TBC – Rozdział 8



Pamiętaj o mnie

 

„Remember Me” – to był tytuł filmu, który po skończonych korepetycjach wybrał Achiwich. Zrezygnowali z obiadu, bo na razie żaden z nich nie był jeszcze zbyt głodny. W ten sposób w pustych żołądkach znalazło się miejsce na popcorn i colę.

Słony smak należał do Chirawata, a karmelowy do Achiwicha. Oba rodzaje popcornu były wymieszane w jednym papierowym pudełku. Kiedy na ekranie pojawiły się zwiastuny, w ciemności nie dało się już wybierać ulubionego smaku. Trzeba było brać, co się trafiło. Chirawat najczęściej trafiał na słodki, nie omieszkał więc szeptem wyrazić swojego niezadowolenia:

– Ten gość od popcornu był stronniczy czy co?

– Dlaczego?

– Trafia mi się tylko karmelowy. Ani jednego słonego.

– Mi trafiają się same słone.

– Nie ma słonych. Ten znowu jest słodki – stwierdził, sięgnąwszy do pudełka między nogami. Po wsunięciu kawałka popcornu do ust przeżuł go i natychmiast się skrzywił.

– Nie lubisz słodkiego?

– Mogę zjeść, ale wolę słony.

– Kupię ci nowy.

– Nie trzeba, film zaraz się zacznie.

Achiwich oparł się z powrotem na miękkim fotelu, gdy Chirawat chwycił go za ramię, powstrzymując przed wstaniem. Światło z dużego ekranu oświetliło jego zmarszczone brwi. Achiwich nie był pewien, co go tak stresuje – film czy smak popcornu. Co było nie tak z karmelem? To przecież jego ulubiony smak.

Achiwich sięgnął po kolejną garść przekąsek z pudełka, które wciąż stało między nogami Chirawata. W ustach rozpoznał smak, starając się unikać tych słonych, za którymi nie przepadał. Ten z nich, który preferował słodki, trafiał tylko na słony, a ten, który wolał słony – tylko na słodki. Przeciwieństwa... świat bywa zabawny.

– Znów dostał mi się słony. Zjedz go, ja nie lubię – powiedział, wsuwając popcorn do ust Chirawata. Lekko zaskoczony chłopak odruchowo go przełknął.

– Może od razu otworzysz mi usta i wepchniesz?

– Najpierw spróbowałem. Ale poczułem, że jest słony.

– Ty wredoto.

– Hm.

– Dużo gadasz w kinie. Nawet nie patrzysz na ekran, chociaż to ty mnie tu zaciągnąłeś – zauważył Chirawat, sięgając do pudełka. Chwyciwszy kilka kawałków popcornu, bez zwracania uwagi na ich smak wrzucił je sobie do ust.

– Już go oglądałem.

– Serio?

– Mmm. Co robisz?

– Jem, a potem pozwolę tobie. Tak w ramach rekompensaty za wcześniej.

– Ty to masz coś z głową.

– Po prostu zjedz, baby – zażartował Chirawat, podając mu lekko wilgotny od śliny popcorn. Nie zdziwił się, gdy jego ręka została złapana – był pewien, że Achiwich ją odsunie. Ale nie. Jego jasne, okrągłe oczy błyszczały wyzywająco w ciemności. Nachyliwszy się, zbliżył usta do dłoni Chirawata. Był tak blisko, że chłopak poczuł muśnięcie jego włosów, a do nosa dotarł mu delikatny zapach szamponu.

– Ten jest słodki. Smaczny. – Ciepły, wilgotny dotyk Achiwicha musnął jego szczupłe palce. Zlizawszy smak popcornu z jego ręki, zamiast się cofnąć, drażnił jego skórę czubkiem języka.

– Jesteś psem? Liżesz mnie.

– Masz karmel między palcami.

– Wystarczy. Jesteś strasznie żarłoczny. Wcisnę ci do ust całe pudełko. – Chirawat odsunął rękę. Czuł się dziwnie, jakby w płucach zabrakło mu powietrza, i kompletnie zapomniał o filmie. – Nie jestem taki jak ty, piesku.

– Ty dupku!

– Dobra, już przestaję się nabijać. Chcę obejrzeć „Remember Me” – film, który Ty już widziałeś.

– Pozwolił komuś wejść do swojego życia i zapamiętał na zawsze.

– Znany cytat z filmu?

– Mhm – potwierdził Achiwich, opierając się wygodnie, ponieważ właśnie zaczynał się film. – Już czwarty raz go oglądam.

– Skupię się, chcę wiedzieć, co jest takiego w tym filmie, żeby go kilka razy oglądać.

– To zwykły romans.

– Nie wierzę, żeby ktoś normalny oglądał go aż cztery razy.

– Po prostu lubię główną myśl tej historii. Nieważne, ile w tym miłości czy jak bardzo jest intensywna. Najważniejsze to do jakiego stopnia mamy odwagę kochać, kiedy już się zakochamy.

– Odwagę, by kochać?

– Tak, odwagę.

Szept Achiwicha powoli ucichł. Chirawat obserwował, jak porusza się jego jabłko Adama, kiedy przełykał ślinę. Po chwili odwrócił wzrok do ekranu, nie zwracając już uwagi na kołyszącą się nogę Achiwicha, a kiedy chłopak przestał nią poruszać, pozwolił, by ich nogi ciasno do siebie przylgnęły. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. W kinie było tak zimno, że można było niemal zamarznąć, a od Achiwicha promieniowało przyjemne ciepło.

Film opowiadał o młodym bohaterze imieniem Tyler Roth i dziewczynie Allie Emily oraz ich burzliwym związku. Spotkanie tej dwójki w mgnieniu oka przerodziło się w miłość. Poprzez przeszkody. Poprzez ból. Poprzez udowadnianie wartości uczucia.

Chirawat nie należał do fanów tego gatunku i również tym razem wzruszające sceny nie wycisnęły mu łez z oczu – w przeciwieństwie do osobnika siedzącego obok, który wycierał nos rękawem swojej brązowej bluzy.

– Płaczesz?

– Wzruszyłem się.

– Ale przecież oglądałeś go już cztery razy.

– Nie żartuj sobie ze mnie.

– Nie, co ty, każdy jest wrażliwy na coś innego. Może ty właśnie na romanse.

– A ty? Co cię wzrusza?

– Nie wiem.

– Hmm.

– Daj znać, jak się już ogarniesz, Chi. Muszę skoczyć do łazienki.

– Hmm. – To „hmm” było jedynym potwierdzeniem. Gdyby padło z ust kogoś innego, Chirawat byłby wkurzony, że rozmówca nie odpowiada. Ale w przypadku Achiwicha w najmniejszej mierze mu to nie przeszkadzało. W porównaniu do ich pierwszego spotkania chłopak stał się o wiele bardziej rozmowny.

– Pytałeś, na co jestem wrażliwy, tak? Być może na twoje łzy.

– Spieszy ci się? – zapytał Chirawat, gasząc papierosa. Wraz z Achiwichem stali w wąskiej alejce, gdy już objedli się w pobliskiej knajpce, w której odkrył coś, co ich łączyło. Obaj lubili ostre jedzenie, tak ostre, że piękne usta Achiwicha odcinały się intensywną czerwienią od jego jasnej cery, co Chirawat uznał za uroczy widok.

– Spieszy?

– Pytam, czy musisz wracać już do domu? – uściślił Chirawat, patrząc na wciąż czerwone, zapłakane oczy i równie czerwone usta.

– Nie, niemal nikogo tam nie ma. Oprócz niani.

– Co za bogaty dzieciak.

– A ty wracasz do domu?

Spotkawszy się z jego spojrzeniem, Chirawat zmarszczył brwi, udając, że sprawdza zegarek.

– Zmierzch to niezbyt dobra pora na powrót do domu. Mam zasadę, że nie pojawiam się tam przed 22.

– Nie musisz pomagać w sklepie?

– Gdyby rodzice byli w domu, nie musiałbym. I tak zwykle nie pozwalają mi się wtrącać. Zawsze, kiedy to robię, dostaję opieprz.

– Nie uczysz się do egzaminów?

– Dopiero jak zbliży się ich termin. Jak pouczę się teraz, to i tak wszystko zapomnę. – Uśmiechnął się szeroko, pokazując białe, nieco krzywe zęby, które dodawały mu dzikości.

– To dokąd się wybierasz?

– Chcesz pojechać nad Ang Kaew? Masz pełny bak.

– Uhm, chodźmy.

– A ty? Nie musisz się uczyć? Egzaminy tuż-tuż.

– I tak nic nie zrozumiem. A może ty byś mnie pouczył?

– Ładnie poproś. Błagaj. – Uśmiech Chirawata stał się jeszcze szerszy, kiedy chłopak zajmował miejsce na hondzie C. Wiedział już, dokąd zabierze Achiwicha i powoli przyzwyczajał się do metalowej kratki, która niemiłosiernie wbijała mu się w uda i tyłek.

– Proszę. Błagam.

– Hej! Chodziło mi o to, żebyś naprawdę ładnie poprosił. Takim błagalnym tonem. Nie wystarczy powiedzieć „proszę” i „błagam” z tą twoją kamienną twarzą.

– Ale moja twarz tak właśnie wygląda.

– Masz tylko ten jeden wyraz twarzy?

– Hmm… To jak z tymi korkami?

– Zazwyczaj udzielam korepetycji znajomym, kiedy zbliżają się egzaminy.

– Czyli się zgadzasz?

– Będziemy się uczyć w twojej szkole.

– Dlaczego w mojej? – Achiwich zmarszczył podejrzliwie brwi. Odchyliwszy się lekko, rzucił taksujące spojrzenie swojemu „szanownemu korepetytorowi”.

– Żeby spotkać Prae. Serio. Chcę się z nią umówić. Jest wolna?

– …

– Nie milcz, to nic dobrego.

– …

– Podoba ci się Prae? Jeśli tak, to mi powiedz. Nie będę się wtrącał, jeśli to dziewczyna kumpla…

– Nie, nie podoba mi się.

– Jesteś pewien? – zapytał cicho Chirawat, szukając potwierdzenia.

Achiwich, mistrz milczenia, wręcz idealnie trzymał się tej roli. Na pytanie odpowiedział Chirawatowi jedynie dziwny dźwięk wydostający się z rury wydechowej, jakby potwierdzając, że jednak… Ale spojrzenie, które mu posłał, zmusiło Achiwicha do odpowiedzi.

– Jasne. Trzymaj się mnie mocniej.

– Przy 20 km na godzinę i tak nic mi nie będzie, nawet gdybym spadł.

– Jadę 40, a nie 20.

– Okej, 40.

Rozmowa ucichła. Lekki wiatr cały czas owiewał im twarze. Siedzący za plecami milczącego chłopaka Chirawat nie wiedział, co tamten mamrotał. Natomiast Achiwich nie był pewien, jak to się stało, ale ciche słowa po prostu wymknęły mu się z ust:

– Lubię Prae. Ale ciebie lubię o wiele bardziej.

Wkrótce motocykl zatrzymał się pod wielką latarnią. Ciemność ustąpiła pod naporem jasnego światła, które przyciągało ćmy. Achiwich opuścił nadgarstek z zegarkiem i zaczął grzebać w torbie. Czasem życzyłby sobie, żeby czas płynął wolniej, chociaż dobrze wiedział, że czas nigdy nie zwalnia. Zawsze pędzi do przodu, nigdy nie zawraca. On sam mógłby co najwyżej schować zegarek, żeby nie musieć myśleć, ile czasu już minęło.

Spojrzał na sylwetkę Chirawata idącego przed nim w luźnym, białym T-shircie i szortach. Wszystko u niego wydawało się być proste, bez żadnych ozdób. Delikatny uśmiech i twarz, na której nieustannie pokazywały się rozmaite emocje – czasem uśmiechnięta, czasem naburmuszona – sprawiały, że Khiang Moo nie był kimś, kogo trudno byłoby podejść.

– Zdrzemnę się.

– Co?

– Utnę sobie drzemkę. Jak będziesz chciał wracać, to mnie obudź. – Chirawat potwierdził swoje słowa, siadając na trawie, wyciągając ramiona i nogi. Najwyraźniej nie przejmował się tym, że jego biała koszulka może się ubrudzić.

– Złapie cię rosa i pogryzą komary.

– Mam środek odstraszający komary – obwieścił, wyciągając coś z kieszeni spodni. Wprawnym ruchem wycisnął trochę na dłoń, po czym rzucił tubkę w stronę Achiwicha, który nieco niezgrabnie usiadł na trawie.

– Jak się spędza dużo czasu na dworze, trzeba być przygotowanym.

– Z kim zwykle tu przychodzisz? – chciał wiedzieć Achiwich, nie patrząc jednak na Chi, tylko rozglądając się dookoła. Dopiero po chwili dotarło do niego, że w tej ciemności i tak nic nie widać. Czuł jedynie, że powietrze robi się coraz chłodniejsze, zupełnie inaczej niż w upalne południe. Przed nim rozciągał się duży staw, a jeśli chodziło o nierozpoznawalne w ciemnościach otoczenie, to łatwo można było zgadnąć, że to las.

– Zazwyczaj sam, niekiedy z Pe. Ale on rzadko ma czas. Ciągle spędza go ze swoją dziewczyną. Gdybym dziś nie przyszedł z tobą, pewnie poszedłbym do kumpla.

– …

– A ty? Gdybyś nie był ze mną, to co byś teraz robił?

– Oglądałbym film w domu.

– Lubisz filmy, co? I wkręcasz się w nie naprawdę mocno. Ja aż tak nie. Szczególnie nie w romanse.

– Trzeba mieć w sobie trochę miłości. Wtedy oglądanie ich sprawia więcej frajdy.

– Gadasz jak ktoś zakochany.

– …

– Znowu milczysz. Czasem mamroczesz pod nosem, a czasem gadasz jak najęty.

– Hmm.

– Mam ochotę przywalić ci za każdym razem, kiedy mówisz „hmm”.

– Dobrze, że nie gadam za dużo. Ty możesz to przejąć.

– …

– …

– Dlaczego ty też się nie odzywasz, Ji?

– Próbuję być taki jak ty. Ale powiem ci, że czuję się z tym naprawdę dziwnie.

– Wariat.

– W sumie myślę, że moje ciągłe gadanie to sposób na stres.

– Wielka gęba.

– Wiem. I mam jeszcze krótki lont.

– Cały ty. Ej, mogę cię o coś zapytać?

– O co?

– Dlaczego nie przyszedłeś tu za dnia? Byłoby piękniej. – Achiwich przysunął się bliżej Chirawata. Jego głos przycichł, ginąc niemal w szumie wiatru nad wodą.

– Połóż się tak jak ja. Zrozumiesz.

– Cały się ubrudziłem.

– Książę z ciebie – zażartował, chwytając za ramię Achiwicha, który upadł, nie zdążywszy się podeprzeć.

Trawa pokryta była rosą. Achiwich poczuł, że wilgoć wsiąka mu w ubranie, a ostre źdźbła drapią skórę.

– Nie jestem taki szorstki jak ty.

– Widzisz już, czemu trzeba przychodzić nocą?

– Hmm.

– Czyż nie są piękne?

– Hmm…

– Gwiazdy i księżyc lśnią o wiele jaśniej, kiedy niebo jest ciemne, a dźwięki natury stają się głośniejsze, gdy nikogo nie ma w pobliżu. – Zamknąwszy oczy Chirawat głęboko wciągnął zimne powietrze do płuc. Słuchał tego, co go otaczało: wody, szumu wiatru i rytmu czyjegoś oddechu. Po jakimś czasie poczuł na sobie wzrok…

Powieki Achiwicha zadrżały. Chłopak szybko uciekł spojrzeniem, nie chcąc być przyłapanym na tym, że wcale nie patrzył na niebo, tylko na usta leżącego obok chłopaka, które cały czas się poruszały. Żeby zamaskować zakłopotanie cicho wymruczał:

– Jest tak spokojnie.

– Obrazisz się, jeśli ci powiem, że… jesteś piękny?

– Co jest we mnie takiego pięknego?

– Twoje oczy, nos, usta, cała twarz. Wszystko.

– Czemu miałbym się obrazić? Słyszałem to już wiele razy.

– Masz też śliczną, jasną skórę.

– …

– Jesteś naprawdę piękny. – Chirawat bezwiednie uniósł pobrudzoną dłoń i dotknął policzka Achiwicha, na którego twarzy błyskawicznie rozlał się rumieniec. Achiwich odruchowo odsunął głowę, z zaskoczeniem spoglądając na towarzysza.

– Ji!

– Przepraszam, jesteś brudny na twarzy. Pozwól, że to wytrę.

– Poradzę sobie sam – odmówił i uniósł rękę, by potrzeć miejsce, którego tamten dotknął. Desperacko próbował ochłodzić gorącą twarz i uspokoić szalejące serce. Odsunąwszy się jeszcze trochę, odwrócił głowę, żeby nie patrzeć na Chirawata.

– Nie powiem ci już więcej, że jesteś piękny, jeśli tego nie chcesz.

– Nie…

– Dobra, to jesteś zabójczo przystojny.

– Chcę wracać do domu.

– Dlaczego? – Zdezorientowany dziwnym zachowaniem Achiwicha chłopak podniósł się do pozycji siedzącej.

– To chyba gorączka, nie wiem. Trochę źle się czuję.

– Okej, jeśli chcesz już iść… Na pewno nie jesteś na mnie zły za to, co powiedziałem?

– Pomożesz mi jutro z matmą?

– W ramach zadośćuczynienia za to, że powiedziałem ci, że jesteś piękny?

– Skoro tak mówisz.

– No dobra, będę cię uczył.

– Poczekam. – Achiwich ruszył przodem, po chwili jednak się zatrzymał. Wziąwszy głęboki oddech, spojrzał za siebie na siedzącego na trawie Chirawata. – Ji… poczekam.

– Poczekasz?

– Poczekam przy motocyklu – rzucił, po czym pewnym krokiem odszedł, zostawiając Chirawata w lekkim osłupieniu. Tamten, otrzepawszy ubranie z brudu i trawy, bez słowa ruszył za nim.

Wiatr.

Woda.

Gwiazdy.

Niebo.

Chłodna bryza.

I oddechy dwóch osób.

Zapamiętać kogoś i wpuścić do swojego świata?



Tłumaczenie: Juli.Ann 

Korekta: paszyma

Poprzedni 👈              👉 Następny  


Komentarze

Popularne posty