SE [TOM 5] – Rozdział 24.8




– Ma córkę? – zdziwił się Sangwoo. – Przecież przez telefon mówiłeś, że jest singlem.

– No właśnie... Okazało się, że ma trójkę dzieci. A ja przy okazji nauczyłem się duńskiego.

Jaeyoung wymamrotał coś, czego Sangwoo nie zrozumiał, jednocześnie rysując coś palcem w powietrzu.

– Przeklinasz?

– Jak się domyśliłeś?

Zgodnie z CV Jaeyounga mówił on biegle w pięciu językach, ale jeśli chodziło o przekleństwa, potrafił bluzgać w czternastu.

– Aha, i powiedział, że chętnie przyjechałby na nasz ślub. No to go zaprosiłem.

– Hyung! Naprawdę go zaprosiłeś?

– No jakoś tak... wyszło.

Sangwoo skrzywił się z irytacją. Już i tak liczba gości przekroczyła pierwotnie ustaloną, a Jaeyoung co chwilę dodawał kogoś nowego, nie zawsze go informując. Nawet Choi Yoona, która wcześniej zarzekała się, że nie przyjedzie, bo ma za daleko, nagle wpadła na pomysł, że zrobi sobie wycieczkę. I bach! Kolejna osoba. To naprawdę zaczynało być uciążliwe.

– To ile to osób? 183?

– Nie podoba mi się ta liczba!

Początkowo Sangwoo ustalił niewielką grupę gości jako liczbę pierwszą. Uznał, że liczba, którą można podzielić tylko przez siebie lub przez jeden, dobrze oddaje jego przekonanie, że na zawsze już będzie kochać tylko jedną osobę. W związku z czym liczba złożona 183 zupełnie mu nie pasowała.

– To zaprośmy jeszcze cztery osoby, będzie 187. Jak mój wzrost.

– Wzrost się zmienia, to bez sensu.

– Co? Sugerujesz, że na starość się skurczę?

– Nie o to mi chodziło. Ostatnio jak mierzyliśmy, wyszło 188 cm. Wzrost to coś zmiennego.

Pewnie przez nażelowane włosy albo grube skarpety. Ale Jaeyoung uparcie twierdził, że naprawdę urósł o centymetr.

– Stanąłem wtedy na palcach.

– …

– A co powiesz na 189. To liczba pierwsza?

– Nie. Dzielniki to: 1, 3, 7, 9, 21, 27, 63, 189. Odpada.

Jaeyoung zaśmiał się, słysząc, jak Sangwoo mówi to z zupełną powagą.

– To może damy sobie spokój z liczbą pierwszą. Zaprośmy 44 osoby 4 kwietnia o 4:44 i z głowy.

– Czy ty się ze mnie nabijasz? To zabobon. A ja po prostu chcę, żeby wszystko było idealne.

– Co ty, to zupełnie inna sprawa. Przecież ty nie wierzysz w przesądy.

Jaeyoung, nie kryjąc rozbawienia, przytulił się do pleców Sangwoo i pocałował go w szyję.

– A 191 jest liczbą pierwszą?

– Tak.

– No to mamy. Podoba mi się.

– Dobrze…

Sangwoo westchnął. Początkowa liczba gości wynosiła zaledwie 53% obecnej. W tej chwili trudno już było mówić o „kameralnym ślubie”.

– To wszystko przez ciebie, hyung. 101 byłoby idealne.

– Nie… Kojarzyło mi się z dalmatyńczykami.

– …

– Sangwoo.

– Co?

– Nieważne, ilu będzie gości. Ważne, że się pobieramy.

– Jesteś zabawny. A kto się zarzekał, że nie stanie na ślubnym kobiercu, jeśli puścimy Greetings of Love?

– Aaa… Szczerze? Już mi to aż tak nie przeszkadza.

Za plecami Sangwoo rozległo się ziewnięcie. Pociągnąwszy Jaeyounga za ramię, lekko potarł jego głowę. W odpowiedzi trzymająca go w pasie ręka zacisnęła się, a coś, co bez wątpienia było ustami Jaeyounga, przylgnęło na chwilę do jego karku, po czym się oddaliło.

Leżenie i rozmowy w takiej pozycji miały swój urok, ale Sangwoo zaczął się zastanawiać, jak długo jeszcze ma tolerować ten stan. Zwłaszcza że Jaeyoung, który rzekomo był śpiący, wcale nie zamierzał się od niego odczepić – mimo że spuścił się już cztery razy!

– Hyung, chcę się umyć.

– Jeszcze chwilkę.

– A ile to ta chwilka?

– Dziesięć minut.

Duża dłoń powędrowała na jego głowę i potargała mu włosy. Ten sam dialog odbyli już trzy razy, ale Jaeyoung ani myślał wypuścić go z objęć.

Sangwoo się poddał, ale dopiero wtedy, gdy Jaeyoung obiecał, że nic już mu nie zrobi, a tylko sobie poleży. Gdyby próbował czegokolwiek sprośnego, Sangwoo natychmiast by wstał, ale Jaeyoung naprawdę tylko go przytulił. Głaskał po ramionach, szeptał głupoty, dmuchał mu do ucha i jak dzieciak bawił się, sunąc palcami po jego plecach i na głos licząc kręgi. Ręka, która wcześniej spoczywała na jego pośladku, powędrowała wzdłuż kręgosłupa do miejsca, gdzie Sangwoo miał tatuaż. Jaeyoung westchnął, głaszcząc go z namaszczeniem.

– Kochanie, czemu tak schudłeś podczas mojej nieobecności?

Nieprawda. Od kiedy stał się dorosły, Sangwoo zawsze utrzymywał stałą wagę, ale Jaeyoung lubił mawiać, że jest „chudy”, „wychudzony”, „szczupły”. Kiedy temat schodził na masę ciała, Jaeyoung zwykle twierdził, że jego oczy i ręce są dokładniejsze od jakiejkolwiek wagi, więc lepiej się z nim zgadzać. Skoro Sangwoo go nie widział, to zapewne dostał gorączki, a jego organizm przyspieszył spalanie kalorii.

– Na pewno byłeś zestresowany tym, że nie było mnie przez sześć dni, więc podkręcił ci się metabolizm.

– Tak? Naprawdę?

– Mhm. Poszedłem do sklepu, żeby ci ugotować coś dobrego.

– Zakupy przed urlopem?

– Żadnego marudzenia.

Jaeyoung przytulił Sangwoo jeszcze mocniej. Zakupy na dzień przed trzytygodniowym urlopem. Dziwny człowiek.

Zważywszy na jego styl, Jaeyoung zapewne nawkładał impulsywnie do koszyka mnóstwo rzeczy, a nie tylko to, co planował zjeść dziś. Będzie więc trzeba całą resztę zamrozić. Sensowniej byłoby po prostu coś zamówić albo zjeść w okolicy.

Poza tym Jaeyoung nic jeszcze nie spakował.

Już kiedy Sangwoo dostał informację o jego służbowym wyjeździe tuż przed urlopem, natychmiast poczuł niepokój. Kazał mu spakować się wcześniej, ale tamten i tak wyleciał do Danii niemal z pustą walizką.

Wyjeżdżamy jutro, trzeba posprzątać.

Ich dom przez ostatnie sześć dni był idealnie czysty. No cóż, skoro nie było w nim Jaeyounga, nie było komu bałaganić. Ale i tak trzeba jeszcze odkurzyć. Zostanie tu tylko ich kot, którego dwa razy dziennie będzie doglądać sąsiadka.

Było jeszcze tyle do zrobienia, a Jaeyoung trzymał swojego partnera przykutego do łóżka, po ognistym, trwającym godzinami… seksie.

Skończywszy rozmyślać, Sangwoo rzucił:

– Wstawaj już. Mamy mnóstwo roboty. Dla oszczędności czasu pogadamy o kolacji pod prysznicem. Ale pamiętaj, że tylko weźmiemy prysznic. Jeśli znowu spróbujesz mi go wsadzić, to naprawdę się wkurzę. I tak uważam, że lepiej byłoby zamówić jakieś gotowe danie niż gotować. Ty zamówisz, ja w tym czasie odkurzę, a potem bierz się za pakowanie.

– …

– Hyung?

– …

– Hyung?

Sangwoo zaniepokoił się nieco, gdy dłoń, jeszcze przed chwilą trzymająca go w pasie, bezwładnie opadła na łóżko. Przez chwilę wytężył słuch. Zza jego pleców dobiegał spokojny, miarowy oddech. Odwróciwszy się, ujrzał śpiącego Jaeyounga.

– Hej, Jang Jaeyoung!

Sangwoo potrząsnął go za ramiona, zanim tamten całkiem odpłynął, ale na próżno. Zawołał mu wprost do ucha, ale narzeczony ani drgnął. Bardziej wyglądał na nieprzytomnego niż śpiącego.

Biorąc pod uwagę różnicę czasu, długość lotu i jego zwyczaj nieprzesypiania podróży, bo w tym czasie oglądał filmy, można było spokojnie założyć, że nie spał od około dwudziestu dwóch godzin. Czyli nie obudzi się przed jutrzejszym porankiem.

– Naprawdę przesadzasz.

Sangwoo westchnął i zsunął się z łóżka. Nogi mu się trzęsły, ale powoli stawiał krok za krokiem. Pozbierawszy porozrzucane ubrania i prezerwatywy, poprawił pościel, po czym zwilżonym ręcznikiem starannie wytarł Jaeyounga, a na koniec założył mu świeżą bieliznę.

Zanim jednak wyszedł, miał jeszcze coś do zrobienia. Wróciwszy na łóżko, przytulił śpiącego narzeczonego, a następnie nachylił się nad nim i raz po raz szeptał mu do ucha:

– Chcę wziąć ślub z Choo Sangwoo.

– Chcę wziąć ślub z Choo Sangwoo…

Jaeyoung z radością przyjął jego oświadczyny pięć lat temu, ale od tamtej pory twierdził, że świstek papieru nic przecież nie zmieni. Skoro już i tak żyją jak małżeństwo, to nie wyczuje się żadnej różnicy. Sangwoo nie zdołał go przekonać logicznymi argumentami, więc zaczął działać inaczej. Próbował wbić mu to do podświadomości przy każdej możliwej okazji.

– Chcę wziąć ślub z Choo Sangwoo…

Kiedy Sangwoo po raz piąty powtórzył to samo zdanie, usta Jaeyounga lekko się poruszyły. Czyżby zadziałało? Czyżby jego podświadomość zaczęła przyswajać przekaz? Sangwoo nachylił się bliżej i w napięciu, z zaciekawieniem obserwował każdy ruch jego warg.

Ze zmarszczonymi brwiami Jaeyoung niewyraźnie wydusił:

– Sang… woo…

– Ślub, Jaeyoung. Gadaj: Chcę wziąć ślub z Choo Sangwoo – podpowiedział zniecierpliwiony.

– Mój… Mój skarb…

– Chcę wziąć ślub z Choo Sangwoo – powtórzył z westchnieniem.

– Słodki Sangwoo…

– …

– Choo… Sangwoo…

– Ja chcę się z tobą ożenić, ty śpiący baranie!

– Seks… Seeeeks…

Sangwoo sięgał już po poduszkę z zamiarem walnięcia mu nią w łeb, ale jedno spojrzenie w piękną twarz narzeczonego wystarczyło, żeby zrezygnował. Po chwili chwycił ubrania, postanawiając zamiast tego zrobić pranie. Bo przecież… nawet jak Jaeyoung bredzi trzy po trzy, to i tak jest jego ukochanym idiotą.

 


Tłumaczenie: Juli.Ann

Korekta: paszyma



 Poprzedni  👈              👉 Następny

Komentarze

Popularne posty