Weź mnie, proszę – Rozdział 6 [18+]
Darren
Zimny żel trafia na moją rozgrzaną skórę. Wzdrygam się, drżąc gwałtownie,
podczas gdy mój mózg już dawno się wyłączył. Nie wiem, co Cole mi zrobił, co
zamierza mi zrobić i… Nie wiem już nic. Wszystko, co mogę zrobić, to czuć. A
to, co czuję, jest niewiarygodnie dobre. Ręka Cole'a naturalnie dotyka miejsca
między moimi pośladkami. Jego palec masuje moją dziurkę, rozprowadzając po niej
lubrykant i sprawiając, że błagam o więcej. Z gardła wydobywa mi się
niekontrolowany, błagalny jęk.
– Czy tego właśnie chcesz, Darren? – Cole spogląda na mnie, a jego palec
zatacza kręgi wokół mojej dziurki.
– Chcesz więcej?
Ledwo zauważalnie kręcę głową. To kłamstwo, ale nic na to nie poradzę. Nie
mogę przyznać, że właśnie tego chcę. Że chcę, żeby mnie zerżnął.
– Jesteś pewien? – pyta z niewinną nutą w głosie. Jego diaboliczny uśmieszek mówi mi, że naprawdę lubi patrzeć, jak… cierpię z pożądania. – Jeśli nie chcesz, to przestanę.
– Cole – sapię. Mój głos brzmi ochryple, a oddech stał się urywany. – Cole,
ja… Proszę… Ja… Nie zniosę tego dłużej.
– Mam przestać?
– Nie!
– Nie?
– Nie, ja… – Cholera, w moim głosie pobrzmiewa panika. – Proszę… nie
przestawaj.
Cole pochyla się w moją stronę. Jego wolna ręka zatapia się w materacu obok
mojego biodra, a druga nadal drażni moje pośladki. Nagle jest tak blisko mnie,
że czuję jego ciepło na całym ciele. Patrzę na niego ostrożnie, prosto w jego
oczy.
– Darren – szepcze. – Chcesz, żebym cię pieprzył? Teraz?
Zaciskam usta. Nieśmiało kiwam głową, mając nadzieję, że to wystarczy.
Chyba tak, bo Cole z satysfakcją się uśmiecha.
– Dlaczego nie tak od razu? – pyta i penetruje mnie palcem.
Wydaję z siebie jęk. Natychmiast. Całe moje ciało reaguje na Cole'a, na
jego szorstkie słowa, jego powolne tempo, jego ciepło na mnie i we mnie.
– Kurwa – syczę.
Kurwa, jak dobrze. Jak ekscytująco. Jestem nieziemsko napalony. Tak… Tak bardzo
za tym tęskniłem. Tak bardzo tego potrzebuję!
Cole z rozkoszą wsuwa we mnie palec. Czuję, jak dodaje drugi, powoli
rozciągając i poszerzając moje wnętrze, by przygotować mnie na jego przyjęcie. Delektuję
się tym w pełni, pozwalając, by moje jęki bez skrępowania wydostawały się z
gardła. Zapominam o resztkach dumy, która jeszcze przed chwilą we mnie tkwiła. Na
szczęście Cole zaczyna się niecierpliwić. Zajmuje mu to tylko kilka ruchów,
zaledwie kilka chwil, a potem wciska swojego kutasa między moje rozchylone
pośladki. Bez wysiłku wślizguje się we mnie i sprawia, że krzyczę.
Kurwa! Jego pchnięcia są gwałtowne. Wydaje się nie zwracać na mnie uwagi,
co tylko jeszcze bardziej mnie podnieca. Penetruje mnie nieustannie, pocierając
się we mnie tam i z powrotem, raz za razem i tak głęboko, jak tylko może. Rżnie
mnie tak, jak tego pragnąłem, masując dokładnie ten punkt, który doprowadza
mnie do szaleństwa.
Z trudem chwytam powietrze. Przez chwilę wydaje mi się, że nie mogę
oddychać, bo całe moje ciało się napina. Zamykam oczy, wbijam palce w dłonie,
jęczę niekontrolowanie, głośniej niż kiedykolwiek wcześniej. Wszystko we mnie
drży i wibruje, podczas gdy Cole nieprzerwanie mnie pieprzy. Wykorzystuje mnie.
Jego gorący kutas wbija się we mnie raz za razem, wściekle szybko.
– Cole – jęczę. – Cole, ja… Cole… O kurwa…
Przez chwilę całe moje ciało płonie, a potem dochodzę. Spuszczam się z
rykiem, pokonany przez własny punkt kulminacyjny. Czuję, jak moje ciało drży i
trzęsie się, gdy w końcu tracę kontrolę. Zamykam oczy i chwytam się moich
więzów, mając nadzieję, że dadzą mi oparcie, którego teraz potrzebuję. Dryfuję.
Ogarnia mnie ciepło, powoli mnie wyciszając. Moje ciało wciąż lekko drży, ale
jedyne, co czuję, to cudowne uczucie uwolnienia.
Jestem zmęczony. Wyczerpany. Szczęśliwy. Jakbym był w transie. Wciąż czuję
Cole'a wbijającego się we mnie mocno i szybko, aż on również osiąga orgazm.
Dochodzi we mnie z mrocznym jękiem, który natychmiast wywołuje uśmiech na mojej
twarzy.
Leniwie otwieram oczy. Patrzę prosto w twarz Cole'a, na której również
pojawia się pełen satysfakcji uśmiech. Jest całkowicie zrelaksowany, gdy powoli
wyciąga ze mnie swojego kutasa. To wszystko jest jak sen. Przyjemny sen, w
którym latam i dryfuję. Wszystko jest po prostu idealne. Aż w końcu Cole
wstaje. Bez słowa zsuwa się z łóżka. Wciąż ma na sobie ubranie, a kiedy
podciąga spodnie, wygląda tak, jakby między nami nic się nie wydarzyło. Jakby
nie był odpowiedzialny za to, że leżę tutaj, nagi i szczęśliwy, z jego spermą
wypływającą spomiędzy moich pośladków.
Tylko ciemny błysk w jego oczach wciąż świadczy o jego pożądaniu. Wzrok
Cole'a wędruje po moim ubrudzonym ciele i na sekundę zatrzymuje się na moim
tyłku. Przez chwilę myślę, że znów się zbliży, że weźmie mnie jeszcze raz, ale potem
się ode mnie odwraca.
Mrugam. A Cole nadal nic nie mówi. Zamiast tego… wychodzi z pokoju?
Co? Dlaczego… Dlaczego wychodzi akurat teraz? Dlaczego…
Ogarnia mnie panika. On… nie może mnie zostawić. Nie teraz. Nie tutaj.
Nie w ten sposób.
Cholera. Cholera!
Gwałtownie szarpię za pasek od szlafroka, który wciąż krępuje mi ręce.
Jakimś cudem udaje mi się rozwiązać węzeł. Chcę wstać, powstrzymać Cole'a, ale
nie jestem w stanie ruszyć się z miejsca. Moje nogi zbyt mocno się trzęsą. Całe
moje ciało drży. I robi mi się zimno. Niewiarygodnie zimno.
– Zaczekaj – szepczę. Potem krzyczę. Spanikowany. – Cole, czekaj! Nie
zostawiaj… Nie zostawiaj mnie, do cholery!
Chlipię. Cholera, dlaczego teraz płaczę?
Moje ciało boli. Pali. Krzyżuję ręce na piersi. Na skórze czuję własne
nasienie i nagle czuję się nieszczęśliwy.
To był błąd.
Cholernie wielki błąd.
A co najgorsze? Wiedziałem o tym. Wiedziałem, że to dokładnie tak się
skończy. Tak jak wcześniej. Wcześniej, kiedy…
Nagle zdaję sobie sprawę, że Cole stoi przede mną. Poirytowany podnoszę
głowę, ale tylko mgliście rozpoznaję jego twarz. Mimo łez widzę
orzechowo-brązowy kolor jego oczu, który przez ostatnie miesiące dawał mi tyle
pocieszenia i miłości.
I… nadal daje?
Chwila, Cole wciąż tu jest? Nie odszedł, prawda? Ale chciał…
Powoli siada przy mnie na łóżku. Jedną ręką ociera łzy z mojej twarzy, aż w
końcu rozpoznaję jego ciepły, troskliwy uśmiech. Delikatny dotyk dobrze mi
robi. Uspokaja mnie, ale nie jestem w stanie całkowicie pozbyć się strachu.
Strachu przed utratą Cole'a. Utraty tego, co mieliśmy. Pieprzony strach, że
między nami jest teraz inaczej.
– Zostań ze mną – szepczę. – Proszę.
– Jestem tutaj – mówi Cole. – I nigdzie się nie wybieram. Dobrze? Nie
musisz z tego powodu płakać.
– Dobrze.
Cole przysuwa się bliżej. Owija ręce wokół moich ramion, przyciągając mnie
delikatnie do swojej klatki piersiowej. Ciepło jego ciała mnie otula, a zapach
świeżego potu wypełnia mój nos.
– Jestem tutaj – powtarza Cole.
Kiedy zaczynam mu wierzyć, zapadam się w jego ramiona, zmęczony i
wyczerpany.
Tłumaczenie: Juli.Ann
Komentarze
Prześlij komentarz