pVnn

Wczoraj 

Czy możesz wrócić? Proszę, wybacz mi chociaż raz. Nie zmieniaj jeszcze zdania. Daj mi szansę powiedzieć ci coś, co płynie prosto z mojego serca.

#MamNadziejęŻeTwojeSerceSięNieZmieniło

2 167 polubień 109 komentarzy 

 

Yiwaa: Jesteś idiotą, pVnn

Uunun: Powodzenia, mój przyjacielu

Pond pawee: Gorzej niż wcześniej

Bar Sarawut: Przyjdź do mnie, pVnn

 

    Ostatni komentarz, jaki widziałem, był od P'Bara. Nie przewijałem, by czytać dalej, ani nie spojrzałem na inne odpowiedzi. Słowa pełne błagania poruszyły moje serce. Głos i twarz P'Vee wyraźnie pojawiły się przed moimi oczami, gdy tylko przeczytałem jego słowa, chociaż nie wiedziałem, czy są one skierowane do mnie, czy do niej. Ale moje grzeszne serce było stronnicze.

    Miałem tylko nadzieję, że P'Vee również o mnie myśli. Chciałem, żeby spojrzał mi w oczy i pomyślał o moim sercu. Prawdopodobnie było to niemożliwe, ponieważ ta kobieta była teraz dla niego wszystkim. Ta, na którą patrzył, ta, na której wciąż mu zależało i która zawsze była w jego sercu.

    Nawet jeśli P'Vee miał mnie lub wielu innych, którzy chcieli z nim być, zawsze będzie trzymał się Ploy.

    Drrr!

    Spojrzałem na telefon, który przerwał moje rozmyślania. Na wyświetlaczu pojawiło się imię właściciela tego statusu. Moje serce zatrzepotało. Bezwiednie wyciągnąłem prawą dłoń z zamiarem odebrania połączenia, ale nagle głos mamy odbił się echem w mojej głowie.

    „Nie powinieneś był tak bardzo się angażować. Najlepiej byłoby teraz o nim zapomnieć”.

    To takie proste… Po prostu niech telefon dzwoni, a łzy płyną. To wszystko…

    Wyszedłem na balkon, by zapalić. Widok na mój ogród był moim ukojeniem. Zieleń liści pomagała mi uspokoić myśli. Głęboko wciągnąłem powietrze do płuc i je wypuściłem w nadziei, że rozładuję stres i uda mi się sprawić, by wszystko rozwiało się jak biały dym. Spojrzawszy w niebo, jeszcze raz głęboko odetchnąłem.

    Tak trudno było przestać.

    Wyszedłem z pokoju, nie zwracając uwagi na ciągle migający i wibrujący telefon. Z jednej strony chciałem wszystko wyjaśnić, jasno powiedzieć, że to koniec, ale w rzeczywistości brakowało mi odwagi. Mimo że w ten sposób wszystko by się zakończyło i być może ułatwiłoby zerwanie. W głębi serca wiedziałem jednak, że tego nie chcę.

    – Masa, chodź tutaj, kochanie. Ciotka Orn i P'Pol przyszli w odwiedziny. Mam cię zawołać. – Ledwo zszedłem po schodach, gdy usłyszałem głos mamy. Spojrzałem na ciocię i kuzyna, posyłając im lekki uśmiech.

    – Witam. – Złożyłem ręce do wai, by ich pozdrowić. P'Pol podniósł się z uśmiechem i uniósłszy brwi, zasygnalizował, że powinniśmy zostawić nasze matki same.

    – Przybył właściciel ogrodu. Znalazłem kilka orchidei i chciałem zobaczyć, gdzie mogę je zasadzić – powiedział z uśmiechem P'Pol.

    – W takim razie chodźmy. Ciocia nie ma nic przeciwko? – zapytałem.

    – Chciałam porozmawiać z siostrzeńcem, ale on chce wyjść z Polem. – Podchodząc do mnie, ładna kobieta zrobiła smutną minę.

    – Proszę porozmawiać ze swoją młodszą siostrą o biżuterii. Ja idę pobawić się z moim Nongiem, jak to robią nastolatki – wtrącił mój kuzyn.

    – Pol!

    P'Pol pociągnął mnie za ramię i wyprowadził na zewnątrz, gdy tylko skończył swoją przemowę. Za sobą usłyszałem krzyk ciotki i śmiech mamy. Szybko poszedłem za nim, aż zatrzymaliśmy się przy ogrodowej ławce.

    – Nie jesteśmy już dziećmi, P'Pol – upomniałem starszego kuzyna.

    – Dziecko czy dorosły, mam tego dość. Nigdy nie słyszę od niej nic ciekawego. Albo diamenty, albo złoto. Lepiej spędzę czas na łonie natury. – P'Pol przeciągnął ostatnie słowo i rozłożył ramiona, by odetchnąć świeżym powietrzem, po czym usiadł na trawie.

    Matka P'Pola prowadziła interes z diamentami, a jego ojciec pracował w górnictwie. P'Pol studiował administrację biznesową i właśnie kończył studia. Byliśmy zżyci jak rodzeństwo, ponieważ moja ciotka była siostrą mojej mamy, znaliśmy się więc od dziecka.

    – Więc… Co cię tu sprowadza? Myślałem, że wciąż buntujesz się przeciwko swojemu ojcu – odezwał się P'Pol, patrząc na mnie.

    – Stęskniłem się za mamą. 

    Mój kuzyn wykrzywił usta, jakby mi nie dowierzał.

    – Musi być coś jeszcze – spekulował.

    – Nie sądzisz, że po prostu mogę tęsknić za domem? – zapytałem, siadając obok niego. Podniosłem źdźbło trawy, by zająć czymś ręce.

    – Nie. Ktoś taki jak ty wróciłby tylko wtedy, gdyby coś się stało – stwierdził sarkastycznie P'Pol. – Czy…?

    – Co takiego? – zapytałem, słysząc jego zaskoczony głos.

    – Czyżbyś złapał jakąś chorobę?

    – Zwariowałeś? – Odepchnąłem go, a on zmarszczył brwi i potarł twarz. Narzekał, że nie jest już dzieckiem i że powinienem go szanować. Marudził coś o tym, że nie ma zbyt wielu przyjaciół, z którymi mógłby porozmawiać.

    – Jesteś samotny? – Pozwoliłem mu się trochę wygadać, zanim zadałem to pytanie.

    – Bardzo samotny, Mark. Kiedy cię nie ma, muszę cały czas chodzić z mamą to tu, to tam. A zaraz po studiach mam odbyć staż w handlu. Zwariowali! Nie jestem jeszcze gotowy – narzekał, wywołując u mnie śmiech.

    – Czy staż nie jest czymś dobrym?

    – Gdyby praca była naprawdę dobra, pewnie nie zostawiłbyś mnie i nie wyjechał aż tak daleko na studia – zauważył P'Pol, zupełnie jakby był na mnie zły.

    – Nie zostawiłem cię. Po prostu zdałem egzaminy wstępne i zostałem przyjęty. 

    – Nieważne – odparł, marszcząc brwi.

    – Dlaczego jesteś teraz taki zgorzkniały? – Odwróciłem się do starszego kuzyna.

    – Taki już jestem. 

– Nic dziwnego, że z nikim się nie umawiasz – wytknąłem.

    – Nie zrozum mnie źle, drogi kuzynie. Mam wielu przyjaciół. Jeśli mi nie wierzysz, to wyskocz ze mną dziś wieczorem – zaprosił mnie z uśmiechem P'Pol.

    – Mama pozwoli?

    – Twoja mama zawsze pozwala ci robić, co chcesz, prawda? – powiedział, pochylając się do przodu.

    – Miałem na myśli tę twoją.

    – Jeśli powiem jej, że wyjeżdżasz, prawdopodobnie zorganizuje dla ciebie specjalny transport. Rozpieszcza cię bardziej niż ja. – W jego głosie słychać było żal.

    – Więc używasz mnie jako wymówki, żeby wyjść, tak?

    – Nie bądź taki zgryźliwy, Nong.

    Było tuż po 21:00, kiedy wybrałem się z kuzynem do pubu. Ten lokal należał do przyjaciela P'Pola. Kiedy byłem w liceum, często się tam zakradałem, ale odkąd mama mnie przyłapała, przestałem tam bywać. Kuzyn zostawił mnie przy barze i poszedł na piętro spotkać się ze swoim przyjacielem. Zaproponowałem, że pójdę z nim, ale nie mi pozwolił. Jego przyjaciel był jednym z moich byłych chłopaków.

    Szczerze mówiąc, w związkach zawsze byłem dość zmienny. Nawet w liceum umawiałem się z kilkoma partnerami. Spotykałem się z jednym po drugim, żaden związek nie trwał zbyt długo. Albo to on się nudził, albo ja. Najdłużej umawiałem się z kimś w 11. klasie i to on mnie rzucił. Od tamtej pory nie przywiązywałem się zbytnio. Myślałem, że jestem przyzwyczajony do porzucania lub opuszczania innych, ale dziś dotarło do mnie, że tak nie jest. Fakt, że przeżyłem wiele rozstań, nie oznaczał, że się do tego przyzwyczaiłem.

    – Mark, bracie, za dużo wypiłeś – powitał mnie wesoły głos z boku. Odwróciłem się i uśmiechnąłem do P'Paka, właściciela pubu.

    – Tęskniłem za tobą, P'Pak – powiedziałem z zalotnym uśmiechem.

    – Co za słodka gadka. Ile kieliszków już wychyliłeś? – Wziąwszy mojego drinka, upił łyk.

    – Niewiele. Nie jestem jeszcze pijany.

    – Ale masz czerwone oczy.

    Cofnąłem się o krok, gdy P'Pak pochylił się w moją stronę.

    – Trzymaj się z dala od mojego kuzyna. On nie lubi rozwiązłych facetów. – P'Pol odciągnął P'Paka za kołnierz.

    Uśmiechnąłem się współczująco do kuzyna. Ja ich nie lubiłem, ale on tak.

    Weszliśmy po schodach i usiedliśmy na piętrze. P'Pol się spóźnił, ponieważ czekał, aż P'Pak załatwi kilka spraw i zarezerwuje nam stolik. P'Pak narzekał, że nie powiedziałem mu wcześniej, że przyjdę, ale urażony P'Pol natychmiast go zbeształ.

    – O co chodzi, Phi? – zwróciłem się do starszego kuzyna, podczas gdy właściciel pubu instruował swój personel. P'Pol spojrzał na niższego mężczyznę, po czym lekko się uśmiechnął.

    – Jak widać – odpowiedział obojętnie i wzruszył ramionami.

    – Wy dwaj tak na poważnie? – zapytałem głośno, przekrzykując muzykę.

    – A co? Jesteś zazdrosny?

    – Nie… – Mój głos zabrzmiał stanowczo, gdy usłyszałem, jak P'Pol mi się odgryza.

    – P'Pak to dobry facet. Jeśli chcesz się tylko zabawić, to lepiej tego nie rób. – Spojrzawszy w oczy kuzyna, przemówiłem poważnym tonem.

    – Więc dlaczego zerwaliście? – P'Pol odchylił się na sofie.

    – P'Pak chciał to zakończyć. 

    Historia z P'Pakiem miała miejsce dawno temu i była krótka. Spotykaliśmy się tylko przez kilka miesięcy. W pewnym momencie P'Pak zdecydował, że nie jesteśmy dla siebie odpowiedni, więc postanowiliśmy się rozstać. Nie czułem się z tym źle, ponieważ miałem inne osoby, z którymi mogłem się spotykać. Moje życie uczuciowe było wtedy dość intensywne. Eksperymentowałem, kochałem i zrywałem. Uczyłem się, choć najwyraźniej niewystarczająco.

    – Myślę o nim poważnie – odparł mój kuzyn.

    – I już mu to powiedziałeś?

    – Nie, jeszcze nie. 

    Przewróciłem oczami, usłyszawszy odpowiedź kuzyna. Czy on nie zdaje sobie sprawy, że powinien szybko wyznać miłość temu, kogo lubi? Po prostu to zrób. Jeśli coś nie pójdzie zgodnie z planem, możesz później lizać rany, tak jak ja teraz.

    – O czym rozmawiacie? – P'Pak usiadł obok mnie. Podniósłszy rękę, położył mi ją na szyi, a potem oparł się na moim ramieniu.

    – Tego już za wiele, Pac. – Spojrzałem na mojego kuzyna, który beształ swojego przyjaciela, i na jego miejscu ujrzałem obraz kogoś innego. Tego, który upominał mnie, kiedy wychodziłem z innymi. Tego, który patrzył na mnie surowym wzrokiem, gdy rozmawiałem z innymi chłopakami. Osobnika, o którym nie chciałem myśleć.

    – Z mojego punktu widzenia to nie jest zbyt wiele – powiedział P'Pak, zanim mnie puścił.

    – Dlaczego to robisz…? – powiedział tylko mój kuzyn, po czym odszedł.

    Spojrzałem za P'Polem, a potem odwróciłem się do P'Paka. Mężczyzna zmarszczył brwi i uniósł kieliszek, by upić łyk. Piękna i słodka twarz sprzed chwili stała się ponura i zrezygnowana.

    – P'Pak… Wiesz, że P'Pol cię lubi, prawda? 

    – To tak oczywiste, że musiałbym być głupcem, żeby tego nie wiedzieć.

    – Więc dlaczego nie jesteście razem? – kontynuowałem wypytywanie.

    – To nie takie proste, Mark. Moja praca, moja rodzina… Lepiej dla nas, by pozostało tak, jak jest, by każdy poszedł w swoją stronę.

    – Ale jeśli naprawdę się kochacie…

    – To nie tylko kwestia słowa „miłość”. To nie jest tak jak wcześniej, kiedy flirtowaliśmy, mówiliśmy, że się kochamy, przytulaliśmy się i spaliśmy ze sobą. To nie wystarczy – powiedział P'Pak, a jego słodkie oczy spojrzały na mnie, przekazując jego uczucia. 

    To było uczucie, które znałem – chaotyczne, sprzeczne i wyczerpujące. Ale w jego oczach zauważyłem coś jeszcze. On po prostu nie był na to gotowy.

    – Dlaczego nie spróbować…

    – Dlaczego miałbym próbować? Dawać sobie nadzieję, nawet jeśli wiem, jak to się skończy? Jeśli bycie zakochanym oznacza odczuwanie większego bólu na końcu niż na początku, to ja podziękuję.

    P'Pak skończył mówić i się uśmiechnął. To był uśmiech, który mnie oszołomił. Nagle kolorowy napój stracił swój smak, mimo że powinien być pełen aromatu. Poczułem, jak energia odpływa z moich rąk, mimo że mocno je ściskałem. Moje serce zdawało się zatrzymywać, mimo że czułem ból. P'Pak miał rację we wszystkim.

    Ostatecznie czułem tylko ból.

 


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny

 

Komentarze

Popularne posty