BTS – Rozdział 8



SCENA ÓSMA

[Pat]

 

    Wiedziałem, że to pokój Prana i że miał on pełne prawo wpuścić tam kogoś lub go wyrzucić, jak mu się podobało. Miał do tego prawo, ale serce mi się krajało, bo Pran nigdy nie kazał mi wyjść, żegnając mnie tak zimnym spojrzeniem. Byłem zarówno wściekły, jak i rozczarowany faktem, że wybrał tego kolesia, tę małpę, która zawsze do niego lgnęła, zamiast mnie, którego znał od dzieciństwa.

    Zapomniałem o Fragrancie i poszedłem do swojego pokoju. To tylko kilka metrów, ale wydawało mi się, że minęła cała wieczność, zanim nacisnąłem klamkę. Wiedziałem, że byłem zbyt ostry dla tego gnojka, ale tłumiona irytacja sprawiła, że chciałem go zatłuc. Kompletnie mi odbiło. Im więcej myślałem o tym, jak miły był dla niego Pran, tym bardziej chciałem wymazać jego istnienie. Gówno by mnie obeszło, gdyby umarł. Miałem to gdzieś.

    I kogo to obchodziło?

    Ach! Racja. Ten, którego to obchodziło, to ten, który wyrzucił mnie ze swojego pokoju kilka minut temu. Byłem wściekły i przyznaję, że czułem się winny, bo uderzyłem Prana. Nie powstrzymałem się, mimo że nie chciałem go uderzyć. Chyba nigdy nie myślałem o tym, by walczyć z Pranem tak naprawdę, z całych sił. Byłem więc przytłoczony poczuciem winy. Pran został zraniony fizycznie, a ja emocjonalnie. Dlatego przecież poszedłem go szczerze przeprosić. Ale nie chciał mnie wysłuchać.

    – Co się stało, Pat? – zapytała ze swojego pokoju moja siostra, która akurat malowała paznokcie i zauważyła mnie wpatrującego się pustym wzrokiem w drzwi sypialni. Ostry zapach zmywacza wypełniał mieszkanie. Normalnie bym na to narzekał, ale teraz, nawet jeśli Par malowała paznokcie w przestrzeni wspólnej, nie miałem serca prosić jej, by zrobiła to jak zwykle na balkonie. Westchnąłem i spojrzałem na pięść, którą uderzyłem Prana. Miałem ochotę tam wrócić i się wyżalić. Jakim prawem sprawiał, że czułem się tak okropnie, że chciało mi się płakać?

    – Co się dzieje, Pat? Coś się stało?

    – Biłem się z Pranem.

    – Znowu. – Par westchnęła, po czym zmarszczyła brwi, gdy nie odpowiedziałem. – Jakiego rodzaju była to walka? Tłukliście się jak za każdym razem?

    – Tak, uderzyłem go, ale on nie uderzył mnie.

    – Pat! Wszystko z nim w porządku?

    – Powinnaś iść i sprawdzić.

    – Dlaczego nie zrobisz tego sam?

    – Prawdopodobnie... – zacząłem i przerwałem. Chciałem opatrzyć jego rany, ale chyba nie było to już konieczne. –  On nie chce więcej mnie widzieć.

    – Naprawdę był na ciebie zły? Nie pogodziliście się już dawno temu? Co sprawiło, że doszło do rękoczynów? Poza tym nie porozmawialiście o tym po kłótni? To niezwykłe.

    Mamrotałem, unikając odpowiedzi na te pytania. Nie potrafiłem tego wyrazić słowami, ale nienawidziłem sukinsyna. Nienawidziłem go. I nie obchodziło mnie, czy to, co zrobiłem, sprawiło, że Pran był na mnie jeszcze bardziej zły. Nazwijcie mnie przegranym, jeśli trzeba. To zaborcze uczucie, którym go darzyłem, było prawdziwe.

    – Dlaczego nie poczekasz, aż się uspokoi, i nie spróbujesz ponownie?

    – Pieprzyć to. – To była moja odpowiedź.

    Zdjąłem warsztatową koszulę i rzuciłem ją na łóżko, po czym padłem na ziemię. Nie miałem pojęcia, kiedy zacząłem się tak czuć. Nieważne, jak okropne były nasze kłótnie i jak zły lub nieszczęśliwy był wtedy Pran, zawsze byłem jego numerem jeden, gdy byliśmy sami. Coś rosło w moim sercu, lecz nigdy nie zostało wyrażone. Nie trzeba było nikomu o tym mówić. Teraz – gdy miejsce, w którym się znalazłem, nie było już bezpieczne – stłumione uczucie groziło wybuchem.

    – Pat, wiem, że chcesz być sam, ale zawsze możesz przyjść, jeśli będziesz czegoś potrzebował.

    – Pójdę się napić z Gonem.

Par pokiwała głową i zniknęła w swoim pokoju, zostawiając mnie jeszcze bardziej pogrążonego w samotności. Nigdy nie wyobrażałem sobie dnia, w którym Pran wybrałby kogoś zamiast mnie. Teraz, gdy zostałem potraktowany tak chłodno, czułem się, jakby niebo zawaliło mi się na głowę. Tylko ja to czułem...

 

***

 

    Wszystko wyparowało po kilku drinkach, gdy wciąż byłem niezbyt pijany, ale wystarczająco, by poprawić sobie samopoczucie. Nie byłem pewien, czy to Jor powiedział Nat, czy ona po prostu czekała w naszym barze. Cóż, nie było to tak ważne jak to, gdzie skończyliśmy. Nie mogłem zasnąć i całą noc próbowałem przestać rozmyślać. Dlaczego tak bardzo zależało mi na Pranie?

    – Pat, już wychodzisz? Jeszcze wcześnie – usłyszałem głos dziewczyny, gdy zakładałem spodnie. Leżały na podłodze razem z jej stanikiem tuż obok łóżka.

    Byłem właśnie w eleganckim apartamencie dość daleko od uniwersytetu. Lampa zgasła kilka chwil temu, po tym, jak Nat zasnęła ze zmęczenia. Nie przerywając jej snu, kierowałem się światłem wpadającym przez zasłony i ubrałem się. Gdy wyciągałem koszulę, pudełko z prezerwatywami spadło na podłogę i prawdopodobnie to ją obudziło.

    – Masz jutro zajęcia?

    – Nie, ale muszę się pospieszyć. Moja siostra czeka.

    – Hej, jesteś dorosłym mężczyzną. Dlaczego ona tak się o ciebie martwi? Nie możesz poprzytulać mnie przez chwilę, a potem pójdziemy razem coś zjeść?

    Nie odpowiedziałem i wciąż zapinałem guziki koszuli. Naga dziewczyna wstała z materaca i objęła mnie od tyłu.

    – Przestań, Nat. Nie byłaś zmęczona? Odpocznij.

    – Byłam, okropnie, ale jestem gotowa, jeśli chcesz jeszcze jedną rundę. Zostań trochę dłużej. Tak trudno się do ciebie dodzwonić.

    – Daj spokój! – warknąłem, gdy dotknęła mojej klatki piersiowej paznokciami. Próbowała rozpiąć mi koszulę i delikatnie całowała mnie po szyi.

    – Jesteś taki okrutny.

    – Zadzwonię do ciebie.

    – Zawsze tak mówisz. Obiecałeś, że się spotkamy i zniknąłeś.

    – Nie próbuj się kłócić, Nat. Oboje tego chcieliśmy. Nie zrobiłbym tego, gdybyś mi zabroniła – wyjaśniłem, zapalając papierosa.

    Nat cofnęła ręce i usiadła na łóżku. Była zirytowana.

    – Więc to tyle?

    – Nat... Jeśli potrzebujesz przeprosin, to przepraszam.

    – Nie żartuj sobie ze mnie, Pat.

    – A może spotkamy się ponownie? Czy to będzie w porządku? – Widząc jej gniewny wyraz twarzy,    mówiłem łagodniej i ponownie zapiąłem koszulę. Pocałowałem ją w policzek, by uspokoić atmosferę. – Chcę tylko, żebyś odpoczęła. Ja też potrzebuję odpoczynku.

    Właścicielka pokoju westchnęła i w końcu pozwoliła mi wyjść. Wziąłem mój martwy telefon, portfel i wsiadłem do taksówki. W drodze do domu miałem zamknięte oczy i po chwili dotarłem do celu. Powtórzyłem swoją rutynę, naciskając przycisk windy, obserwując zmieniające się nad głową liczby i idąc do mieszkania. Par prawdopodobnie była teraz na uniwersytecie. Jednak kiedy tylko odblokowałem drzwi, otworzyły się gwałtownie.

    – Gdzie byłeś, Pat?!

    Par była w tym samym ubraniu co wczoraj wieczorem, jej oczy były puste, jakby nie zmrużyła oka, a głos miała szorstki i zachrypnięty.

    – Nie mogłam się dodzwonić ani do ciebie, ani do twoich przyjaciół. Masz pojęcie, jak bardzo się martwiłam?

    – Par, uspokój się. Przepraszam. – Uderzyła mnie z całej siły, po czym wybuchnęła płaczem i przytuliła się. Zazwyczaj nie była tak emocjonalna, ale wiedziałem, co się stało. Uważała, że moja kłótnia z Pranem była dość poważna. Chociaż nigdy nie powiedziałem ani słowa, Par rozumiała, jak bardzo był dla mnie ważny. Dlatego moje zniknięcie zaniepokoiło ją do tego stopnia, że czekała całą noc.

    – Co to jest? – zapytała nagle, powoli się wycofując. Przez chwilę stałem nieruchomo w drzwiach, nie wiedząc, co miała na myśli. Jej emocje były dziwne. Popchnęła mnie i tupiąc, poszła do swojego pokoju, a ja szybko poszedłem i chwyciłem ją za ramię. Żadne z nas nie przejmowało się niedomkniętymi drzwiami wejściowymi.

    – Par, co cię teraz zdenerwowało? Przepraszam. Byłem pijany, więc zatrzymałem się u Gona.

    – I to z nim uprawiałeś seks?

    – Oszalałaś?

    – Więc co to za znak na twojej szyi?! Jesteś singlem. Nie mów mi, że byłeś tak zestresowany, że się tak wygłupiłeś. Kim była ta dziewczyna?!

    – Par, wyluzuj. Jestem dorosły.

    – Podaj mi jej imię. Nie pozwolę ci się z nikim wydurniać. Jesteś zbyt głupi.

    – Par.

    – Nie zmuszaj mnie, żebym wyciągnęła odpowiedź z Gona.

    – To Nat – wyznałem, chcąc zakończyć tę kłótnię, ale moje słowa, zamiast rozstrzygnąć naszą bitwę na dobre, spowodowały, że Par wyglądała, jakby miała wybuchnąć.

    – Nat z nauk ścisłych, cheerleaderka?

    – Tak.

    – Co ty wyrabiasz, Pat?! Nie wiesz, jaka ona jest?! Użyłeś zabezpieczenia? Nie zdziwię się, jeśli zajdzie w ciążę, żeby cię złapać. A ty wkrótce kończysz szkołę. Zwariowałeś?!

    – Par, za dużo myślisz. Zapomnij. Użyłem prezerwatywy, więc przestań zrzędzić. Po prostu spuściłem trochę pary.

    – Będziesz miał poważniejsze kłopoty. Nie zadawaj się z nią więcej. Daj mi swój telefon.

    – Mój telefon nie działa.

    – Dawaj!

    Oddałem go siostrze. Par była naprawdę zła, szczególnie, że była niewyspana, więc ustąpiłem. Zostawiłem u niej telefon i odwróciłem się, by zamknąć drzwi. Wtedy zauważyłem, że ktoś zastygł tuż przed nimi. Był tak blisko, że musiał słyszeć każde słowo głośnej kłótni z siostrą. Moje serce zamarło, ale inna część mnie mówiła, że nie muszę się tym przejmować. Pran patrzył mi w oczy, a jego usta lekko drżały. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, a potem spojrzał obok, jakbym nie istniał.

    Zamknąłem drzwi, wszedłem do sypialni, położyłem się na łóżku i próbowałem usnąć. Nie mogłem, pewnie dlatego, że Fragranta nie było przy mnie. Ponieważ próby zaśnięcia zawiodły, poszedłem na uniwersytet, by wziąć udział w zajęciach przed południem. Nie wziąłem ze sobą telefonu, bo nie chciałem budzić Par. Gon zauważył mnie i uśmiechnął się, podczas gdy Jor wyglądał na zmartwionego.

    – Co jest? Spójrz na swoje podkrążone oczy. Ile rundek było wczoraj w nocy?

    – Głupek.

    – Cóż, od dawna nie miałeś z nikim romansu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio to zrobiłeś – bełkotał Gon. Odchrząknąłem, a on kontynuował: – Myślałem, że opuścisz zajęcia.

    – Nie mogłem zasnąć.

    – Czemu? Przecież zużyłeś mnóstwo energii zeszłej nocy.

    – Par skrzyczała mnie dziś rano.

    Słysząc to, Gon zamilkł. Wszyscy wiedzieli, że wycofywałem się, gdy Par była wściekła, bez względu na to, jak błahy był problem. Na szczęście rzadko złościła się bez powodu.

    – Wiedziałem – skomentował Jor. Pokiwałem tylko głową, nie rozwijając tematu. Wyciągnąłem z plecaka laptopa i pracowałem nad projektem, czekając na profesora. – Pat dzwonił do nas, żeby zapytać o wczoraj.

    – O co niby?

    – Chciał się z tobą zobaczyć, gdy się pojawisz. Chodziło o walkę z grupą architektów. Jeśli to się powtórzy, wszyscy zostaniemy zawieszeni. Ze względu na to, że wkrótce kończymy szkołę, nie chce, żebyśmy sprawiali kłopoty, zwłaszcza ty – podsumował mój najlepszy przyjaciel z surową miną. Tym razem nawet Gon przestał żartować, równie zaniepokojony jak my. – Zawsze uważał, że kłócimy się jak dzieci, więc odpuszczał, ale wczoraj naprawdę cię poniosło.

    – Zobaczymy się po zajęciach.

    – Prawdopodobnie powie ci, żebyś nie uczył juniorów nienawiści do studentów z innych wydziałów.

    – Czyżby? – wymamrotałem.

    Gdyby sprawy nie potoczyły się w ten sposób, mógłbym zachowywać się jak zakochana w Pranie nastolatka, dając przykład młodszym studentom, tak jak chciał tego dyrektor wydziału.

    Westchnąłem. Pran nigdy mnie nie nienawidził, ale teraz pewnie tak jest, bo zadarłem z jego przyjacielem. Pran był w mojej głowie od ponad 48 godzin. Wyobrażałem sobie jak rozmawia z Jorem, słuchałem przewidywalnego wykładu i obiecałem sobie, że taka bójka więcej się nie powtórzy. Ostrzegano mnie niezliczoną ilość razy. Cóż, seniorzy przez cztery lata wbijali mi do głowy, że te dwa wydziały nigdy nie będą w dobrych stosunkach. Idealnie odzwierciedlało to rywalizację między naszymi rodzinami, o której właściwie niewiele wiedziałem. W tego rodzaju środowisku nienawiść była przekazywana z pokolenia na pokolenie, zaczęła się dawno temu i nie potrafiliśmy wskazać źródła. Mogła zacząć się w tym samym czasie co walka wydziałów. Profesorowie wiedzieli o tym i ostrzegali nas na każdym kroku. Niektórzy uważali, że to niedorzeczne, ale ani seniorzy, ani reszta studentów się z nimi nie zgadzali.

 

***

 

    Siedziałem przy wspólnym stole w holu od 17:00. Pran nie wrócił, a ja nie zasnę bez przytulenia Fragranta. Jeśli nie będzie go przy mnie, przynajmniej zapach Prana mnie uspokoi. Dlatego czekałem na niego, pracując nad projektem i korzystając z sieci Wi-Fi. Teraz, gdy byłem sam, nie mogłem przestać myśleć, że sprawiam wiele kłopotów ludziom wokół mnie.

    Pran wrócił jakąś godzinę później. Zauważył mnie i odwrócił wzrok. Udałem, że skupiam się na tym, co robię, i nie ruszyłem za nim. Dopiero kiedy winda wróciła, pojechałem na górę. Odłożyłem laptopa do swojego pokoju i wziąłem jedzenie na wynos, które kupiłem dla Prana i Par. Zapukałem do jego drzwi, a właściciel pokoju otworzył w ciągu minuty. Wciąż patrzył na mnie obojętnym wzrokiem.

    – Co?

    – Fragrant.

    Odwrócił się po mojego króliczka, nie zapraszając mnie do środka. Wziąłem swoje rzeczy, obaj milczeliśmy. W końcu Pran odezwał się pierwszy.

    – Dziewczyna, z którą spałeś zeszłej nocy… – Jego bystre oczy utknęły w purpurowym odcisku na mojej szyi, zbyt ciemnym, by go wymazać lub zakryć. Nat celowo zostawiła dowód na to, co wydarzyło się zeszłej nocy. – Ona nie jest kimś, z kim powinieneś zaczynać.

– Co ci do tego? To ty pozwalasz temu skurwielowi kleić się do siebie.

    – Nadal nie wiesz, że to, co zrobiłeś, było złe?

    – Co zrobiłem źle? Nie chcesz, żebym spał z jakąkolwiek dziewczyną, co? Jeśli nie możesz robić tego sam, to nie zabraniaj innym.

    – Pat, Wai jest moim przyjacielem.

    – Nat również jest moją przyjaciółką. Przyjaciele mogą się pieprzyć. To nic dziwnego. Ty też możesz pieprzyć tego sukinsyna.

    – Nie zadzieraj ze mną. Nie jestem w nastroju do walki.

    – Kto ci kazał wtykać nos w moje sprawy, Pran? Mogę spać, z kim chcę. A ty możesz karmić lodami, kogo chcesz.

    – Gdyby twoja siostra się tak nie darła, nie traciłbym czasu na wspominanie o tym. Nie interesuje mnie twój gówniany bałagan.

    – Och, to znaczy, że poniżyłeś się, by mnie ostrzec, ponieważ Par cię o to poprosiła? Wow, mam klęknąć i ci podziękować?

    – Pat, ty dupku! – Szarpnął mnie za kołnierz, a ja gwałtownie go popchnąłem. Zakołysał się i oparł o drzwi. Podszedłem bliżej i zablokowałem go ramionami.

    – Co? Uderzysz mnie, Pran?

    – Tak, dlaczego nie mogę? Uderzyłeś mnie pierwszy. Przestań! Nie podchodź bliżej!

    – Czego się, kurwa, boisz? Nie bałeś się, kiedy wtykałeś nos w moje sprawy. Boisz się, że znowu oberwiesz? – Tym razem uśmiechnąłem się w inny sposób. Pran odpychał mnie raz za razem, ale ręce używane tylko do trzymania małych nożyczek i modeli domów niewiele mogły zrobić. Był kurewsko słaby. Dlaczego miałbym nie znać jego siły, skoro stoczyliśmy już tyle walk? Przysunąłem się jeszcze bliżej i podniosłem jego podbródek jedną ręką. – Wiesz, że jeśli będziesz niegrzeczny, mogę inaczej cię ukarać?

    I w tej sekundzie zrobiłem to, czego najbardziej pragnąłem. Wycisnąłem pocałunek na wargach, na które patrzyłem od zawsze. Całowałem go, nie przejmując się jego desperacką próbą oporu. Przygryzłem mu wargę tak, jak chciałem. Objąłem go za szyję i całowałem do woli, po czym się wycofałem. Obserwowałem go w milczeniu. Jedzenie i Fragrant walały się po podłodze. Pran trząsł się ze złości, a jego twarz poczerwieniała. Ten widok sprawił, że się uśmiechnąłem.

    – Zadaj sobie pytanie. Ostrzegłeś mnie, żebym nie sypiał z innymi, bo Par cię o to poprosiła, czy... byłeś zazdrosny?




Tłumaczenie: Baka 

Korekta: paszyma & Juli.Ann

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny

Komentarze

  1. O nieee. Dlaczego koniec rozdziału nastąpił w takim momencie? 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...nooo..jak zawsze-chciałoby się czytać w nieskończoność:) Też tak mam:):):) J.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty