BTS – Rozdział 25 [18+]



SCENA DWUDZIESTA PIĄTA

[Pran]


    Bolało…

    To jedyna rzecz, którą czułem. Prawie kopnąłem Pata za to, że czułem, jakby moje ciało miało się rozpaść na pół. Chciałem uciec od torturującego mnie bólu. Ale kiedy spojrzałem na faceta nade mną, na jego spoconą, sfrustrowaną twarz pełną emocji, na wbite we mnie intensywne spojrzenie, na jego wciąż dla mnie bolesny, a dla niego wyczekiwany ruch, na jego cierpliwość i wysiłek, by nie ulec pożądaniu, zacisnąłem zęby. W tym głosie i dotyku wyczuwałem troskę o mnie.

    – Chcesz, żebym przestał?

    Te słowa sprawiły, że wstrzymałem oddech, potrząsnąłem głową i powiedziałem zawstydzająco drżącym głosem:

    – Rusz się… Możesz się ruszyć.

    Ukryłem swoje uczucia, chwytając go za szyję i całując. Ssałem i miażdżyłem jego usta tak mocno, jak mocno byłem zawstydzony. Spędziliśmy całą noc, skupiając się na sobie. Pat obejmował mnie mocno i szeptał mi do ucha słowa miłości, a ja tylko jęczałem jego imię. Nie pamiętałem, kiedy ta noc się skończyła, ani nie przypominałem sobie szczegółów. Wiedziałem tylko, że moja twarz i ciało płonęły, a spocona, czerwona twarz Pata była ostatnią rzeczą, jaką widziałem, zanim godziny wyczerpującej aktywności mnie powaliły.

    – Ugh…

    Otworzyłem oczy, czując ciężkość w ciele. Przesunąłem się i skrzywiłem z bólu, który promieniował z dolnej części ciała. Bolała mnie każda cząstka od pasa w dół, jakbym był sparaliżowany. Z irytacją zwróciłem się w stronę przyczyny moich problemów. Był pogrążony w głębokim śnie, a jego ręka i noga dodatkowo mnie przygniatały. Patrzcie, jaki zrelaksowany. Musiał być szczęśliwy, prawda? Jak mogłem na to pozwolić? Chyba oszalałem.

    – Pat.

    – Uhmmm, Pran… – mruknął oszołomiony.

    Zmrużyłem oczy, zastanowiłem się przez chwilę i uderzyłem śpiocha w ramię.

    KLAP!

    – Auć! – Był zaskoczony i otworzył szeroko oczy. Zamrugał zdezorientowany, po czym odwzajemnił moje spojrzenie, pocierając swoje ramię. Nadąsał się. – To bolało. Dlaczego to zrobiłeś?

    – Boli cię tak samo jak mnie? Na koniec uwaliłeś się na mnie i to nie było zbyt wygodne!

    – Chciałem się przytulić.

    – Potraktowałeś mnie jak podpórkę.

    – Daj spokój… – Kiedy skończył jęczeć, jego nadąsana twarz zmieniła się w sprytną. Znów przybrał ten niegodny zaufania uśmieszek. Próbowałem uciec, gdy przysunął się bliżej.

    – Bardzo bolało?

    – Odejdź.

    – Byłem taki szczęśliwy tej nocy.

    – Przestań.

    – Naprawdę byłem szczęśliwy.

    – Zamknij się.

    – Przytul mnie.

    – Nie wystarczyło ci wczoraj? Moje ciało jest całe obolałe!

    – Czy ktoś ci już mówił, że masz całuśne ciało, Pran?

    Zamknąłem się, wiedząc, że ta dyskusja jest bezcelowa. Pat śmiał się i mocno mnie przytulił. Gdybym był w lepszym stanie, już zwlókłbym się z łóżka.

    – Kocham cię – powiedział i położył podbródek na moim ramieniu, kołysząc mnie jak dziecko. Nie było to zbyt romantyczne, ale chyba nie było źle.

    – Uhm…

    – Nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz.

    Słysząc jego smutny głos, uniosłem brew i odwróciłem głowę, by na niego spojrzeć. Nawet odsunął się trochę ode mnie.

    – Co?

    – Wiele razy mówiłem, że cię kocham. Zrobiłem to tysiąc razy zeszłej nocy, ale ty nigdy tego nie odwzajemniłeś.

    – Dlaczego robisz zamieszanie?

    – Nie bądź taki chłodny dla męża.

    – Pat.

    – Tak?

    – Kto tu jest mężem?

    – To chyba oczywiste – odpowiedział z uśmiechem, nie przejmując się moim marudnym nastrojem.

    – Trenowałeś do tego, czego chcą rodzice?

    – Ej, żartowałem. – Pat szybko się poprawił. Przysunął się jeszcze bliżej i przytulił mnie z miłością. – Mój Pran jest najsłodszy.

    Przewróciłem oczami, ale wciąż opierałem się o jego klatkę piersiową. Pozwoliłem temu dzikiemu psu głaskać moją szyję i ramię. Trochę się opierałem, ale nic nie mówiłem.

    – Naprawdę cię kocham, Pran! – powiedział Pat poważniej niż wcześniej, przez co musiałem uważnie słuchać. – Kocham cię tak, że trudno uwierzyć, że mogę kogoś tak bardzo kochać. Nie mogę bez ciebie żyć. Wiesz o tym, prawda? – Trzymał moje dłonie i pieścił je. – Ty też bardzo mnie kochasz, prawda?

    Westchnąłem, nie wiedząc, dlaczego używał takiego tonu. Kto tu powinien być niepewny?

    – Pozwoliłem ci na tak wiele. Dlaczego wciąż pytasz?

    Pat zachichotał i zacisnął wokół mnie ramiona. Całował mnie w policzek swoimi ciepłymi ustami i chował nos w mojej szyi.

    – Dziękuję.

    Nic nie powiedziałem, w duchu uśmiechając się do siebie. Oparłem się o Pata, chociaż moja dolna połowa wciąż była obolała. Moje policzki płonęły na myśl o ostatniej nocy. Mimo to potrafiłem się uśmiechać, czując się otulony jego ciepłem. Zamknąłem oczy i chłonąłem ten przyjemny ból.


***

    Tamtej nocy dowiedziałem się, jak bolesny jest seks między mężczyznami. I chociaż to, co się działo, było bardzo przyjemne, poranek nie zachęcał do powtórki. Zacisnąłem mocno zęby, starając się zachowywać tak normalnie, jak to tylko możliwe.

    Oddychałem głęboko i modliłem się, by nie zemdleć, schodząc po schodach lub jadąc wyboistą drogą. Czy osoba, która spowodowała ten ból, miała pojęcie, na jakie cierpienie mnie naraziła?

    – Co się dzieje, Pran? Bardzo się pocisz. Gorąco ci? – zapytał Ke, gdy jak najostrożniej usiadłem obok niego w stołówce. Zmusiłem się do uśmiechu i odpowiedziałem:

    – Tak, trochę. Ale nic mi nie jest.

    Usatysfakcjonowany odpowiedzią, tylko kiwnął głową i chwycił szklankę.

    – Dziwnie się czuję teraz, gdy złożyliśmy pracę. To znaczy nagle jesteśmy absolwentami – zauważył Wai.

    – Czy to nie wspaniałe? Nareszcie. Jestem podekscytowany! – powiedział Golf i westchnął. – Połowa moich włosów posiwiała.

    – Oczywiście, że świetnie, ale też trochę smutno. Nie będziemy się teraz zbyt często spotykać.

    – To nie tak, że wyjeżdżamy gdzieś daleko. Nie znikamy za granicą. Zawsze możemy się spotkać od czasu do czasu – wyjaśnił Ke. Poklepał Waia po ramieniu i wstał. – Chodźmy coś zjeść. Rusz się, Golf.

    – Idź pierwszy. Ja pójdę zapalić. Chcesz jednego, Wai?

    – Nie, nie jestem w nastroju – odpowiedział. Ke poszedł po jedzenie, a Golf zniknął za budynkiem z pudełkiem papierosów i zapalniczką. Jedyny facet, który został, odwrócił się do mnie. – A co z tobą, Pran? Po ukończeniu studiów zamierzasz zarządzać rodzinnym biznesem?

    – Nie jestem pewien. Wciąż myślę o uzyskaniu tytułu magistra.

    – Powiedziałeś, że ci przeszło.

    – Chcę to rozważyć, gdy już jestem absolwentem. Chcę się więcej nauczyć.

    – A co z Patem? Jak sobie radzi?

    – Ma dzisiaj dwa ostatnie egzaminy.

    – A co z przyszłością? Rozmawiałeś z nim?

    – Nie.

    – Więc nie poradziłeś sobie z problemem, o którym mi mówiłeś?

    – A co mogę zrobić? Nasi rodzice nadal się nienawidzą.

    – I co? Zamierzasz z nim zerwać?

    – Nie myślę o tym.

    Wai westchnął i uśmiechnął się, po czym potargał mi włosy.

    – To musi być trudne, młody mistrzu Pran.

    – Jaki młody mistrzu, palancie?

    – Wow, dlaczego tak ostro? – Udawał obrażonego, a na jego twarzy wciąż widniał bezczelny uśmieszek. – W każdym razie życzę powodzenia.

    – Uhm… Dzięki.

    – Możesz mi wszystko powiedzieć. Nie trzymaj tego w sobie. Pewnego dnia możesz pęknąć.

    – Jakbyś mógł mi pomóc…

    – Pewnie nie, ale mogę cię wysłuchać.

    Drwiłem i kręciłem głową, słuchając go. Wai wyglądał, jakby tylko żartował, ale wiedziałem, że chce dla mnie jak najlepiej.

    – Jeśli będę miał duży problem, pomyślę o tobie zaraz po Pacie. Obiecuję.

    – Ty dupku. Prawie się wzruszyłem. Twój mąż jest najważniejszy, co?

    – Teraz dotknie cię moja stopa, Wai. Z całej siły!

    – Żartowałem. Nie podnoś nogi, Pran. Uspokój się.

    Zaśmiałem się i popatrzyłem na twarz mojego najlepszego przyjaciela. Pomimo całego pecha i okropnych sytuacji, przez które przeszedłem, grono przyjaciół było moim największym szczęściem.

    Po posiłku w stołówce poszliśmy obejrzeć film, a kiedy wyszliśmy z kina, skierowaliśmy się do baru. Kiedy się rozdzieliliśmy i wróciłem do domu, już prawie świtało. Zmrużyłem oczy, gdy otworzyłem drzwi i znalazłem Pata śpiącego na moim łóżku. Teraz – gdy uznał, że może tu potajemnie przychodzić – naprawdę przesadzał.

    PLASK!

    – Auć! – Facet, który został przeze mnie ściągnięty na podłogę, krzyknął i wstał. – Co jest, Pran, do cholery? A jeśli skręciłbym kark?

    – Kto pozwolił ci siedzieć w moim pokoju?

    – Tęskniłem za tobą. Dlaczego wróciłeś tak późno?

    – Jesteś rozpieszczony.

    – A to ma jakieś znaczenie? Twoi rodzice są poza miastem, więc chcę spędzić z tobą czas. – Przewróciłem oczami, widząc, że włączył swój słodki tryb. Usiadł na brzegu łóżka i przytulił mnie do siebie. Uśmiechał się, a oczy mu błyszczały.

    – Tęskniłem za tobą.

    – Dlaczego? Widzieliśmy się na uniwersytecie.

    – I to ma mi wystarczyć? Muszę cię uczciwie przytulić. – Posadził mnie między swoimi nogami i trzymał mocno. – I pocałować cię w policzek w ten sposób. – Pat nie przestawał. Przyciskał nos do mojej szczęki. – I pocałować cię jeszcze… Ach!

    Zanim ten wściekły pies zdążył ugryźć mnie w usta, odepchnąłem go.

    – Pran, znowu robisz się agresywny.

    – Ponieważ ciągle mnie wykorzystujesz.

    – Przytulanie i całowanie mojego ukochanego oznacza wykorzystywanie? Chodź tu natychmiast.

    – Pat, odbiło ci? Wziąłeś jakąś pigułkę? Wracaj do siebie!

    Ignorując jego marudzenie, machnąłem ręką, wziąłem ręcznik i poszedłem do łazienki. Około godziny później wróciłem, a ten bezwstydny gnojek wciąż grał na telefonie, leżąc na brzuchu na łóżku. Wiedziałem, że łatwo nie odejdzie.

    – Dlaczego nie wyszedłeś?

    – Nigdzie nie idę. Zostaję na noc.

    – Przesadzasz, Pat. Wiesz, że to nie jest bezpieczne.

    – Nikogo innego nie ma w domu. Twoi rodzice rzadko wyjeżdżają z miasta, więc tym razem pozwól mi zostać. Wrócę do siebie rano.

    – I znów wspinaczka? A co, jeśli spadniesz i złamiesz kark?

    – Aha! Martwisz się!

    – Wolę sobie oszczędzić problemów.

    – Nie przyznajesz się do tego.

    – Idź już.

    – Nie! Zdałem wszystkie egzaminy, twoja praca też została złożona i zatwierdzona. Nie ma się czym martwić. Daj mi prezent na zakończenie studiów, dobrze?

    – Jesteś typem osoby, która chce czegoś w zamian?

    – Oczywiście, chcę od ciebie bardzo wiele.

    Pat wstał z łóżka i zrobił trzy długie kroki, by mnie objąć, używając swojej starej sztuczki z błagalnym spojrzeniem.

    – Pat, nie!

    – Minęło kilka dni, odkąd to robiliśmy…

    – Zrobiliśmy to w sobotę.

    – A jest już czwartek. Nie żal ci Pata juniora?

    – Jeśli nie może wytrzymać czterech lub pięciu dni, po prostu niech uschnie i umrze.

        – Nie ma mowy. Jeśli uschnie i umrze, to ja też, a ty będziesz płakał.

    – W takim razie pozwól mi być górą.

    Oczy Pata rozszerzyły się. Rozglądał się niezręcznie. Bał się? Nie miał problemu z robieniem mi dobrze, był zachwycony, a zamiana go przerażała?

    – Więc?

    – Nie mogę ja…? Czy cię nie uszczęśliwiłem?

    Spryciarz.

    – Ja też chcę cię uszczęśliwić.

    – Jestem szczęśliwy, kiedy cię przytulam.

    – Nie przytulaj mnie i nie całuj w ten sposób, Pat! I nie gryź mnie w ucho.

    – Proszę, Pran. Tak bardzo za tobą tęskniłem. Ty nie tęskniłeś?

    Odwracałem się od jego nieustępliwych, ciepłych ust, ale one wciąż dotykały mojego policzka, podbródka, szyi i obojczyka. I wiedziałem, że moje ciało i serce nigdy mu się nie oprą.

    – Pran…

    Nie wiem, jak potężna jest miłość. Wiem tylko, że kiedy Pat mnie dotyka i słucham jego błagalnego głosu, moje zimne serce topnieje. Westchnąłem i kiwnąłem głową, pozwalając temu rozpieszczonemu szczeniakowi zaprowadzić mnie do łóżka.

    To był kolejny raz, gdy moje ciało roztapiało się z przyjemności na materacu. Trwało to prawie godzinę i skończyło się miłosnymi szeptami przeznaczonymi tylko dla moich uszu. Przytulaliśmy się, wymienialiśmy oddechami i słuchaliśmy bicia naszych serc, aż zapadliśmy w głęboki sen. Przepełniająca mnie radość przesłoniła mi nadchodzącą burzę. Zapomniałem o wszystkim i cieszyłem się czasem, gdy byliśmy tylko we dwóch.

    Rano wyrwał mnie ze snu przeszywający krzyk. Kiedy otworzyłem oczy, chciałem je natychmiast zamknąć. Miałem nadzieję, że to, co zobaczyłem, było tylko najgorszym koszmarem tego roku. Jednak bez względu na to, jak mocno się modliłem, rzeczywistość się nie zmieniała. Gdy ponownie otworzyłem oczy, wciąż widziałem stojącą nade mną mamę, która wyglądała, jakby właśnie zobaczyła ducha.

    Jej usta otwierały się i zamykały.

    Wciąż krzyczała.



Tłumaczenie: Baka 

Korekta: paszyma 

    


 Poprzedni   👈              👉  Następny

Komentarze

  1. Czy ta strona nadal będzie dostępna i pod jakim adresem?

    OdpowiedzUsuń
  2. https://novelkibl.blogspot.com
    Poza tym jest tu spis treści. A skoro piszczesz, to przecież działa.

    OdpowiedzUsuń
  3. www.novelkibl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No to zaczynamy jazdę bez hamulców...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, co się dzieje, ale mój komentarz był anonimowy, a nie powinien... Majo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty