Upierdliwy – Rozdział 3 [18+]
3| Koniec spokoju
[18+]
Koncert ciągnął się w
nieskończoność, co wynikało zapewne z licznych bisów i szaleństwa fanów. Trzy
karetki musiały interweniować, ale udało nam się powstrzymać tłumy przed
wtargnięciem na scenę. Starałem się działać profesjonalnie – bez emocji, ale
nie było to łatwe, kiedy czułem, jak coś rozrywa mnie od środka. Przynajmniej
tak mi się wydawało, bo wewnętrzny ból narastał i było jasne, że potrzebuje
jakiegoś ujścia, zanim eksploduje. Jak często Marian spędzał ostatnio noce
razem z Kilianem? Intensywnie próbowałem sobie przypomnieć. Może Marian po
prostu był przywiązany do tego charyzmatycznego wokalisty, bo ten nigdy
wcześniej nie miał konkurencji. Teraz jednak pojawiłem się ja, całkowicie
zmieniając dynamikę.
Wyobrażałem sobie, że
gdybym przystał na jego pragnienie zatrzymania nas obu, z czasem mógłbym
pokazać mu, jak piękne jest być tym jedynym i wyjątkowym dla swojego partnera.
Ale skąd miałem wiedzieć, czy Marian nie miał już wcześniej innych mężczyzn równocześnie
z Kilianem? Poza tym byłem od Kiliana o piętnaście lat starszy, powoli
zaczynałem siwieć, mieszkałem w ciasnym mieszkaniu. Nie byłem ani ekscytujący,
ani wyjątkowy, raczej średnio zabawny i przeciętnie atrakcyjny. Czy właśnie się
nad sobą użalałem? Wszystko przez ten głupi zawód miłosny, który podsuwał mi
tak absurdalne rozważania.
Co za bzdury. Byłem przecież
szefem doskonale prosperującej firmy, miałem pokaźną sumkę na koncie bankowym,
wytrenowaną sylwetkę, atrakcyjny wygląd i dojrzałość potrzebną do stworzenia udanego
związku. Ten, kto nie doceniał mojej wartości, miał pecha i po prostu na mnie nie
zasługiwał.
– Cholera, Marian!
Dlaczego nie możesz chcieć tylko mnie? – westchnąłem.
Droga do garderoby
wydawała się długa, jakbym szedł na szafot. Miałem nadzieję, że uda mi się
pożegnać neutralnie i uprzejmie. Na końcu korytarza zobaczyłem szczupłą
sylwetkę Mariana idącego w moim kierunku. Powstrzymałem impuls nakazujący mi
się odwrócić i uciec, bo przecież nie byłem tchórzem. Stanąwszy przed nim,
starałem się wyglądać na wyluzowanego. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, a ja czekałem,
aż Marian przerwie ciszę. W końcu podszedł bliżej i objął mnie za szyję.
– Proszę, Hardo! Nie każ
mi wybierać między tobą a moim bratem. Wiem, że bywa okropnie irytujący,
ale jesteśmy do siebie bardzo przywiązani, nawet jeśli czasem wydaje się, że tak
nie jest – powiedział.
W głowie miałem mętlik.
Potrzebowałem chwili, żeby dotarł do mnie sens jego słów. Czy dobrze
zrozumiałem? Położyłem dłonie na jego biodrach i delikatnie odepchnąłem go na
odległość ramienia.
– Kilian jest twoim
bratem? – zapytałem.
– Oczywiście. A co
myślałeś? – Marian spojrzał mi badawczo w oczy, a potem na jego twarzy pojawił
się szeroki uśmiech. – Boże, myślałeś, że my… O Boże, to jest…
Nie dokończył zdania, bo
porwałem go w ramiona w gwałtownym pocałunku, który z radością odwzajemnił.
– Macie różne nazwiska i
jest między wami spora różnica wieku – próbowałem się usprawiedliwiać.
– Jesteśmy przyrodnimi
braćmi – wyjaśnił Marian. – Mamy różnych ojców. Dziwne, że nie zauważyłeś
podobieństwa. Zawsze myślałem, że mamy takie same oczy.
– Nie przyglądałem się
dokładnie oczom twojego brata – odparłem.
– Świetna odpowiedź –
skwitował z uśmiechem, po czym znów mnie pocałował.
Spokój, jaki nagle
zapanował w moim ciele i umyśle, pozwolił mi w pełni cieszyć się jego
bliskością.
– Może pożegnamy się
szybko z Kilianem i wrócimy do hotelu? – zaproponowałem.
Marian skinął głową,
więc skierowaliśmy się w stronę garderoby. Zatrzymaliśmy się tuż przed
drzwiami, słysząc rozmowę.
– Ki rozmawia z Johannem
– wyszeptał Marian, a ja przytaknąłem.
Mówili normalnym głosem,
ale wszystko było wyraźnie słyszalne.
– Naprawdę chcesz
wszystko rzucić? – zapytał Kilian.
– Nie udawaj
zaskoczonego. Przecież mówiłem ci kilka tygodni temu, że po trasie kończę –
odpowiedział Johannes.
– Myślałem, że zmienisz
zdanie…
– Jak zwykle? Chciałeś
to powiedzieć, prawda? Cóż, nawet „jak zwykle” kiedyś się kończy, geniuszu –
odparł Johannes surowo.
– Ale znamy się od
przedszkola. Czy to nie ma dla ciebie znaczenia? – Kilian brzmiał na naprawdę
zdesperowanego, jak jeszcze nigdy dotąd. Jego brat spojrzał na mnie z niepokojem.
– Przez ostatnie lata na
pewno o tym nie myślałeś. Byłeś zbyt zajęty sobą i swoimi podbojami – skwitował
Johannes.
– To nieprawda! Ciągle mi
powtarzałeś, że ci to nie przeszkadza i że nie nadaję się do stałego związku i
jestem dobry tylko do łóżka. Gdyby nie to, nigdy bym…
– Nigdy byś co? –
przerwał Johannes. – Powiedz mi, Ki!
Przycisnęliśmy się
mocniej do drzwi, ale zapanowała nagła cisza.
– Johannes nie jest
hetero? – szepnąłem do Mariana.
– Jest bi, tak samo jak
mój brat – odpowiedział równie cicho.
– Ta ich rozmowa. To
brzmi tak, jakby coś ich łączyło – zauważyłem.
Marian skinął głową i
odciągnął mnie kilka kroków od drzwi.
– Johannes i Ki są
najlepszymi przyjaciółmi już od przedszkola. Nic ich nie rozdzieliło, nawet
największe życiowe dramaty. Pierwsze doświadczenia seksualne mieli ze sobą, a potem
znaleźli sobie innych partnerów. W międzyczasie Johannes się uspokoił, Ki nie.
Zawsze uważałem, że są jak dwa puzzle – różni, ale idealnie do siebie pasują.
Ostatnio Ki go upił i… wykorzystał sytuację – wyznał Marian. – Niestety, następną noc spędził z jedną ze swoich fanek. Właśnie dlatego się
pokłóciliśmy. Mój drogi braciszek nie chciał zrozumieć, że upokorzył Johannesa
i niemal zniszczył ich przyjaźń – wyjaśnił Marian.
Na palcach wróciliśmy
pod drzwi i znów zaczęliśmy nasłuchiwać. Wciąż było cicho. Ciekawość wzięła
górę. Powoli nacisnąłem klamkę i uchyliłem drzwi na tyle, by zajrzeć do środka.
Marian stanął blisko mnie, praktycznie się do mnie przytulając.
Nie dziwiłem się już,
dlaczego zapanowała taka cisza. Johannes i Kilian klęczeli na podłodze,
półnadzy, całując się z taką pasją, jakby miało nie być jutra. Zamknąłem drzwi
tak cicho, jak tylko potrafiłem, modląc się, żeby nas nie zauważyli.
– Wolę wygodne łóżko,
ale poza tym chętnie zrobiłbym to samo co te dwa gołąbki – szepnął Marian.
Jego słowa wywołały u
mnie bolesne napięcie w spodniach, które sprawiło, że natychmiast zapragnąłem
być z nim sam na sam.
***
W ciszy staliśmy
naprzeciw siebie. Po tej emocjonalnej huśtawce powinniśmy rzucić się na siebie
jak dzikusy zamiast stać tak w bezruchu. Marian znów przejął inicjatywę i
powoli zaczął odpinać guziki swojej koszuli. Potem rozpiął mankiety,
pozwalając, by materiał zsunął się na podłogę.
Nie mogłem oderwać
wzroku od jego pięknie ukształtowanego torsu, jasnobrązowych sutków i płaskiego
brzucha. Wokół pępka miał jasne włosy, cienka linia prowadziła w dół, gdzie
ginęła w intymnych rejonach ciała. Chciałem się przekonać, czy moje
przypuszczenia były słuszne, więc rozpiąłem jego pasek, a następnie guzik i
zamek jeansów. Wreszcie mogłem zsunąć mu spodnie i wyciągnąć ręce, by pieścić
jego jasną skórę. Marian zadrżał pod moim dotykiem, zamykając oczy z widoczną
przyjemnością.
Wyglądał tak kusząco, że natychmiast stałem się twardy. Niecierpliwym
gestem rzuciłem w kąt kamizelkę i ściągnąłem bluzę przez głowę. Rozpiąwszy spodnie,
zrzuciłem buty z nóg i chwilę później stałem nagi przed mężczyzną swoich
marzeń.
– Mrugasz – drażniłem się z nim.
– Nieprawda – zaprotestował bezczelnie.
– W porządku, w takim razie mogę bezwstydnie się z tobą zabawić. – Ponieważ
uścisk na jego szyi nie wywołał nawet drgnięcia, teraz wiedziałem na pewno, że
potajemnie mnie obserwuje. – Ty mój seksowny kłamczuchu – drażniłem się z nim
dobrodusznie, po czym – nakrywszy wargami jego różowe usta – upajałem się pocałunkami.
Marian nie pozostawał bezczynny. Zręcznie pozbył się jeansów, które zsunęły
mu się do kostek. Sięgnąwszy jedną ręką do jego bioder, z zachwytem masowałem
jego jędrne pośladki, przy okazji ściągając mu bieliznę. Nasze erekcje uderzyły
o siebie, sprawiając, że jęknęliśmy sobie w usta. Marian zacisnął dłonie na
naszych fiutach, intensywnie je pieszcząc. Nie mam pojęcia, jak i kiedy udało
mi się skierować nas w stronę łóżka, ale jakoś tam dotarliśmy. Splątani ze sobą
upadliśmy na materac. Teraz nic już nas nie powstrzymywało. Nasze wzajemne
pożądanie było tak wielkie, że maltretowaliśmy każdy skrawek skóry, który mogliśmy
dosięgnąć miłosnymi ugryzieniami i drapaniem paznokciami. Słodki ból sprawiał,
że byliśmy tak napaleni, że chwilę później dwa palce wylądowały we wnętrzu
moich ust. Zwilżyłem je jak największą ilością śliny, by ułatwić im dostanie
się do mojego kanału. Podniecające posuwanie mojego kutasa sprawiło, że ledwo zauważyłem,
kiedy palce Mariana wcisnęły się w moją drgającą dziurkę. Byłem tak
zrelaksowany, że nie zajęło mi dużo czasu i już byłem dobrze przygotowany na
jego wejście. Pragnąłem jego kutasa – głęboko we mnie.
Leżąc na plecach, patrzyłem, jak nakłada prezerwatywę na swojego sztywnego fiuta,
co dodatkowo zwiększyło nacisk na moje jaja. Mój kutas zniknął w jego ustach, a
on przez chwilę go ssał, po czym puścił mnie, by podnieść moje nogi i się we
mnie zatopić. Długi, przeciągły jęk towarzyszył jego drodze przez ciasno
otulające go ciało, aż całkowicie się we mnie zanurzył, a jego jądra uderzały o
moje pośladki, kiedy zaczął mnie pieprzyć. Uczucie było nie do opisania. Dawno
nie byłem tak napalony.
– Przesuń się – zażądałem głosem przesiąkniętym pożądaniem, próbując
popchnąć się w jego stronę.
Moje życzenie było dla niego rozkazem. Pchał mnie mocno i szybko, wysyłając
do nieba. Nie było sensu próbować powstrzymywać orgazm. Całe moje ciało drżało,
gdy trysnąłem białą fontanną na brzuch. Marian zesztywniał nade mną i z głośnym
jękiem również się spuścił. Wyczerpany opadł na moją klatkę, próbując złapać
oddech.
Od teraz zawsze mogę to mieć – to moja pierwsza jasna
myśl po tym fantazyjnym locie. Pierwszą klasą. Moje usta wygięły się w głupim
uśmiechu. Zamknąłem oczy.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Komentarze
Prześlij komentarz