A to dopiero prezent! – Rozdział 2
⋆꙳❅*❆
Rozdział 2
– Chyba sobie ze mnie jaja robisz – stwierdziła Juliane przez telefon. – Czemu nie wykorzystasz okazji i nie zrobisz wreszcie porządku?
Mniej więcej to samo radziła mu już pod koniec sierpnia, kiedy w supermarkecie zobaczył pierwsze ciasteczka spekulatius i wpadł w panikę na myśl o Bożym Narodzeniu.
– To nie jest takie proste, jak ci się wydaje.
– Jochen to tylko gaduła – uznała Juliane. – Przez niego od dawna odstawiasz te całe szopki.
– Nadal ma silne ramiona.
– Pfff, jasne. Od podnoszenia kufli z piwem. Reszta to tłuszcz. Ty natomiast podnosisz prawdziwe ciężary.
– On za to nosi w sobie czystą nienawiść. To też potrafi być niezłym motorem napędowym – zauważył Bruno. – Poza tym ja z zasady się nie biję.
– Jesteś tchórzem, Bruno. Co z poczuciem własnej wartości?
– Mam ładną twarz. To bardzo cenne przy poszukiwaniu partnera.
– Do tej pory niewiele ci to dało.
– Auć.
– Czy Jochen widział cię kiedyś nago?
– Skąd ci to przyszło do głowy? Nie. Ostatni raz, kiedy jeszcze mieszkałem w domu. Miałem 18 lat. A co?
– Byłeś wtedy chudy jak patyk. Niech cię zobaczy teraz. Wtedy osiem razy się zastanowi, zanim cię uderzy.
– Ale ja nie chcę ryzykować. Naprawdę nie znasz nikogo, kto chciałby spędzić trzy dni urlopu w górach?
– Tak. Ale nie z twoją rodziną – odparła Juliane.
– To romantyczne. Ze śniegiem i tym wszystkim. Gdzie indziej można przeżyć białe święta? Na pewno znasz jakąś romantyczną dziewczynę, która chce odświeżyć swoje dziecięce wspomnienia o kiczowatym święcie. Proszę, Juli. Błagam cię. Przecież tobie zawsze się to podobało.
– Myślisz, że prowadzę agencję świątecznych fetyszystów, co? – wyrwało się Juliane, która potem nagle zamilkła. – Może mam kogoś.
– Proszę. Proszę. Proszę. Zrobię wszystko, co zechcesz.
⋆꙳❅*❆
Tłumaczenie: Juli.Ann





Komentarze
Prześlij komentarz