SE [TOM 5 ] – Rozdział 23.5

 




Jaehong zaniemówił z wrażenia. Albo ten mężczyzna nie potrafił czytać między wierszami, albo celowo ignorował jego zaloty. Albo… należał do tego typu ludzi. Te opcje były niekorzystne, ale ta ostatnia przynajmniej dawała nadzieję. Jednak biorąc pod uwagę jego dotychczasowe zachowanie i sposób prowadzenia rozmowy, najbardziej prawdopodobna wydawała się ta pierwsza.

Nawet teraz mężczyzna usilnie próbował dopiąć pas bezpieczeństwa Jaehonga, jakby liczyła się każda sekunda. Jeśli w ten sposób dotrą do hotelu, będzie po wszystkim. Był niemal pewny, że Sangwoo zostawi go w lobby i odjedzie, nie oglądając się nawet za siebie. Jaehong zdecydował się więc zrobić krok w tył i obrócić sytuację na swoją korzyść.

– Pojedźmy do tych atrakcji turystycznych, o których wspomniałeś wcześniej.

Było to równoznaczne z poddaniem się. Ale cóż innego mu pozostało?

Właściciel pojazdu bez śladu zaskoczenia chwycił kierownicę.

– Czas ucieka. Zapnij pas.

– …

– Nie sądzę, żeby przejazd był prosty, ale zrobię, co w mojej mocy.

Samochód ruszył w zupełnie innym kierunku, niż Jaehong się spodziewał.

Boże, a mówiłeś, że on jest słodki i uroczy! Jang Jaeyoung, myślałem, że zakochałeś się w lisie, który potrafi doprowadzić ludzi do szaleństwa jednym uśmiechem, a tymczasem chcesz poślubić człowieka przypominającego bryłę lodu.

Jaehong próbował zachować spokój, ale szok nie mijał. Mężczyzna obok nie był ani nieśmiały, ani szorstki. Po prostu działał zbyt metodycznie i brakowało mu jakiejkolwiek intuicji… Tak, był jak maszyna. Jaehong miał ochotę się poddać, ale nie był kimś, kto tak łatwo rezygnuje. Skoro już obrał cel, nie zamierzał go tak po prostu porzucić.

Jeden z nich prowadził, a drugi patrzył przez okno, gdy mijali most. Sangwoo, nie spuszczając wzroku z drogi, opowiadał o tym, ile czasu zajęło ukończenie Mostu Dogae, jaka była jego długość, roczny przepływ ruchu i maksymalne obciążenie. Jego głos brzmiał przy tym bardziej monotonnie niż lektora w radiu. Nawet mijając główną salę koncertową nad rzeką, wymienił lata budowy, czas ukończenia i okres eksploatacji, jakby czytał statystyki z encyklopedii. Zapowiadało się na długą wycieczkę.

Kiedy w końcu zrobił przerwę, Jaehong mimochodem rzucił:

– Słyszałem, że bierzecie ślub.

– Tak.

– Gratulacje z wyprzedzeniem.

Mężczyzna skinął głową, ale jego postawa pozostała obojętna. Nie było w nim śladu zainteresowania narzeczonym. Jaehong uśmiechnął się kpiąco.

– Jest takie powiedzenie, że małżeństwo to grób miłości.

– Tak, to dość trafna metafora.

– Och? W jakim sensie?

– Musisz zakończyć jeden etap, zanim zaczniesz kolejny. Owady też przechodzą metamorfozę.

Spojrzawszy na jego minę, Sangwoo z lekkim westchnieniem dodał:

– Nie chodzi o nic perwersyjnego. Owady zmieniają formę. Jesteś na tym samym poziomie co Jaeyoung.

Uznawszy, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi, Jaehong bez skrupułów zmienił temat.

– Ile zostało do ceremonii?

– 175 dni.

– Sporo czasu. Może to dobry moment, żeby coś zmienić?

– Tak, wciąż mam wiele spraw do rozwiązania, zanim podpiszemy akt ślubu. Skupiamy się na kontrolowaniu potencjalnych zmiennych.

Czy on naprawdę był tak nieświadomy, czy tylko udawał?

Sangwoo odebrał sarkazm Jaehonga jako życzliwe zainteresowanie i przyjął to z pełną powagą. Zapadła cisza. W końcu to kierowca ją przerwał.

– Nie było łatwo przez 81 miesięcy być partnerem Jang Jaeyounga. Po prostu chcę w końcu poczuć się bezpiecznie, zostając jego mężem.

– No cóż, jesteś jego kochankiem, prawda? Przypuszczam, że miałeś swoje wzloty i upadki.

– Hm?

– Osobiście wątpię, że tak paskudny nawyk jak zdrada zniknie po ślubie.

Mężczyzna przekrzywił głowę.

– Zdrada? – zapytał powoli Sangwoo, jakby zastanawiał się nad znaczeniem tego słowa, po czym dodał z namysłem: – Słyszałem, że angielski jest dla ciebie wygodniejszy, bo od dawna mieszkasz w Anglii. Może powinniśmy w tym języku rozmawiać?

– Nie ma takiej potrzeby. Koreański jest moim pierwszym językiem.

– Rozumiem.

Mężczyzna przez chwilę prowadził w milczeniu, aż zatrzymał się przed znakiem STOP.

– Jeśli nie chodzi o język, to chyba mnie źle zrozumiałeś. Mówiłem o negatywnym wpływie zewnętrznego systemu, który mógłby naruszyć stabilność małżeństwa.

Jaehong próbował nadążyć za jego tokiem myślenia, ale tym razem naprawdę nie rozumiał, co ten człowiek ma na myśli.

– Jakiego systemu?

Sangwoo zacisnął usta, jakby się wahał, po czym zniżył głos i powiedział niemal szeptem:

– Nie wierzę w przesądy, że wypowiedziane słowa się materializują, ale naprawdę nie chcę tego teraz mówić na głos. Zaczyna się na „eung”. Po angielsku to „d”*. Gdyby nie ten przeklęty system, miałbym go na własność już dawno temu.

(Przypis tłum.: Nie mam pojęcia o co chodzi. Najbardziej pasuje 응답 [Eungdap] = „Response” / „Decision” – decyzja, odpowiedź urzędowa).

– Oooch!

– Nie mów o tym!

– …

– Powtarzam, nie wierzę w przesądy.

Jang Jaeyoung, chyba pomyliłeś się co do tego faceta – pomyślał bliźniak, wpatrując się w głębokie, niemal obłąkane oczy Sangwoo.

Mężczyzna, który nazywał swojego narzeczonego „korzystnym” zamiast „czarującym”, zdawał się mieć obsesję na punkcie samego małżeństwa. Jego celem było „posiąść go w pełni”, ale jedynym, co uznawał za jego wartość, była „własność Jang Jaeyounga”. Ujrzawszy w jego oczach tę niepokojącą chciwość, Jaehong podjął decyzję.

Muszę powstrzymać ten ślub.

Jednak przez ostatnie dwadzieścia dwie minuty z zaplanowanych dwóch godzin nie osiągnął nic konkretnego. Podczas gdy Sangwoo wskazywał przez okno na kawiarnię, do której kiedyś zaglądali sławni poeci, Jaehong w myślach układał strategię. Najpierw musi znaleźć słaby punkt ich związku, a potem w niego uderzyć.

– Wydajecie się być w dobrych stosunkach.

– Co masz na myśli?

– Często bywa tak, że długoletni kochankowie albo kłócą się do upadłego, albo w ogóle nie mają siły się kłócić. W obu przypadkach kończy się to rozstaniem…

Na dźwięk wrogich słów Sangwoo drgnął.

– Och, proszę. Powstrzymaj się od używania podobnych słów.

– …

– A konflikty między partnerami nie są oznaką „przemocy” tylko pozytywnym procesem uzgadniania opinii i wzmacniania więzi.

– Brzmi, jakbyście często się kłócili.

– Często koordynujemy nasze stanowiska i umacniamy relację.

Jaehong wychwycił tę subtelną różnicę w jego słowach. Jego brat twierdził przecież, że oni świetnie się dogadują, ale Sangwoo nie wyglądał na kogoś, kto by to przekonanie podzielał.

– W jakich sprawach najczęściej musicie „uzgadniać stanowiska”?

– Ostatnio różnimy się w kwestii lokalizacji sali weselnej, liczby gości, kolejności ceremonii, wyboru firmy cateringowej, projektu smokingu oraz selekcji dekoracji.

– Czyli nic z tego nie odpowiada twoim gustom.

– Nie szkodzi. Gdy negocjacje stają się trudne, zdajemy się na los.

– Czyli rzucacie monetą?

– Gramy w papier-kamień-nożyce.

– …

– Mój hyung jest ostatnio zajęty, więc to ja podejmuję te mniejsze decyzje.

Druga wskazówka – brakuje wam czasu na wspólne chwile.

– Och, co za szkoda. Pewnie dostał więcej pracy po zeszłorocznej podwyżce.

– Tak, wiem. Tęsknię za czasami, gdy był wolny jak bezrobotny gangster. Wtedy jeszcze marudził, że nie chce chodzić do pracy, i błagał, żebym wieczorami z nim wychodził…

– Jang Jaeyoung jest dziecinny.

– Ty powinieneś wiedzieć najlepiej, w końcu jesteście rodziną. Nie daje mi spać w nocy, potrafi sprawić, żebym się śmiał, wiecznie chowa mi bieliznę, udaje, że jest chory, żeby zmusić mnie do gotowania, a rano nie pozwala mi iść do pracy… Poza tym robił mi telefoniczne psikusy, wysyłał dziwaczne kosze kwiatów, niespodziewanie wpadał do biura, chował w domu notatki ze wskazówkami do „poszukiwania skarbów”, wypisywał „Kocham cię” na ścianach, krył się w szafie, by wyskoczyć na mnie znienacka… Myśli, że to romantyczne, ale czasem doprowadza mnie tym do szału.

Słuchając jego słów, Jaehong początkowo sądził, że to seria narzekań, ale im dłużej Sangwoo mówił, tym bardziej brzmiało to jak przechwałki.

Tfu.

Przewróciwszy oczami, Jaehong z przekąsem wbił szpilę:

– Ma niezłą listę wad. Inni kłócą się z małżonkami z powodu różnic osobowości, alkoholizmu, skłonności do przemocy albo braku seksu.

Na końcu zdania wyraz twarzy Sangwoo wyraźnie się zmienił.

Trzecia wskazówka – jak to bywa w długoletnich związkach, wasze życie intymne pewnie powoli zamiera, a może i zanikło całkowicie.

– Bez seksu w końcu każde z was zacznie coraz bardziej oddalać się od drugiego – dorzucił.

Związek trwający siedem lat był niemal jak małżeństwo. Jeśli doszło już do etapu, w którym nawet podstawowy popęd wygasł, można śmiało założyć, że między nimi nie było nawet iskry, nie mówiąc o jakimkolwiek pożądaniu.

Czas na mały eksperyment.

– Trochę mi gorąco.

Jaehong z westchnieniem rozpiął marynarkę i powoli ją zdjął.

Kątem oka zauważył, że głowa Sangwoo lekko się poruszyła, gdy ukazała się idealnie dopasowana biała koszula, przylegająca do jego umięśnionego ciała. Mężczyzna odwrócił wzrok, jakby nic się nie stało, ale…

Zauważył.

Jaehong uśmiechnął się kącikiem ust i podwinął rękawy aż do łokci, odsłaniając przedramiona. Statystycznie rzecz biorąc, luźno zawiązany krawat, rozpięte dwa pierwsze guziki koszuli, delikatnie zarysowane mięśnie klatki piersiowej i widoczne ścięgna na szyi sprawiały, że większość ludzi określała go jako „seksownego”. Nie lubił uciekać się do tanich sztuczek, ale w tym przypadku zamierzał zrobić wyjątek.

Ding, ding, ding, ding, ding!

Docelowa temperatura w samochodzie: 18°C

Sangwoo bez słowa włączył klimatyzację na maksymalne chłodzenie, po czym powiedział z wyważoną ostrożnością, jakby bał się go urazić:

– Ustawiłem najniższą możliwą temperaturę, więc teraz powinieneś się ochłodzić.

– Dziękuję.

Czy ty jesteś po prostu idiotą, czy jednak masz jakąś zaawansowaną obronę?

Jaehong ponownie zapiął guziki i rozważał kolejne kroki, ale nie mógł być niczego pewien. Miał niemałe doświadczenie – z wieloma mężczyznami sypiał ledwie trzy, cztery razy w miesiącu, ale nigdy wcześniej nie spotkał kogoś takiego. Nie był to ani mężczyzna z przesadnym ego, ani dżentelmen o wysokiej moralności, ani żonaty facet, ani ktoś zbyt świadomy siebie. Spośród różnych typów trudnych do zdobycia Sangwoo nie przypominał żadnego z nich. Już lepiej byłoby, gdyby przez pomyłkę trafił do klubu gejowskiego. Sytuacja była nieciekawa. Sangwoo prawdopodobnie uważał go za niezdecydowanego, nieco zagubionego cudzoziemca, który nie mówi płynnie po koreańsku. Jednak bez wątpienia podobał mu się wygląd Jaehonga. Skoro Jaeyoung mógł coś w nim dostrzec, to na pewno była jakaś furtka, którą dało się wykorzystać.

Gdy samochód podjechał pod akwarium, Jaehong zamilkł, zastanawiając się, jak powinien to rozegrać. Sangwoo zaparkował z wręcz chirurgiczną precyzją i sięgnąwszy po torbę z aparatem fotograficznym, przewiesił ją przez ramię i bez słowa wysiadł z auta. Jaehong ruszył za nim, ale ten oddalił się o kilka kroków i znalazł się znacznie dalej. Dogonił go dopiero przy kasie, gdzie doszło do krótkiej wymiany zdań.

– Prowadziłeś przez całą drogę, więc ja zapłacę za bilety.

– Nie, dziękuję. Schowaj portfel.

– Ale ja…

– Jeśli tak ci zależy na wydawaniu pieniędzy, poczekaj 175 dni. Wtedy będziesz mógł wydać ich mnóstwo.

– …

Jaehong znów przegrał, bo zwyczajnie zabrakło mu słów.

Mężczyzna zapłacił za dwa bilety ze zniżką dla mieszkańców oraz dodatkowym rabatem 20% z kuponu w telefonie, po czym poszedł przodem. Gdy tylko przekroczyli próg budynku, trafili do przeszklonego tunelu, przez który można było obserwować pływające wokół ryby. Było to popularne miejsce, a do tego weekend, więc roiło się od dzieci. Jaehong zarzucił marynarkę na ramię i spojrzał na akwarium, które niezbyt go interesowało. Nawet z odległości kilku kroków wyczuwał na sobie spojrzenie Sangwoo, uparcie udającego, że brat narzeczonego zupełnie go nie interesuje. Nie potrafił jednak powstrzymać się od ukradkowego zerkania na jego szyję i profil. Ignorując jego spojrzenie, Jaehong wsunął dłonie do kieszeni i spokojnie ruszył przed siebie.

Ile razy już widziałem faceta, który miał żonę albo chłopaka, a mimo to zapierał się, że „to nie to”?

Wszystko było kwestią czasu. Nieważne, jak blisko było do ślubu i jak bardzo Sangwoo próbował udawać zdystansowanego – da się go złamać. Jednak teraz nie był na to odpowiedni moment. W miejscu pełnym rozwrzeszczanych dzieci nie dało się nawet znaleźć litery „s” w słowie „seks”.

Najpierw trzeba zdobyć jego zaufanie.

Traf chciał, że właśnie w tym momencie Sangwoo wyciągnął aparat, który wyglądał bardziej jak narzędzie do obrony niż sprzęt fotograficzny, i zaczął robić zdjęcia rybom.

– Lubisz fotografię?

– Tak.

– To całkiem fajne hobby.

– Lubię to, bo mam poczucie, że mogę utrwalić chwilę, która nigdy się nie powtórzy.

– Rozumiem. Fotografia to jedna z najbardziej efektywnych prób człowieka, by ujarzmić czas. – Pierwszy raz, gdy słuchał jego wynurzeń, miał ochotę przewrócić oczami, ale teraz już przyzwyczaił się do stylu wypowiedzi Sangwoo i nawet zaczął go naśladować.

Tamtemu najwyraźniej się to spodobało, bo skinął głową.

– Dokładnie. Wygląd obiektu zmienia się z każdą minutą, każdą godziną. Ale jeśli uchwycisz go na płaskiej powierzchni, masz iluzję, że w tamtym momencie należał do ciebie. – Narzeczony brata z czułością spojrzał na aparat i znów zaczął fotografować ryby.

Jaehong w myślach zanotował sobie kolejną rzecz.

– Nie możemy cofnąć czasu… Proste, ale prawdziwe. Więc skoro tak, carpe diem… Dlaczego nie wybierać zawsze tego, co w danym momencie nas pociąga? – Mówiąc te słowa, patrzył na niego wymownie, ale Sangwoo najwyraźniej nie zrozumiał.

– Koreański jest trudny, prawda? Możemy rozmawiać po angielsku.

– …

Mężczyzna przez chwilę w milczeniu robił kolejne zdjęcia, aż w końcu zatrzymał się przy dużym akwarium, by sprawdzić ujęcia. Zerknąwszy na ekran, Jaehong musiał ukryć rozczarowanie. Sądząc po jakości zdjęć, Sangwoo nie miał wielkiego talentu – kompozycja była niechlujna, a efekt nie różnił się zbytnio od tego, co dałoby się zrobić telefonem. Mimo to Jaehong ukrył swoje prawdziwe myśli i powiedział z uznaniem:

– Całkiem nieźle.

– To zasługa siedmiu lat doświadczenia.

– Zawsze chciałem umieć fotografować. Może mnie czegoś nauczysz?

– Jak robić zdjęcia?

– Tak.

Sangwoo natychmiast się zgodził, zresztą dokładnie tak, jak przewidział to bliźniak.

Teraz powinien dać mi aparat, żebym spróbował sam…

Jednak ku jego zaskoczeniu Sangwoo ścisnął sprzęt w dłoniach i nawet nie pomyślał o tym, by go oddać.

– Przede wszystkim ten model to lustrzanka jednoobiektywowa. Obraz jest rejestrowany przez proces spektroskopii soczewkowej, a optyczny sygnał przekształcany jest na elektryczny dzięki matrycy CMOS zamiast tradycyjnej kliszy.

Jaehong przytaknął, udając zainteresowanie, ale na tym wykład się nie skończył.

– Spójrz, obiektyw rejestruje obraz z przodu, prawda?

– Tak.

– Obiekt jest odwzorowywany na matrycy poprzez filtr RGB. Ta wystająca część to pentapryzmat, który koryguje odwrócony obraz i pozwala użytkownikowi zobaczyć go poprawnie w wizjerze. Dlatego nazywa się to lustrzanką.

Jestem zgubiony.

Jaehong nie miał żadnego logicznego argumentu, by przerwać jego monolog, bo to on poprosił o lekcję.

Gdybym wiedział, że wykład potrwa 11 minut, nigdy nie zacząłbym tego tematu.

– Upewnię się, że dobrze rozumiesz. Jaką funkcję pełni ta część?

– Służy do manualnego ustawiania ostrości.

– Jak się nazywa?

– Pierścień ostrości.

– Wytłumacz różnicę między autofokusem z detekcją kontrastu a autofokusem z detekcją fazy.

– AF z detekcją kontrastu zapewnia większą precyzję, a AF z detekcją fazy jest szybszy. W tym aparacie zastosowano hybrydowy system AF łączący obie technologie.

– Dobra robota.

– Dostałem pochwałę.

To był pierwszy sukces dnia. Jaehong nie był pewien, czy powinien się cieszyć, ale biorąc pod uwagę, że do tej pory albo był ignorowany, albo chłodno odprawiany, to nawet zwykłe „dobrze” brzmiało jak wielka nagroda. Z lekkim uśmiechem odpowiedział więc:

– Dzięki twoim świetnym wyjaśnieniom.

– Prawda? Trochę już rozumiesz.

Dokładnie wtedy Sangwoo nieznacznie się uśmiechnął. Jego chłodne oczy zwęziły się delikatnie, a na twarzy pojawiła się niemal dziecięca łagodność. Cała jego surowość w jednej chwili zniknęła.

„Mój chłopak? Jest taki uroczy”.

Może Jaeyoung wcale się nie mylił. Jednak ten krótki, szczery moment szybko przeminął.

– To, co właśnie wyjaśniłem, to jedynie podstawy budowy konkretnego modelu aparatu. Pamiętaj, że różne modele działają na nieco innych zasadach.

– Jasne.

– Żeby zostać dobrym fotografem, trzeba się jeszcze wiele nauczyć. Jeśli chcesz, mogę przesłać ci przez Jaeyounga link do kursu online.

– Zgoda.

Wszystko było dobrze, dopóki nie dotarło do niego ostatnie zdanie. Co ten facet powiedział?! „Przez Jaeyounga”?

Zmarnował 11 minut swojej cennej dwugodzinnej misji, a w zamian dostał… obietnicę linka?!

Świetnie. Ale przynajmniej udało mi się trochę do niego zbliżyć.

Wyciągnąwszy rękę, Jaehong cicho zapytał:

– Skoro znam już teorię, nie czas na praktykę?

Sangwoo objął aparat ramieniem, jakby obawiał się, że Jaehong go rozbije. To musiała być tylko iluzja, że zrobił jakikolwiek postęp.



Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma



 Poprzedni  👈              👉 Następny 

Komentarze

  1. Jaehong jeszcze nie wie w co się dał wrobić Jaeyoungowi 🤣

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo jestem ciekawa co o Jaehongu myśli Sangwoo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, nie ma perspektywy pana S., ale na pewno się dowiemy.

      Usuń
  3. Mistrz obsługi klimatyzacji, aparatu i dystansu... uwielbiam go:)) Dziękuję po raz kolejny się uśmiałam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty