Upierdliwy – Rozdział 2
2| W trasie
Drugi tydzień trasy
właśnie się rozpoczął, za mną i moim zespołem były już trzy koncerty.
Poznaliśmy wielu fanów, którzy najwyraźniej podążali za swoim idolem z miasta
do miasta.
To się dopiero nazywa
uwielbienie – pomyślałem.
Jak na razie szalony mąż
się nie pokazał, ale Kilian otrzymał dwa listy z pogróżkami, które
przekazaliśmy policji. W noce, kiedy Marian spędzał czas we własnym pokoju
hotelowym, spałem na rozkładanej kanapie w apartamencie Kiliana. Jeśli Marian
nie zostawał na noc, wokalista zazwyczaj uprawiał seks, wybierając partnerów
całkowicie przypadkowo. Bez znaczenia – kobiety czy mężczyźni – płeć nie
odgrywała dla niego żadnej roli. Żaden z przygodnych kochanków nie zostawał do
rana, ten przywilej posiadał wyłącznie jego menedżer.
Oczywiście wiedziałem,
że wiele par praktykuje otwarte związki, ale mimo wszystko żal mi było tego
miłego faceta, z którym spędziłem ostatnie tygodnie na rozmowach i śmiechu.
Johannes, keyboardzista,
zazwyczaj odcinał się od wszystkiego i wieczory spędzał na rozmowach przez
internet z narzeczoną, która mieszkała na Majorce. Marian zdradził mi podczas
jednej z naszych rozmów przy barze hotelowym, że wkrótce Johannes może odejść z
zespołu.
Czekaliśmy na Kiliana, by
razem pójść na kolację. Chciał koniecznie wcześniej skorzystać z sauny, więc
pewnie zajmie mu to trochę czasu, zanim do nas dołączy. Właśnie dałem się
Marianowi przekonać do pokazania mu swojego dowodu. Nie chciał uwierzyć, że w
tym roku kończę czterdziestkę, a tu się okazało, że portfel zostawiłem na
stoliku w apartamencie wokalisty.
Na
zewnątrz zrobiło się chłodno, więc wsiadłem z Marianem do windy. Chciał jeszcze
zabrać kurtkę z pokoju. Gdy mieliśmy się już rozdzielić, usłyszałem głośny
krzyk. Natychmiast rozpoznałem głos Kiliana. Bez wahania rzuciliśmy
się biegiem, włożyłem kartę dostępu do zamka i otworzyłem drzwi.
Kilian leżał na
podłodze, a nad nim klęczał mężczyzna, który obiema rękami ściskał jego szyję.
Bez chwili zastanowienia rzuciłem się do przodu i odciągnąłem faceta, który wyrywał
się jak szalony, wykrzykując przekleństwa. Kilkoma ruchami zmusiłem go do
klęknięcia, wyciągnąłem kajdanki z wewnętrznej kieszeni kurtki i unieruchomiłem
jego ręce na plecach. Chwilę później zadzwoniłem na policję.
Kilian oddychał ciężko,
opierając się na Marianie, który siedział za nim i uspokajająco głaskał go po
klatce piersiowej.
– Może lepiej wezwać
lekarza? – zapytał Marian, patrząc na Kiliana z troską.
– Nie, nie – wychrypiał
wokalista, pocierając szyję, na której wyraźnie widać było odciski palców. –
Już dobrze. Nie martw się, słodziaku! Wiesz przecież, że tak łatwo się mnie nie
pozbędziesz.
– Nie nazywaj mnie tak,
i – niestety – tego się właśnie obawiam, ty bałaganiarzu – odpowiedział Marian,
delikatnie odgarniając mu kosmyk włosów z czoła i składając pocałunek na jego
skroni.
Ten widok sprawił, że z
trudem przełknąłem ślinę, choć nie wiedziałem dlaczego. Policja zabrała ze sobą
napastnika, a Kilian został wezwany na komisariat następnego dnia, by złożyć
zeznania. Dyskretnie wycofałem się z apartamentu, zostawiając parę, która wciąż
siedziała na dywanie, mocno wtulona w siebie.
Długo zajęło mi
uspokojenie się tej nocy, zanim sen wreszcie mnie pokonał.
Od czterech tygodni podróżowałem z FrontHero z miasta do miasta. Po złożeniu przez Kiliana zeznań na policji i wniesieniu oskarżenia temat więcej się nie pojawił. W zasadzie mogłem zakończyć ochronę osobistą, ale Marian poprosił mnie, żebym do końca trasy wykonywał zleconą mi pracę.
Czułem się, jakbym pilnował małego dziecka. Kilian stawał się coraz bardziej humorzasty, balansował między euforią a skrajnym przygnębieniem. Nawet na scenie zdawał się tracić energię, choć na szczęście fani tego nie zauważyli. Nocne wizyty w jego apartamencie niemal całkowicie ustały. Mimo to Marian większość nocy spędzał we własnym pokoju hotelowym, a ja nocowałem na rozkładanej kanapie. Obaj zachowywali się wobec siebie uprzejmie, aż nazbyt uprzejmie, co wyraźnie sugerowało, że coś musiało między nimi zajść. Niestety, nie miałem odwagi zapytać, co się stało, a spotkania z Marianem również należały do rzadkości, co bolało mnie o wiele bardziej, niż chciałem sobie uświadomić. Jeśli miałem być szczery, musiałem przyznać, że bardzo mi go brakowało. Dawno nie czułem się przy kimś tak swobodnie jak przy nim. Kiedy podczas rozmów przeczesywał dłonią włosy, psując swoją idealnie ułożoną fryzurę, albo gdy spoglądał na mnie tymi zielono-brązowymi oczami, czułem się po prostu dobrze. Kilka razy próbowałem przywrócić dawną zażyłość, ale Marian natychmiast blokował moje wysiłki, co sprawiało, że szybko się wycofywałem. Jeszcze tylko dwa tygodnie trasy, a potem nasze drogi miały się rozejść. Postanowiłem, że w końcu zrobię sobie urlop i polecę na kilka dni na południe. Może to i lepiej, że między nami nie rozwinęła się głębsza relacja.
Leżąc na kanapie,
próbowałem zasnąć, ale moje chaotyczne myśli mi na to nie pozwalały. Czułem się
naprawdę stary. Pierwsze siwe włosy, które tego ranka odkryłem, tylko pogarszały
mój nastrój, który ostatnio i tak był kiepski. Może powinienem zgolić brodę?
Mówiono, że z nią wyglądam starzej, a chociaż zawsze uważałem ją za męską, co
ja tam mogłem wiedzieć. Z drugiej strony broda odwracała uwagę od moich wąskich
ust. Co za różnica… Postanowiłem ją zostawić, przynajmniej moje niebieskie oczy
dobrze się z nią komponowały. Choć szczerze mówiąc, to też było całkowicie
nieistotne.
Drzwi do sypialni
Kiliana się otworzyły, a on podszedł do małej lodówki wbudowanej w szafkę tuż
obok kanapy. Wyraźnie poczułem alkohol, kiedy otwierał drzwi lodówki.
– Uważasz, że nie dość
dziś wypiłeś? – mruknąłem, odwracając się do niego plecami.
– Nieee… Nie –
wymamrotał.
Po chwili poczułem, jak
kanapa za mną się ugina, a ciepłe ciało przyciska się do mojego.
– Co ty wyprawiasz? –
zapytałem zirytowany.
– Chcę się przytulić,
jestem ta–aki… (czkawka) samotny – odpowiedział niewyraźnie.
– To idź do Mariana i
się z nim pogódź. U mnie nie masz szans.
– Nie mogę, totalnie to
spieprzyłem… A wcale tego nie chciałem… Naprawdę.
– Jeśli wystarczająco
ładnie poprosisz, pewnie ci wybaczy. A teraz wynoś się z mojej kanapy.
Niezdarne palce
przesuwały się po moich plecach, a nieporadne pocałunki spadały na mój kark.
Bez względu na to, jak bardzo byłem spragniony czułości, seks z tym zwariowanym
wokalistą znajdował się na samym dole mojej listy „To do”. Odsunąłem się od
niego, usiadłem na krawędzi kanapy i objąłem jego brzuch ramieniem. Jednym
ruchem go podniosłem i odstawiłem z powrotem do jego łóżka.
– Dlaczego mnie nie
chcesz? – jęknął cicho, ale na szczęście kilka minut później już spał.
Obaj udawaliśmy, że nic
się nie wydarzyło. I w zasadzie taka była prawda. Mimo moich starań atmosfera
stawała się coraz bardziej napięta. Nawet Walter, mój współpracownik, zauważył
dziwne napięcie między zespołem a ich menedżerem. Johannes, który od początku
był najspokojniejszy, ostatnio prawie się nie odzywał i odniosłem wrażenie, że znacznie
schudł. Zastanawiałem się, czy mogło to mieć związek z jego tajemniczą
narzeczoną, której – według jego własnych słów – nie widział od pięciu
miesięcy.
Bezmyślnie śledziłem
próbę dźwięku, która poprzedzała koncert finałowy. Kiedy już będę miał ten
wieczór za sobą, odetchnę wreszcie z ulgą. Byłem na granicy wyczerpania.
Uczucia, jakie żywiłem do Mariana, stawały się coraz bardziej nieznośne,
pozbawiały mnie snu i były winne temu, że w najmniej odpowiednich momentach
doświadczałem erekcji. Wystarczyło, że czułem jego charakterystyczny zapach, patrzyłem,
jak masuje napięty kark albo poprawia zsuwające mu się z nosa okulary. Jak
mogłem kiedykolwiek uznać go za nudnego? Miał w sobie naturalną seksowność, która
w połączeniu z jego wspaniałym charakterem tworzyła idealny pakiet. Awantura na
scenie wyrwała mnie z zamyślenia. Kilian krzyczał na Johannesa, oskarżając go o
psucie wejść. Marian próbował wkroczyć, ale i on został zbluzgany.
Ta mała diva
najwyraźniej straciła zdrowy rozsądek – pomyślałem.
Z wściekłością
wskoczyłem na scenę. Całkiem zgrabnie i bez łamania sobie czegoś złapałem
Kiliana za kołnierz jego koszuli i przyciągnąłem tak blisko, że nasze nosy
niemal się stykały.
– Uważaj, primadonno!
Nie mam życia prywatnego, więc posiadam mnóstwo czasu, żeby zamienić twoje
życie w piekło. Lepiej już się zamknij!
– Puść go! Proszę, Hardo
– Marian złapał mnie za ramię, zmuszając, bym je opuścił.
Natychmiast poluzowałem chwyt
i uniosłem ręce w uspokajającym geście. Kilian stał tam, gapiąc się na mnie z
rozdziawionymi ustami. Nagle w pomieszczeniu zapanowała przerażająca cisza.
– Chodź, wyjdźmy na
zewnątrz i porozmawiajmy – powiedział spokojnie Marian.
Jak posłuszny psiak
podążyłem za nim, wpatrując się w jego kształtne pośladki i płynne ruchy mięśni
pleców. To było aż nadto ekscytujące.
Jestem zgubiony – pomyślałem.
Marian czekał na mnie na
dworze, obok bocznego wejścia. Z rękami w kieszeniach spodni patrzył na mnie
poważnym wzrokiem.
– Dlaczego tak się
wkurzyłeś? Przecież nic nigdy nie wyprowadza cię z równowagi.
– Krzyczał na ciebie – odpowiedziałem
nieco urażonym tonem, mimo że Marian tylko spokojnie pytał.
– Mhm, ale to nie
pierwszy raz. Dlaczego dziś nagle ci to przeszkadzało? – Patrzył na mnie
intensywnie, a ja zacząłem się denerwować. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, a
przyznać, jak bardzo burzył moją emocjonalną równowagę, nie zamierzałem.
– Nie chcesz mi
powiedzieć? W porządku, nie mogę cię zmusić. Wracam do środka – stwierdził,
sięgając po klamkę drzwi przeciwpożarowych.
W tej chwili coś we mnie
pękło. Nie chciałem, żeby odchodził. Nie zważając na konsekwencje, przesunąłem
się tak, by plecami zastawić drzwi. Chwyciwszy jego dłoń, zdjąłem ją z klamki,
a potem przyciągnąłem Mariana do siebie, by go objąć. Ignorując jego zaskoczony
wzrok, pochyliłem się i go… pocałowałem.
Zesztywniał w moich
ramionach, ale nie przestawałem delikatnie pieścić jego ust.
– Proszę – wyszeptałem,
gdy mój język próbował utorować sobie drogę między jego wargami.
W końcu mężczyzna się poddał
i mnie wpuścił, a ja jeszcze mocniej go objąłem.
Tutaj jest jego miejsce,
przy mnie, blisko. I nigdy nie powinien odejść – pomyślałem.
Nasze usta idealnie do
siebie pasowały, a jego smak oszałamiał mnie równie mocno jak jego cudowny
zapach. W moim żołądku wszystko się przewracało. Byłem beznadziejnie zakochany.
Całowaliśmy się niemal rozpaczliwie, dotykając nawzajem swoich ciał. Cudownie
było czuć jego ciepłą skórę i jednocześnie doznawać delikatnych pieszczot. Musieliśmy
się rozłączyć, ale zanim to nastąpiło, chciałem wiedzieć, co będzie dalej.
– Co to jest między
nami? Sama fizyczna fascynacja czy coś więcej? – zapytałem z nadzieją w głosie,
patrząc w lśniące w półmroku oczy Mariana.
Mężczyzna położył dłonie
na moich policzkach.
– Dla mnie to coś
więcej, ale nie wiedziałem… Dotychczas nie miałem szczęścia w związkach, wiesz?
Bałem się, że jeśli będziemy spędzać tak dużo czasu razem, uczucia pójdą za
daleko – wyznał.
Uśmiechnąłem się
szeroko, czując radość, ale przypomniałem sobie coś, co nadal mnie trapiło.
– Chcę cię, Marian.
Bardziej, niż kiedykolwiek pragnąłem jakiegoś mężczyzny. Ale co z Kilianem? Nie
sądzę, że to zniosę.
Marian cofnął się o
krok, a jego dłonie opadły.
– Ki zawsze będzie
częścią mojego życia. Jeśli mnie chcesz, musisz to zaakceptować – powiedział
spokojnie.
Ból uderzył we mnie z
zaskoczenia, szybko się rozprzestrzeniając. Moje najgorsze obawy się sprawdziły.
Pokręciwszy głową, nie powiedziałem ani słowa, po prostu zostawiłem Mariana
samego i jak w amoku wszedłem z powrotem do budynku.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Komentarze
Prześlij komentarz