BTS – Rozdział 19




SCENA DZIEWIĄTA 

[Pran] 



Dziwne. 

To było jedyne słowo, jakie pojawiało się w mojej głowie, gdy przewracałem się na łóżku. Po przebudzeniu wziąłem prysznic, założyłem nowe ubrania, zjadłem śniadanie i położyłem się, żeby się wyluzować. Ten sam pokój, to samo łóżko, ten sam koc, ta sama poduszka. Wszystko było takie samo, a jednak jakoś inaczej. Klimatyzator bardziej chłodził, koc był mniej ciepły, a łóżko wydawało się bardziej przestronne. W powietrzu unosiła się dziwna cisza. Mieszkałem tu od czterech lat i nigdy wcześniej tak się nie czułem. Pat wyjechał tylko na jeden dzień, więc dlaczego mój pokój stał się taki bez życia? 

Musiałem przyzwyczaić się do tego, że ten facet za bardzo do mnie lgnie. Byliśmy razem dzień i noc przez ponad miesiąc. Widziałem go za każdym razem, gdy otwierałem oczy. Co gorsza, zawsze był w zasięgu mojego wzroku, ponieważ nie spałem zbyt wiele. Ten rodzaj znajomości był przerażający. 

Poszedłem do salonu i omiotłem wzrokiem przestrzeń, która była teraz bardziej uporządkowana niż w szalonym okresie pracy dyplomowej. Przez miesiąc jadłem i spałem przed laptopem. Moje oczy były utkwione w ekranie. Byłem jak zombie, zmuszając moje ciężkie powieki do otwarcia, by ukończyć pracę na czas. Ledwo miałem chwilę na prysznic, nie mówiąc już o sprzątaniu pokoju. Chociaż paskudny facet, jakim był Pat, czasami zamiatał i mył za mnie podłogę, nadal panował bałagan. 

Zapiąłem czarną plastikową torbę zawierającą kawałki modelu mojego projektu i wyrzuciłem ją do kosza na śmieci w pobliżu windy. Wróciłem do pokoju, umyłem ręce i wziąłem plecak zapakowany na wyjazd do domu. Jechałem tam dlatego, że nie widziałem rodziców już od miesiąca i tęskniłem za nimi, a nie z powodu tego dzikiego psa, który pojechał tam jako pierwszy... 

Wysiadłem z taksówki i stojąc we frontowej bramie domu rodzinnego, zauważyłem Pata na jego balkonie. Uniósł brew ze zdziwienia. Stłumiłem uśmiech, nie pomachałem na powitanie i całkiem opanowany wszedłem do środka. 

– Jestem. 

Zaraz po wejściu zobaczyłem mamę siedzącą na kanapie i czytającą książkę. Uśmiechnęła się do mnie słodko i otworzyła ramiona, bym ją objął. 

– Dlaczego wyglądasz na wykończonego? Znowu nie spałeś, prawda? – Po długim uścisku mama odsunęła się, by dobrze mi się przyjrzeć. Jej blada dłoń głaskała mój policzek, po czym wylądowała delikatnie pod moim okiem. – Ale masz ciemne kręgi. 

– Nie spałem zbyt wiele, ale teraz czuję się lepiej. – Uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem mamę w policzek. – Gdzie jest tata? 

– Wyszedł. Niedługo wróci. Zanieś rzeczy do pokoju i zjedz coś. Powiem pokojówce, żeby przygotowała ci lunch. 

– Dobrze. 

Wyślizgnąłem się z jej ramion i uśmiechnąłem się jeszcze raz przed pójściem na górę. Kiedy miałem już odłożyć plecak, mój telefon zawibrował w kieszeni. Nietrudno było zgadnąć, kto dzwonił. 

– Co jest? – powiedziałem spokojnym głosem. Opuściłem plecak na stół i zacząłem wyjmować rzeczy. 

[Nie powiedziałeś mi, że wrócisz do domu] – zajęczał Pat, wywołując uśmiech na mojej twarzy. 

– Widziałeś mnie. 

[To nie to samo.] 

– Dobrze – przytaknąłem i zrobiłem pauzę. – Jadę dziś do domu. Dotarłeś do rodziców? Zadowolony? 

Pat wybuchnął śmiechem. Trochę mnie to zaniepokoiło. Dlaczego tak łatwo się poddał? 

– U ciebie wszystko w porządku? 

[Nic się nie zmieniło.] 

– Mama dokuczała ci za to, że od tak dawna nie przyjeżdżałeś? 

[Nie.] 

– Więc co się stało? Nie jesteś zbyt rozmowny. 

[Nie jestem?] 

– Właśnie to powiedziałem. Wszystko w porządku? 

[Musiałem się za tobą stęsknić. Nie widzieliśmy się od ponad doby. Czuję się taki samotny, nie mogąc cię przytulić.] 

Zmarszczyłem brwi, wyczuwając coś dziwnego w jego głosie, mimo że starał się brzmieć żartobliwie. Byliśmy razem już od jakiegoś czasu. Dlaczego miałbym tego nie wyłapać? Nie sądziłem jednak, by się przyznał. Kiedy Pat postanawiał być uparty, był naprawdę kimś innym. 

– Jadłeś już? 

Zmiana tematu była prawdopodobnie najlepszym wyborem w tej chwili. 

[A ty?] 

No właśnie! To było niezwykłe. Gdyby to było wcześniej, Pat wyszeptałby, że nie może jeść dużo w domu, ponieważ chce jeść ze swoim kochankiem i tak dalej. Nie dałby mi tak pustej, nudnej odpowiedzi jak ta. 

– Zaraz zjem lunch. Porządkuję swoje rzeczy. 

[W porządku, nie przeszkadzam] – wymamrotał Pat. 

Zakończyłem połączenie i z niepokojem wpatrywałem się w ekran telefonu. Czy mama aż tak go zbeształa? A może to Par została zrugana w jego imieniu, że stał się taki potulny? Tylko kilka rzeczy mogło zmienić Pata w ponuraka. 

– A więc jesteś. – Znajomy, niski głos powitał mnie, gdy schodziłem po schodach w moich codziennych ubraniach. 

– Cześć, tato. Wróciłeś? 

– To ja powinienem zadać ci to pytanie. Nie widziałem twojej twarzy od miesiąca. 

– To przez pracę magisterską. Prawie umarłem przed laptopem. – Roześmiałem się i podszedłem do niego. – Jadłeś coś? 

– Czekałem na ciebie. Mama już siedzi przy stole – odpowiedział tata i poklepał mnie po ramieniu. – Sama skóra i kości. 

– W porządku, zjedz dziś dużo. Mamy gościa. 

– Gościa? Kogo? 

– Zobaczysz. 

Uniosłem brew i poszedłem za tatą do jadalni. Gdy tylko zobaczyłem osobę siedzącą obok mamy, na mojej twarzy pojawił się zaskoczony uśmiech. 

– Pong, brachu! 

– Minęło trochę czasu, Pran. 

– Kiedy wróciłeś? – Minęły chyba trzy lata, gdy Pong wyjechał studiować do Anglii i nigdy nas nie odwiedził. – Nie odzywałeś się! 

– Byłem zajęty. Chyba widzisz, że wyglądam prawie jak zombie. 

– Widzę. Jesteś dużo chudszy. 

– Nie miałem nawet czasu na sen, więc kiedy miałbym coś zjeść? A tak przy okazji, jak długo zostajesz? 

– Wyjeżdżam pojutrze. Moja najlepsza przyjaciółka wychodzi za mąż, więc przyleciałem jej pogratulować. Wpadłem przywitać się z wujkiem i ciocią. Nie spodziewałem się, że cię tu zastanę. Myślałem o odwiedzeniu twojego mieszkania – mówił dalej Pong. Schylił się po leżącą obok niego torbę i podał mi ją. – Proszę, to dla ciebie. 

– Niezły prezent po trzech latach nieobecności. 

– Daj spokój. Jaki masz plan po ukończeniu studiów? 

– Wciąż nie mogę tego rozgryźć. Na pewno najpierw chcę odpocząć – powiedziałem. Wziąłem talerz podany przez mamę i podziękowałem jej. 

– Chcę, żebyś kontynuował naukę. Nie ma pośpiechu ze znalezieniem pracy. Możesz studiować biznes i potem przejąć firmę taty – zasugerowała mama. 

– Albo możesz studiować i pracować w tym samym czasie. Im szybciej zaczniesz ze mną pracować, tym lepiej. W ten sposób syn tamtej rodziny nie będzie w stanie mnie dogonić. Wydaje się niepoważny, to przegryw – warknął tata, podnosząc łyżkę ryżu. 

Kiedy poruszane były tematy związane z pracą, bez wątpienia wspominało się o drugiej rodzinie. Zmarszczyłem brwi. Choć Pat wydawał się być nonszalancki, zawsze dobrze wykonywał swoją pracę. 

– A może chcesz zdobyć kolejny certyfikat z projektowania wnętrz? Założę dla ciebie firmę, abyśmy mogli rozszerzyć działalność. Tym razem nie będą mogli nas skopiować. 

– Może porozmawiamy o tym później? Pran wygląda na zmęczonego. Niech najpierw zje – wtrącił Pong, a ja chciałem mu głośno podziękować za uratowanie mnie. 

Temat rywalizacji zawsze mnie denerwował i nie sądziłem, żebym był w stanie znieść tę złośliwą krytykę. Bez względu na to, ile czasu minęło, wciąż nie potrafiłem znaleźć powodu ich nienawiści. Spoglądałem na rodziców, którzy delektowali się jedzeniem. Niepokoiłem się. Co powiedzą, gdy dowiedzą się, że syn rodziny, którą tak bardzo gardzą, opiekował się mną dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu podczas mojej pracy magisterskiej? Czy tata mnie znienawidzi, gdy odkryje, że co noc zasypiałem w objęciach osoby, którą uważa za niepoważną? 

– Co się stało? Marszczysz brwi. – Podniosłem wzrok i zobaczyłem Ponga siedzącego na kanapie i stawiającego przede mną dużą miskę lodów. – Czy to nie twoje ulubione? 

– Tak. – Uśmiechnąłem się i wziąłem od niego porcję niebiesko-zielonych lodów o smaku mięty, mojego uzależnienia. W domu zawsze miałem ich kilka ogromnych pudełek. – A ty nie chcesz? 

– Potrzebuję tylko kawy – powiedział Pong, podnosząc kubek. – Więc co się stało? 

– Och, nic. 

– Uparciuch. W ogóle się nie zmieniłeś przez ostatnie lata. 

Uśmiechnąłem się, przełknąłem dużą łyżkę lodów i odwróciłem się, by spojrzeć mu w oczy. 

Pong był synem brata mojej matki, kuzynem starszym ode mnie o pięć lat. Kiedy byliśmy mali, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Nauczył mnie wielu rzeczy. Był niezawodny, spokojny, bystry i błyskotliwy. Nigdy nie udało mi się niczego przed nim ukryć. Byliśmy dość blisko, dopóki nie wyjechał na studia i ani razu nie przyjechał do Tajlandii. 

– Dobrze się bawiłeś w Anglii? 

– Tak. Byłem w różnych miejscach i poznałem wielu zagranicznych przyjaciół. Nauczyłem się nowych rzeczy. Tak wiele było do odkrycia, że nie chciałem wracać. 

– Ciocia cię nie zbeształa? Długo cię nie było. 

– Od czasu do czasu narzekała. Ale cóż… Co mogła zrobić, gdy zdecydowałem się nie wracać? 

– Masz szczęście. 

– Hmm? – Pong uniósł brew, jakby się ze mną droczył. – No co? Byłeś nadąsany już podczas posiłku. Czy jest coś, co chciałbyś robić po ukończeniu studiów, ale nie możesz? 

Zacisnąłem usta i odwróciłem się, by upewnić się, że moich rodziców nie ma w pobliżu. Facet obok mnie śmiał się cicho. Co w tym śmiesznego? Kto jeszcze mógł żyć tak swobodnie jak on? 

– Po ukończeniu studiów chcę podróżować przez kilka miesięcy. I chcę sam sobie znaleźć pracę. Nigdy nie chciałbym przejąć biznesu taty. 

– Dlaczego? Kto inny miałby to zrobić? Mają tylko ciebie. 

– Nie chcę być z nikim w złych stosunkach. To frustrujące. 

– Nie musisz nienawidzić ludzi, których nienawidzą twoi rodzice. Nie możesz ich zmienić, ale możesz zmienić siebie. 

– To trudne. 

– Myślisz, że to trudne? Jesteś słabeuszem? 

– Tak, jestem zbyt zmęczony, by być silnym. 

Położyłem głowę na zagłówku. Przed oczami pojawił mi się syn drugiej rodziny. Mam wrażenie, że chciałbym uciec od rzeczywistości. Chcę wrócić do mojego mieszkania... 

Po odprowadzeniu Ponga wróciłem do swojego pokoju i wykonałem telefon do osoby, która dzięki naszym rozmowom i moim myślom kichnęła chyba tysiące razy. Moi rodzice bardzo go przeklinali. Myślałem, że jego spokojny charakter przegoni niepokój, który jak zawsze wywoływała ich rozmowa, ale myliłem się. Ten nieprzewidywalny dziki pies nadal był przygnębiony. 

– Co, do cholery, jest z tobą nie tak, Pat? 

[Nic.] 

– Jesteś zdołowany, ale wciąż upierasz się, że to nic takiego. Myślisz, że tego nie czuję? 

[Nie. Oczywiście, że możesz czuć wszystko. Jesteś człowiekiem.] 

– Nienawidzę twoich głupich, rozpraszających żartów, Pat. Patrzysz na mnie z góry? 

[Ja...] 

– Jeśli mam nie dostrzegać, że coś jest z tobą nie tak, to nie nazywaj mnie swoim chłopakiem. 

[Pran...] 

– Co się stało?! 

[Nic. Po prostu tęskniłem za tobą. Nie mogłem w ogóle spać.] 

Westchnąłem ciężko. Dlaczego on jest taki uparty? Miałem ochotę uderzyć go w twarz. 

– Pat. 

[Tak?] 

– Zapomnij. 

[Jesteś zły?] 

– A mam ku temu powód? 

Pat zamilkł na chwilę, po czym kontynuował. 

[Możemy się spotkać po jedenastej? Na marmurowej ławce.] 

– Zwariowałeś? Nasi rodzice nas zabiją, jeśli się dowiedzą. 

[Ale jesteś na mnie zły...] 

– Nie jestem. 

[Więc przyjdź. Tęsknię za tobą.] 

– Nie. 

[W porządku. Pójdę sam.] 

– Ty... – westchnąłem i zmieniłem temat. – Co robisz? 

[Rozmawiam z moim chłopakiem.] 

– Nie używaj tych sztuczek na mnie. 

[Chcę wrócić do naszego mieszkania.] 

– Czyjego mieszkania? 

[Naszego.] 

– Mojego. Jak może być twoje? 

[Własność żony jest również własnością męża. Czy to nie jest normalne?] 

– Nie przesadzaj. Kim są żona i mąż? 

Puk, puk. 

– Kochanie, co robisz? – Słodki głos mojej mamy wtórował pukaniu. Odwróciłem uwagę od telefonu, by odpowiedzieć osobie za drzwiami. 

– Właśnie wziąłem prysznic. Poczekaj chwilę, mamo. 

Wyszeptałem do słuchawki: 

– Muszę kończyć. Mama mnie woła. 

[Przyjdź do mnie po jedenastej.] 

– Nie! Naprawdę nie rozumiesz? 

[Nie obchodzi mnie to, poczekam.] 

Wydychałem powietrze z frustracją, gdy moja mama ponownie zapukała do drzwi, a głupek mieszkający obok odłożył słuchawkę, pozbawiając mnie szansy na odmowę. 

Minęło sporo czasu, odkąd byłem w domu, więc rodzice mieli wiele do nadrobienia. Było wpół do jedenastej, kiedy pozwolili mi iść spać. Pat wysłał mi SMS-a godzinę temu, ale nie mogłem odpowiedzieć. Zadzwoniłem do niego, gdy tylko wróciłem do pokoju. Potem zgasiłem wszystkie światła. Na palcach zszedłem po schodach i zakradłem się na podwórko. Czekałem na niego na marmurowej ławce pod drzewem w ciemności, nie zapalając światła. Komary latały wszędzie. Dobrze, że nosiłem długie spodnie, ale ugryzienia na rękach i ramionach nieznośnie mnie swędziały. Kilka chwil później usłyszałem stukot od strony bramy. Zauważyłem latarkę telefonu, zanim Pat wspiął się po ścianie między naszymi domami. Pomachał radośnie ręką, a ja kiwnąłem mu surowo głową. Powinien przestać się bawić i już zeskoczyć. Gdy ustawił się na ścianie i zarzucił drugą nogę w moją stronę, nagle zapaliło się światło w jadalni. Serce mi zamarło, a ręce stały się zimne, gdy ktoś krzyknął. 

– Kto tam?! 

SZLAG! 

Mój tata otworzył drzwi balkonowe i wyjrzał. Wpatrywał się w Pata, nie zauważając mnie. Moje oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyłem, że trzyma broń. 

– Tato! – zawołałem i skoczyłem do przodu, by zasłonić kretyna, który wciąż nie wylądował na ziemi. 

– Pran? Co ty tam robisz? Dzwoń na policję! 

– Uspokój się! Dlaczego przyniosłeś broń? 

– Żeby zatrzymać tego parszywego złodzieja! 

– Przestań, tato! – Chwyciłem ojca za ramię, gdy próbował ruszyć w stronę Pata. Przytłoczony szokiem, bez zastanowienia wyrzuciłem z siebie. – To ja go tu zawołałem! 

Mój tata znieruchomiał i odwrócił do mnie głowę ze spojrzeniem, któremu nie miałem odwagi sprostać.


Tłumaczenie: Baka 

Korekta: paszyma / Juli.Ann

    


 Poprzedni  👈              👉 Następny

Komentarze

Popularne posty