WW – Rozdział 20
Good Day #20
– Dawno cię nie widziałam, Yak.
– Tak.
– Gratulacje z okazji zdobycia tytułu mistrza świata.
– Dziękuję.
– Doktor Dee pewnie skończył już pracę. Ma szczęście, mając tak dobrego
chłopaka.
Lekko skinąłem głową, przyjmując komplement mojej rozmówczyni. Niestety,
nie znałem jej imienia. Kojarzyłem – co prawda – twarz, bo często tu
przychodziłem, by odebrać Wandeego, ale nie zapamiętywałem imion wszystkich jego
współpracowników.
Minęło już kilka tygodni od zakończenia mistrzostw świata.
Wandee wrócił do pracy tydzień przede mną. Natomiast ja po powrocie byłem zajęty
uczestniczeniem w różnych wydarzeniach organizowanych na moją cześć oraz
przygotowywaniem specjalnego prezentu dla niego. W tym czasie, niestety, nie widywaliśmy
się zbyt często. Dziś po raz pierwszy od miesiąca mogłem usiąść na swoim stałym
miejscu na szpitalnej kanapie i poczekać, aż będzie mógł wyjść z pracy. Twierdził,
że nie jest na mnie zły, ale bez wątpienia był nieco spięty. Z łatwością dało
się to zauważyć, szczególnie po odpowiedziach, które od niego otrzymywałem. Zwłaszcza
kiedy na pytanie, co chciałby zjeść, odpowiedział, że nie wie. Na szczęście był
kimś, kto nigdy nie chowa urazy.
– Długo czekałeś? – zapytał Wandee, podchodząc do mnie z przerzuconą przez
ramię torbą. Spostrzegłem, jak patrząc w moją stronę, lekko zacisnął usta.
– Nie, niezbyt długo.
– Wiem już, co chcę zjeść.
– Na co masz ochotę?
– Na wietnamskie jedzenie. Zjedzmy coś z warzywami. Ty i ja.
Wstałem z kanapy i chwyciłem jego torbę, by ją za niego nieść, po czym przyciągnąłem
go do siebie, obejmując za szyję. Wandee zaczął protestować, ale na szczęście
tylko trochę. Gdy tylko nasze dłonie się ze sobą splotły, zauważyłem, że się
uśmiecha. Wiedziałem, że łatwo było się z nim pogodzić. W tej chwili napięcie
między nami całkiem się ulotniło.
– Jak ci idzie pakowanie rzeczy i przeprowadzka do mnie?
– Już dawno skończyłem się pakować,
ale ty jeszcze po mnie nie przyjechałeś. Będę wdową na własnym ślubie.
– Nie porzuciłem cię. – Podchodząc do samochodu, z uśmiechem na ustach pokręciłem
głową. Dziś miałem pomóc Dee wynieść jego rzeczy z mieszkania. Obiecał, że się
do mnie wprowadzi. – Przygotowałem dla ciebie niespodziankę.
– Więc lepiej się pospieszmy i szybko zjedzmy. Nie mogę się doczekać twojej
niespodzianki – powiedział spokojnym głosem.
Tego dnia Wandee otworzył przede mną drzwi samochodu po stronie pasażera.
Zaproponował, że poprowadzi, ponieważ nie znałem drogi do restauracji.
Zjedzenie kolacji nie zajęło nam dużo czasu.
Część rzeczy z mieszkania Wandeego trafiła do bagażnika, gotowa do
przeniesienia do naszego nowego domu. Najpierw zawiozłem Dee do Obozu
Bokserskiego Phadetsuek, ale gdy zamierzał wyładować swoje rzeczy, pokręciłem
głową, by go powstrzymać. Spojrzawszy na mnie podejrzliwie, uniósł brwi, po
czym zapytał, o co dokładnie chodzi. Uśmiechnąłem się do niego i zamiast
odpowiedzi przewiązałem mu oczy opaską, choć wokół panowały już ciemności.
– Dlaczego zasłaniasz mi oczy?
– Dee, myślisz, że tylko ty jesteś dobry w robieniu niespodzianek?
– Naprawdę przygotowałeś jakąś niespodziankę? Jestem podekscytowany!
– Mam nadzieję, że ci się spodoba.
– Tak, boję się tylko, czy się tu nie potknę.
– Nie pozwolę na to. Możesz mi zaufać.
Usłyszałem jego gardłowy śmiech. Mój facet posłusznie podążał w kierunku, w
którym go prowadziłem. Minąwszy budynek obozu bokserskiego, przeszliśmy do
domu obok. Kupiłem go specjalnie po to, by móc zamieszkać w nim z Dee. Tylko my
dwaj, żeby Oye i Cherry nie mieli więcej okazji nam przeszkadzać.
– Jesteśmy na miejscu.
– Ładnie pachnie. Zapaliłeś świece zapachowe?
– Tak, odsłonię ci oczy – obwieściłem, po czym rozwiązałem luźny węzeł z
tyłu jego głowy. Zauważyłem, że nawet gdy czarny materiał znajdował się już w
moich rękach, oczy Dee nadal pozostały zamknięte. Powoli je otworzył, a jego
szczęka lekko opadła, gdy rozejrzał się wokół. Obrócił się w moją stronę,
pytając, kiedy weszliśmy do środka.
Na ścianie wisiały wykonane przy różnych okazjach zdjęcia Wandeego i moje.
Część z nich zrobiłem, gdy wiedział, że jest fotografowany, a część, gdy tego
nie zauważył.
– Czyj to dom?
– Nasz. Twój i mój.
– Kupiłeś dla nas dom?
– Pytasz, jakby ci się nie podobał. Chyba powinienem poczuć się zraniony – zażartowałem,
udając urażonego. Wandee szybko pokręcił głową.
Wiedziałem, że bardzo mu się spodobał.
– Lubię go. Podoba mi się. Musi mi się podobać. W końcu mogę być tu tylko z
tobą. Jak miałby mi się nie spodobać?
– Przyda nam się trochę prywatności, prawda? Od dawna myślałem o wyprowadzce
od Ye. Na początku ten dom nie był na sprzedaż. A jeśli przyszłoby mi się
przenieść gdzieś indziej, to byłoby pewnie za daleko. Właściciel tego domu
niedawno zdecydował się go sprzedać. Całkowicie go wyremontowałem. Dlatego nie
miałem zbyt wiele czasu, by się z tobą spotykać. Przepraszam.
Wandee pokręcił głową i uśmiechnął się szeroko, jakby chciał mi przekazać,
że wcale nie jest zły. Wyciągnąłem rękę, by zaprosić go do zwiedzenia domu, ale
on odezwał się pierwszy.
– Chwilkę. Najpierw przyniosę coś z samochodu. Tak się składa, że to
idealny prezent do nowego domu.
Po tych słowach dużo mniejszy ode mnie mężczyzna pobiegł z powrotem do samochodu.
Szybko i robiąc przy tym sporo hałasu. Ujrzałem, jak wraca, niosąc dużą ramkę
na zdjęcia owiniętą w żółty, ozdobny papier. Położył ją na drewnianym stole
przed sofą i zaczął delikatnie rozpakowywać. Zapaliłem światło, żeby lepiej
oświetlić salon, którego mrok rozpraszały jedynie świece zapachowe. Spojrzałem
na zdjęcie, które starannie oprawił.
Była to moja fotka z dnia, w którym zdobyłem mistrzostwo świata.
Uśmiechałem się na niej tak szeroko, że moje oczy wydawały się być niemal
zamknięte. Jedną rękę miałem opartą na ramieniu Dee. Na zdjęciu obaj
wyglądaliśmy na bardzo szczęśliwych. Nie zdawałem sobie sprawy, że kiedy byłem
z nim, uśmiechałem się tak radośnie.
Wandee spojrzał na mnie z blaskiem w oczach.
– Lubię to zdjęcie. Masz na nim ogromny uśmiech.
– Może powiesimy je w sypialni?
– Pewnie, prowadź.
Skinąłem głową i podniósłszy ramkę ze stołu, poprowadziłem Dee po schodach.
Atmosfera była tak ciepła, że serce zaczęło mi bić szybciej. On zapewne czuł to
samo, bo cicho wymruczał:
– Dziś wieczorem zasnę obok ciebie, a jutro obok ciebie się obudzę. I będę
z tobą przez całe życie.
– To dobry dzień, prawda?
– Tak, gdy mam ciebie u swojego boku, każdy dzień jest dobrym dniem.
Uśmiechnąłem się i przekręciłem gałkę drzwi do sypialni.
– Potwierdzam.
– Co?
– Gdy mam przy sobie ciebie, każdy dzień jest dla mnie dobry.
– Kocham cię, Yak.
– Ja też cię kocham, Dee.
Otworzywszy drzwi, pozwoliłem mu wejść jako pierwszemu, po czym cicho je
zamknąłem.
Nie wiem, jak od dzisiejszego dnia potoczy się nasza historia, ale życzę
sobie, by każdy dzień był dla mnie i dla niego… dobrym dniem. :)
Koniec
Tłumaczenie: Juli.Ann
😭 to już jest koniec....
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na specjale 🥰
Dziewczyny OGROMNE dzięki za każdą literkę. Ta novelka jest fantastyczna, seria z resztą też chociaż to dwie różne historie i tylko główny zarys fabuły się zgadza nadal obie wymiatają. Jeszcze raz dziękuję
Moniko, bez paniki. Przed nami kolejne przygody. 😘
OdpowiedzUsuńPiękna dołącza do grona moich ulubionych novelek 🩷🩷🩷🩷
OdpowiedzUsuńKocha. Każda literkę tej novelki i dziękuję, że mogłam ja przeczytać w języku polskim! 🩷
Moja nowa Królowa Dramatu(Dee) jest genialnie zbudowaną postacią, zresztą grzeczny, ale czasem ostry jak sos Chilli Yak również 🩷 Ye oraz Cherry też robią wrażenie myślę, że fajnie by było przeczytać również ich początek bo myślę, że na pewno był ciekawy 😁😏 w każdym razie bardzo dziekuje i do zobaczenia przy rozdziałach specjalnych 🩷
Dee jest jedyny w swoim rodzaju. Cudo.
UsuńWielkie dzięki, jak zwykle świetnie się czytało, jesteście wspaniałe:)
OdpowiedzUsuń💜
Usuń