A to dopiero prezent! – Rozdział 3
⋆꙳❅*❆
Rozdział 3
Bruno chodził tam i z powrotem przed swoim autem i co chwilę zerkał na telefon. Dochodziła dziewiąta. Natasza miała tu być od niespełna trzydziestu minut. Za każdym razem, gdy jakaś kobieta wychodziła z klatki tych betonowych molochów, mężczyzna prostował plecy i szykował się do powitania. Na próżno. Niestety, nie miał numeru do swojej „nowej dziewczyny”, a ona nie miała na imię Natasza. Juliane trzymała wszystko w tajemnicy, a on nie dopytywał. Najważniejsze, że miał kogoś do zabrania. Tylko że nagle zaczął w to wątpić. Towarzyszka się nie pojawiała, a Juliane nie odbierała telefonu. To zupełnie nie w jej stylu zostawiać go na lodzie. Może ugrzęzła tylko w świątecznym chaosie.
Bruno obszedł samochód i otworzył bagażnik, żeby po raz dwunasty upewnić się, że zapakował wszystkie prezenty. Gest wynikający z czystej desperacji, bo zaczął się obawiać, że ktoś uzna go za podejrzanego typa, który bez celu kręci się pod cudzym blokiem.
– Bruno? – odezwał się nagle męski głos za nim. A właściwie obok.
Bruno odwrócił się gwałtownie i spojrzał na faceta o gładkich policzkach, które mróz ozdobił czerwonymi plackami. Z ust buchały mu białe obłoczki pary. Miał czapkę, puchową kurtkę, szeroki uśmiech i niepokojąco jasne oczy. Przez ułamek sekundy Bruno zastanawiał się, czy to nie jeden z jego jednonocnych numerków. Ten typ zdecydowanie był w jego guście.
– Tak? – powiedział pytająco Bruno.
Musiałby go zobaczyć bez czapki, żeby stwierdzić, czy go zna. A najlepiej też bez ubrania.
– Jestem Christoph – powiedział nieznajomy, wyciągając do niego rękę.
A więc jednak nie jednorazowy numerek?
– Bruno – odpowiedział i z zadowoleniem przyjął mocny uścisk. Szkoda, że zaraz musi wyjeżdżać, bo gość wyglądał jak idealna świąteczna przekąska. Seks pod choinką był jego najbardziej kiczowatą fantazją od czasów nastoletnich.
– Przepraszam, że się spóźniłem, ale zatrzymała mnie sąsiadka. Jest trochę leciwa i…
– Spóźniłeś się?
– Juliane mówiła, że mam być o wpół do dziewiątej – wyjaśnił Christoph.
– Juli… – Bruno jednocześnie zamarł i zapłonął. – Ty jesteś Natasza? To znaczy… Ty jesteś mój… Moja… Ty…? Ja ją uduszę!
Tętno natychmiast mu podskoczyło. Z cichym „fuck” odwrócił się i ponownie wybrał numer Juliane. Nadal nie odbierała.
– Wszystko w porządku? – zapytał Christoph.
Może to jednak tylko głupie nieporozumienie?
– Jest szansa, że to właściwie twoja siostra miała przyjść? – zapytał Bruno, na co Christoph zmarszczył brwi.
– Nie mam siostry.
– Sorry, ale… – Bruno zaczął wystukiwać wyjątkowo gniewną wiadomość do Juliane, mamrocząc pod nosem. – Właściwie to zamawiałem kobietę.
– Zamawiałeś kobietę? – Christoph wyraźnie się zmieszał.
– Tak. Znaczy nie. To… fatalnie zabrzmiało. Ja… potrzebuję kobiety.
– Aha – mruknął Christoph. – Myślałem, że… Juliane mówiła, że ty…
– Co takiego mówiła? – warknął Bruno.
– Że jesteś gejem, singlem i szukasz kogoś, z kim mógłbyś spędzić Boże Narodzenie. W górach, ze śniegiem i całą resztą. Bardzo romantycznie. Uwielbiam białe Boże Narodzenie i romantyzm, a ponieważ jestem sam… – Mężczyzna urwał.
Bruno potrzebował chwili, zanim zdołał unieść opadniętą szczękę.
– Juli tak powiedziała?
– A co, to nieprawda?
Bruno przewrócił oczami i prychnął.
– Od czego mam zacząć?
– Nie jesteś gejem? – Christoph zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.
– Jestem. To akurat jedyna część tej historii, która się zgadza – przyznał Bruno.
– Nie jesteś singlem?
– Tak, to też prawda – przyznał Bruno, zgrzytając zębami.
– Więc wszystko w porządku – stwierdził Christoph z uśmiechem.
– Nic nie jest w porządku. Wybieram się do moich rodziców – wyrzucił z siebie Bruno. – Oni oczekują, że przyjedzie ze mną moja dziewczyna. Juliane nie może już w tym uczestniczyć, bo jest w zaawansowanej ciąży. Jeśli moja mama zobaczy jej brzuch, od razu pomyśli, że zostanie babcią.
– Aaa… Czyli o to chodzi – mruknął Christoph, przygryzł wargi i cofnął się o krok. – W takim razie… chyba nic z tego nie będzie.
– No tak – burknął Bruno.
– Cóż… Piękna świąteczna katastrofa – mruknął Christoph, odsłaniając zęby w uśmiechu, po czym odwrócił się, by odejść.
Miał piekielnie zgrabny tyłek.
– Czekaj! – zawołał Bruno, na co mężczyzna natychmiast się zatrzymał i odwrócił. – Jeśli… To znaczy… Może… Gdybyś…
Christoph rozjaśnił się jak lampki na choince.
– Zabierasz mnie ze sobą?
– Właściwie… – Bruno chciał zasugerować randkę po świętach. Ale Christoph ruszył już w stronę auta, zdejmując plecak z ramion. Zupełnie, jakby był zdalnie sterowany, Bruno otworzył bagażnik i patrzył, jak Christoph wkłada tam swój bagaż.





Komentarze
Prześlij komentarz