A to dopiero prezent! – Rozdział 8



  ⋆꙳❅*❆

Rozdział 8


    Świeczki na bogato udekorowanej choince migotały.

    Pod nią piętrzyła się góra prezentów. Z odtwarzacza CD rozbrzmiewał bożonarodzeniowy chór chłopięcy. Rodzice i dziadkowie śpiewali uroczyście razem z nim. Jak w kościele – wszyscy stali pobożnie przed choinką, z rękami złożonymi jak do modlitwy i jak najbardziej pobożnym spojrzeniem.

    Bruno wpatrywał się w dziewczynę Jochena.

    Jochen wpatrywał się w dziewczynę Bruna.

    Samira ujarzmiła swoje kruczoczarne afro włosy elegancką opaską.

    Bicepsy Nataszy dobrze prezentowały się w obcisłym swetrze z golfem.

    Samira miała ciemne oczy i skórę koloru mlecznej kawy.

    Piersi Nataszy były nieco za wysoko osadzone. Lewy cycek trochę wyżej niż prawy.

    Samira miała na sobie wzorzysty, wiązany spódniczko-szal narzucony na jeansy.

    Skórzana minispódniczka Nataszy na wysokości krocza miała podejrzane wybrzuszenie.

    Jak to się stało, że to właśnie Jochen znalazł tak egzotyczną dziewczynę? Jochen! Facet, który kiedyś zdemolował swój pokój, ponieważ w studiu tatuażu nie chciano wytatuować mu swastyki, orła cesarskiego ani innych symboli nazistowskich. Facet, który doprowadził swoją matkę do łez, kiedy w wieku 14 lat ogolił swoje gęste loki, by stać się jajogłowym łysielcem. Ten sam, który wraz z przyjaciółmi w wojskowych glanach gonił po wsi chłopaków, których Bruno potajemnie całował nad górskim jeziorem. Ten facet był teraz nieco rozczochrany i miał gęstą brodę. W połączeniu z pulchną sylwetką wyglądał bardziej jak pluszowy miś niż brutalny chuligan, stojąc dumnie obok swojej dziewczyny o skórze w kolorze mlecznej kawy.

    Chór chłopięcy zakończył śpiewanie kolędy i zaczął „Cichą noc”. Rodzice tolerowali, że Bruno i Jochen przy innych kolędach tylko mruczą, ale „Cicha noc” była obowiązkowa. Jak „Ojcze nasz” w kościele. Bez względu na to, jak fałszywie to brzmiało.

    Ale zanim kolęda została tradycyjnie upodlona przez rodzinne wycie, wśród tej żałosnej kakofonii nagle wybił się głęboki, dźwięczny, przepiękny głos. Po ciele Bruna przeszły ciarki. Zajęło mu sekundę, zanim do niego dotarło, że to śpiew Christopha.

    Miał imponujący głos: mocny i jednocześnie miękki. Śpiewał z wielką pasją, trafiał w każdą nutę, bawił się nawet wysokimi tonami, tworząc wspaniały kontrast w stosunku do chóru chłopięcego. Brzmiał jak solista wrzucony między, cóż… zwykłe rodzinne rzężenie.

    Bruno poczuł suchość w ustach. W brzuchu mu mrowiło, serce waliło jak oszalałe.

    Z zamkniętymi oczami podczas swojego zmysłowego występu Christoph nie zauważył, że wszyscy się na niego gapią. 

    Od jakiegoś czasu nikt już nie śpiewał.

    Chór na płycie zamilkł.

    Christoph wziął głęboki oddech, jakby chciał jeszcze raz rozkoszować się ostatnią nutą, po czym zamrugał i z zadowoleniem się rozejrzał. Kiedy zauważył zaniepokojone spojrzenia, przymknął oczy z rezygnacją i rzucił bardzo niekobiece:

    – Fuuck!

    Cisza.

    I nagle tę pełną napięcia ciszę przerwało potężne „Aaaaaahahaha!”. Jochen odchylił się do tyłu, śmiejąc się i klaszcząc w dłonie.

    – Mistrzostwo! Po prostu mistrzostwo! Masz talent, braciszku. Ale z ciebie numer!

    – Co się dzieje? – zapytał dziadek.

    – Psssst! – syknęła babcia, czając się jak przed najlepszą sceną z telenoweli.

    Bruno przełknął ślinę. Ręce mu drżały.

    – Mamo, tato… – Serce biło mu tak głośno, że ledwo słyszał własny głos. – Ja… hm… muszę wam coś powiedzieć… – Ktoś położył mu rękę między łopatkami, dodając otuchy. – Jestem… – Odwrócił się częściowo w stronę Christopha, uścisnął jego palce, nerwowo się uśmiechając. Potem spojrzał na wszystkich. W blasku choinki, odświętnie wystrojeni, wyglądali jak na świątecznej pocztówce. I wszyscy patrzyli na niego bez tchu. – To jest Christoph i… no… ja… jestem gejem.

    Cisza.

    – Co on powiedział? – zapytał dziadek.

    – Bruno jest ciotą – przetłumaczył głośno Jochen. – Pedałem.

    – Jochen – upomniała matka.

    – A to dopiero prezent! – wyrwało się babci.

    – A co z Nataszą? – zapytał dziadek.

    – Natasza to facet – wyjaśnił Jochen. – Nie słyszałeś, jak śpiewa?

    – Ja już nic nie ogarniam. Dajcie mi kielicha.

    – Super pomysł, dziadku – rzucił Jochen, ruszając w stronę barku. – Jarzębiak?

    – Mi też nalej – zawołał ojciec.

    – Proszę, bądźcie cicho – poprosiła matka, podchodząc do Bruna. Spoglądała to na niego, to na Christopha, jakby próbowała ułożyć puzzle. Następnie, położywszy dłoń na policzku syna, spojrzała na niego wzrokiem pełnym współczucia. – Czy to dlatego, że Juliane wychodzi za mąż za innego?

    Christoph mężnie stłumił chichot.

    – Nie, mamo, zawsze taki byłem.

    – Ale Juliane jest prawdziwą kobietą, prawda? – zapytał ojciec.


⋆꙳❅*❆

Tłumaczenie: Juli.Ann 

Korekta: paszyma 

    


 Poprzedni   👈              👉  Następny 

Komentarze

Popularne posty